Sporów nie unikniemy, czyli jak się kłócić?
O tym, jak rozmawiać o trudnych sprawach, by nie powodować konfliktu oraz o tym, dlaczego warto wyjaśniać nieporozumienia, a nie zamiatać je pod dywan - rozmawiamy z Magdaleną Grudziecką, wiceprezes Zarządu Głównego Polskiego Centrum Mediacji.
Znajomy nie znosi tego, że żona planuje mu weekend, ale dla „świętego spokoju” woli o tym nie rozmawiać, żeby się nie kłócić? W takiej sytuacji warto milczeć?
Ten pan stosuje jedną z typowych strategii w sytuacji konfliktu, czyli unikanie. Nie chce się konfrontować i poruszać trudnych tematów. Denerwuje go coś, ale zamiata problem pod dywan. Taki pseudo święty spokój może dużo kosztować.
To znaczy?
Kiedyś złość się przeleje. Gdy długo robimy coś na czymś komuś zależy, ale jest wbrew naszym potrzebom, konflikt wisi na włosku. Wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie.
Wtedy wybucha awantura o to, że ktoś pasty do zębów nie zakręcił.
Tak, ale problemem nie jest pasta do zębów. Ona jest tylko katalizatorem nagromadzonych złych emocji między ludźmi.
Jeśli w relacji jest wiele niewyjaśnionych spraw, to gdy konflikt już wybuchnie, trudno ze sobą rozmawiać, bo jest dużo wzajemnych pretensji. Zaniedbane konflikty się nasilają, dlatego są trudniejsze do rozwiązania. Uporanie się z nimi wymaga większego nakładu sił i energii, dlatego ludzie w takiej sytuacji często wybierają ucieczkę, a to często oznacza rozwód. To dlatego zdrowo jest od razu mówić o tym, co nam nie odpowiada.
Skoro nieporozumienia to naturalny składnik relacji międzyludzkich i ich nie unikniemy, to jak sobie z nimi radzić?
Warto inaczej popatrzeć na konflikt. Nie wychodzić z fałszywego założenia: „Nie będę się czepiał”, tylko chcę to wyjaśnić dla dobra naszej relacji. Chcę wspólnie znaleźć rozwiązanie, które będzie do zaakceptowania zarówno dla Ciebie, jak i dla mnie.
Dla mnie różnice między partnerami to okazja do uczenia się, nabywania nowych umiejętności. Konflikty często pokazują nam obszary, nad którymi powinniśmy w życiu pracować. To okazja do budowania, rozwijania związku.
W jaki sposób powiedzieć, że coś nam się nie podoba, by nie wywoływać kłótni?
Najlepiej o spornych sprawach mówić na bieżąco. Konflikty są podobne do produktów, które należy spożyć natychmiast, bo inaczej, już po krótkim czasie, zaczynają się psuć.
Każdy konflikt ma kilka faz. Jakich?
Zaczyna się od niezadowolenia. Jedna ze stron odczuwa, że druga strona jej przeszkadza w realizacji jej celów, potrzeb. To powoduje frustrację. Jeśli tego nie przegadamy, nie znajdziemy wspólnego rozwiązania, zwykle dochodzi do drugiej fazy, czyli - z powodu niezadowolenia - wybucha konflikt. Gdy do tego już dojdzie, za późno jest na to, by się wycofać. Konfliktem trzeba kierować, ponieważ niekontrolowany jest bardzo groźny. Wtedy pojawia się chęć zniszczenia przeciwnika, przekonanie o słuszności swojej sprawy, a jeżeli ktoś wyraża odmienne przekonanie to podejrzewa się go o głupotę. Gdy konflikt trwa, może przybierać różne formy np.: unikanie, uleganie, narzucanie, kompromis i współpraca.
Każdy nierozwiązany konflikt zabiera nam mnóstwo energii, dlatego lepiej wyjaśniać małe różnice zdań zanim urosną do dużych problemów.
Ważne jest, by trudnych tematów nie poruszać, gdy jesteśmy bardzo zdenerwowani. Lepiej się uspokoić. Co jeszcze poprawia komunikację?
Ważne są słowa, których używamy. Nie zaczynajmy „Ty jesteś leniwy, nieczuły, ślepy na moje prośby” albo „Ty nigdy mnie nie słuchasz”, „Ty mnie ignorujesz”. To są komunikaty szakala. Gdy ich używamy, druga strona chce się bronić, walczyć, a wtedy nie ma mowy o porozumieniu.
Gdy chcemy rozwiązać spór, warto opowiadać o tym, co czujemy. Używać komunikatu „ja”, o którym mówił Marschall Rosenberg, amerykański psycholog kliniczny, mediator, twórca zasad Porozumienia Bez Przemocy.
Łatwiej będzie nam rozmawiać o spornych sprawach, gdy zaczniemy mówić o tym, co czujemy z powodu konkretnego zachowania, bez oskarżania i krytykowania np.: „Kiedy słyszę/ widzę/, że to robisz ..”, to wtedy „czuję się zła, smutna, jest mi przykro” i „chciałbym, żebyś ….”.
To jak ten mój znajomy ma powiedzieć, że nie chce, by żona mu organizowała weekend?
Ważne, by wybrał odpowiedni moment. Lepiej mieć czas na rozmowę. Ważne, by nikt im nie przeszkadzał. By razem usiedli. Może niech on zrobi ulubioną herbatę i wtedy do żony powie: „Słuchaj, nie podoba mi się, że planujesz nam cały weekend i nie mam czasu dla siebie. Potrzebuję wolnej chwili po całym tygodniu spędzonym w pracy. Chciałbym, żebyśmy inaczej zaczęli planować weekendy. Co Ty na to?”
Ale jak żona usłyszy, że on chce mieć czas wolny różnie może zareagować. W trakcie konfliktu, ponieważ jesteśmy pod presją, często słyszymy krytykę, żądania lub oceny w słowach innej osoby.
To prawda. Nasz odbiór mogą zniekształcać schematy relacji wyniesione z domu, ale także nasze obawy. Gdy żona usłyszy, że mąż chce mieć więcej czasu dla siebie, może pomyśleć, że chce od niej uciec lub że chce iść na piwo z kolegami. Zamiast się domyślać, po co komuś jest potrzebny ten wolny czas, warto to doprecyzować. Żona mogłaby zapytać: „Dlaczego potrzebujesz wolnego czasu”.
Niestety często nie dopytujemy, bo wydaje nam się, że wiemy, co druga strona myśli, a taki sposób komunikacji prowadzi do nieporozumień.
Rosenberg mówi, że mamy słuchać z empatią, czyli jak?
Próbować rzeczywiście usłyszeć jak to, co zrobiliśmy, wpłynęło na drugą osobę. Jak druga strona to odbiera. Pamiętajmy, że często nam się wydaje, że robimy coś dobrze. Ba, nawet, gdy pary przychodzą na mediację, czyli korzystają z polubownego, pozasądowego rozwiązywania sporów, by ustalić warunki rozwodu, często w trakcie rozmowy okazuje się, że ktoś - w swoim przekonaniu - bardzo się starał, dbał o związek, ale druga strona odbierała to całkiem inaczej.
Dlaczego jest taki rozdźwięk?
Bo mamy różne potrzeby. Bo wywodzimy się z innych domów. Mamy inne przyzwyczajenia. Podam przykład z mojego domu. Często jak przychodzę do mojej mamy jest mnóstwo jedzenia, a ja jak zwykle jestem na diecie niskokalorycznej. Mówię do niej: „Mamo, wiem, że gotujesz tyle z miłości, ale nie kochaj mnie dla siebie, pomyśl także o mnie. Gotuj czasami tak, jak ja bym chciała, a nie tylko tak jak ty lubisz”. I ten komunikat powoduje, że przez kilka kolejnych spotkań są warzywa, niestety, jak to w życiu, później znów wygrywa kuchnia węglowodanowa.
Żeby się dogadać, warto postarać się zrozumieć tą drugą stronę.
Warto także ustalić zasady rozmowy. Umówić się, że słuchamy siebie wzajemnie i sobie nie przerywamy. Ja mówię, a ty słuchasz, a później odwrotnie. Warto sobie zadać pytanie, po co ktoś mi mówi o czymś, co jest dla niego trudne? Może dlatego, bo to jest dla niego ważne.
W czasie rozmowy istotne jest też nasze nastawienie. Czy szukamy kompromisu czy chcemy wygrać?
Gdy mamy wiele nieprzegadanych spraw między sobą, może pojawić się „obraz wroga”, czyli z góry zakładamy, że ktoś ma złe intencje. Że mężowi na nas nie zależy i nas ignoruje, bo często spóźnia się na obiad. Gdyby żona wprost zapytała, dlaczego przychodzi coraz później do domu, mogłoby się okazać, że jest jakiś inny - ważny dla niego - powód.
Konflikty kończą się tam, gdzie zaczyna się współpraca.
Dlatego warto nie narzucać swojego rozwiązania tylko zapytać, jak ktoś widzi dany problem. To znak, że chcemy współpracować. Oczywiście zwykle nie ma porozumienia bez kompromisów. To nie oznacza, że zawsze każdy będzie w stu procentach zadowolony, ale w związku nie powinno chodzić o to, by ciągle wygrywać.
Co jeszcze ułatwia komunikację?
Najważniejsze, by zrozumieć swoje wzajemne potrzeby i oczekiwania, a do tego przydaje się mówienie komunikatem „ja”, a nie komunikatem „ty”.
Podam przykład wypowiedzi, która zagraża porozumieniu, gdyż jest komunikatem „ty” o drugiej osobie . Ktoś powie: „Jesteś potwornie leniwy i nic nigdy nie robisz w domu”, a komunikat „ja” brzmi: „Marzę o tym, żeby mieć więcej czasu na relaks i odpoczynek. Chciałabym, żebyś mi pomógł w codziennych obowiązkach w domu?”.
Gdy ktoś obwinia drugą osobę, rozwiązanie konfliktu jest trudniejsze.
Milczenie, obrażanie się – to częste pierwsze reakcje na przykre słowa. Nie pomagają w rozmowie.
Zamiast milczeć lepiej powiedzieć partnerowi, że potrzebujemy trochę czasu na odpowiedź lub że jesteśmy zdenerwowani i musimy się uspokoić i później wrócimy do tej rozmowy.
Martin Luther King twierdził: „Jesteś odpowiedzialny nie tylko za to, co mówisz, ale również za to, czego nie mówisz”. Warto o tym pamiętać.
Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (zdrowie.pap.pl)