Onkolog: terapie podskórne w placówkach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej szansą na odciążenie szpitali
Zwiększająca się liczba pacjentów onkologicznych to dziś jedno z większych obciążeń systemu ochrony zdrowia – podkreśla specjalista onkologii klinicznej dr Katarzyna Stencel. Według niej szansą na poprawę kondycji służby zdrowia jest „odwrócenie piramidy świadczeń”. Główne założenie tego modelu to przeniesienie części świadczeń, związanych z podawaniem leków, z poziomu szpitalnego do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Celem jest odciążenie szpitali i zwiększenie dostępności leczenia.
Dane epidemiologiczne wskazują, że liczba pacjentów onkologicznych w Polsce będzie się zwiększała. Jest to efekt rosnącej zapadalności na nowotwory, a także postępu w medycynie – pacjenci mają dostęp do nowoczesnych, efektywnych klinicznie terapii, które prowadzą do wyleczenia lub wydłużenia życia chorych.
„Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu: leczy się coraz więcej osób. Chorzy są leczeni najczęściej w ramach regularnych jednodniowych hospitalizacji, a leczenie to odbywa się do progresji choroby, co obciąża system opieki zdrowotnej” – mówi dr Katarzyna Stencel.
Podkreśla, że w polskich szpitalach brakuje kadry, zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek i pielęgniarzy.
„Jest mało onkologów, nowi nie napływają tak szybko, jakbyśmy chcieli. Brakuje też pielęgniarek. Mamy złe warunki lokalowe, a trzeba gdzieś pacjentów położyć. Także farmaceuci mają coraz więcej pracy, bo muszą każdego dnia przygotowywać coraz większą ilość wlewów” – mówi dr Katarzyna Stencel.
Jej zdaniem system opieki zdrowotnej w Polsce wymaga zmian systemowych, a jedną z najbardziej skutecznych jest „odwrócenie piramidy świadczeń”.
„To nic innego jak przesunięcie pacjentów z leczenia szpitalnego do ambulatoryjnego – w poradni specjalistycznej, bez konieczności hospitalizacji. Wizyta trwa krócej i jest mniej dokumentacji. Rozwiązanie korzystne dla lekarza i pacjenta” – mówi dr Katarzyna Stencel.
Podkreśla, że obecnie w Polsce pacjenci z rakiem płuca w ramach refundacji mają dostęp do immunoterapii w formie wlewu dożylnego. Podanie dożylne leku wiąże się jednak ze znacznym obciążeniem pacjenta zarówno fizycznym, jak i psychicznym.
„Wlewy i konieczność wielogodzinnych wizyt w szpitalu ograniczają aktywność zawodową, zarówno pacjentów, jak i ich bliskich, którzy często towarzyszą im podczas podania terapii” – mówi dr Katarzyna Stencel.
Ponadto – argumentuje ekspertka – w wyniku terapii we wlewach dożylnych u pacjentów często dochodzi do zapalenia naczyń żylnych. Żyły stają się słabe, pękają, a personel medyczny często nie jest w stanie wkłuć się, by podać lek. Część pacjentów w celu ułatwienia wlewów ma zakładane porty naczyniowe.
Zdaniem dr Katarzyny Stencel alternatywą dla wlewu jest terapia tym samym lekiem, ale w nowej, wygodniejszej i bardziej praktycznej formule podskórnej, co skraca czas potrzebny na podanie. Mimo większej objętości dawki leku czas terapii podskórnej to 4-8 min. – w przypadku wlewu dożylnego potrzeba około 60 min. W efekcie zastosowania terapii podskórnej zmniejsza się obciążenie personelu medycznego i koszty związane z podaniem leku, przy zachowaniu parametrów jakościowych leczenia i efektywności terapii.
„Mamy nadzieję, że ta opcja będzie wkrótce dostępna dla naszych pacjentów. Czekamy więc na refundację leku, którego substancją czynną jest atezolizumab. W przypadku chorych na raka płuca to niewątpliwie duża korzyść” – argumentuje dr Katarzyna Stencel.
I wylicza zalety terapii podskórnej: „Bezpieczeństwo jest takie samo, możemy przejść z jednej formy na drugą bez zwiększonego ryzyka powikłań i utraty skuteczności. Nie wymaga zaangażowania farmaceuty, lek jest nabierany z fiolki przed podaniem” – mówi dr Katarzyna Stencel.
Podkreśla, że udostępnienie korzystniejszych sposobów podania leku w postaci podskórnej, przy zachowaniu tego samego efektu klinicznego, to nie tylko korzyści dla pacjenta, ale również oszczędności dla systemu zdrowotnego z powodu optymalizacji pracy ośrodków, zmniejszenia liczby hospitalizacji jednodniowych, odciążenia kadry medycznej.
Ekspertka dodaje, że podanie pacjentowi leku w nowej formule wiąże się z mniejszym stresem dla chorego, gdyż nie wymaga wkłucia się w żyły, które – szczególnie u pacjentów w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej – są bardziej kruche, mniej widoczne, a przez to wkłucie się bywa kłopotliwe i wymaga wielu prób.
Źródło informacji: PAP MediaRoom