Jazda na łyżwach – dla kogo jest dobra i co może nam dać?
Po zdrowie i dobrą zabawę można wybrać się na lodową taflę. Już po kilku godzinach nauki można całkiem sprawnie jeździć. Poprawić można w ten sposób nie tylko kondycję, ale też koordynację, równowagę i orientację przestrzenną. To sport dla młodych i starszych. O jego zaletach i o tym, jak jeździć bezpiecznie - rozmawiamy z Grzegorzem Chruścińskim, adiunktem w Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, trenerem klasy mistrzowskiej hokeja na lodzie.
Autor: Marek Matacz
Ekspert: Dr Grzegorz Chruściński, trener hokeja na lodzie, naukowiec
Komu zaleciłby Pan jazdę na łyżwach?
Wszystkim - od najmłodszych, do ludzi w wieku 60 plus. Zaczynać mogą już 3-4 letnie dzieci. Dostępny jest odpowiedni dla nich sprzęt, np. tzw. łyżwy saneczkowe. Wystarczy na początku dziecko wziąć za rękę, bo może się bać. Kiedy się jednak już przekona, to świetnie się bawi. Prowadziłem zajęcia z 5-6 latkami i efekty były niesamowite - w pół roku dzieci opanują jazdę. Spotkałem się też z osobą, która w okolicach 70-tki pięknie jeździła na łyżwach. Robiła to systematycznie, 2-3 razy w tygodniu, miała świetną kondycję i doskonale się czuła.
Ta pani to chyba przykład na to, że na łyżwach można wyjeździć sobie zdrowie...
Pod kątem zdrowotnym jazda na łyżwach jest wspaniała. Pozwala na wysiłek na świeżym powietrzu, na zmianę otoczenia, pomaga ćwiczyć koordynację, równowagę, orientację przestrzenną. W czasie jazdy i różnych manewrów - przejść między jazdą do przodu - do tyłu, omijania przeszkód, umiejętności te ćwiczą się bardziej niż w czasie naturalnego poruszania się.
Ruch na lodzie to także pewne wyzwanie i może być bardzo atrakcyjny. Młodzi ludzie mogą sobie na przykład pójść razem na ślizgawkę z korzyścią dla zdrowia, a potem posiedzieć w kawiarni. Polecam także wprowadzenie jazdy na łyżwach w ramach lekcji kultury fizycznej. Według mojej wiedzy, rodzice chętnie by w tym partycypowali, płacąc te 5 czy 10 zł, jeśli dzieci miałyby być zadowolone, miło spędzić czas i nauczyć się jazdy.
Ale jednak i urazy pewnie się zdarzają. Jakie najczęściej?
Może się wydawać, że to sport silnie kontuzjogenny, ale dużo więcej urazów zdarza się na przykład w piłce nożnej. Trzeba jednak pamiętać o pewnym ryzyku. Najgroźniejsze są urazy głowy. Przy upadku do tyłu może nastąpić szczególnie groźne uderzenie potylicą o lód. Przy jeździe figurowej może się natomiast zdarzyć zahaczenie ząbkiem o lód i upadek do przodu. Bywa, że ktoś uderzy wtedy twarzą i nawet wybije sobie zęby. Przy nieumiejętnych upadkach zdarzają się też złamania ręki, nadgarstka czy uszkodzenie stawu łokciowego. Potrzebne jest więc nauczenie się upadania. Chodzi o odpowiednie przeniesienie środka ciężkości, wejście w pozycje półsiedzącą z rękami przy sobie i głową skierowaną do klatki piersiowej. Upada się na mięśnie pośladkowe, które mogą się trochę obić, ale wiele zniosą. Ze względu na możliwe urazy głowy zalecam noszenie kasku. To nie musi być profesjonalny kask hokejowy, może być nawet rowerowy, ale powinien chronić potylicę.
Najlepiej też chyba zacząć naukę z instruktorem...
Jeśli jest taka możliwość, to jak najbardziej. Niestety, nie każdego na to stać. W takim przypadku warto zacząć od chodzenia na łyżwach po zwykłej, gumowej nawierzchni. Dobrze jest pochodzić w miejscu, pounosić kolana, porobić przejścia skrzyżne i krokiem odstawno-dostawnym. Jeśli ktoś ma kawałek gumy, może to zrobić nawet w domu. Po wejściu na lód, jeśli nie ma się pomocnika, warto poświęcić trochę czasu na naukę pozycji łyżwiarskiej przy bandzie. Asekurując się jedną ręką, zginamy nogi, lekko pochylamy tyłów do przodu, potem uczymy się poruszać krokiem jodełkowym, odstawiając stopy do zewnątrz i przenosząc ciężar ciała z jednej łyżwy na drugą. Uczymy się odpychać wewnętrznymi krawędziami. Po jednej, dwóch sesjach takich zajęć nie powinno być trudności w poruszaniu się po tafli.
Po jakim czasie pojawia się więcej frajdy niż wysiłku?
To zależy od osoby, ale jeśli ktoś jest średnio wysportowany, to po 5-6 zajęciach może już jeździć, robić zwroty i hamować czy to pługiem czy pół-pługiem.
A jeśli ktoś wcześniej ogólnie niewiele się ruszał, to czy do jazdy na łyżwach powinien się jakoś specjalnie przygotowywać pod względem kondycyjnym?
Polecałbym wszechstronny ruch przed wejściem na lód. Nie chodzi o wypracowanie doskonałej kondycji, ale o to, aby wzmocnić trochę mięśnie nóg, pleców, brzucha i barków. Dzięki temu, łatwiej potem utrzymać pozycję łyżwiarską i uniknąć kontuzji. Późną jesienią można np. zacząć uprawiać jogging z dodatkowymi wszechstronnymi ćwiczeniami.
Jaki jest najlepszy styl na początek?
Na łyżwach hokejowych utrzymuje się pozycję lekko pochyloną do przodu, tymczasem na łyżwach figurowych może to prowadzić do upadku ze względu na ząbki z przodu łyżwy. Można ten problem rozwiązać, spiłowując pierwszy ząbek przy ostrzeniu łyżew, choć zapewne łyżwiarze figurowi podniosą tutaj alarm. Właściwie to można zacząć od dowolnego stylu.
Ważny jest ubiór?
Nie należy ubierać się zbyt ciepło. Czasami np. rodzice ubierają dzieci jak bałwanki. Taka jazda może być męczarnią, ponieważ można się szybko spocić i przestaje się w ogóle chcieć ruszać. Odradzałbym z tego powodu szaliki. Kurtka powinna być lekka, np. typu soft-shell, spodnie najlepiej lekko ocieplane. Można też na zwykłe spodnie dresowe założyć dodatkowo ortalionowe. Jeśli ktoś nie ma kasku, powinien mieć czapkę, najlepiej zawijaną, która zamortyzuje ewentualne uderzenie w chwili wypadku. Ewentualnie może to być opaska. Zdarza się czasami, że po upadku ktoś przejedzie drugiej osobie łyżwą po dłoni. Pomogą tutaj rękawiczki.
Czy można jeździć na naturalnym lodzie - na stawie czy jeziorze?
Jeśli pogoda i grubość lodu na to pozwalają i znamy odpowiednio wyznaczone miejsce, to tak. Lód może być czasami niemal krystaliczny, a przy otwartej przestrzeni wrażenia niesamowite. Niestety, nie jest to takie proste. Wyznaczyć odpowiedni punkt może gmina, ale wójt często nie chce tego zrobić ze względu na odpowiedzialność i ryzyko wypadków. Do tego, przy dzisiejszych zimach, w Polsce może być niebezpiecznie.
A jeśli ktoś już wpadnie do wody?
Jeśli jest w miarę płytko, taka osoba ma szansę odbić się od dna i przeturlać, czy przeczołgać się na lód. W innym przypadku, niestety może się skończyć tragedią. Przede wszystkim trzeba wypłynąć na powierzchnię i nie należy panikować. Potem trzeba próbować wezwać pomoc.
Przy jeździe na naturalnym akwenie powinno się dysponować liną czy drabiną. W razie wypadku, jedna osoba zbliża się do poszkodowanego, asekurowana jeszcze przez inną osobę i rzuca linę. Po lodzie poruszamy się wtedy leżąc, aby zmaksymalizować powierzchnię nacisku na lód. Jeśli jednak jeżdżą tylko dwie osoby, do tego dzieci, to szanse na uratowanie są niestety niewielkie.
A jeśli już ktoś wyjdzie z takiej wody?
Nie powinien zdejmować mokrego ubrania, bo mimo wszystko chroni ono przed wiatrem. Trzeba znaleźć schronienie, dopiero potem je zdjąć i zadbać o rozgrzanie się. Warto jednak korzystać ze sztucznego lodowiska. Wejście nie kosztuje wiele.
Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl