Zgryz ze zgryzem, czyli jak prostowano zęby

Nasi przodkowie wierzyli, że kształt i rozstawienie zębów świadczą o charakterze człowieka. Drobne zęby miały cechować ludzi chciwych i małostkowych, duże – świadczyć o dobroci i otwartości, spiczaste i rzadko rozstawione zaś – zdradzać podły i nikczemny charakter właściciela. Nic dziwnego, że od wieków podejmowano próby korekcji zgryzu.

vvoe/Adobe
vvoe/Adobe

Badając egipskie mumie z Doliny Królów, naukowcy odkryli złoty drut przypominający dzisiejsze ortodontyczne elementy mocujące. Datowano je na ok. 1500 rok p.n.e. Analiza metalurgiczna wykazała wysoki stopień czystości złota. Archeolodzy odnaleźli też w szczątkach przewiązki na zęby wykonane z materiałów roślinnych.

Pierwsze zachowane spostrzeżenia dotyczące wad zgryzu miał przedstawić Hipokrates, starożytny grecki lekarz z V-IV w. p.n.e. nazywany ojcem medycyny. W jednym z przypisywanych mu traktatów wskazywano, że jeśli szczęka jest zbyt wąska, a zęby ciasno upakowane, powoduje to nie tylko trudności w żuciu, ale może prowadzić do poważniejszych schorzeń całego organizmu. 

Leczenie ortodontyczne w czasach antycznych polegało najczęściej na opiłowywaniu lub usuwaniu zębów, albo na wywieraniu nacisku, by wprowadzić je na właściwe miejsce w łuku zębowym. Spiłowywanie wystających zębów jeszcze w II w. n.e. rekomendował Galen z Pergamonu.

W łacińskim dziele „De Medicina” z początku I w. n.e. rzymski encyklopedysta Aulus Cornelius Celsus zawarł porady dotyczące regulowania krzywo wyrzynających się u dzieci zębów stałych. Miało to następować poprzez regularne uciskanie na nie palcem, po uprzednim usunięciu przetrwałych zębów mlecznych. Starożytni Rzymianie eksperymentowali też z prostowaniem zębów przy użyciu m.in. zacisków z brązu.

Okres średniowiecza nie przyniósł postępów w dziedzinie ortodoncji. Owszem, ingerowano w uzębienie, choćby ze względu na głęboko zakorzenione przekonanie, że jego wygląd świadczy o charakterze człowiek, ale były to próby brutalne i raczej mało udane. Poza tym głównym problemem pozostawała próchnica.

Jak zauważyła irlandzka historyczka medycyny i nauki dr Juliana Adelman, na miano ojczyzny nowożytnej ortodoncji najbardziej zasługuje Francja. To tam opracowano techniki poprawiania widocznych niedoskonałości zębów, takie jak użycie metalowych pasków do prostowania zębów zarówno w górnym, jak i dolnym łuku.  

Nad Sekwaną pionier stomatologii Pierre Fauchard opisał ok. 1723 roku system korekcyjny zębów uważany za pierwszy aparat ortodontyczny. W opublikowanej w 1728 roku książce „Chirurgia stomatologiczna” przedstawił zresztą różne metody leczenia wad zgryzu. Jedna z nich opierała się na zastosowaniu aparatu zwanego „bandeau” – metalowego paska owiniętego wokół głowy pacjenta.  

Za propagatora ortodoncji i aparatów korekcyjnych w Polsce uważa się żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku lekarza i społecznika Jędrzeja Śniadeckiego. Uznawana wówczas klasyfikacja wad zgryzu obejmowała: stłoczenia i rotacje zębowe, zgryz krzyżowy, otwarty i głęboki.  

Nowy rozdział w historii ortodoncji otworzył w latach 80. XIX wieku amerykański dentysta Edward Hartley Angle. W 1899 opisał, używaną do dzisiaj, klasyfikację wad zgryzu opartą na wzajemnym stosunku pierwszych stałych trzonowców szczęki oraz żuchwy. W 1900 roku założył w St. Louis pierwszą na świecie szkołę dla ortodontów – Angle’s School of Orthodontia. W 1906 roku opracował cienkołukowy aparat stały, który zastąpił używane dotychczas aparaty ortodontyczne.

„Aparat Angle’a” składał się z zamków zamocowanych na zębach i łączących je łuków, umożliwiając kontrolowane przemieszczanie zębów. Jednym słowem – był już podobny do współczesnych aparatów ortodontycznych. Musiało jednak minąć kilka dekad, zanim ten wynalazek się upowszechnił. Dopiero w latach 40. i 50. aparaty ortodontyczne zaczęto masowo zalecać dzieciom.  

źródło: Medicover

Młodzi Polacy bardziej dbają o zęby?

Za kilka lat Polacy będą się szerzej i zdrowiej uśmiechać? Wszystko leży w rękach milenialsów i pokolenia Z. Jak pokazuje opublikowany właśnie raport Medicover Stomatologia, w podejściu do leczenia stomatologicznego wiele się zmienia, a młodzi Polacy stają się coraz bardziej otwarci na profilaktykę i różnego rodzaju zabiegi poprawiające wygląd zębów.

„Aparaty miały zapobiec ubytkom spowodowanym nierównościami zębów, ale jednocześnie zalecano je jako lekarstwo na społeczne i psychologiczne problemy, które mogły towarzyszyć osobom z nierównymi zębami. Skupienie na perfekcyjnym amerykańskim uśmiechu towarzyszyło rozwojowi branży beauty i sprzyjało sprzedaży past do zębów, jak również wykonywaniu zabiegów stomatologicznych i ortodontycznych” – napisała dr Juliana Adelman.

Choć aparaty ortodontyczne miały zapobiegać napiętnowaniu społecznego i „leczyć z nieśmiałości”, przez samych użytkowników postrzegane były jako narzędzie tortur i wstydliwy symbol wieku dorastania. Musiało minąć kilka kolejnych dekad – a wygląd systemów prostujących zęby uatrakcyjnić się, m.in. za sprawą kolorowych gumek – by zapanowała moda na aparaty ortodontyczne. I to nie tylko wśród nastolatków.

Pomysł, by prostować aparatami zęby dorosłych, zgłosiła na łamach „American Journal of Nursing” w 1962 Mary Stanley, amerykańska pielęgniarka i akwizytorka usług ortodontycznych. Dentyści i ortodonci podchwycili tę ideę. Jak podaje dr Adelman, w ciągu ostatnich 20 lat liczba dorosłych amerykanów decydujących się na prostowanie zębów podwoiła się.  

Rośnie także popularność leczenia ortodontycznego w Polsce: co piąty Polak ma w najbliższych planach wizytę u ortodonty, a co dziesiąty ma już założony aparat. Z badania ARC Rynek i Opinia wynika, że 53 proc. ankietowanych poniżej 40 r.ż. z chęcią poddałoby się korekcie wady zgryzu. W grupie młodszej, tj. 18–25 lat, aż 62 proc. byłoby skłonne zdecydować się na leczenie ortodontyczne. Rośnie też popularność ortodoncji wśród ludzi po czterdziestce. Według Medicover Stomatologia w 2021 roku 25 proc. aparatów ortodontycznych w jej gabinetach roku założono u osób powyżej 40. r.ż.  

Autorka

PAP

Luiza Łuniewska - Dziennikarka, reportażystka, redaktorka. Pisuje o wielkich triumfach medycyny i jej wstydliwych sekretach. Lubi nowinki z dziedziny genetyki. Była dziennikarką Życia Warszawy i Newsweeka, pracowała też w TVN i Superstacji. Jest absolwentką Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Wielbicielka kotów dachowych i psów ras północnych.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ WIĘCEJ

  • Adobe

    Światło w nocy szkodzi sercu

    Ekspozycja na światło w ciągu nocy zwiększa ryzyko różnych problemów z sercem i układem krążenia – w tym zawałów czy niewydolności – wskazują badania. Niekorzystnie działa również brak światła w ciągu dnia.

  • Adobe Stock

    Morze hartuje ciało i psychikę

    Uprawianie ekstremalnego żeglarstwa pozwoliło podejść do raka piersi zadaniowo. Po roku od wycięcia guza Hanna Leniec-Koper opłynęła Antarktydę; w następnych latach przerwała, za zgodą onkologów, hormonoterapię, by urodzić dziecko. Teoretycznie nie miała też szansy przeżyć wypadnięcia w nocy za burtę na Atlantyku. Morze ocaliło ją i wciąż daje siłę – opowiada żeglarka, która wraz z załogą Katharsis II zapisała się w Księdze Rekordów Guinnessa.

  • Adobe

    Krwawienie z nosa to ostrzeżenie

    Krwawienie z nosa — problem, który zna niemal każdy, ale niewiele się o nim mówi. Dla większości osób to chwilowy dyskomfort: chusteczka, chwila oczekiwania i po sprawie. Dla części pacjentów ta dolegliwość, zwana z łaciny epistaxis, staje się jednak poważnym, powtarzającym się problemem, który wymusza wizyty na oddziale ratunkowym, hospitalizacje i skomplikowane zabiegi. Krwotok z nosa może być także wczesnym objawem nadciśnienia, zaburzeń krzepnięcia, a nawet powikłań po infekcjach wirusowych.

  • Leczenie SMA w Polsce: walka o każdy motoneuron

    Jeszcze dziesięć lat temu pacjenci z rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA) żyli z poczuciem nieuchronności choroby, która powoli odbierała im siłę i niezależność. Dziś Polska, jako jeden z nielicznych krajów w Europie, może mówić o realnym przełomie – 7 lat po uruchomieniu programu lekowego SMA krajowy model diagnostyki i leczenia uchodzi za wzorcowy. 

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock

    Socjolożki: nie szukajmy winy tylko w świecie wirtualnym

    Świat wirtualny i rzeczywisty dla nastolatków to już jeden świat, inaczej niż dla dorosłych. Dlatego nie szukajmy problemu tylko w jednym z nich. Rozmawiajmy, bądźmy ciekawi, co robią nastolatki w sieci. Większości dorosłych wydaje się, że mają nad tym kontrolę. Tymczasem to często błędne założenie – podkreślają Dorota Peretiatkowicz i Katarzyna Krzywicka-Zdunek z zespołu Socjolożki.pl, wraz z IRCenter autorki badania „Bez Tabu: O czym (nie) rozmawiamy w domach”.

  • Światło w nocy szkodzi sercu

  • Spacer w stylu retro

  • Morze hartuje ciało i psychikę

  • Krwawienie z nosa to ostrzeżenie

  • Adobe Stock

    Jak chorują dziecięce brzuchy

    Ból brzucha to chyba najbardziej typowa dolegliwości wieku dziecięcego. Jednak gdy szybko nie przechodzi lub współtowarzyszą mu inne objawy, diagnostykę trzeba pogłębić. Może to być ostry stan np. zapalenie wyrostka robaczkowego, alergia pokarmowa lub choroby zapalne przewodu pokarmowego – wylicza dr hab. Michał Brzeziński, pediatra, specjalista gastroenterologii dziecięcej, profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

  • Eksperci: wciąż za mało pacjentów z chorobami jelit objętych nowoczesnym leczeniem

  • Co się dzieje z naszymi genami po śmierci?

Serwisy ogólnodostępne PAP