Czy jesteśmy świadkami eksplozji autyzmu?
Częściej niż kilka dekad temu stawia się dziś diagnozę: „zaburzenia ze spektrum autyzmu”. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardziej skomplikowana, niż się powszechnie sądzi.
Jeszcze w latach 80. uważano autyzm za rzadką chorobę. Szacowano wtedy, że zapada na nią zaledwie jedna na 2,5 tys. osób. Obecnie szacuje się, że zaburzenia ze spektrum autyzmu dotyczą od 1 do 3 proc. populacji.
Czym jest autyzm?
To zaburzenie neurorozwojowe, co oznacza, że w okresie rozwoju ośrodkowego układu nerwowego dochodzi do zaburzeń w kształtowaniu funkcji mózgu.
W pierwszym okresie rozwoju zaburzenie dotyczy głównie nieprawidłowości w rozwoju odbierania i przetwarzania bodźców sensorycznych. Przejawia się to m.in.:
- problemami w nawiązywaniu kontaktu wzrokowego,
- braku lub osłabieniu reakcji na bodźce dźwiękowe, zwłaszcza na wołanie po imieniu,
- może także występować nadwrażliwość na dotyk, światło, dźwięki.
Zaburzenia autystyczne mają bardzo zróżnicowany charakter, nie tworzą jednolitego obrazu. Mogą mieć różne symptomy i inną głębokość, dlatego w literaturze światowej używa się określenia „spektrum zaburzeń autystycznych” (z ang. Autism Spectrum Disorder, w skrócie ASD).
Co jest przyczyną autyzmu?
Wciąż nie wiadomo, a szkoda, bo znając przyczynę, łatwiej byłoby wyjaśnić, dlaczego stwierdza się teraz więcej niż w latach 80. przypadków zaburzeń ze spektrum autyzmu.
Z pewnością już jednak można stwierdzić, że nie są nią szczepienia: udowodniono to w szeregu badań w różnych ośrodkach naukowych na świecie.
W ostatnim czasie naukowcy wskazują na pewne skłonności genetyczne - jeśli jedno dziecko w rodzinie ma autyzm, jego brat lub siostra mają większe ryzyko tego zaburzenia.
Czynniki środowiskowe także mogą odgrywać rolę w powstawaniu autyzmu, na co wskazuje fakt, że zdarza się, że tylko jedno z bliźniąt jednojajowych ma autyzm. Nie odkryto jednak, jakie to czynniki.
Istnieje też związek pomiędzy wiekiem rodziców, a występowaniem autyzmu u dzieci: im starsi, tym częściej jest diagnozowany, a wiek zarówno matek, jak i ojców, jest coraz wyższy. Demografowie mówią o urodzeniach „odłożonych w czasie”. O ile tzw. szczyt płodności na początku lat 90. w Polsce przypadał u kobiet na okres 20-24 lat, to obecnie jest to 25-29 lat. Statystycznie, dla laika nie wygląda to źle, ale trzeba sobie zdać sprawę, że tym samym coraz więcej dzieci jest rodzonych przez matki w wieku powyżej 30 lat. Podobna tendencja jest obserwowana w innych krajach, a w niektórych jest znacznie silniejsza (np. w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii).
A może kwestia zmienionych kryteriów?
Ciekawe wyjaśnienie „epidemii autyzmu” oferują autorzy książki pt. „50 wielkich mitów psychologii popularnej”, wśród których są profesorowie psychologii z czterech różnych amerykańskich uczelni (Scott O. Lilienfeld z Emory University w Atlancie, Steven Jay Lynn ze State University of New York, John Ruscio z College of New Jersey i nieżyjący już Barry L. Beyerstein z Simon Fraser University).
Zanegowali oni w swej książce nie tylko coraz bardziej powszechne w społeczeństwie przekonanie o tym, że to niektóre szczepienia są odpowiedzialne za rozwój autyzmu (winę za popularyzację tej sensacyjnej tezy przypisali m.in. celebrytom i mediom). Zanegowali również tezę o rzekomej wielkiej dynamice "epidemii" autyzmu.
„Istnieje co najmniej jeden poważny powód, by zakwestionować twierdzenie o coraz szybszym rozprzestrzenianiu się autyzmu. To zmiana kryteriów diagnostycznych, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich lat” – czytamy w książce.
Chodzi o to, że obecnie w USA i wielu innych krajach, kryteria decydujące o postawieniu diagnozy są znacznie mniej surowe niż wcześniej. Ponadto, eksperci na przestrzeni ostatnich lat rozszerzyli pojęcie autyzmu - dodając do niego trzy dodatkowe, nieco łagodniejsze postaci. W efekcie, podczas gdy w USA odnotowano ogromny wzrost liczby zachorowań, to już np. w Anglii, gdzie kryteria diagnostyczne się nie zmieniły, w porównywalnym okresie czasu żadnego wyraźnego wzrostu nie zaobserwowano.
Co ciekawe, autorzy wspomnianej książki wspominają też o tzw. efekcie „Rain Mana”. Sugerują, że sukces słynnego amerykańskiego filmu wpłynął na wzrost świadomości społecznej autyzmu, co mogło się przełożyć na częstsze dostrzeganie prawdziwych lub też błędnie interpretowanych objawów autystycznych u innych osób.
Autyzm – konieczność terapii całej rodziny
Niezależnie od przyczyn, zaburzenia ze spektrum autyzmu istnieją i są faktycznie częściej diagnozowane niż w latach 70. czy 80. ubiegłego wieku.
Wśród osób autystycznych są osoby głęboko niepełnosprawne, niemówiące, bardzo słabo funkcjonujące społecznie oraz lepiej funkcjonujące, posługujące się mową, posiadające pewien stopień umiejętności społecznych, a czasem wyróżniające się ponadprzeciętnym poziomem niektórych sprawności intelektualnych.
Warto, by wszystkie, wraz z rodzinami, były objęte terapią. Warto też, by ludzie, którzy spotykają się z autystami czy osobami z zespołem Aspergera, miały świadomość, o co chodzi w tych zaburzeniach.
Aby dowiedzieć się więcej na temat autyzmu warto przeczytać dwa wywiady Serwisu Zdrowie - z Michałem Wroniszewskim (ekspertem ds. autyzmu), a także z Nikodemem Sadłowskim (ojcem autystycznego dziecka).
Justyna Wojteczek, Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)