Pornografia, agresja i wulgarne treści - na to natykają się dzieci skrollując telefon

Pod nakładką kaczuszki na popularnym medium społecznościowym pojawić się może twarda pornografia, a niewinne zdjęcie z przedszkolnej imprezy może zacząć żyć w zupełnie innym kontekście – przestrzega Kinga Szostko, twórczyni portalu bezpiecznedziecko.org, w którym edukuje rodziców przed zagrożeniami czyhającymi na najmłodszych w sieci.

AdobeStock
AdobeStock

Każdy z nas wie, że w internecie można znaleźć wiele niebezpiecznych dla dzieci rzeczy, ale na co konkretnie dzieciaki natykają się, skrolując telefon?

Prościej byłoby odpowiedzieć, na co się nie natykają. I naprawdę mam na myśli straszne treści począwszy od ucinania głowy, a skończywszy na twardej pornografii, przekrój jest olbrzymi. I to nawet gdy tego nie szukają - takie treści są im podsuwane pod sam nos. Tak działa algorytm traumy. 

Algorytm traumy, co to takiego?

Taki sposób serwowania treści, aby pobudzał nasze lęki. Jeśli tylko zostanie wyłapana najdrobniejsza oznaka zainteresowania czymś, natychmiast zaczynamy dostawać informacje na ten temat. Tyle, że dodatkowo wykorzystywana jest wrażliwość odbiorcy, co prowadzi do tego, że na jakimś punkcie wciągany jest w spiralę treści, które pogrążają go w problemach. W jednym z badań przeanalizowano treści, jakie kobietom w ciąży podsuwała jedna z platform - okazało się, że trafiały do nich w dużych ilościach treści, które je straszyły: dotyczące śmierci łóżeczkowej, niebezpiecznych chorób, jakie mogą przytrafić się małym dzieciom, wypadków, które mogą się zdarzyć itd. 

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Jedna trzecia nastolatków może już być uzależniona od internetu

Blisko 1/3 nastolatków może mieć problem z uzależnieniem od sieci – wynika z kolejnego badania przeprowadzonego przez NASK na temat korzystania z internetu przez polskie nastolatki. Problem wydaje się być większy w grupie uczniów szkół podstawowych i gimnazjów niż w grupie młodzieży szkół średnich.


Postanowiliśmy to sprawdzić i w tym celu zrobiliśmy z zespołem naszego portalu doświadczenie: wzięliśmy nowy telefon, nową kartę SIM, założyliśmy nową skrzynkę mailową - wszystko pozbawione śladów cyfrowych. Po 2 minutach użytkowania Tik toka na nowym koncie w sugerowanych treściach zaczęły pojawiać się treści suicydalne na temat chłopca, który zamierzał popełnić samobójstwo.

Ale po co kogoś straszyć? Przecież to może zadziałać odwrotnie: nie chcę tego czytać, więc nie będę tam zaglądać.

Niestety, nasz umysł tak nie działa. Żyjemy w dziwnych czasach i to nie jest przypadek, że jesteśmy podżegani do konkretnych zachowań. Aplikacje internetowe, serwisy społecznościowe mają olbrzymi wpływ na psychikę, uzależniają, a uzależnionymi i zastraszonymi ludźmi łatwiej manipulować, namawiać, by reagowali na wrzucane treści. Mamy dziś kryzys psychiatrii dziecięcej, zresztą nie tylko u nas - podobnie sytuacja wygląda i w krajach europejskich, i w Stanach Zjednoczonych, i w innych częściach świata. Nadużywanie social mediów powoduje pogorszenie samopoczucia, dobrostanu psychicznego. Niektóre rządy zauważyły związek i reagują na to. Kilka państw, m.in. Francja, Niemcy, Belgia, Australia, wprowadziło przepisy mające na celu ograniczenie korzystania z mediów społecznościowych przez dzieci i młodzież. W Polsce wciąż podchodzimy do tego zbyt pobłażliwie.

Jakie ukryte treści może zobaczyć dziecko skrolując telefon?

Moim zdaniem social media przestały nad tym panować, a wnioskuję to na podstawie naszego doświadczenia: jako fundacja wielokrotnie zabezpieczaliśmy szkodliwe materiały i zgłaszaliśmy je do różnych instytucji. 
Kilka miesięcy temu na TikToku był wysyp twardych treści pornograficznych ukrytych w filtrach nakładek słodkich zwierzaczków - można było być kaczuszką, żabką, kotkiem. Tyle że po kliknięciu w daną nakładkę zamiast kaczuszki pojawiały się kilkusekundowe twarde treści pornograficzne. I proszę mi wierzyć, nie były to kreskówki czy zapikselowane obrazki. Takich treści w najgorętszym okresie wykrywaliśmy po 20 dziennie i każdy z nich przedstawiał inne treści pornograficzne. Podobna akcja miała miejsce rok wcześniej na TikToku w Stanach Zjednoczonych tylko tam pod podobnymi filtrami były wpakowane twarde treści pornograficzne z udziałem dzieci.

AdobeStock

Dzieci mają kontakt z pornografią. Co wtedy robić?

Co może zrobić rodzic, gdy wykryje na telefonie swojego dziecka treści, które go szokują?

Jeszcze kilka lat temu miałam na to receptę. Dziś eskalacja zła, które dzieje się w social mediach powoduje, że rozkładam ręce, nie znam skutecznego sposobu poza tym radykalnym, czyli odinstalowaniem aplikacji. 
Powiem tak: jako mama i ekspert w jednej osobie zezwoliłam swojemu synowi na scrollowanie TikToka przez pół godziny w weekend. Robi to pod moją kontrolą, czyli razem oglądamy te przysłowiowe śmieszne kotki. I któregoś dnia trafiliśmy na filmik o tym, jak obdarto kotka ze skóry i ugotowano. Stało się to pod moją kontrolą. Od tego momentu już nie skrolujemy TikToka, a mój syn na pewno nie będzie miał tam nigdy założonego konta.
I oczywiście można takie treści blokować, zgłaszać administracji portalu, ale niestety, nie zawsze przynosi to efekt, mamy coraz więcej sygnałów, że po zgłoszeniu coś znika, by po kilku dniach pojawiło się znowu. Granice tolerancji są wciąż przesuwane – od jakiegoś czasu mamy wysyp szokująco wulgarnych komentarzy.

No, ale chyba normalne rzeczy też można tam napotkać?

Oczywiście, że tak. Są tzw. TikTokerzy, którzy wyłącznie tam budują swoje zasięgi i wstawiają wiele ciekawych rzeczy. Ja akurat zajmuję się wyłapywaniem tych złych, więc na nich się skupiam. Opisałabym to jako budyń z sokiem, tylko pytanie, czy użytkownik będzie w stanie sobie wyważyć czy będzie miał więcej budyniu czy soku. Czy dzieci poniżej trzynastego roku życia, których na TikToku jest bardzo dużo, potrafią dokonywać świadomych wyborów wśród tego typu treści? Wiele z nich ogląda wszystko jak leci. A to one właśnie mają największą ilość niebezpiecznych treści podawanych przez telefon.

Interweniujesz też w placówkach oświatowych. Tam też popełniane są błędy?

Niestety, to wciąż nie dla wszystkich jest oczywiste, że publikowanie wizerunku dziecka jest niebezpieczne. 

AdobeStock

Intymne zdjęcia mojego dziecka są w internecie. Co robić?

42 proc. nastolatków w wieku 15-18 lat otrzymało kiedyś nagie, intymne materiały, a 13 proc. wysłało swoje nagie zdjęcia/filmy innej osobie – podaje NASK. Są też aplikacje, które niewinne zdjęcia mogą przekształcić w te o wyraźnie seksualnym kontekście. Dziecku trzeba pomóc przejść przez ten trudny, a czasem traumatyczny etap życia. Dowiedz się, jak.

Niebezpieczne? Czy to nie przesada?

Na pozór faktycznie to może wydawać się przesadzone. I w większości przypadków nie stanie się nic złego. Do momentu, kiedy taka sytuacja nie spotka naszego dziecka. Opowiem na przykładach. Cóż złego może być w opublikowaniu zdjęć z niewinnej zabawy dzieci w przedszkolu w Dniu Kota? Na stronach pewnej placówki pojawiły się fotki z grupką maluchów chłepczących mleko z miseczek. Kilka dni później to zdjęcie zaczęło żyć własnym życiem w sieci, opatrzone wulgarnymi podpisami z treściami pedofilskimi. 
Musimy zdawać sobie sprawę, że jedno zdjęcie wystarczy, żeby wygenerować na jego podstawie deepfake, np. rozebrać osobę lub zainicjować nieprawdziwą sytuację. 50 proc. ujawnianych przez służby baz pedofilskich to otwarte kanały, takie jak Facebook Instagram, WhatsApp, TikTok. Pedofile mają swoje ulubione powiedzenie: „Dziękujemy za mamuśki z Instagrama”. To zdanie chyba nie wymaga komentarza. Nawet duże marki wykorzystujące legalnie wizerunek dzieci, np. zatrudniające je jako modele, odchodzą od tego, generują zdjęcia z wizerunkami dzieci sztucznie, bo mają świadomość co się z tymi zdjęciami dzieje w sieci. Powiedzmy to jasno: jeśli wrzucasz publicznie zdjęcie do internetu, tracisz nad nim kontrolę, nigdy nie wiesz, co się z nim stanie, czy temu dziecku nie zostanie ukradziona tożsamość czy nie stanie się ofiarą pedofila.  

Fot. PAP/P. Werewka

Pedofilia nie jest marginalnym zjawiskiem. A systemu leczenia pedofili brak

Nawet jeśli chcę się pochwalić zdjęciem dziecka ze świadectwem z czerwonym paskiem?

Powiem tak: z punktu widzenia stricte operacyjnego jeżeli na świadectwie widać szkołę, imię, nazwisko, miejsce zamieszkania bądź miejscowość – cokolwiek z tych rzeczy - jestem w stanie na tej podstawie ustalić gdzie to dziecko mieszka, jak się nazywa, do której szkoły i do jakiej klasy chodzi. Proszę mi wierzyć, że są ludzie, którzy lubią sobie szukać takich dzieci, namierzać je w sieci, znajdować ich profile na social mediach, a potem zaczepiać je. Zdjęcie ze świadectwem, na którym będzie widać jakiekolwiek ślady cyfrowe, po których jesteśmy w stanie dojść do tego dziecka, to proszenie się o porwanie, albo o inną niebezpieczną sytuację.  

A jeśli zadbamy o to, by nie było widać danych? Co złego jest w tym, że pochwalę się, że mam mądre dziecko?

Usystematyzujmy: oczywiście samo wrzucenie zdjęcia dziecka do sieci nie jest niczym złym. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji: nad takim zdjęciem nie mamy już kontroli. Z tego zdjęcia może zostać wyprodukowany deepfake, może zostać rozebrane za pośrednictwem AI, może trafić do darknetu, można mu ukraść tożsamość, wykorzystać jego buzię do różnych przerażających rzeczy. Kilka lat temu, kiedy AI jeszcze raczkowała, wygenerowałam sobie takie sztuczne dziecko i na potrzeby eksperymentu ukradłam mu tożsamość. Na tej podstawie byłam w stanie wygenerować filmiki, jak to dziecko tańczy i tak dalej. Dziś możliwości są znacznie większe. Nie dalej jak kilka tygodni temu analizowaliśmy sytuację, w której chłopcy za pomocą AI rozebrali swoją koleżankę i te rozebrane zdjęcia wrzucili do sieci. Chyba nie muszę tłumaczyć, co to dla niej oznacza. 

Brakuje poważnej edukacji, żeby młodzi ludzie mieli świadomość jak straszne konsekwencje może mieć takie zachowanie…

Warto zdać sobie sprawę z tego, że mamy przynajmniej dwa światy. Jeden to świat nastolatków, którzy doskonale wiedzą, jak wirtualnie zadawać przemoc rówieśniczą. Wypuszczanie publicznie rozbieranych zdjęć, nękanie na komunikatorach, zakładanie fałszywych profili – to dla nich nie problem. Ostatnia moda to wstawianie na Vinted ogłoszeń typu: „Czternastoletnia szuka takiego i takiego pana” z danymi koleżanek. Są nastolatkowie, którzy doskonale wiedzą, jak poruszać się w tej przestrzeni i robią to z pełną świadomością. I uwierz – jest ich bardzo dużo. I drugi świat - ofiar tych działań  i ich rodziców, którzy kompletnie nie mają pojęcia, o tym co się dzieje w internecie. Te dwa światy ścierają się, a efekty tego, co jakiś czas widzimy w mediach. I autentycznie nie ma tygodnia, żebyśmy nie dowiadywali się o tego typu nadużyciach. Skala jest przerażająca, a o wielu z nich opinia publiczna nie ma pojęcia, bo nie wydostają się na światło dzienne. My to widzimy analizując sprawy samobójstw nastolatków.

 

W przyszłym tygodniu opublikujemy drugą część rozmowy z Kingą Szostko - tym razem o najnowszych trendach i challengach, w których biorą udział dzieci.
 

Ekspertka

archiwum własne

Kinga Szostko - Prezeska fundacji prospołeczna.org, twórczyni aplikacji alertowej dla rodziców KidsAlert i portalu bezpiecznedziecko.org, specjalistka ds. społecznych pracująca w przestrzeniach przemocy rówieśniczej, sharentingu, publikacji wizerunku dzieci i młodzieży oraz niebezpiecznych trendów. Ostrzega i edukuje rodziców oraz kadrę pedagogiczną.

ZOBACZ TEKSTY EKSPERTKI

Autorka

Monika Grzegorowska

Monika Grzegorowska - O dziennikarstwie marzyła od dziecka i się spełniło. Od zawsze to było dziennikarstwo medyczne – najciekawsze i nie do znudzenia. Wstępem była obrona pracy magisterskiej o błędach medycznych na Wydziale Resocjalizacji. Niemal całe swoje zawodowe życie związała z branżowym Pulsem Medycyny. Od kilku lat swoją wiedzę przekłada na bardziej przystępny język w Serwisie Zdrowie PAP, co doceniono przyznając jej Kryształowe Pióro. Nie uznaje poranków bez kawy, uwielbia wieczory przy ogromnym stole z puzzlami. Życiowe baterie ładuje na koncertach i posiadówkach z rodziną i przyjaciółmi.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ PODOBNE

  • Adobe

    Czy cukier jest zdrowszy od syropu glukozowo-fruktozowego?

    Prezydent Donald Trump ogłosił, że Coca-Cola, po rozmowie z nim, zgodziła się używać cukru trzcinowego zamiast syropu glukozowo-fruktozowego (HFCS) w swoich napojach sprzedawanych w USA. W Europie producent tego napoju w klasycznej wersji używa cukru, ale HFCS występuje w wielu innych produktach. O to, czy jego ograniczenie może zatrzymać epidemię otyłości i poprawić zdrowotność społeczeństwa, wciąż spierają się naukowcy. 

  • Adobe

    Co warto wiedzieć o antyoksydantach

    Antyoksydanty (przeciwutleniacze) są powszechnie wychwalane jako cząsteczki chroniące organizm przed szkodliwymi wolnymi rodnikami i stresem oksydacyjnym. Dla wielu osób stały się synonimem zdrowia – w końcu dieta bogata w warzywa i owoce uchodzi za receptę na długowieczność. Jednak naukowy obraz działania antyoksydantów okazuje się znacznie bardziej złożony. 

  • Adobe

    Co się dzieje z ciałem człowieka, gdy trafi w nie piorun

    Piorun to jedno z najpotężniejszych zjawisk przyrodniczych – błyskawica o napięciu sięgającym nawet 10 mln woltów i prądzie liczonym w setkach kiloamperów może osiągnąć temperaturę do kilkudziesięciu tysięcy stopni. Wystarczy ułamek sekundy, by doszło do dramatycznych zaburzeń w organizmie. 

  • Adobe Stock

    Edukacja diabetologiczna 2D

    Edukacja diabetologiczna ma wymiar nie tylko terapeutyczny. Kiedy powinna się zaczynać? – odpowiada prof. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock

    Nie przedawkuj fluoru w herbacie

    Herbata to najpopularniejszy napój na świecie. Jest źródłem fluoru, który odgrywa istotną rolę w mineralizacji kości i zębów. W nadmiernej ilości bywa jednak toksyczny. Jego stężenie zależy od kilku niuansów, które przeanalizowali naukowcy z Wrocławia.

  • Czy cukier jest zdrowszy od syropu glukozowo-fruktozowego?

  • Co warto wiedzieć o antyoksydantach

  • Badanie: ponad połowa mężczyzn podejrzewa u siebie problem z erekcją

  • Co się dzieje z ciałem człowieka, gdy trafi w nie piorun

  • Adobe Stock

    Między cukrem trzcinowym i białym znak równości

    Cukier trzcinowy to wciąż sacharoza, czyli ta sama cząsteczka, która zawarta jest w cukrze białym. Na ich tle syrop glukozowo-fruktozowy nie jawi się wcale „zdrowszą” alternatywą – wyjaśnia dr Katarzyna Wolnicka, specjalistka w dziedzinie dietetyki i edukacji żywieniowej z Instytutu Zrównoważonego Żywienia.

  • Jak grillować zdrowiej

  • Nurkowanie: kto bezpiecznie może uprawiać ten sport

Serwisy ogólnodostępne PAP