Silny stres, a potem wypadają włosy
O tym, że permanentny stres może powodować łysienie w młodym wieku oraz o tym, jak żyć z łysieniem plackowatym, rozmawiamy z Martą Kawczyńską, dziennikarką chorującą na tę chorobę.
W jakim wieku zaczęłaś łysieć?
Pierwsza łysa plamka na głowie pojawiła się, gdy miałam trzy, cztery lata. Dermatolog zdiagnozowała łysienie plackowate. Udało się ją szybko zaleczyć. Plamka zarosła i miałam spokój przez wiele lat.
Znów łysieć zaczęłam, gdy miałam 21 lat. Byłam na drugim roku studiów. Wtedy straciłam ok. 60 proc. włosów.
Czy włosy wypadały garściami?
Różnie. Znam dziewczynę, która obudziła się i warkocz leżał obok niej na poduszce. U mnie jest tak, że najpierw włosy się kołtunią, a później wypadają. Robią się łyse placki. Wokół ognisk łysienia pojawiają się także tzw. włosy wykrzyknikowe. Są to krótko ułamane włosy, których oderwane końcówki są grubsze i ciemniejsze niż nasada.
Gdy zaczynałam łysieć, bałam się myć głowę. Płakałam, bo włosy wychodziły mi garściami, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.
Co to jest łysienie plackowate?
Łysienie plackowate (łac. alopeciaareata) to przewlekła choroba zapalna, w przebiegu której dochodzi do uszkodzenia mieszków włosowych i wypadania włosów w taki sposób, że na skórze głowy pozostają rozległe plamy, podobne kształtem do placków.
Łysienie plackowate zalicza się do schorzeń psychodermatologicznych. Uważa się, że nagła utrata włosów może mieć tło nerwowe i być wynikiem stresu. Czy u Ciebie się to potwierdza?
Stres na pewno ma wpływ na nawrót choroby i jej przebieg. Gdy na studiach rozstałam się ze swoją pierwszą miłością, równocześnie studiowałam i pracowałam, miałam dużo stresu i smutnych chwil, wtedy włosy zaczęły wypadać.
Kilka miesięcy temu miałam kolejny mocny nawrót. Zwykle jest tak, że mam duży, długi stres, a dwa, trzy miesiące później zaczynają mi wypadać włosy.
Tym razem wypadły ci nie tylko włosy na głowie, ale też rzęsy i brwi.
Doszło do zaostrzenia choroby. Łysienie plackowate przeszło w całkowite.
To dlatego ogoliłaś się na łyso?
Zostało mi kilka włosów, więc nie było sensu trzymać ich na głowie. Wolałam je zgolić niż na nie patrzeć. Teraz wiem co czują dziewczyny, kobiety, które tracą włosy w wyniku chemioterapii. Najpierw się poryczałam, gdy moja fryzjerka goliła mi głowę, ale potem poczułam ulgę.
Jak spojrzałam na łysą głowę w lustrze zobaczyłam, że nie jest aż tak źle, że mam kształtną głowę. Bliskie mi osoby bardzo mnie przy tym wspierały, niektórzy żartowali, że wyglądam lepiej i piękniej niż z włosami. To ogolenie głowy było dla mnie oczyszczające. Choć na nowo musiałam zaakceptować swój wygląd, bo utrata włosów to jednak trauma dla kobiety.
Żartuję często, że zostały mi jeszcze włosy na kolanach. Mam nadzieję, że to znak, że włosy zaczną mi jednak odrastać. Taka jest jedna z teorii na temat łysienia plackowatego. Choć znam przypadki, że włosy nie wróciły.
Co było najtrudniejsze w tej chorobie?
Gdy ludzie widząc mnie w chustce na głowie, zaczęli ustępować mi miejsca w tramwaju. To kłopotliwe, gdy musiałam tłumaczyć się obcym, że nie mam raka. Czasem widzę jak ludzie mi się przyglądają. Wolę jak wprost pytają, co mi jest niż patrzą współczującym wzrokiem albo rzucają ukradkowe spojrzenia. Nie mam problemu z tym, aby wyjaśnić komuś co mi jest, co to za choroba.
Część chorych decyduje się na perukę.
Na razie jej nie chcę. Peruki refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia wyglądają jak snopek siana, z naturalnym włosem kosztują 8-10 tys. zł. Nie chodzi o cenę, ale o to, że nie chcę nosić cudzych włosów. Wolę kolorowe chustki, turbany. W pracy, czy gdy jestem ze znajomym chodzę z odkrytą głową, bo wszyscy wiedzą o mojej chorobie. A ja sama nie mam zamiaru się jej wstydzić. Jest częścią mnie.
Szacuje się, że od 0,15 do 2 proc. populacji może być dotkniętych tą chorobą do 50 r ż. Szczyt zachorowań przypada na dzieciństwo. 60 proc. wszystkich przypadków ujawnia się do 20 r. ż. To spora grupa ludzi. Nie widać ich wśród nas.
Bo siedzą w domach albo ukrywają je właśnie pod perukami. Gdy pojawiają się łyse plamy, chcesz jak najszybciej odciąć się od świata. W takich krajach jak Anglia, czy Francja na człowieka z łysą głową nikt by raczej nie zwrócił uwagi. Tam szybciej bym usłyszała, że fajnie wyglądam, ale u nas wzbudza to niezdrowe zainteresowanie. Nasze społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do odmienności. Mam wrażenie, że wzbudza strach, lęk.
Nie chcę się ukrywać, dlatego odważyłam się opublikować swoje zdjęcie z łysą głową na Facebooku. Miałam dużo pozytywnych komentarzy. Dużo mi też dała terapia tańcem. Dla mnie opieka psychoterapeutyczna jest elementem leczenia.
Dzięki terapii tańcem udało mi się na nowo zaakceptować swój nowy wygląd, odnaleźć się w swoim ciele, zaakceptować obecną sytuację. Wiem, że się nie wyleczę, bo to przypadłość, którą można zaleczyć. Że łysienie będzie wracać w czasie większego stresu. Włosy wypadają, odrastają i znów wypadają. Akceptacja choroby zwłaszcza takiej, którą widać jest bardzo trudną drogą, ale im szybciej się to uda, tym lepiej.
Łysienie plackowate to choroba autoimmunologiczna. Układ odpornościowy atakuje mieszki włosowe, gdyż uznaje je za „obce”. Zaczyna niszczyć mieszki włosowe. Nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Na pewno na rozwój choroby wpływ ma stres. Mechanizm nie jest do końca znany. Ważny jest także czynnik genetyczny. W mojej rodzinie ta choroba pojawia się, co drugie pokolenie. Moja siostra cioteczna też choruje. Babci w czasie wojny włosy wypadły, ale wtedy nikt tego nie diagnozował.
Jedna z najnowszych teorii mówi, że wpływ na jej rozwój może mieć bakteria Helicobacter pylori. Zrobiłam badania i ja jej nie mam. Zawsze jest nadzieja, że ktoś wynajdzie remedium na tę przypadłość.
Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (www.zdrowie.pap.pl).