Dieta dziecka z chorobą onkologiczną
Autorka: Klaudia Torchała
Ekspertka: Katarzyna Stankow
Dieta w chorobie onkologicznej jest szczególnie ważna, by układ immunologiczny miał siłę przejść terapię, która potrafi trwać miesiącami. Mali pacjenci nie dość, że mają swoje upodobania kulinarne, to pobyt w szpitalu najczęściej odbiera apetyt i trzeba przestrzegać pewnych zasad. Jak sprawić, by dziecko z ochotą zjadało wartościowe posiłki – radzi Katarzyna Stankow, dietetyczka kliniczna, której doświadczenie z chorobą onkologiczną córki podpowiedziało wiele przepisów, które znalazły się w dwóch częściach książeczki pt. „JedzONKO”.
Dlaczego dietę w leczeniu onkologicznym można uznać za jeden z ważnych filarów terapii?
Rzeczywiście postawiłabym tę dietę wysoko, ponieważ dieta dostarcza wszystkich niezbędnych mikro- i makroskładników, których raczej nie zalecamy w formie suplementacji podczas leczenia. Dostarcza też kalorii, a przede wszystkim białek, które są bardzo istotnym makroskładnikiem w czasie leczenia. Odżywiony organizm lepiej poddaje się terapii.
Co to znaczy?
Pacjent ma mniej skutków ubocznych, gdy jest lepiej odżywiony. Buduje bardziej odporność organizmu. To element z jednej strony prosty do wprowadzenia, z drugiej dający sporo korzyści.
Co i na jakim etapie choroby onkologicznej dziecka powinno się jeść, a czego unikać? Jest jakaś zasada?
Dzieci są taką bardzo specyficzną grupą, bo to organizmy, które wciąż rozwijają się i potrzebują wszystkich budulcowych składników. Mają też różne nietolerancje pokarmowe, dysfagię, zaburzenia, preferencje. Nie możemy powiedzieć im: „tego ci nie wolno jeść”, bo to się w praktyce nie sprawdzi. Lekarze na oddziałach onkologicznych bardzo liberalnie podchodzą do żywienia. Starają się dostosować je do upodobań dziecka. Ale oczywiście są pewne etapy terapii, na przykład początek, gdy trzeba sprawdzić, jak pacjent toleruje leczenie, w jaki sposób leki wpływają na jego organizm, czy nie pojawiają się bóle brzucha, biegunki. Na tym etapie ogranicza się surowiznę, czyli nie można jeść surowych warzyw, owoców, nabiału z laktozą, ciężkostrawnych produktów i smażonych, które i tak nie powinny występować w diecie dziecka.
Jakie są kluczowe produkty w diecie dziecka z chorobą onkologiczną?
To chude mięso: indyk, kurczak, dobrej jakości wędliny, ale też pieczywo, niewielkie ilości masła, bo tłuszcz w diecie musi być, ale raczej powinien być to przede wszystkim tłuszcz roślinny, np. oliwa z oliwek. Dieta nie musi być wcale nudna i monotonna, choć zdarza się nieraz, że dziecko samo akceptuje tylko monodietę i je w kółko to samo, np. tylko zupę pomidorową. No i trudno. Dopóki chce ono jeść i nie grozi mu niedożywienie, to rodzic, lekarz, dietetyk szpitalny może przymknąć na to oko.
Dzieci w czasie chemioterapii mają wyczulony smak i zapach. Niektóre przyprawy mogą je drażnić, prawda?
Tak, dzieci bardzo mocno wyczuwają przyprawy, wyczuwają intensywność smaku. Podajemy im raczej neutralne produkty w smaku. Nie powinniśmy ich zbyt mocno przyprawiać, wystarczy sól, pieprz, ziołowe przyprawy, np. suszone oregano, bazylia. Łagodne zioła są raczej akceptowane przez dzieci. Musimy też uważać na zapachy. Potrawy nie powinny być też zbyt intensywne w smaku, ani też za ciepłe lub za zimne, bo mogą podrażniać śluzówkę jamy ustnej i dziecko może zniechęcić się do jedzenia, a naszym najważniejszym celem jest nie doprowadzić do niedożywienia. Dzieci są w grupie dużego ryzyka wynikającego z niedożywienia, bo jeśli waży się np. 12 kg, to utrata kilograma to bardzo dużo. Dlatego pilnujemy i zachęcamy, aby dzieci jadły, w przeróżny sposób. Możemy też ratować się tzw. preparatami specjalnego przeznaczenia medycznego, czyli powszechnie stosowanymi nutridrinkami. I tutaj apel do rodziców, by się nie bali, bo takie produkty niejednokrotnie bardzo pomagają w utrzymaniu właściwej masy ciała i masy mięśniowej. W sytuacjach klinicznych one naprawdę się sprawdzają.
Dla dziecka z chorobą onkologiczną szczególnie istotne jest wzmocnienie układu odpornościowego, by dziecko miało siłę podczas wymagających terapii. Czego nie powinno zabraknąć, jakich składników?
Zadbałabym o to, żeby dieta po pierwsze w miarę możliwości była jak najbardziej kolorowa i urozmaicona, ponieważ w ten sposób dostarczamy do organizmu antyoksydanty, czyli witaminę C, która jest bardzo istotnym składnikiem we wzmacnianiu układu immunologicznego. Warto pamiętać, że witamin dostarczanych w pożywieniu nie da się przedawkować. Organizm zabierze, ile potrzebuje. Ale zawsze przestrzegam, i stawiam tutaj duży wykrzyknik, aby rodzice uważali na suplementację, bo ją można przedawkować. Suplementacji nie polecam.
Koniecznie skonsultować z lekarzem, dietetykiem klinicznym?
Tak, zawsze. Jeżeli rodzic nie jest pewien, czy może coś dziecku podać, zawsze może poprosić o konsultację z dietetykiem klinicznym, z lekarzem prowadzącym. Ostrzegam przed suplementacją na własną rękę, bo do końca nie wiemy, jak substancje w niej zawarte będą wchodziły w interakcję np. z chemioterapią. Mogą nasilać lub osłabiać jej działanie.
Dziecko bywa wybredne. Czasem w czasie terapii nie ma w ogóle apetytu, a czasem je jak wilk. Jak sobie z tym radzić?
Nie martwić się za bardzo, kiedy dziecko nie ma apetytu. Nie wciskać na siłę jedzenia. Jeśli nie ma apetytu, raczej zachęcajmy, a nie wmuszajmy. W ostateczności mamy też sondy nosowo-żołądkowe, które są pewnym rozwiązaniem – dziecko dostaje to, czego potrzebuje. Niemniej droga doustna jest absolutnym priorytetem i jest to najlepsza forma podawania pokarmów. Sonda jest dużym plusem, bo dziecko nadal może jeść doustnie, a rodzice i lekarze mają pewność, że dziecko jest odpowiednio odżywione. Może wtedy zjadać sobie malutkie porcje. Jeść to, na co ma ochotę. Z drugiej strony mały pacjent może mieć bardzo duży apetyt, zwykle spowodowany sterydoterapią. Wtedy powinniśmy przede wszystkim ograniczyć węglowodany proste, czyli słodycze. Zastąpmy je zupą, gotowanymi warzywami, jajkami, chudą wędliną. Unikajmy słodkich soczków, napojów. Nadmiar cukrów prostych w połączeniu ze sterydoterapią może w konsekwencji doprowadzić do cukrzycy sterydowej.
Glukoza jest paliwem dla mózgu, ale można ją pozyskiwać z węglowodanów złożonych. Można zrobić kluski z kaszy jaglanej zamiast mąki pszennej. Jest mnóstwo zdrowszych zastępników.
Rodzice i dietetycy szpitalni starają się modyfikować przepisy, by podać dziecku, to co lubi: placki, naleśniki, ale w zdrowszej formie. Zastąpmy białą, oczyszczoną mąkę, która ma wysoki indeks glikemiczny, czyli szybko podnosi poziom glikemii, np. mąką orkiszową czy płatkami owsianymi, dorzućmy jogurt naturalny. To produkty, które będą go obniżać. Z „niezdrowego” produktu, możemy rzeczywiście zrobić prozdrowotny.
Zupę zagęścić mielonymi orzechami?
To bardzo dobry sposób. Jeśli nie ma żadnych przeciwwskazań i lekarz da zielone światło, to jak najbardziej. Można też zagęszczać drobnymi kaszkami lub soczewicą czerwoną.
To świetne źródło białka, szczególnie zalecane dzieciom na diecie roślinnej.
Tak, jest świetnym źródłem białka, ale tu od razu uwaga. U dziecka, które nigdy nie jadło i nie zna smaku soczewicy, byłabym ostrożna z wprowadzaniem jakichś rewolucji, bo nie wiemy, jak zareaguje na nowy produkt. Szpital nie jest dobrym miejscem na eksperymentowanie. Dzieci są pod świetną opieką, na bieżąco monitoruje się niedobory witamin i składników mineralnych, np. sodu, potasu, magnezu.
Pisze pani w swojej książce, że jajko ma wszystkie aminokwasy egzogenne, czyli takie białka, których organizm nie produkuje. To świetny odżywczy produkt, który można dodać praktycznie do każdego posiłku.
Jajko, poza mlekiem kobiecym, czyli poza pokarmem matki, jest najlepszym biologicznie produktem. Gdybym miała wskazać jeden produkt, który zostanie na świecie i na którym człowiek przeżyje, to będzie właśnie jajko. A jajka można podawać w wielu formach, od wypieków, przez smażone, po gotowane. Nie traci swoich wartości. Uważałabym tylko w chorobie onkologicznej na jajko na miękko, gdy dziecko ma niską odporność.
Surowe tym bardziej odpada?
Oczywiście. Kogel-mogel nie jest wskazany. Poza tym inne surowe produkty np. sushi, tiramisu są niedozwolone.
Chodzi o zagrożenie bakteriami?
Tak, możemy dziecko zarazić, chociażby salmonellą. Wszystkie produkty, które podajemy dziecku, powinny być poddane obróbce termicznej.
Dziecko powinno zjeść na każdy posiłek nie więcej objętościowo, niż mierzy jego piąstka. To dobry miernik, by notorycznie dziecka też nie przekarmiać?
Dziecko nie potrzebuje wcale dużo jedzenia, ale potrzebuje wartościowego pokarmu, szczególnie gdy leży w szpitalu i nie rusza się zbyt mocno. Na śniadanie wystarczy kromka z dobrej jakości wędliną, na drugie śniadanie koktajl z napoju roślinnego i bezpiecznych owoców, na obiad miseczka zupy i garść makaronu z sosem pomidorowym, a na kolację mały omlet. A my mamy często przekonanie, że powinno zjeść jeszcze trochę i wymuszamy w nie. Poza tym warto zdawać sobie sprawę, że jeśli damy przed jedzeniem dziecku mus lub zagęszczony sok, to nie dziwmy się, że nie chce potem zjeść obiadu. To gęsty produkt i spora dawka węglowodanów. To tak, jakby trzylatek zjadł już zupę.
Na niejadki jest jeszcze świetny sposób – intrygująca nazwa posiłku. Wymyśliła pani shrekowe naleśniki. Jaki dzieciak się oprze?
Dziecko chętniej zje posiłek z talerza z ulubionym bohaterem, wypije z kolorowego kubeczka. Czasami dzieci leczone onkologicznie muszą być izolowane, ale jeśli tylko można, to warto, by jadły razem. Wtedy jedzą chętniej. Mogą się dzielić jedzeniem. Można nawet wspólnie coś przygotować. Zwykła kanapka jest nudna, ale kanapki kwiatki, kto by nie zjadł?
Czy rodzic z dzieckiem w szpitalu ma siłę, głowę, czas kombinować i wzbijać się na wyżyny kulinarne?
Zawsze zachęcam do zaangażowania przyjaciół i rodziny w cały proces leczenia, dlatego że często bliscy czują, że chcieliby pomóc, ale nie wiedzą, w jaki sposób. Czują się trochę bezużyteczni. Dajmy im konkretne zadanie, żeby ktoś ugotował zupę, zrobił placuszki. W ten sposób realnie pomogą rodzicowi. Delegujmy zadania i nie bójmy się tego. To nie musi być coś skomplikowanego. Rodzic też nie ma na to czasu w szpitalu, bo jest przy dziecku, musi iść z dzieckiem na badanie, prześwietlenie, tomograf etc. Z dzieckiem cały czas biega.
Gdy jesteśmy na przepustce z dzieckiem w domu, nie róbmy z kuchni laboratorium. Nie trzeba odmierzać składników z farmaceutyczną precyzją. Kuchnia ma być kreatywnym miejscem, w którym dziecko może samo stworzyć własną potrawę. Wiem, czasem kuchnia będzie wyglądać jak pobojowisko, ale gotowanie to powinna być zabawa. Jedzenie jest podstawą fizjologiczną. Nie da się żyć bez jedzenia. Więc jedzmy dobrze, jedzmy smacznie, jedzmy kolorowo, jedzmy różnorodnie. Szczególnie w chorobie.