Rak jajnika potrafi rozsiać się błyskawicznie
Rak jajnika w Polsce nadal wykrywany jest głównie w zaawansowanym stadium i co roku przyczynia się do śmierci ok. 2,5 tys. kobiet. Może dawać nietypowe symptomy, np. dolegliwości gastryczne, i w ten sposób usypiać czujność. Jeśli te pomimo leczenia objawowego nie ustępują, trzeba diagnostykę pogłębić, bo rak jajnika potrafi rozprzestrzeniać się błyskawicznie.

Każdego roku w Polsce rozpoznaje się 3,5–3,7 tys. nowych przypadków zachorowania na raka jajnika (nowotwór nabłonkowy), najczęściej w stanie zaawansowanym, czyli III albo IV. To często pacjentki z wieloma współistniejącymi chorobami np. niewydolnością krążeniową czy oddechową, starsze. Jednym z głównych czynników ryzyka zachorowania jest predyspozycja genetyczna, czyli mutacja w genie BRCA1 i BRCA2. U nosicielek mutacji BRCA1 wynosi ono około 44 proc., a BRCA2 – 17 proc.
Błyskawiczny rozsiew raka jajnika
Choroba może rozwinąć się bardzo szybko, nawet w ciągu kilku tygodni. Jajniki w obrazie USG wyglądają prawidłowo, ale w jamie brzusznej (np. w jelitach, wątrobie, śledzionie) dochodzi już do rozsiewania zmian, które drogą limfatyczną docierać mogą również do węzłów chłonnych.
– Taka jest biologia raka jajnika. Jak się pojawia, to zaczyna się szerzyć błyskawicznie trzema drogami, zazwyczaj nowotwory robią to dwiema – krwionośna, chłonna, a tu mamy dodatkowo po otrzewnej, zgodnie z krążeniem płynu w jamie otrzewnej, czyli ruchem wskazówek zegara. I to idzie błyskawicznie – podkreśla prof. Anna Dańska-Bidzińska, zastępczyni kierownika Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – PIB.
Czasami lekarze nie zdążą rozpocząć leczenia w oczekiwaniu na pełną diagnostykę.
– Oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego, najczęściej dwa tygodnie, to jest czasem żyć albo nie żyć dla pacjentki. Diagnostyka obrazowa też trwa – najczęściej kilka tygodni. (W tym czasie) stan pacjentki może ulec na tyle pogorszeniu, że nie zdążymy rozpocząć terapii – podkreśla specjalistka położnictwa i ginekologii oraz ginekologii onkologicznej z NIO-PIB.
Leczenie co prawda obciąża bardzo mocno organizm, ale w zaawansowanym stadium rozpoczyna się je i traktuje jako terapię ratującą życie nawet przed dokończeniem diagnostyki.
– W niektórych przypadkach osiągamy naprawdę spektakularne efekty takiego leczenia. Pacjentka, która była u progu śmierci, przychodzi potem za dwa lata w remisji – podkreśla prof. dr hab. n. med. Anita Chudecka-Głaz, kierowniczka Kliniki Ginekologii Operacyjnej i Onkologii Ginekologicznej Dorosłych i Dziewcząt Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Czujność onkologiczna przede wszystkim
W raku jajnika kluczowe jest zachowanie czujności onkologicznej, tym bardziej, że może dawać na początku nietypowe objawy ze strony układu pokarmowego. To np. zgaga, ból brzucha, wzdęcia, odbijanie, powiększenie obwodu brzucha czy uczucie pełności, brak apetytu. Nie można tych symptomów ignorować, szczególnie jeśli utrzymują się dłużej niż zwykła niestrawność lub powracają.
– Kiedy pojawiają się niespecyficzne objawy ze strony przewodu pokarmowego – konsultacja ginekologiczna z USG (transwaginalnym – red.) i USG jamy brzusznej. To badania, które może zlecić lekarz rodzinny. Poza tym każda kobieta powinna mieć swojego ginekologa, który ją zna, bo wtedy łatwiej wychwycić różnicę w badaniu – radzi prof. Dańska-Bidzińska.
Ekspertki podkreślają, że jajowody są najczęściej pierwszym ogniskiem raka jajnika, dlatego często przy okazji innych zabiegów ginekologicznych (np. wycinania mięśniaków) – szczególnie u kobiet dojrzałych, które mają już dzieci – usuwa się je profilaktycznie.
Jeśli chodzi o badania przesiewowe, to nie ma żadnego skutecznego i rutynowego badania, które pozwalałyby na wczesne wykrycie choroby.
Gdy podejrzewa się raka jajnika, w pierwszej kolejności wykonuje się badanie ultrasonograficzne (transwaginalne i jamy brzusznej). Jeśli w obrazie pojawią się podejrzane zmiany, dodatkowo zleca się tomografię komputerową i rezonans magnetyczny oraz markery nowotworowe CA-125 i HE-4.
„Oceniać je można łącznie, jako tzw. algorytm ROMA, co zwiększa precyzję badania. Należy jednak zauważyć, że duży odsetek wczesnych raków jajnika nie powoduje zwiększenia stężeń markerów” – zaznacza dr hab. med. Paweł Blecharz, położnik i ginekolog w „Medycynie Praktycznej”.
Z kolei badanie PET/CT wykonuje się głównie przy nawrotach choroby.
– W pierwszej diagnostyce wykonuje się je, jeśli są duże wątpliwości, np. przy podejrzeniu raka jajnika innego niż pierwotny – wyjaśnia prof. Chudecka-Głaz.
Ekspertki zaznaczają jednak, że na podwyższenie stężenia markera CA 125 wpływać mogą inne kwestie zdrowotne, np. ciąża, infekcja.
Interpretacja wyniku leży w gestii specjalisty. Z kolei badanie histopatologiczne, czyli analiza tkanki pobranej podczas biopsji lub operacji, pozwala ocenić charakter i stopień zaawansowania zmiany. Wykonuje się również badanie genetyczne w kierunku mutacji BRCA1 i BRCA2 wszystkich pacjentek niezależnie od stopnia zaawansowania raka jajnika. Jeśli wynik badania jest ujemny, a stopień raka zaawansowany, wykonuje się dodatkowe badanie HRD. Dzięki temu można dobrać optymalną dla pacjentki terapię.
– To jest badanie, które wydaje się dzisiaj niezbędne do zrobienia, ponieważ wyłapujemy w ten sposób pozostałe pacjentki, które są potencjalnie najlepszymi kandydatkami do leczenia podtrzymującego – zaznacza prof. Chudecka-Głaz.
Coraz częściej w praktyce klinicznej bada się współczynnik KELIM, obrazujący zmianę biomarkera, w tym przypadku CA 125, co pozwala na ocenę skuteczności prowadzonej terapii.
– Bardzo istotnym elementem diagnostyki może okazać się szybkość eliminacji CA 125 z surowicy pod wpływem leczenia systemowego, czyli chemioterapii. Im szybciej obniżamy ten poziom, tym bardziej prawdopodobne, że jest to pacjentka, która jest bardzo platynowrażliwa, czyli potencjalnie dobrze odpowie zarówno na leczenie systemowe i podtrzymujące. Zaczynamy w praktykach to badanie regularnie wykonywać – zaznacza onkolożka. Dodaje, że ten wskaźnik jest przydatny również przy kwalifikacji pacjentki do operacji cytoredukcyjnej, która ma na celu usunięcie części guza nowotworowego, a przeprowadzana jest po chemioterapii.
– Spadek wartości CA 125 podczas tych trzech kursów terapii neoadjuwantowej dobrze koreluje z zaawansowaniem nowotworu w jamie brzusznej, który spotykamy przy interwałowym leczeniu operacyjnym – podsumowuje ekspertka.