Zanieczyszczone powietrze jak nałogowe palenie
Zanieczyszczone powietrze może powodować porównywalne szkody dla zdrowia, jeśli nie większe, jak palenie tytoniu. Wszystko za sprawą benzopirenu, który występuje w polskim smogu. Oddychając nim, codziennie pochłaniamy dawkę odpowiadającą wypaleniu nawet kilkunastu papierosów!
Konsekwencjom zdrowotnym opalania węglem, drewnem i odpadami na przestrzeni ostatniej dekady na wschodzie Polski przyjrzał się zespół badaczy z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Ich opracowanie doczekało się publikacji w „The Lancet”.
Badanie dotyczyło wpływu zanieczyszczenia powietrza na zdrowie 8 mln mieszkańców pięciu województw: warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, lubelskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Jego autorzy zestawili ze sobą dane z ostatniej dekady dotyczące hospitalizacji, które miały miejsce z powodu udaru i zawałów serca (w sumie 289 tys. przypadków) ze stanem dziennych poziomów zanieczyszczenia powietrza. Te ostatnie pochodziły ze stacji pomiarowych i satelitarnych.
Dlaczego badacze zainteresowali się akurat Polską Wschodnią?
– Ten obszar nie był nigdy objęty tak dużymi badaniami populacyjnymi dotyczącymi zachorowalności i śmiertelności, w szczególności w kontekście głównie chorób sercowo-naczyniowych – wyjaśnił w rozmowie z Serwisem Zdrowie dr hab. n. med. Łukasz Kuźma z Kliniki Kardiologii Inwazyjnej w Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, kierujący pracami zespołu.
Jak dodał, skupiono się głównie na przeanalizowaniu wpływu jakości powietrza na występowanie wśród mieszkańców pięciu województw zawałów serca oraz niedokrwiennych udarów. Okazało się, że gdyby powietrze spełniało zalecaną przez Światową Organizacje Zdrowia normę, to można by uniknąć ponad 11 tys. udarów i 12 tys. zawałów serca. Co 12. pacjent nie musiałby trafić do szpitala.
Czym jest „polski smog”?
Region, którym zainteresowali się badacze, jest bogaty przyrodniczo, pokryty dużą powierzchnią lasów. To obszar głównie wiejski, słabo zaludniony i nieprzemysłowy. To wszystko nasuwa myśl, że jakość powietrza powinna być tutaj dobra i sprzyjać zdrowiu mieszkańców. Tak jednak nie jest. Dlaczego? Wytłumaczenie jest proste.
Po pierwsze charakterystyczny klimat – mroźne zimy z wysokim ciśnieniem i nasłonecznieniem powodują, że okres grzewczy trwa na wschodzie długo. Po drugie do tego wszystkiego dokłada się mniejsza zasobność mieszkańców, która ogranicza inwestycje w ekologiczne rozwiązania. Wciąż dominuje ogrzewanie paliwami stałymi: węglem, drewnem, a nierzadko także odpadami. To prosta droga do tego, by powietrze było zanieczyszczone szkodliwymi związkami.
W ten sposób powstaje nowo zdefiniowane na tym obszarze zjawisko „polskiego smogu”, który – jak wskazują badacze – jest bardziej szkodliwy od tak zwanego smogu londyńskiego, związanego z wysokim uprzemysłowieniem, czy tego fotochemicznego, charakterystycznego m.in. dla Los Angeles, wynikającego z gęstego zaludnienia i natężenia ruchu samochodowego. Pomimo nazwy „polski smog” nie występuje jedynie w naszym kraju. Obrazowo nazwać go można „dymem z komina”. Co w sobie zawiera?
To mieszanina różnych gazowych i stałych związków chemicznych: pyłu zawieszonego (PM), dwutlenku azotu (NO2), dwutlenku siarki (SO2) i wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (PAH), m.in. benzoapirenu (BaP).
– Na tym terenie występuje rzeczywiście bardzo wysokie stężenie węglowodorów aromatycznych i pyłów zawieszonych, o bardzo niskiej średnicy, nawet jeszcze mniejszej niż PM 2,5 – zwrócił uwagę dr Kuźma.
Jaki jest mechanizm oddziaływania zanieczyszczonego powietrza na zdrowie?
Kardiolog wyjaśnia, że smog może powodować przewlekły stres oksydacyjny, czyli sytuację, gdy w organizmie ilość wolnych rodników (mogących uszkadzać komórki) przekracza zdolność antyoksydacyjną organizmu.
– Taka nierównowaga sprzyja wielu chorobom, stanom zapalnym, tworzeniu zakrzepów. Negatywnie oddziałuje też na autonomiczny układ nerwowy, co może powodować zwiększone ciśnienie krwi i arytmię serca. Długotrwałe narażenie na te czynniki powoduje powstawanie blaszek miażdżycowych, które mogą pękać i prowadzić do ostrego zespołu wieńcowego, zawału serca – dodaje dr Kuźma.
Z badania wynika, że zanieczyszczenie powietrza ma większy wpływ na zdrowie młodych i dojrzałych kobiet, do 65. roku życia. Chodzi m.in. o uwarunkowania kulturowo-społeczne, bo wciąż kobiety, szczególnie w mniejszych miejscowościach i na wsiach, pozostają dłużej w domu, często nie podejmują pracy zawodowej. Tym samym bardziej niż inni domownicy narażone są na wdychanie szkodliwych związków, które powstają w czasie ogrzewania.
– Kobiety mają również wyższy niż mężczyźni odsetek lipidów w organizmie, które mogą gromadzić zanieczyszczenia rozpuszczalne w tłuszczach. Może to prowadzić u kobiet do wyższego stężenia niektórych zanieczyszczeń, potencjalnie zwiększając ryzyko ich wpływu na zdrowie. Wytłumaczeniem tego faktu mogą być również różnice hormonalne między mężczyznami i kobietami, które także wpływają na reakcję organizmu na zanieczyszczenia. Na przykład badania wykazały, że estrogen może zwiększać reakcję zapalną organizmu na cząstki stałe, potencjalnie zwiększając ryzyko wystąpienia u kobiet problemów zdrowotnych. Mogą być to także genetyczne predyspozycje, gdyż zanieczyszczenie powietrza poprzez zaburzenia metylacji DNA wpływa na hamowanie aktywności niektórych białek, w tym regulujących odpowiedź zapalną, prozakrzepową i stres oksydacyjny – wyjaśnił dr Kuźma.
Badanie dowodzi, że niska jakość powietrza wpływa na choroby, szczególnie układu sercowo-naczyniowego, ale także na długość naszego życia. Wyliczono, że z powodu zanieczyszczeń białostoczanie żyli średnio o dwa lata krócej, a krośnianie – cztery. Łącznie mieszkańcy wschodniej Polski utracili ok. 71 tys. lat życia.
– Zanieczyszczenie powietrza w tej chwili bardziej skraca średnią długość życia mieszkańca niż palenie papierosów, alkohol czy narkotyki – podkreślił dr Kuźma.
– Można uznać, że w analizowanym przez nas regionie z powodu zanieczyszczenia powietrza, które zawiera benzopiren, mieszkaniec pochłania dawkę kilku, a w niektórych obszarach nawet kilkunastu papierosów dziennie. To może być dziecko, kobieta w ciąży czy starszy mężczyzna. Wszyscy stają się „palaczami” – podsumował kardiolog.
Źródło: