Chude nie jest ani piękne, ani zdrowe

Manekiny w sklepach lansują nierealne wzorce piękna. Gdyby taki manekin był prawdziwą kobietą, miałby poważną niedowagę i problemy zdrowotne.

Fot. PAP/ Grzegorz Michałowski
Fot. PAP/ Grzegorz Michałowski

W przekonaniu wielu kobiet chude ciało jest piękne. W końcu chude są modelki na modowych wybiegach, aktorki w telewizji, czy gwiazdy Instagramu pokazujące płaskie brzuchy i wąskie biodra, na których nie ma ani grama tłuszczu.

Nic więc dziwnego, że znaczna część z nas jest na permanentnej diecie, albo głodzi się od czasu do czasu. Ogromny udział w promowaniu nadmiernej chudości ma świat mody, który od wielu lat lansuje chuderlawy wzorzec piękna.

Badania manekinów produkowanych od lat 20. do 60. XX we Włoszech, Japonii i Malezji dowiodły, że gdyby prawdziwa kobieta miała ich wymiary, nie była by w stanie miesiączkować, bowiem jej ciało miałoby za mało tłuszczu.

Tymczasem inne badania dowodzą, że panie bombardowane zewsząd obrazami nadmiernie chudych ciał, częściej niż inne doświadczają zaburzeń odżywiania i problemów z samooceną. Zaczynają bowiem wierzyć, że tak właśnie powinny wyglądać.

Wyjątkowa chuderlawość modelek chodzących po wybiegach Mediolanu czy Paryża zwróciła uwagę niektórych polityków. W grudniu 2015 roku we Francji uchwalono poprawki do ustawy zdrowotnej zakazujące pracy zbyt chudym dziewczynom. Problem w tym, że przyjęta graniczna wartość - BMI 18 (kobiet z wagą poniżej 18 BMI nie wolno było zatrudniać) nadal znajduję się poniżej „zdrowej” normy wynoszącej od 18,5 do 24.99.

Z kolei w Wielkiej Brytanii pojawiły się głosy piętnujące zbyt chude sklepowe manekiny. Stało się to tuż po tym jak na Twitterze jedna z klientek znanej sieci sklepów zamieściła zdjęcie swojej przyjaciółki (rozmiar 36-38) stojącej obok sklepowego manekina. Było na nim widać, że plastikowa kobieta ma nogi chude jak patyki, nie mające nic wspólnego z rzeczywistym kobiecym wyglądem. Po tym zdarzeniu większość brytyjskich sieci handlowych ogłosiła, że wymieni manekiny na bardziej odpowiadające rzeczywistości.

Sukcesu jednak nie ma,  czego dowodzą najnowsze badania pary brytyjskich naukowców: dr Erica Robinsona z uniwersytetu w Liverpoolu oraz prof. Paula Aveyarda. Ich wyniki publikuje „Journal of Eating Disorders”.

Deklaracje a rzeczywistość

Chcąc sprawdzić, jaka jest relacja pomiędzy wymiarami manekinów a prawdziwymi ludźmi, badacze przeanalizowali wygląd tych pierwszych, stojących tuż obok wejścia w sklepach 17 brytyjskich sieci odzieżowych. Sklepy te znajdowały się przy głównych ulicach dwóch dużych angielskich miast – Liverpoolu i Coventry. Pod lupą naukowców znalazły się 32 plastikowe kobiety i 26 takich samych mężczyzn.

Do pracy skłoniło ich wrażenie, że mimo rozmaitych komunikatów prasowych manekiny – zwłaszcza te żeńskie – wciąż promują nierealistyczne kanony piękna ludzkiego ciała.

Intencją badaczy było uzyskanie wymiarów poszczególnych manekinów, ale żadna z sieci, do których się zwrócili, nie wyraziła na to zgody.

Oceniając wygląd plastikowych ludzi, asystenci naukowców (działający niezależnie kobieta i mężczyzna) musieli się posłużyć dwoma używanymi w medycynie oraz psychologii skalami oceny wielkości ciała (i jego BMI) na podstawie obrazu. Ponieważ obydwie skale nieco różnią się od siebie zarówno pod względem przedstawiania sylwetek (pierwsza z nich zawiera rysunki, druga zdjęcia), jak i skalowaniem (odpowiednio 11 i 12 możliwości), pozwalały one na niezależne i precyzyjne oceny każdego analizowanego manekina.

Stereotypowy jak manekin

Okazało się, że niezależnie od wykorzystywanej skali, wszystkie plastikowe kobiety reprezentowały ciała z poważną niedowagą (poniżej BMI 18,5). 

W kwestii manekinów męskich sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej. Zaledwie 8 proc. (2 z 26) miało „niedowagę”. Przeważnie reprezentowały BMI 20-22, czyli zdrową normę.

Znaczącą różnicę w przedstawianiu kobiet i mężczyzn dr Robinson oraz prof. Aveyard tłumaczą tym, że w zachodniej kulturze idealne ciało mężczyzny jest generalnie większe i masywniejsze niż ciało kobiety. Wybór takich, a nie innych manekinów, wzmacnia więc obowiązujące kanony piękna, wedle których kobieta powinna być znacznie szczuplejsza i smuklejsza od swojego mężczyzny,

Choć badania prowadzone przez Brytyjczyków nie obejmowały oceny muskulatury męskich manekinów, zaobserwowano, że wiele z nich jest nierealistycznie „przypakowanych”. I tak jak wyjątkowo szczupłe żeńskie manekiny mogą zaburzać postrzeganie własnego ciała u kobiet, tak te umięśnione męskie mogą promować niezadowolenie z własnego wyglądu u panów.

Ograniczenia badania

Choć interesujące, badania dr Robinsona oraz prof. Aveyarda mają swoje ograniczenia. Po pierwsze zostały oparte na subiektywnych ocenach wizualnych. Po drugie dotyczyły jedynie sklepów należących do dużych sieci handlowych, nie wiadomo więc, czy manekiny w innych placówkach są równie szczupłe lub "przypakowane". Badacze nie analizowali również danych pochodzących ze sklepów „plus size”, gdzie zróżnicowanie w wyglądzie manekinów powinno być większe.

W podsumowaniu badań brytyjscy uczeni stwierdzili, że skoro bardzo szczupłe manekiny mogą być przyczyną zaburzeń odżywiania, powinno się je usunąć i zastąpić bardziej realistycznymi. Czy tego typu rozwiązania powinny być dobrowolne i zależeć od dobrej woli sprzedawców odzieży, czy tez wynikać z odpowiednich rozwiązać prawnych – nie wiadomo.

Skoro jednak problemy z akceptacją własnego ciała i zaburzenia odżywiania są obecnie rozpowszechnione, szczególnie wśród młodych osób, działanie w tej sprawie powinno być chyba zdecydowane. Chude nie jest piękne. Chude jest niezdrowe.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)

ZOBACZ PODOBNE

  • Fot. PAP/P. Werewka

    Sól jodowana: jak ustrzegliśmy się poważnej choroby

    Niedobór jodu może wywołać chorobę charakteryzującą się głębokim ubytkiem możliwości intelektualnych. To właśnie on odpowiadał w dawnych czasach za występowanie na terenie Szwajcarii tzw. kretynizmu endemicznego. Polska ustrzegła się tego losu, bo w 1935 roku wprowadzono skuteczną profilaktykę - do soli kuchennej dodawany był jodek potasu.

  • fot. tanantornanutra/Adobe Stock

    Jak wygląda świat, gdy traci się wzrok?

    Pewnego dnia obudziłem się i już nic nie widziałem. Całe dzieciństwo przygotowywano mnie na ten moment, ale czy można być na to naprawdę gotowym? Największą szkołę życia dało mi morze. Ono buja każdego tak samo – opowiada Bartosz Radomski, fizjoterapeuta i przewodnik po warszawskiej Niewidzialnej Wystawie.

  • P. Werewka/PAP

    Milowy krok – przeszczep gałki ocznej

    W okulistyce mamy za sobą kolejny krok milowy – przeszczep gałki ocznej. Na razie jednak to operacja kosmetyczna, bo nie umiemy jeszcze połączyć nerwów wzrokowych, a więc przywrócić widzenia. Wszystko jednak przed nami – wyraził nadzieję prof. Edward Wylęgała, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

  • Fot. PetitNuage/Adobe Stock

    Nikt nie odda wzroku skradzionego przez jaskrę

    Jaskry nie można wyleczyć. Kradnie nam wzrok i wcale nie jest przypisana starości. Nowe okulary na nosie, po badaniu jedynie ostrości widzenia, nie świadczą o tym, że na dnie oka nie czai się ta podstępna choroba, którą ma około milion Polaków, a połowa z nich o tym nie wie. O diagnostyce i leczeniu jaskry opowiada prof. dr hab. n. med. Iwona Grabska-Liberek, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Okulistycznego.

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock

    Pierwsza pomoc emocjonalna w kryzysie – zasada czterech „Z”

    Pierwszej pomocy emocjonalnej może udzielić każdy, kto dostrzeże u innej osoby niepokojące objawy, które mogą być sygnałem kryzysu psychicznego. Obowiązuje tutaj zasada czterech „Z”. Na czym ona polega — wyjaśnia Lucyna Kicińska, ekspertka Biura ds. Zapobiegania Samobójstwom w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii.

  • Profil hazardzisty

  • Sauna – sposób na zdrowie

  • Ludzkie kamienie: barwy, kształty i tajemnice

  • Próby samobójcze częstsze u dziewczyn

  • Dwie twarze eteru

    Eter to substancja o dwóch twarzach: z jednej strony przyczynił się do rewolucji w chirurgii, otwierając erę bezbolesnych operacji; z drugiej szybko stał się używką, a nawet, jak to miało miejsce w Polsce międzywojennej, prawdziwą plagą społeczną. Mimo to do dziś jest w medycynie ceniony. 

  • Brak łóżek i specjalistów – największe wyzwania polskiej geriatrii

  • Mleko kobiece to nie tylko pokarm