Edukacja – klucz do zdrowego serca
W kardiologii nie potrzebujemy rewolucji, ale poprawy istniejących rozwiązań. Kluczem do zdrowego serca jest profilaktyka i edukacja zdrowotna. Tymczasem w szkołach nie będzie obowiązkowa, co oznacza, że za chwilę może zniknąć. Jako środowisko lekarskie jesteśmy tym faktem zaniepokojeni – zaznacza prof. Maciej Banach, kardiolog, prezydent Międzynarodowego Panelu Ekspertów Lipidowych.

Czy Polacy faktycznie nie boją się zawałów?
Utarło się, że opieka kardiologiczna w naszym kraju jest na wysokim poziomie i pacjent może sobie myśleć: „po co weryfikować w ogóle jakieś czynniki ryzyka, skoro i tak lekarze mnie uratują”. Natomiast chorób nowotworowych boimy się bez względu na postęp medycyny i dostępność nowych terapii. Tym istotniejsza jest edukacja zdrowotna od najmłodszych lat, by uczyć, że można skutecznie zapobiegać chorobom sercowo-naczyniowym, nie doprowadzać do ich rozwoju: zawału mięśnia sercowego, udaru czy niedokrwienia kończyn dolnych. W środowisku lekarskim naprawdę jesteśmy bardzo zaniepokojeni, że edukacja zdrowotna w szkole nie będzie obowiązkowa. Jeśli dopuszczono fakultatywność, to pewnie zakończy się tym, że tylko garstka dzieci będzie chodzić na ten przedmiot. A może z czasem nawet zniknie on z planu lekcji.
Ten brak edukacji zdrowotnej widać na każdym kroku. W bilansie sześciolatka, mam nadzieję już za chwilę, zostanie wprowadzone badanie profilu lipidowego i innych czynników ryzyka, ale co czwarte dziecko na nim nie pojawia się. Tym samym nie mamy szansy na pełne badania przesiewowe tej populacji. Ten problem dotyczy nie tylko oceny ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Kolejna kwestia, która świadczy o ignorancji zdrowotnej, to spadający wskaźnik szczepień dzieci. Widzimy to we wzroście przypadków chorób zakaźnych.
Edukacja jest kluczem do zdrowia…
Edukacja jest kluczem do zdrowego społeczeństwa. Nikt nie odkrywa Ameryki. Nie możemy podważać wagi edukacji zdrowotnej. Im wcześniej ją wprowadzamy, tym lepiej. Już wiele lat temu pojawiły się takie programy na świecie. Wybitny kardiolog, profesor Valentín Fuster wprowadził dwie godziny w miesiącu edukacji zdrowotnej w szkołach podstawowych, potem przedszkolu, by edukować jak najmłodsze dzieci. Najpierw program objął Hiszpanię, potem Stany, następnie kraje Afryki Północnej. I co się okazało? Po dwudziestu latach takiej edukacji pojawiło się społeczeństwo świadome zagrożeń zdrowotnych, znaczenia wysiłku fizycznego, odpowiedniej diety. Wiedziało, dlaczego regularnie trzeba badać ciśnienie tętnicze krwi, robić biochemię i morfologię, samobadać się, unikać używek. W naszym kraju dyskusja niestety na temat edukacji zdrowotnej poszła w innym kierunku.
Ale na szkole ta edukacja nie powinna się kończyć. Mówi się powszechnie o tym, że pacjenci nie przestrzegają zaleceń lekarzy. To też z czegoś wynika.
Zauważamy taką prawidłowość. Gdy przychodzi pacjent, który ma podwyższony cholesterol, to wyjaśniamy, czym on jest. Dlaczego jest ważny z punktu widzenia chorób sercowo-naczyniowych. Tłumaczymy, dlaczego już czas włączyć do terapii statyny, co to za lek, jak działa, że może, podobnie jak każda inna terapia, wywoływać działanie niepożądane. Nie boimy się o tym z pacjentem rozmawiać. Na temat odpowiedniego stylu życia też. I okazuje się, że ta rozmowa, edukacja pacjenta procentuje tym, że nie są podatni tak bardzo na fake newsy, chętniej przestrzegają zaleceń.
W Polsce ok. 1 mln osób żyje po zawale serca, ale pomimo tego, że udało się je uratować, wciąż żyją za krótko. Dlaczego?
Jedna czwarta osób przechodzących zawał umiera w ciągu trzech lat. I tutaj trzeba zrobić dwie rzeczy. Programem KOS-zawał objąć wszystkich pacjentów, którzy go przeszli. Pod opieką powinni pozostawać nie przez 12 miesięcy, tylko przez co najmniej trzy lata. Wtedy moglibyśmy uniknąć kilkadziesiąt tysięcy zgonów. Kiedyś myślałem, że potrzebna jest rewolucja systemu, ale teraz widzę, że jest wiele dobrych rozwiązań, których nie powinno się wyrzucać do kosza, ale poprawiać. Brakuje nam badań genetycznych, a na przykład rodzinną hipercholesterolemię oceniamy przez pryzmat trzech, czterech genów. W oparciu o takie badanie możemy zdiagnozować około 40 proc. chorych. Jeśli zdiagnozujemy chorobę wcześniej, unikamy kosztów skomplikowanego leczenia, rehabilitacji czy powikłań. Ale ważne jest to, byśmy dołożyli wszelkich starań, by to zrobić jak najwcześniej, tak by uniknąć incydentu.
KOS-zawał może nie jest idealny, ale jest. Teraz pora na Krajową Sieć Kardiologiczną. Prace na finiszu.
KSK miała być wprowadzona w grudniu 2024 roku. Teraz słyszymy, że nastąpi to w ciągu najbliższych 9 miesięcy. Trzymam kciuki, bo tam jest dużo dobrych rozwiązań, choć jest pewne „ale”. Tam nie ma profilaktyki. Rozwiązania zawarte w KSK nastawione są na konkretne choroby sercowo-naczyniowe. Jeśli pacjent już zachorował, czyli np. ma oporne ciśnienie tętnicze, wskazania do zabiegów elektrofizjologicznych, niewydolność serca, to trafia do KSK, która de facto uzupełnia program KOS-zawał. Wielu jednak ekspertom trudno znaleźć realne powiązanie istniejących programów jak KOS-Zawał, KSK, koordynowana opieka w POZ czy Narodowy Program Chorób Układu Krążenia. A to rzeczywiście nie jest trudne, by to wszystko połączyć. Brakuje kilku konkretnych decyzji, czasami wizji oraz realnego uruchomienia tych programów.
Wciąż problemem jest także to, że pacjent w tym systemie często pozostawiony jest sam sobie. Wykona badania w ramach profilaktyki 40 plus i zostaje z nimi w ręce. Dlatego konieczne jest, by np. w Internetowym Koncie Pacjenta (IKP) dostawał informacje, gdzie ma się udać, z jakim specjalistą skonsultować wyniki. Być może wystarczy, by pojawił się u lekarza POZ. Powinniśmy też móc przestać mówić, że miał szczęście, bo trafił z zawałem do programu KOS-zawał. On tam powinien z automatu zawsze się znaleźć, jeśli już dojdzie do tak groźnego powikłania. Ta ścieżka powinna być prosta. Pacjent powinien być prowadzony za rękę, a narzędziem do tego powinno być odpowiednio działające IKP.