Nieuzasadnione wezwanie pogotowia - konsekwencje
Nieuzasadnione wezwania karetki pogotowia w ciągu roku można liczyć w milionach. Jeśli zespół medyczny przyjeżdża na sygnale do skaleczenia czy przeziębienia, to ktoś znajdujący się w krytycznej sytuacji, może nie uzyskać odpowiedniej pomocy medycznej. Kiedy wezwanie stanowi pomyłkę, a kiedy przestępstwo i jakie sankcje prawne nam za to grożą - wyjaśnia w rozmowie z Serwisem Zdrowie adwokat Anna Zbierska.
Autorka: Klaudia Torchała
Ekspert: Anna Zbierska adwokat, audytor śledczy
W 2022 roku ponad 2 mln razy wyjechały niepotrzebnie do pacjentów karetki. To aż 40 proc. nieuzasadnionych wezwań. O jakich sytuacjach mówimy?
To może być zaskakujące, ale mówimy tu nawet o tak oczywistych przypadkach, jak wezwanie pogotowia do drobnego skaleczenia, przeziębienia, a nawet choroby zwierzęcia.
Jeśli to tak ogromna skala, to czy można tutaj mówić o dobrze funkcjonujących przepisach prawnych?
Teoretycznie każde takie niezasadne zgłoszenie powinno zostań odrzucone. W praktyce jednak dyspozytorzy często są wprowadzani w błąd. Zgłaszający podają nieprawdziwe albo niepełne informacje. Dyspozytor nie ma zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji, od której może zależeć czyjeś życie. Musi działać w zaufaniu do zgłaszającego. W zderzeniu z czynnikiem ludzkim zawieść mogą nawet najlepsze przepisy. Niewątpliwie jednak część niezasadnych wezwań wynika z braku skutecznych rozwiązań systemowych w innych obszarach. Chociaż to nie usprawiedliwia zgłaszających, wpływa bezpośrednio na liczbę niezasadnych zgłoszeń.
Czym jest w świetle prawa nieuzasadnione wezwanie karetki?
Nieuzasadnione wezwanie to takie, które nie dotyczy nagłego zagrożenia dla zdrowia lub bezpośredniego zagrożenia życia. To słowo “nagłe” ma tu kluczowe znaczenie. Zdarza się bowiem, że pacjenci dzwonią w sprawach związanych z planowymi zabiegami, chorobami przewlekłymi, pomimo że ich stan zdrowia się nie zmienił.
Często trudno ocenić nam stan zdrowia osoby, do które wydaje nam się, że trzeba wezwać pomoc. Podejrzewamy udar, zawał. W takiej sytuacji liczą się minuty. Jeśli pogotowie przyjeżdża, ale okazuje się, że to nic poważnego, to czy możemy być za to ukarani?
Rzeczywiście w takich przypadkach znaczenie mogą mieć minuty, a nawet sekundy. I dlatego tak istotne jest, by ograniczać niezasadne wezwania. Można spojrzeć na to w ten sposób. Minuty, które my zabierzemy na niepotrzebną interwencje mogą uratować życie komuś innemu. Ale jeśli się pomylimy nie musimy obawiać się konsekwencji prawnych. Przewidziane w przepisach rozwiązania dotyczą celowych działań, a nie błędnej oceny sytuacji.
Kto rozstrzyga, czy wezwanie pomocy miało swoje uzasadnienie medyczne?
Pierwszym ogniwem w tym łańcuchu jest dyspozytor. To on na podstawie przekazanych przez zgłaszającego informacji może zdecydować o odmowie wysłania karetki na miejsce. Dalej oceny stanu zdrowia dokonuje zespół ratownictwa, który przyjedzie na miejsce. Zespół decyduje m.in. o tym, czy pacjent wymaga hospitalizacji. Już na tym etapie możliwa jest ocena niezasadności wezwania. Gdy karetka zostaje wezwana do drobnego otarcia skóry, nie ma wątpliwości, że interwencja była zbędna.
W kwestiach spornych o zasadności wezwania rozstrzygać będzie sąd, który w takiej sytuacji najczęściej posiłkuje się opinią biegłych z danej dziedziny. Przykładowo, gdy zgłoszenie dotyczyło ostrego zespołu wieńcowego, w sprawie powołany zostanie biegły(a) kardiolog. To samo dotyczy sytuacji, w których dyspozytorowi zarzuca się nieuzasadnioną odmowę wysłania karetki.
Jak wygląda cała procedura wyciągania konsekwencji prawnych? To ratownik zgłasza takie bezpodstawne wezwanie i komu?
Zawiadomienie o możliwym popełnieniu wykroczenia, a czasem nawet przestępstwa może złożyć każdy, kto wie o takiej sytuacji, nie tylko ratownik medyczny. W praktyce ratownicy będąc jeszcze na miejscu zdarzenia mogą zawiadomić policję. Taka interwencja może zakończyć się nałożeniem mandatu lub skierowaniem do sądu wniosku o ukaranie sprawcy wykroczenia. Gdy niezasadne zgłoszenie stanowi przestępstwo, procedura jest nieco bardziej złożona. Najpierw sprawę wyjaśniać będzie policja lub prokurator. Na etapie tzw. postępowania przygotowawczego gromadzą odpowiednie dowody m.in. przesłuchują świadków. Kluczowe może okazać się również odsłuchanie rozmowy z dyspozytorem. Nagranie pozwala ustalić m.in. jakie informacje przekazywał zgłaszający. Gdy ustalony zostanie sprawca stawiane są mu zarzuty. Od tego momentu postępowanie toczy się przeciwko konkretnej osobie (lub większej liczbie osób), która może aktywnie się bronić. Jeśli prokurator mimo wszystko dojdzie do przekonania, że doszło do popełnienia przestępstwa kieruje do sądu akt oskarżenia. Od tego momentu za rozpoznanie sprawy odpowiedzialny jest sąd. Po kilku rozprawach wyda rozstrzygnięcie opierając się na dowodach zgromadzonych, zarówno na tym etapie, jak i wcześniej.
I kluczowe pytanie: co nam grozi za nieuzasadnione wezwanie pogotowia lub innych służb ratunkowych: policji czy straży pożarnej?
Celowe, fałszywe zawiadomienie służb ratunkowych stanowi wykroczenie zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1,5 tys. zł (art. 66 k.w.). Jeśli zachowanie sprawcy doprowadzi do niepotrzebnej czynności ratowniczej, np. przyjazdu straży pożarnej, może on zostać dodatkowo zobowiązany do zapłaty nawiązki w wysokości 1 tys. zł.
W przypadku, gdy fałszywe zawiadomienie dotyczy zdarzenia, które mogłoby zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach i wywoła nieuzasadnioną interwencją służb ratunkowych sprawca może ponieść odpowiedzialność karną od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, a także zostać zobowiązany do zapłaty obowiązkowej nawiązki (224a k.k.). Gdy nieuzasadniona interwencja wywoła szkody, np. związane z ewakuacją, możemy zostać zobowiązani do ich naprawienia.
To kary, o których mówią przepisy. W rzeczywistości grożą nam jeszcze dwie rzeczy: nieuzasadnione wezwanie służb ratunkowych, grozi nieudzieleniem pomocy tym, którzy rzeczywiście jej potrzebują. Liczba karetek, ratowników jest ograniczona. Druga „sankcja” przypomina tą z opowieści o pasterzu pilnującym owiec. Liczne nieuzasadnione wezwania pod ten sam adres mogą sprawić, że w sytuacji rzeczywistego zagrożenia dyspozytor uzna zgłoszenie za bezzasadne.
A jaka jest najczęściej praktyka? Czy osoby, które celowo niepotrzebnie np. dla żartu wzywają pogotowie ponoszą rzeczywiście konsekwencje prawne, czy raczej ta odpowiedzialność pozostaje tylko martwym zapisem?
Z wszczęciem postępowania praktycznie zawsze powinniśmy liczyć się wtedy, gdy zgłoszenie dotyczy najpoważniejszych przypadków, które w założeniu mają zaangażować wiele służb jednocześnie. Mówimy tu o zgłoszeniach np. podłożenia ładunków wybuchowych.
W pozostałych przypadkach wiele zależy od konkretnej sytuacji. Inaczej może zostać ocenione zgłoszenie wyłącznie dla żartu, a inaczej celowe, niezasadne zgłoszenie np. osoby starszej, podyktowane bezsilnością z uwagi na brak skuteczności systemu ochrony zdrowia. Zaryzykuje stwierdzenie, że w tym drugim przypadku większość ratowników zrezygnuje z zawiadomienia organów ścigania. Chociaż nie są to martwe przepisy, w praktyce liczba faktycznych postępowań jest nieporównywalnie mniejsza, niż liczba niezasadnych zgłoszeń.
Kara grozi również za blokowanie alarmowych numerów? Jaka to kara?
Kary za blokowanie numeru alarmowego są takie same jak w przypadku wykroczenia związanego z niezasadnym wezwaniem służb, czyli kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1,5 tys. zł.
Klaudia Torchała, serwis.zdrowie.pl