Depresja z Facebooka? To zależy...

Czy używanie tzw. mediów społecznościowych ma wpływ na rozwinięcie objawów depresji czy też wprost przeciwnie? Na to pytanie próbowali znaleźć odpowiedź naukowcy z brytyjskiego Lancaster University. Rezultat: w kontekście depresji nie tyle chodzi o to, czy ktoś w ogóle używa mediów społecznościowych, ale w jaki sposób ich używa i jakie znaczenie temu przypisuje.

"Trudno przecenić skalę wpływu sieciowego networkingu na codzienne życie ludzi na całym świecie i nie zwracać uwagi na to, że zachowanie to może być wysoce szkodliwe z klinicznego czy społecznego punktu widzenia" – czytamy w artykule Davida A. Bakera i Guillermo Perez Algorta opublikowanym na łamach pisma Cyberpsychology, Behaviour and Social Networking w listopadzie tego roku.

Autorzy dokonali systematycznego przeglądu prac na temat związku między używaniem mediów społecznościowych a objawami depresji. Choć znaleźli sporo publikacji na ten temat, to zaznaczają jednak, że uwzględnione do ich artykułu prace mają sporo ograniczeń jeśli chodzi o jakość danych. Dlatego też swoje wnioski formułują ostrożnie i postulują dalsze badania nad ewentualną korelacją między mediami społecznościowymi a objawami depresji. Tym bardziej, że w wirtualnym świecie dochodzi do tylu szybkich zmian, że ustalenia sprzed roku mogą nie mieć zastosowania dziś.

Facebookowa depresja? Raczej nie…

W 2011 roku Amerykańska Akademia Pediatryczna, zrzeszająca ok. 64 tysięcy pediatrów, użyła terminu „facebookowa depresja”. Zauważono bowiem, że coraz więcej młodych osób ma zaburzenia nastroju związane z użytkowaniem serwisów społecznościowych. Choć jest ich wiele, to zdecydowanie najpopularniejszy z nich jest Facebook i stąd to jego nazwa znalazła się w ostrzeżeniu Akademii. Problem zdefiniowano jako „depresję, która się rozwija, kiedy dzieci w wieku 9-12 oraz nastolatki (13-18) spędzają dużo czasu na stronach mediów społecznościowych, takich jak Facebook, a potem zaczynają przejawiać klasyczne symptomy depresji”. AAP przestrzegało również przed skutkami izolacji społecznej osób spędzających zbyt wiele czasu w internecie, jak również możliwością wchodzenia przez nie w ryzykowne sieciowe interakcje, które także mogą przyczynić się do zaburzeń nastroju.

Postawa Akademii została skrytykowana. Zarzucono jej, że istnienie „facebookowej depresji” nie zostało odpowiednio udokumentowane. 

„Koncepcja +facebookowej depresji+ może się okazać zbytnim uproszczeniem nie uwzględniającym całej mozaiki czynników, które oddziałują na związek między mediami społecznościowymi a depresją zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Jednak pomimo ograniczeń wykazanych w niniejszej publikacji, wyniki badań sugerują, że dla niektórych ludzi sieciowy networking może być związany ze zwiększeniem objawów depresji, podczas dla innych może się on okazać dobroczynny" – oceniają autorzy publikacji.

Nie „Czy…?”, ale „Jak…?”

Zatem nie można powiedzieć, że używanie mediów społecznościowych jest po prostu szkodliwe.

Istnieje bowiem bardzo wiele czynników (np. częstotliwość korzystania z mediów społecznościowych, czas spędzany w obrębie serwisu, rodzaje interakcji, liczba „znajomych”), które mogą mieć znaczenie dla samooceny i nastroju użytkownika. Ważne jest też to, jakie interakcje z innymi ludźmi w realnym świecie ma osoba używająca serwisów społecznościowych.

Wyodrębniono jednak sytuacje, w których korzystanie z mediów społecznościowych może mieć znaczenie w pojawieniu się lub pogłębieniu objawów depresji. To:

  • porównywanie siebie z „przyjaciółmi” z mediów społecznościowych, a następnie nadmierne rozmyślanie na ten temat;
  • nadmierne rozpamiętywanie  tego, co się zobaczyło czy przeczytało w mediach społecznościowych;
  • nadmierne i „zazdrosne” obserwowanie działalności innych w mediach społecznościowych;
  • obserwowanie byłego partnera/partnerki za pomocą mediów społecznościowych.

Większe ryzyko wystąpienia objawów depresji zauważono ponadto u kobiet (mają one tendencje do większej aktywności w serwisach społecznościowych, ale też częściej niż mężczyźni chorują na depresję), jak i u osób neurotycznych.

Z kolei częste publikowanie pozytywnych informacji w serwisach społecznościowych, a także częsta wymiana opinii i liczne interakcje, wykazują działanie pozytywne w odniesieniu do depresji. Co więcej, osoby, które mają depresję, a w mediach społecznościowych skutecznie znajdują wsparcie, odczuwają poprawę swojego nastroju.

Podsumowując, Baker i Perez Algorta zwrócili uwagę, że świat internetowych mediów społecznościowych wciąż ewoluuje, a zmiany te zachodzą bardzo szybko. W związku z tym dzisiejsze ustalenia jutro mogą być nieaktualne, chociażby ze względu na to, jaki rodzaj wiadomości dociera do użytkowników przez te serwisy społecznościowe. Autorzy zaznaczają, że rośnie udział reklam, profesjonalnych dostawców w odbieranych treściach, a ponadto wiele mediów społecznościowych nie jest już wyłącznie prywatna przestrzenią. Stąd zalecają przeprowadzenie podobnego przeglądu prac naukowych za pięć lat, by sprawdzić, czy wcześniejsze ustalenia nadal są aktualne.   

W jaki sposób powstała praca?

Baker i Perez Algorta przeprowadzili systematyczny przegląd prac naukowych związanych z mediami społecznościowymi (Facebookiem, Twitterem, MySpace) i depresją. Szukali oni jedynie artykułów, w których ten termin, o ugruntowanej w psychologii definicji, się pojawiał. Z analiz zostały więc wyłączone teksty, gdzie wzmiankowano o obniżeniu nastroju, niskiej samoocenie, bezsilności itd. Przeglądane przez badaczy teksty dotyczyły badań ilościowych, czyli opierających się na ankietach i kwestionariuszach. W sumie do przeglądu zakwalifikowano 30 prac obejmujących 35 tysięcy respondentów w wieku od 15 do 88 lat z 14 krajów.

Pracę można znaleźć TU

Justyna Wojteczek, Anna Piotrowska

ZOBACZ PODOBNE

  • Adobe Stock/Photographee.eu

    Kiedy wybrać się po raz pierwszy z córką do ginekologa?

    Pierwsza wizyta dziewczynki u ginekologa to duże przeżycie, ale lepiej jej nie odkładać. Jeśli nic niepokojącego się nie dzieje, to można pojawić się w gabinecie po roku od pierwszego krwawienia, nie później jednak niż do ukończenia przez młodą pacjentkę 15 lat. Przed wizytą warto porozmawiać o tym, co czeka ją w gabinecie – radzi dr n. med. Ewa Kuś, konsultant ds. ginekologii i położnictwa Grupy Luxmed.

  • Adobe Stock

    Dziecko ze spektrum autyzmu ma inaczej, rodzice jego też

    Dziecko rozwijające się w spektrum autyzmu to wyzwanie dla rodzica. Życie z nim ma wiele odcieni. Zdarzają się wzloty i upadki, jak w życiu każdego, tylko trochę inaczej. Czym jest spektrum autyzmu w czterech ścianach, 24 godziny na dobę?  - Przyciągał uwagę jak magnes metal, pochłaniał mój czas – opisuje jedna z mam już prawie dorosłego syna z zespołem Aspergera.

  • Adobe Stock

    Kiedy zacząć myć zęby dziecku?

    O higienę jamy ustnej dziecka należy dbać jeszcze przed wyrznięciem się pierwszego zęba, a ze szczoteczką do zębów i pastą zaznajamiać, zanim wyrośnie ono z pieluch. Samodzielność w myciu zębów owszem, ale pod czujnym okiem dorosłego i to dość długo.

  • Adobe Stock

    Niejadki. Kiedy trudności w jedzeniu mają podłoże sensoryczne

    Rzadko się nad tym zastanawiamy, ale posiłek to nie tylko smak, ale cała gama doznań sensorycznych wynikających z kolorów, zapachów, konsystencji, kompozycji na talerzu. Dzieci z nadwrażliwością zmysłów mogą czuć się przytłoczone tą kakofonią i w rezultacie jeść bardzo mało i bez urozmaicenia.

NAJNOWSZE

  • Adobe

    Sylkistyna i rezylastyna – nowe białka z polskiego laboratorium

    Wyobraźmy sobie materiał elastyczny jak gumka, który powstał z połączenia genów owada i człowieka – i który w przyszłości posłuży do regeneracji ludzkich tkanek czy wygładzania zmarszczek. Brzmi jak science fiction? A jednak w polskim laboratorium powstają właśnie takie białka rekombinowane o niezwykłych właściwościach. 

  • Niebieskie Igrzyska przekraczają Atlantyk

  • Wstęp do diagnozy autyzmu w bilansie dwulatka

  • Brak apetytu to wina nowotworu

  • Polska bioniczna trzustka gotowa do przeszczepu

  • Adobe Stock

    Szybki test diagnozujący endometriozę

    Endometrioza, która dotyka nawet 10 proc. kobiet w wieku rozrodczym, to wyzwanie diagnostyczne. Od pierwszych objawów do jej rozpoznania upływa średnio nawet 6 lat. Niedawno pojawiała się szansa na przyspieszenie diagnozy – szybki test EndoRNA. W pięciu ośrodkach w Polsce ruszyło badanie Agencji Badań Medycznych weryfikujące tę metodę. Gdyby wypadło pomyślnie, jest szansa na to, że test trafi do gabinetów nawet z końcem 2026 roku.

  • Problem z węchem może oznaczać chorobę

  • 8 powodów, by porządnie się wyspać