Nauka kontra łysienie – mecz wciąż trwa

Mimo że przeszczepy włosów są coraz powszechniejsze, medycyna nie zapomina o łysieniu. Wciąż trwają poszukiwania nowych terapii. Najnowsze trendy to terapia komórkami macierzystymi i hodowla nowych mieszków włosowych w laboratoriach.

Adobe
Adobe

Z medycznego punktu widzenia łysienie stanowi bardzo złożony proces, w który zaangażowanych jest wiele mechanizmów – zarówno hormonalnych, immunologicznych, jak i genetycznych. W jego przebiegu dochodzi do utraty włosów w różnych okolicach skóry głowy, czasem także na całym ciele, w zależności od typu choroby i jej nasilenia. Choć sam brak włosów nie jest stanem zagrażającym życiu, to jednak potrafi znacząco wpływać na jakość życia pacjentów, ich samoocenę oraz komfort psychiczny. W związku z tym wciąż trwają prace nad nowymi metodami leczenia, obejmującymi m.in. leki celowane, terapie komórkowe czy zaawansowaną inżynierię tkankową.

Aby w pełni zrozumieć, dlaczego dochodzi do utraty włosów, warto przyjrzeć się podstawom biologii mieszka włosowego. Mieszek włosowy jest niewielką, złożoną strukturą skóry, w której nieustannie zachodzi proces cyklicznego wzrostu i wymiany włosów. Standardowo wyróżnia się trzy fazy cyklu włosa, pierwszą z nich jest anagen – faza wzrostu. W tym czasie komórki w obrębie mieszka intensywnie się dzielą, co prowadzi do wydłużania się łodygi włosa. Katagen to faza przejściowa, w której aktywność proliferacyjna komórek słabnie, a mieszek włosowy ulega częściowej przebudowie. Telogen – faza spoczynku. W jej trakcie następuje zahamowanie wzrostu, a włos może łatwo wypaść i zrobić miejsce kolejnemu włosowi rozpoczynającemu fazę anagenu.


Zamiast fazy wzrostu, faza spoczynku

Zwykle większość włosów (u zdrowej osoby nawet 80–90 proc.) znajduje się w fazie anagenu, dzięki czemu utrzymuje się stabilna gęstość czupryny. W łysieniu mechanizmy regulujące ten cykl zostają zaburzone, co skutkuje skróceniem fazy anagenu, przedłużeniem katagenu bądź telogenu albo nieprawidłową reakcją układu odpornościowego na mieszki włosowe. Konsekwencją jest stopniowa utrata włosów.

Łysienie androgenowe, zwane także łysieniem typu męskiego, występuje nie tylko u mężczyzn, lecz także u kobiet, choć w przypadku kobiet proces ten przybiera inny obraz kliniczny. Przyczyną dominującą są tu hormony płciowe – głównie testosteron przekształcany do dihydrotestosteronu (DHT) przez enzym 5α-reduktazę. DHT oddziałuje na komórki mieszka włosowego, prowadząc do ich stopniowej miniaturyzacji. Włos z czasem staje się coraz cieńszy i krótszy, aż w pewnym momencie wręcz niewidoczny. Wbrew częstym przekonaniom nie chodzi wyłącznie o poziom testosteronu w organizmie, ale o to, jak wrażliwe są receptory androgenowe w skórze głowy oraz jak sprawnie enzymy w niej działają.


Takie geny…

Zarówno w społecznym przekonaniu, jak i w podręcznikach medycyny podkreśla się znaczenie czynników genetycznych – odziedziczone warianty genów zaangażowanych w gospodarkę androgenową mogą zwiększać prawdopodobieństwo łysienia już w młodym wieku. W przypadku mężczyzn obraz choroby zwykle objawia się cofnięciem linii włosów na skroniach oraz przerzedzeniem w okolicy szczytu głowy, tworząc charakterystyczną „tonsurę”. U kobiet natomiast częściej występuje dość rozlane przerzedzenie w obrębie przedniej i centralnej części skalpu, choć z zachowaniem przedniej linii włosów.
W praktyce klinicznej zaleca się najczęściej minoksydyl (stosowany miejscowo w postaci płynów czy pianek) i finasteryd (lek doustny, inhibitor 5α-reduktazy). Minoksydyl zwiększa dopływ krwi do mieszków i wydłuża ich fazę wzrostu, natomiast finasteryd hamuje przekształcanie testosteronu w DHT. Prowadzi to do zmniejszenia wpływu hormonów na mieszki i zahamowania postępu łysienia, czasem wręcz do częściowego odrostu włosów.

Ostatnio pojawiły się też preparaty zawierające dutasteryd – silniejszy inhibitor 5α-reduktazy – oraz zaczęto stosować niskie dawki doustnego minoksydylu. Celem jest ograniczenie działań niepożądanych i ułatwienie pacjentom stosowania leczenia. Mimo że efekty bywają zachęcające, kluczowe znaczenie ma wczesne rozpoczęcie terapii, zanim dojdzie do nieodwracalnej miniaturyzacji mieszków. 


Gdy organizm atakuje mieszki

Łysienie plackowate ma inne od androgenowego podłoże. Tutaj główną rolę odgrywa układ odpornościowy, który – z przyczyn nie do końca wyjaśnionych – zaczyna atakować mieszki włosowe. W efekcie na skórze głowy pojawiają się zwykle okrągławe, gładkie ogniska pozbawione włosów. Choroba ta bywa w dużej mierze nieprzewidywalna: u jednych pacjentów występują pojedyncze lub kilka niewielkich ognisk, które po jakimś czasie zarastają, podczas gdy u innych dochodzi do utraty wszystkich włosów na głowie (łysienie całkowite) lub nawet na całym ciele (łysienie uogólnione).

Naukowcy zaobserwowali korelację łysienia plackowatego z innymi schorzeniami autoimmunologicznymi, np. z chorobami tarczycy. Obserwacje te potwierdzają, że czynnikami wywołującymi mogą być zarówno czynniki dziedziczne, jak i środowiskowe czy stres. W momencie, gdy układ odpornościowy rozpoznaje mieszki włosowe jako wroga, w ich otoczeniu pojawiają się nacieki limfocytarne. Blokują one proces wzrostu włosa w fazie anagenu, wywołując szybkie przejście do telogenu i wypadnięcie włosa.


Włosy odrastają po latach

Przez wiele lat arsenał leczenia łysienia plackowatego obejmował głównie glikokortykosteroidy, immunosupresję (np. metotreksat), a także terapie miejscowe pobudzające stan zapalny (jak drażniące maści). Obecnie przełomem okazało się odkrycie, że w łysieniu plackowatym nadaktywne bywają szlaki sygnałowe z udziałem tzw. kinaz janusowych. Opracowane leki hamujące te kinazy mogą blokować niekorzystną kaskadę zapalną i przywracać normalny cykl wzrostu włosa. W niektórych badaniach klinicznych notowano spektakularny odrost nawet u osób, które przez wiele lat zmagały się z rozległym wyłysieniem.

Mimo obiecujących wyników wciąż rozważa się ryzyko skutków ubocznych, takich jak podatność na infekcje czy możliwe zaburzenia hematologiczne. Lekarze na bieżąco monitorują pacjentów pod kątem bezpieczeństwa. Niemniej w środowisku dermatologicznym te preparaty uznaje się za istotny krok naprzód. Rozważa się także ich łączenie z innymi procedurami – np. z wstrzykiwaniem czynników wzrostu bądź terapią komórkami macierzystymi – aby wzmocnić efekt i utrwalić odrost włosów.

Fot. K.Kamiński/PAP

Silny stres, a potem wypadają włosy


Kluczowym wyzwaniem w leczeniu łysienia, szczególnie w przypadkach mocno zaawansowanych, jest odbudowa lub zastąpienie uszkodzonych bądź całkowicie zminiaturyzowanych mieszków włosowych. Klasyczny przeszczep włosów polega na przeniesieniu zdrowych jednostek mieszkowych (z okolic potylicznych, odpornych na działanie androgenów) do miejsc wyłysienia. Daje to dobre efekty, o ile pacjent ma wystarczającą liczbę mieszków w obszarze dawców. Zabieg jest coraz powszechniejszy jednak wciąż kosztowny, czasochłonny i wymagający doświadczonego specjalisty.


Inżyniera genetyczna pomoże łysym?

W ostatnich latach pojawiły się zatem nowe koncepcje. Przede wszystkim terapia komórkowa z wykorzystaniem komórek macierzystych. Zarówno w dorosłym organizmie, jak i w tkance tłuszczowej, znajdują się populacje komórek macierzystych zdolnych do podziałów i różnicowania się w różne typy komórek, w tym również w struktury przypominające te w mieszku włosowym. W laboratoriach naukowych udowodniono, że hodowla takich komórek na specjalnych rusztowaniach (tzw. scaffoldach) i dodawanie czynników wzrostu może pobudzić wytworzenie zawiązków mieszków. Są to prace głównie na etapie przedklinicznym, ale niektóre ośrodki badawcze donoszą już o zastosowaniach eksperymentalnych u ludzi.

Jeszcze ambitniejszym kierunkiem jest próba wytwarzania kompletnych, w pełni funkcjonalnych mieszków włosowych w warunkach laboratoryjnych. Docelowo, po wyhodowaniu takich „organów w miniaturze”, można by je przeszczepić pacjentom w miejscu braków. Choć brzmieć to może futurystycznie, liczne publikacje opisują już pierwsze sukcesy, na razie na modelach zwierzęcych.

Jeśli te koncepcje zostaną dopracowane, staną się potencjalną rewolucją w leczeniu łysienia, rozwiązując problem ograniczonej liczby dawców i dając szansę na trwałą odbudowę owłosienia nawet u pacjentów z rozległą utratą włosów. Czas pokaże, kiedy te metody będą gotowe do szerszego wykorzystania komercyjnego, jednak postęp w inżynierii tkankowej jest bardzo szybki.
 

Autorka

Luiza Łuniewska - Dziennikarka, reportażystka, redaktorka. Pisuje o wielkich triumfach medycyny i jej wstydliwych sekretach. Lubi nowinki z dziedziny genetyki. Była dziennikarką Życia Warszawy i Newsweeka, pracowała też w TVN i Superstacji. Jest absolwentką Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Wielbicielka kotów dachowych i psów ras północnych.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ PODOBNE

  • Adobe Stock/HBS

    Wizyta adaptacyjna u stomatologa

    Zadbaj o zdrowe zęby swojego dziecka i zabierz je na wizytę adaptacyjną u dentysty, która pomoże mu oswoić się z gabinetem stomatologicznym i nauczy, jak dbać o zdrowe zęby.

  • Adobe

    8 powodów, by porządnie się wyspać

    Sen jest momentem wzmożonej aktywności naprawczej w organizmie. Stan wyciszenia i głębokiego odpoczynku daje ciału czas na regenerację, wzmacnia układ odpornościowy i pozwala na prawidłowe przetwarzanie informacji w mózgu.

  • Adobe

    Wyrostek robaczkowy na straży mikrobioty

    Wyrostek robaczkowy to nie tylko potencjalne źródło kłopotów zdrowotnych, lecz także strażnik mikroflory i ważny element naszego układu odpornościowego. Od kilkudziesięciu lat naukowcy odkrywają jego rzeczywistą rolę w utrzymaniu zdrowia i równowagi immunologicznej. 

  • Adobe Stock/Prostock-studio

    Zaszczep się! To naprawdę ma sens.

    Szczepienia naprawdę mają sens. Nie zawsze pozwalają uniknąć zachorowania, ale gwarantują lżejsze przechorowanie, zapobiegają odległym, czasem bardzo poważnym powikłaniom. To ważne zarówno w kontekście tworzenia odporności populacyjnej, dzięki której wyeliminowaliśmy niektóre choroby, a także indywidualnej, gdy podróżujemy w egzotyczne miejsca - przekonuje dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska, specjalista chorób zakaźnych.

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock/vadim

    Operacja bariatryczna to nie koniec choroby otyłościowej

    Operacja bariatryczna, którą wykonuje się u pacjentów z otyłością, by leczyć ją skuteczniej, nie jest końcem choroby. Kluczowa jest praca pacjenta, która nabiera coraz większego znaczenie wraz z upływem czasu – przyznaje Aldona Żukowska, przedstawicielka Fundacji FLO - Fundacji na Rzecz Leczenia Otyłości.

  • Wizyta adaptacyjna u stomatologa

  • Deepfake medyczny to poważne zagrożenie dla zdrowia

  • Wyrostek robaczkowy na straży mikrobioty

  • Zaszczep się! To naprawdę ma sens.

  • Polscy naukowcy na tropie nowych leków w SM i chorobie Crohna

    Udało nam się wykazać, że białka „mimiczne” mogą skutecznie łagodzić objawy chorób o podłożu zapalnym. Teraz przed nami kolejne etapy badań, które obejmą badania przedkliniczne, a następnie przejście do badań klinicznych. Liczymy na to, że przyniesie to przełomowe zmiany w leczeniu przewlekłych schorzeń, m.in. stwardnienia rozsianego i choroby Leśniowskiego Crohna - mówi dr hab. Katarzyna Donskow-Łysoniewska, prof. UŁa z Zakładu Immunoterapii Eksperymentalnej Wydziału Medycznego Uczelni Łazarskiego.

  • Problem z węchem może oznaczać chorobę

  • 8 powodów, by porządnie się wyspać