Bądź zawsze na bieżąco
z Serwisem Zdrowie!

Zapisz się na nasze powiadomienia, a nie ominie Cię nic, co ważne i intrygujące w tematyce zdrowia.

Justyna Wojteczek
redaktor naczelna zdrowie.pap.pl

Do góry
06.09.2023 , 14:29 Aktualizacja: 08.09.2023, 14:30

Dorastanie w mieście może sprzyjać rozwojowi schizofrenii

Justyna Wojteczek

A może w komisjach planowania przestrzennego powinien być specjalista zdrowia publicznego? Współczesne miasta nie są zdrowe na bardzo wielu poziomach. Np. okazuje się, że mieszkanie w nich jest skorelowane z wyższym ryzykiem schizofrenii i innych zaburzeń psychicznych. Natura zaś ma działanie ochronne na mózg.

Fot. PAP/P. Werewka Fot. PAP/P. Werewka

Tą tematyką fascynuje się naukowo i klinicznie psychiatra i psychoterapeuta dr hab. Sławomir Murawiec. Zastanawiało go to, że na całym świecie więcej przypadków schizofrenii notuje się w środowisku miejskim niż wiejskim, a fenomen ten zauważany był przez naukowców już ponad 20 lat temu.

Dr Murawiec dokonał przeglądu badań na temat związku między miejscem zamieszkania a ryzykiem rozwoju schizofrenii. Nie jest ich mało, a w ostatnim czasie temat jest coraz dogłębniej badany w różnych częściach świata i pod różnym kątem, np. zużycia leków psychiatrycznych na terenach miejskich. I okazuje się, że tam, gdzie bardziej zielono, zużycie leków z tej kategorii jest niższe niż tam, gdzie króluje betonoza. Mieszczuchy mają też trochę inną anatomię mózgu niż osoby, które dorastały w kontakcie z naturą. I tak dalej.

Publikacja dr. Murawca ukazała się w pierwszym tegorocznym numerze czasopisma „Psychiatria i Psychologia Kliniczna”.

„Środowisko zmienione pod wpływem działalności człowieka (urbanizacja) i charakteryzujące się wysokim stopniem zanieczyszczenia substancjami chemicznymi (toksyny, zanieczyszczenie powietrza -smog) stanowi czynnik ryzyka zachorowania na schizofrenię. Do czynników protekcyjnych należy natomiast bezpośredni kontakt ze środowiskiem naturalnym od dzieciństwa przez okres dojrzewania do dorosłości” – ocenia dr Murawiec w abstrakcie tej publikacji.

Skąd biorą się zaburzenia psychiczne?

Trzeba zacząć od tego, że mózg jest organem, który rozwija się do około 21. - 23. roku życia, przy czym najbardziej wrażliwy na czynniki środowiskowe okres to ten z czasu rozwoju płodowego i pierwszych lat życia.

Na tym właśnie fakcie – długiego rozwoju mózgu i jego szczególnej podatności na czynniki środowiskowe we wczesnym okresie tego rozwoju, bazuje neurorozwojowa teoria powstawania zaburzeń psychicznych, w tym schizofrenii. Wciąż nie mamy pełnego obrazu tego, jak dochodzi do tej poważnej choroby. Na pewno przyczyniają się czynniki genetyczne.

- To nie jest tak, jak np. w mukowiscydozie, że zetkną się dwa zestawy genów od rodziców i bach! Jest choroba. Jednak pewne skłonności do schizofrenii można dziedziczyć w genach, a następnie mamy do czynienia z interakcją pomiędzy tymi genami, a środowiskiem życia – podkreśla dr Murawiec.

W podręczniku psychiatrii autorstwa profesorów: Agaty Szulc i Piotra Gałeckiego mowa jest o tym, że mniej więcej 10 proc. populacji jest podatna na zachorowanie na schizofrenię. Ale choruje ok. 1-2 proc. Muszą zatem występować czynniki, które „wspomagają” genetykę. Podobnie jest zresztą z innymi zaburzeniami psychicznymi – takimi jak choroba afektywna dwubiegunowa czy depresja. 

Prawdopodobnie musi dojść do wystąpienia całego splotu czynników. Dr Murawiec wymienia tu potencjalne czynniki sprzyjające rozwojowi zaburzeń psychicznych w młodości i dorosłości: m.in. ostrą infekcję wirusową matki w czasie ciąży, czynniki toksyczne oddziałujące na płód, duży stres matki w czasie ciąży, trauma we wczesnym dzieciństwie, używanie kanabinoidów itd. A w świetle przedstawionych w jego publikacji badań dochodzi jeszcze dorastanie w mało sprzyjających miejskich warunkach.

- Trzeba pamiętać, że mózg na wczesnym etapie rozwoju jest bardzo plastyczny. Wskutek niekorzystnych czynników, takich jak choroba wirusowa, zanieczyszczenie metalami ciężkimi itp. może dochodzić do niewielkich nieprawidłowości - one nie są takie, że powstaje „dziura w mózgu”, ale niewielkim zmianom ulega anatomia mózgu, system neuroprzekaźnictwa. Szczególnie u płci męskiej.  Jeśli w mózgu będzie dochodzić do subtelnych zmian pod wpływem warunków obciążających, jeśli tych czynników dużo się skumuluje, to u osób podatnych może dojść do schizofrenii – wyjaśnia neurorozwojową hipotezę powstania schizofrenii dr Murawiec.

Doktor przytacza badanie zespołu niemieckich naukowców pod kierunkiem L. Haddad, którego wyniki zostały opublikowane w „Schizofrenia Bulletin” w 2015 roku. Analizowali oni budowę mózgu u 110 osób z Mannheim i okolic tego miasta. Okazało się, że są istotne różnice w budowie tego organu w zależności od miejsca zamieszkania, skutkujące tym, że osoby wychowane na terenach zurbanizowanych miały m.in. mniejszą objętość istoty szarej w grzbietowo-bocznej korze przedczołowej. To część mózgu, która odpowiada m.in. za kontrolę impulsów, pamięć roboczą i planowanie. Przy czym zmiany budowy grzbietowo-bocznej kory przedczołowej stwierdzane są u osób chorujących na schizofrenię.

- Życie w mieście zmienia mózg, zmienia konstrukcję anatomiczną tego organu. Przy czym obszary, które ulegają zmianie pod wpływem urbanizacji, przynajmniej częściowo pokrywają się z tymi, które są zmienione u osób z diagnozą schizofrenii – dodaje dr Murawiec.

Miejskie życie to ciągły stres dla mózgu 

- Mózg miejski musi sobie jakoś radzić z nadmiarem bodźców. W zurbanizowanym środowisku musi przetwarzać gigantyczne ilości informacji. Na co dzień tego nie odczuwamy, to dzieje się poza naszą świadomością, ale ten nasz miejski mózg jest bardzo obciążony – podkreśla lekarz.

Przypomina, że nasz centralny organ sterujący na swoim „prymitywnym” poziomie przede wszystkim musi cały czas klasyfikować docierające do niego bodźce na zagrażające i niezagrażające. I przypomnijmy sobie tysiące ludzi, których mijamy codziennie wychodząc do sklepu, idąc na przystanek itd. A niektórzy, ci, co mieszkają w ciasno upakowanych na małej przestrzeni blokach już podczas przyrządzania porannej kawy widzą w oknie naprzeciwko sąsiada. I mózg musi już o poranku „rozsądzić”, czy to „wróg”, czy „swój”.

- Wychowywanie się właśnie w takim środowisku jest tak potwornie obciążające. Oczywiście nie jest tak, że wszyscy wychowankowie miast cierpieć będą na schizofrenię czy inne zaburzenia psychiczne, ale warunki miejskie są po prostu czynnikiem obciążającym – wyjaśnia specjalista. 

Tymczasem popularny jest obecnie trend w urbanistyce „zagęszczania” zabudowy.

- Zwiększamy betonozę, zacieśniamy zabudowę. Skutki tych decyzji będą za jakieś dwadzieścia, dwadzieścia kilka lat – przestrzega lekarz.

„Wpływ stresu w środowisku miejskim nie kończy się wraz z zakończeniem okresu rozwojowego. Lederbogen i wsp. przedstawili wyniki badania funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI), które wskazują, że dorastanie w mieście i zamieszkiwanie w mieście mają rozłączny wpływ na przetwarzanie stresu związanego z oceną społeczną u ludzi. Wyniki tego badania pokazują, że bieżące mieszkanie w mieście wiąże się ze zwiększoną aktywnością jądra migdałowatego” – czytamy w pracy przeglądowej dr. Murawca. Jądro migdałowate to część mózgowia, które pełni ważną rolę w przetwarzaniu informacji dotyczących innych ludzi i odpowiada za reakcje agresywne w odpowiedzi na zagrożenie. 

Miasto to także rozliczne zanieczyszczenia. Począwszy od hałasu, który zaburza sen i jest kolejnym bodźcem, z którym nasz mózg musi sobie radzić nieustannie, po zanieczyszczenia fizyczne i chemiczne. A te – mówi dr Murawiec – mogą być kolejnym czynnikiem, który przyczynia się do rozwoju schizofrenii.

„Attademo i wsp. dokonali przeglądu literatury wychodząc z założenia, że ryzyko wystąpienia psychozy jest związane zarówno z czynnikami genetycznymi, jak i środowiskowymi, a środowisko może w dużym stopniu wpływać na efekty genetyczne. Założyli, że zanieczyszczenie powietrza może być jednym z potencjalnych czynników wyjaśniających ten związek. Przeprowadzili oni przegląd literatury i zidentyfikowali 13 raportów badawczych oraz 16 artykułów przeglądowych i stwierdzili, że na podstawie tego, co wiadomo o patofizjologii schizofrenii, jest prawdopodobne, że narażenie na metale ciężkie, takie jak ołów i kadm, składniki zanieczyszczenia powietrza, takie jak cząstki stałe oraz tlenki azotu i siarki, rozpuszczalniki organiczne i inne składniki zanieczyszczenia środowiska może być przyczyną składową tej choroby” – czytamy w pracy przeglądowej autorstwa dr. Murawca.

Przypomina w niej także unikalne badanie szwedzkie, którym objęto całą populację w wieku poniżej 18 lat w czterech głównych jednostkach administracyjnych w Szwecji. Wykazano w nim, że dzieciom i młodzieży mieszkającym na obszarach o wyższym stężeniu zanieczyszczeń powietrza częściej wydawano leki na zaburzenia psychiatryczne w trakcie obserwacji.

Czy natura zatem chroni?

Skoro na obszarach zurbanizowanych ryzyko schizofrenii jest wyższe, to może tereny zielone są czynnikiem ochronnym? Niewykluczone. Taką hipotezę należy jeszcze sprawdzić w kolejnych badaniach, ale są przesłanki, by sądzić, że przeciwdziałanie betonozie, kontakt z naturą, mieszkanie w zieleni – będzie taką funkcję pełnić. W końcu tereny zielone w pobliżu miejsca zamieszkania to mniej zanieczyszczeń, mniej hałasu i łagodzenie stresu.

Doktor przytacza duńskie badania wpływu dorastania na terenach obfitujących w zieleń miejską i tych ubogo zielonych na wystąpienie zaburzeń psychicznych. Okazało się, że wysoki poziom dostępności otaczających terenów zielonych w dzieciństwie wiąże się z niższym ryzykiem rozwoju zaburzeń psychicznych u młodzieży i dorosłych. Tam gdzie zieleni było najmniej – w porównaniu do miejsc najbardziej obfitujących w zieleń, ryzyko rozwoju różnych zaburzeń, za wyjątkiem niepełnosprawności i zaburzeń schizoafektywnych, było od 15 do 55 proc. wyższe!

Co ciekawe, nawet wtedy, gdy uwzględniło się szereg innych czynników ryzyka – począwszy od socjoekonomicznych po genetyczne. To istotne z tego punktu widzenia, że można argumentować, iż w mało zielonych terenach, zanieczyszczonych, najczęściej mieszkają osoby o niskim statusie socjoekonomicznym, a brak wykształcenia i ubóstwo jest skorelowane ze złym stanem zdrowia w każdej niemal dziedzinie medycyny na całym świecie.

- Musimy postarać się o to, by zieleń była dostępna, przynajmniej w zasięgu krótkiego spaceru, a najlepiej, by nas otaczała – mówi dr Murawiec.

Swoich pacjentów z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia zabrał na spacery do Parku Łazienkowskiego w Warszawie.

- Te spacery pokazały, że są doskonałą formą oderwania się od problemów, od myślenia o tych bieżących różnego rodzaju problemach, że są dobroczynnym zagłębieniem się w trochę innej rzeczywistości - mówi.

Były ćwiczenia – uczestniczki i uczestnicy koncentrowali się na tym, co słyszą, jakie zapachy ich dobiegają, jak czuje się korę drzewa. Pozwalało to na przekierowanie aktywności na zewnętrzne bodźce i oderwanie się od pochłonięcia ciągłym „przetrawianiem” zadań zawodowych czy problemów osobistych. W dalszej części spacerów osoby uczestniczące pochłonął świat ptaków, wspólne bycie z ptakami, które akurat w Łazienkach dostępne są na wyciagnięcie ręki.

Jako psychiatra, który jest też ornitologiem-amatorem zaznacza, że na przykład słuchanie ptaków ma działanie relaksujące.  

- To może być ewolucyjnie uwarunkowane, bo śpiew ptaków to sygnał, że jest bezpiecznie – mówi z perspektywy ewolucji naszego gatunku.

Próba skoncentrowania się na odgłosach płynących z dużego parku ze starodrzewem i wieloma zwierzętami w nim żyjącymi to – jak mówi – rozszerzenie pola percepcji poza wzrokową i możliwość przywołania miłych wspomnień, na przykład wakacji na wsi u dziadków.

- To pozwala na znakomite oderwanie się od myślenia o swoich problemach, co jest istotne zwłaszcza dla osób, które cierpią na różne zaburzenia psychiczne – często są pochłonięte własnym cierpieniem. Pojawia się relaks. Takie doświadczenie pozwala na pewną odbudowę funkcji psychicznych. Potem wrócimy do swoich problemów, ale już z bardziej czystym umysłem – mówi dr Murawiec.

Radzi, by każdy mieszczuch pozwalał sobie na spacer na terenach zielonych, zwłaszcza wtedy, gdy mierzy się z jakimiś trudnościami. Nie ma wątpliwości, że podczas spokojnego spaceru, kiedy będziemy skupiać się na odgłosach przyrody, wyciszymy się, a po powrocie łatwiej będzie stawić czoło przeciwnościom. Warto też, w świetle zanalizowanych przez niego badań, by rodzice oczekujący dziecka i wychowujący małe dzieci zadbali o jak najwięcej kontaktu z naturą – tak podczas ciąży, jak i pierwszych lat życia malucha. Na pewno nie zaszkodzi, a może wiele pomóc.

Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl

Źródła: Artykuł przeglądowy dr. hab. Sławomira Murawca opublikowany w Psychiatrii i Psychologii Klinicznej: http://www.psychiatria.com.pl/index.php/wydawnictwa/2023-vol-23-no-1/zapadalnosc-na-schizofrenie-w-kontekscie-dorastania-w-srodowisku-zurbanizowanym-lub-w-obszarach-zielonych-przeglad-literatury#
A.    Szulc, P. Gałecki: Psychiatria, Wydawnictwo EDRA, 2018

Copyright

Wszelkie materiały PAP (w szczególności depesze, zdjęcia, grafiki, pliki wideo) zamieszczone w portalu "Serwis Zdrowie. Postaw na Wiedzę" chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Treści publikowane na portalu „Serwis Zdrowie. Postaw na Wiedzę!” mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media pod warunkiem spełnienia postanowień regulaminu „Serwisu Zdrowie. Postaw na Wiedzę!”. „Portal Serwis Zdrowie. Postaw na Wiedzę” ma charakter informacyjno-edukacyjny i nie może być traktowany jako źródło porad medycznych. W sytuacji problemów ze zdrowiem należy udać się po pomoc do odpowiedniego profesjonalisty medycznego.
Id materiału: 3355

Najnowsze

 

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Co tydzień dostaniesz: najciekawsze artykuły, wywiady i filmy z Serwisu Zdrowie, a także zapowiedzi - materiałów na następny tydzień, konferencji i wydarzeń.

Postaw na wiedzę!

Regulamin

Ta strona korzysta z plików cookie. Sprawdź naszą politykę prywatności, żeby dowiedzieć się więcej.