Złoty standard w karmieniu piersią
W karmieniu piersią zalecany jest złoty standard. Czym jest, w jaki sposób wprowadzać pierwsze pokarmy niemowlęciu, jak kosztowna energetycznie jest laktacja oraz jak zmieniła się filozofia karmienia opowiada dr hab. n. med. Agnieszka Bzikowska-Jura, dietetyczka i psychodietetyczka z Pracowni Badań nad Mlekiem Kobiecym i Laktacją, Zakładu Biologii Medycznej, Wydziału Nauk o Zdrowiu na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Czym jest złoty standard karmienia piersią?
Złotym standardem nazywamy wyłączne karmienie dziecka piersią przez pierwsze sześć miesięcy życia. I bardzo ważne jest tu słowo „wyłączne”, bo obejmuje również kwestię pojenia. Czyli jeśli kobieta podaje dziecku jednocześnie przy karmieniu piersią chociażby wodę, to nie jest to już wyłączne karmienie piersią, a tak zwane karmienie całkowite.
I złoty standard obowiązuje także w upalne dni?
Głównie w upały. Nadal pokutuje mit, z którym młode matki spotykają się nawet w gabinetach pediatrycznych. Kobiety karmiące piersią dostają w upalne dni niejednokrotnie zalecenie, by podać dziecku wodę, a to zaburza karmienie. Skład mleka kobiecego ma dużą zmienność. Zaraz po przystawieniu dziecka do piersi pokarm jest najbardziej rozcieńczony. To praktycznie woda (ok. 90 proc.) wymieszana z laktozą. Dopiero przy dłuższym karmieniu pojawia się większa ilość białka, tłuszczu, czyli składniki, które realnie zaspokajają głód dziecka. Dlatego w tym pierwszym momencie dziecko zaspokaja pragnienie. W upalne dni dzieci kilkanaście razy w ciągu doby domagają się piersi i to jest absolutnie w porządku, bo wtedy po prostu popijają sobie, tak jak my powinniśmy to robić regularnie, sukcesywnie w ciągu całego dnia.
Czyli kobieta nie powinna się bronić przed podawaniem dziecku piersi, tzw. karmieniem na żądanie, bo wydaje jej się, że robi to za często?
Pojęcie karmienie na żądanie mocno uwypuklało wyłącznie rolę dziecka w procesie laktacji. Obecnie mówimy o karmieniu według potrzeb, wskazując, że potrzeby mamy też są ważne. Nic w tym złego, jeśli kobieta ma zaplanowane wyjście na godzinę, a dziecko nie manifestuje głodu, więc je zostawia pod opieką bliskich. A gdy gruczoły piersiowe są przepełnione, bo działa kaskada hormonów, to przystawia dziecko na chwilę, by je opróżnić. Potrzeby matki zostały w ostatnich latach uwypuklone i uważam, że to bardzo dobre i ważne.
Jakie najczęściej popełniamy błędy, wprowadzając stałe pokarmy do diety dziecka?
Po pierwsze wprowadzamy je zbyt wcześnie. Niejednokrotnie już od czwartego miesiąca, bo wydaje nam się, że gdy dziecko wykazuje już ciekawość jedzeniem, na przykład obserwuje dorosłych, gdy jedzą, to jest to odpowiedni moment. Pamiętajmy o tym, że w ten sposób zaburzamy złoty standard karmienia. To sześć miesięcy karmienia wyłącznie piersią.
Po drugie wprowadzamy żywność wysoko przetworzoną, np. dajemy chrupka kukurydzianego do polizania, kawałeczek ciasta lub wafelek od lodów.
Zawsze powtarzam. Rodzimy się z naturalną preferencją słodkiego smaku. Człowiek zawsze będzie preferował smak słodki. Tego się nie uczymy, to mamy wkodowane. Dlatego na samym początku wprowadzajmy bardziej kontrowersyjne smakowo produkty. Takie, które są trochę gorzkie, trochę kwaśne, trochę nijakie być może. Warzywa, może brokuł.
Czy na początku to ma być rzeczywiście pokarm mocno roztarty?
Mamy dwie metody, jeśli chodzi o samą konsystencję pierwszych pokarmów. Może to być papka – rozgnieciony na łyżeczce brokuł albo po prostu ugotowana różyczka brokułu do rączki. Nie dlatego, że oczekujemy, że dziecko ją pogryzie i będzie od razu z apetytem jadło. Ono sobie trochę poliże, rozmoczy. I to jest druga metoda, czyli Baby-Led Weaning (BLW).
To bezpieczna metoda, gdy dziecko jeszcze praktycznie nie ma zębów?
Nie jest to niebezpieczne, pod warunkiem, że dziecko wykazuje gotowość motoryczną. Ilość pobranego przez dziecko pokarmu jest w tym wypadku bardzo ograniczona. Tak jak powiedziałam wcześniej. Dziecko bardziej poliże i weźmie niewielką ilość. Nie bójmy się tego.
Jest jakaś przewaga jednej metody nad drugą?
Tak naprawdę nie ma żadnych konkretnych przesłanek naukowych, które by na to wskazywały. Rekomenduję, by te metody mieszać, nawet jeśli BLW wiąże się z pewnym bałaganem. Chodzi przecież o to, by dziecko doświadczało. Nie przerażajmy się, gdy dziecko pluje. To jest w porządku. Każdy z nas, gdyby dostał coś zupełnie nowego do zjedzenia, mógłby podobnie zareagować. Pamiętajmy również, że pokarm kobiecy ma zmienny smak i zapach, a brokuł czy marchewka smakują zupełnie inaczej.
Wprowadzanie żywności jest tak naprawdę eksplorowaniem, a nie jedzeniem od razu. Na początku chodzi o to, by dziecku pokazać, że coś może inaczej pachnieć, mieć inną konsystencję, smak.
W jakich odstępach wprowadzać nowe produkty?
Możemy robić to co kilka dni. Tylko nie wprowadzajmy od razu pokarmów wieloskładnikowych. Jeżeli podamy od razu groszek z marchewką, a wystąpi niepożądany odczyn skórny, to nie będziemy wiedzieć, który składnik alergizuje.
Wprowadzajmy więc produkty selektywnie. Najlepiej przez kilka kolejnych dni podawać jeden produkt. Jeżeli nie dzieje się nic niepokojącego, to jest to dobry moment, żeby wprowadzić kolejny.
Jakie są korzyści z karmienia naturalnego?
To temat rzeka, ale na pewno trzeba je podzielić na te, które dotyczą dziecka i na te, które dotyczą mamy. W tym pierwszym wypadku to na pewno zmniejszone ryzyko różnego rodzaju chorób metabolicznych, układu sercowo-naczyniowego, nadwagi, otyłości, cukrzycy typu 2. Są też badania, które mówią o tym, że dzieci karmione piersią mają wyższy iloraz inteligencji. Karmienie piersią reguluje również apetyt, bo dziecko w naturalny sposób decyduje, ile chce zjeść. Poza tym dzieci karmione piersią mają mniejsze ryzyko tzw. neofobii żywieniowej, czyli lęku przed próbowaniem nowych produktów, która jest charakterystycznym etapem wieku przedszkolnego. Mleko matki przecież smakuje różnie w zależności od tego, co ona zje.
Jeżeli chodzi o mamy, które karmią, to mają zmniejszone ryzyko zachorowania na nowotwory piersi, jajnika, cukrzycę typu 2, otyłość. Poza tym szybciej wracają do masy ciała sprzed ciąży. Karmienie piersią to naprawdę ciężka praca, oprócz tego, że również przyjemność i wygoda.
Dodatkowy wydatek energetyczny matki wynosi ok. 650 kcal na dobę. Żeby tyle kalorii spalić, trzeba by na bieżni mocno spocić. Poza tym karmienie piersią niesie ze sobą korzyści ekonomiczne. Nic nie kosztuje.
Ponadto ma wymiar ekologiczny, na który coraz częściej wskazujemy, bo większość mlek modyfikowanych powstaje na bazie mleka krowiego, co przyczynia się do zużycia wody i pozostawiania śladu węglowego.
Przemawia do mnie przykład, że produkcja kilograma sztucznej mieszanki to ok. 5000 litrów zużytej wody
Tak jest. To są zatrważające ilości.
Jak długo mleko pozostaje wartościowe dla dziecka?
Przez cały okres laktacji. Nie ma mleka bez wartości ani „zbyt cienkiego” lub „słabego”, co nie zmienia faktu, że jest ono różne. Są mamy, które produkują mleko o wyższej kaloryczności i takie, których pokarm ma mniejszą wartość energetyczną. Mleko kobiece pozostaje zawsze wartościowe, ale ta wartość zmienia się.
A jak długo karmić? Żadne z towarzystw naukowych nie zdefiniowało tej górnej granicy, dlatego nie mamy prawa mówić mamie, by karmiła do momentu X. Pokarm kobiecy jest na tyle unikatowy i wartościowy, by każda matka karmiła tak długo, jak tego chce i jak długo jest to pożądane przez dziecko.
Skład mleka dostosowuje się do wieku i potrzeb dziecka?
Tak. To fenomen polegający na tym, że skład mleka dostosowuje się do potrzeb dziecka. A te potrzeby, tak jak w przypadku dorosłych, również są różne.
Badania wskazują, że pokarm matki karmiącej w tandemie, czyli nowo narodzone dziecko i jego starsze rodzeństwo, np. półtoraroczne będzie dla każdego dziecka miało różny skład. Zmienia się on w momencie przystawienia dzieci do piersi. To może być ta sama pierś, natomiast skład pokarmu będzie inny, w zależności, które dziecko będzie ją ssało. I to właśnie jest ta odpowiedź na potrzeby dziecka – inne potrzeby ma noworodek, a inne potrzeby 15-miesięczne dziecko.
I to ma też piękne przełożenie w przypadku dzieci urodzonych przedwcześnie. Matki takich dzieci mają zupełnie inny skład mleka niż te, które urodziły o czasie.
Więcej składników, które zabezpieczają i chronią?
Tak jest. Przede wszystkim więcej białka, tłuszczu. Jest więc bardziej kaloryczne, bo wcześniak ma wyższe potrzeby energetyczne, ale też dostarcza więcej aktywnych związków, które wspierają rozwój układu nerwowego i immunologicznego.
W naturalnym karmieniu znaczenie ma także regulacja metaboliczna.
Z karmieniem naturalnym jest tak, że przy przystawieniu dziecka do piersi to właściwie dziecko decyduje o tym, jak długo ten akt karmienia będzie trwał. Czy to jest kwestia napojenia, czy zaspokojenia głodu. To nie jest możliwe w przypadku dzieci karmionych mlekiem modyfikowanym. Mama przygotuje np. 150 ml mieszanki i oczekuje, że dziecko od razu zje.
Regulacja metabolizmu pozwala jeść do momentu osiągnięcia przez dziecko sytości i to jest ważne w życiu w kontekście profilaktyki chorób.
Jak dieta kobiety wpływa na jej pokarm? Czy musi unikać jakichś produktów i czy uczucie głodu jest czymś normalnym, gdy karmimy?
Głód jest właśnie efektem ciężkiej pracy, jaką musi wykonać organizm, by wyprodukować pokarm. Zapotrzebowanie na energię w czasie laktacji zwiększa się. Niejednokrotnie jest też tak, że mamy mają mniej czasu na jedzenie. To dwie rzeczy, które wykluczają się, bo kobiety w tym okresie powinny jeść więcej, ale nie mają często na to czasu, bo karmią. Dlatego ważne jest to, by dostarczały sobie wartościowe produkty, ale nie pracochłonne. Pączek zatem odpada, bo jest co prawda kaloryczny, ale ma niską wartość odżywczą.
Kobieta powinna jeść co najmniej trzy posiłki w ciągu dnia, ale jeść racjonalnie. Może zjeść trochę więcej, nawet w porównaniu z ciążą.Zapotrzebowanie kaloryczne w okresie ciąży (w III trymestrze) zwiększa się o ok. 475 kcal dziennie, a na początku ciąży praktycznie pozostaje niezmienione, podczas gdy w trakcie laktacji o ok. 650 kcal, z czego około 500 powinno pochodzić z diety.
Unikanie wybranych produktów – np. nabiału, powodujących wzdęcia – nie jest konieczne?
Generalnie nie ma produktów, które kobieta karmiąca piersią ma tak ad hoc eliminować ze swojej diety. Oczywiście jeśli ma stwierdzone alergie i nie jadła jakichś produktów przed i w trakcie ciąży, to podczas laktacji nie powinna też tego robić. A eliminacja np. produktów mlecznych zwiększa wręcz ryzyko rozwoju alergii u dziecka, bo nie ma ono dostarczanych przeciwciał w produkowanym pokarmie. To jest też bardzo ważny temat w kontekście tego, co dzieje się w gabinetach pediatrycznych.
Niejednokrotnie słyszę od matek, że gdy dziecko miało delikatną wysypkę w okolicy ust czy na ciele, lekarz zalecił, żeby przeszła na dietę bezmleczną. To ogromne wyzwanie, bo jeżeli kobieta nie lubi mięsa, nie przepada za rybami, to właściwie kończy się na tym, że je ryż z marchewką. I szybko przez to kończy przygodę z karmieniem, bo nie jest w stanie sprostać temu wyzwaniu.
Matki karmiące powinny jeść także strączki, cebulę, czosnek. Nie ma żadnej korelacji między dietą matki, a tak zwaną kolką niemowlęcą. Pewien niepokój i rozdrażnienie ze strony dziecka mogą pojawić się na przykład, gdy kobieta zjadła bigos, pierogi z kapustą i grzybami np. podczas świąt, a nie robiła tego przez rok. Uspokajam – nie jest to związane z kolką niemowlęcą a zmiennością smaku i zapachu mleka, które na początku może być trudno dziecku zaakceptować. Pamiętajmy, w okresie laktacji możemy jeść wszystko.
Kiedy jednak bezwzględnie pojawić się u specjalisty z dzieckiem?
Jeśli dziecko manifestuje niepokojące objawy ze strony przewodu pokarmowego, np. zmieniony rytm wypróżnień. Jego stolec ma inny kolor, konsystencję, brzuszek jest wzdęty, dziecko jest płaczliwe, ma problemy ze snem, pojawiają się problemy skórne. To może nie mieć związku z dietą mamy, a mieć podłoże w czynnikach zewnętrznych, np. środowisku. Przy tych skórnych dolegliwościach należy pamiętać, że najczęściej występującą jest tzw. trądzik niemowlęcy, czyli coś, co pojawia się w pierwszych dniach, tygodniach życia i ustępuje samoczynnie. Nie wymaga żadnej interwencji, ani dermatologicznej, ani żywieniowej. Na pewno obserwujemy i sprawdzamy, czy te objawy nie nasilają się, bo wiele dolegliwości po prostu pojawia się i samoczynnie ustępuje.