Medycyna kosmiczna nie tylko dla astronautów
Autorka: Monika Grzegorowska
Ekspertka: Ppłk lek Magdalena Kozak
Gdy mówimy o medycynie kosmicznej, sądzimy, że to dziedzina związana z wysłaniem astronautów w Kosmos. Tymczasem to duże szersze pojęcie, obejmujące np. wynalazki, które trafiły do przestrzeni kosmicznej, albo te które poleciały wraz ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) i teraz mogą być wykorzystane przez naszych pilotów – mówi ppłk lek. Magdalena Kozak, prezes Polskiego Towarzystwa Astromedycznego.
Co trzeba zrobić, żeby polecieć w kosmos?
W Kosmos można polecieć na wiele sposobów. Pierwszy sposób to bycie space tourist. Tu wystarczy mieć pieniądze i być w miarę zdrowym, a potem już organizatorzy takiej „wycieczki” powiedzą, co dalej.
Drugi sposób zależy od tego, kim w tym Kosmosie chce się być: pilotem, czy naukowcem, bo to będą zupełnie inne ścieżki.
Piloci wiadomo – muszą mieć duże doświadczenie lotnicze. Najczęściej o takiej karierze marzą piloci samolotów odrzutowych. W naszej Szkole Orląt Lotniczej Akademii Wojskowej jest wielu, , którzy owszem szkolą się na myśliwcach, ale kiedyś chcieliby być astronautami, pilotami rakiet.
No i naukowiec – jak nasz Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Każda z tych ścieżek będzie wymagała innej sprawności, innej kondycji fizycznej.
Innej, czyli jakiej konkretnie?
Jet fighter pilot, czyli pilot samolotu wysokomanewrowego, musi być ekstremalnie zdrowy. To w ogóle są jedni z najzdrowszych ludzie na Ziemi. Badamy, kwalifikujemy i szkolimy ich na WIML-u (red. Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej) i faktycznie są to młodzi ludzie w sensie zdrowotnym niemalże bez skazy.. Co do naukowców nie ma aż tak wielkich wymagań, choć wiadomo, że trzeba przejść testy, które też zakładają, że człowiek jest zdrowy. Choć z tego co się orientuję, są już plany uwzględniające loty w kosmos pierwszych osób np. z niepełnosprawnościami – bo jakie to ma znaczenie w Kosmosie, jak szybko ktoś biega? Tam akurat żadne.
To co ma największe znaczenie?
Najważniejsza jest psychika.
Jakieś konkretne cechy?
Najważniejsze, żeby człowiek był zdeterminowany, uparty, dążący do celu, ale nie w sposób obsesyjny, tylko zdrowy i konkretny, by umiał krok po kroku realizować swoje zamierzenia. A więc determinacja i wytrwałość w dążeniu do celu. Konieczne są żelazne nerwy – nie można sobie pozwolić na panikę w trudnych sytuacjach. Opanowanie.
Ale jednak fizycznie lot w kosmos to też wyzwanie…
No tak. Z najważniejszych konieczna jest odporność na przeciążenia. Chociaż, gdy oglądałam start i lądowanie Sławosza, przeciążenie było do 4,5 G w osi X, czyli nie było to jakieś ogromne wyzwanie. Przeciętny człowiek powinien je znieść bez problemu.
Dla porównania – piloci samolotów wysokomanewrowych trenują do 9 G w osi Z.
Bardzo ważny jest narząd równowagi. Czyli, czy ktoś nie ma zawrotów głowy, choroby lokomocyjnej, skłonności do wymiotów w takich sytuacjach. Podobno każdy z astronautów trochę wymiotuje, więc to nie jest wykluczające, zresztą można sobie z tym poradzić. Oczywiście nie chodzi o to, aby taki człowiek się męczył i w dodatku, tam w Kosmosie nie było z niego pożytku.
Z całą pewnością w Kosmosie nie można mieć natomiast klaustrofobii. Człowiek jest przecież zamknięty w małej, ciasnej puszce, a dookoła bezmiar, nieskończoność. Przy takim lęku to byłoby nie lada wyzwanie.
Jak pani sądzi, kiedy turystyka kosmiczna zacznie być czymś powszechnym?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Przełomowe technologie nie są czymś, co można zaplanować czy precyzyjnie przewidzieć. Czy kilkanaście lat temu domyślaliśmy się, jakim przełomem będą smartfony? To się po prostu stało. Stanisław Lem, który pisał o statkach kosmicznych z lampami radiowymi, nie przewidział, bo nie mógł, że będą zupełnie inne komponenty i struktury inżynieryjno-techniczne. Teraz postęp w astronautyce nabrał ogromnego tempa, to wręcz kosmiczny wyścig. Państwa, które chcą się liczyć, muszą być obecne w Kosmosie, bo Kosmos to dochód i rozwój.
A jak Polska wypada na tym tle? Na jakim etapie jesteśmy z medycyną kosmiczną?
Na etapie raczkującym, ale to „bobo” dobrze się zapowiada i przy odrobinie życzliwości i wsparcia lada moment wstanie i pójdzie o własnych siłach – że użyję takiej przenośni. Mam nadzieję, że to się stanie całkiem niedługo. Na razie jesteśmy jeszcze na etapie zbiorowego wysiłku pasjonatów. Pewna ich grupa spotkała się właśnie na Pierwszej Ogólnopolskiej Konferencji Medycyny Kosmicznej.
Ale jest jakiś pomysł na to, jak to będziemy rozwijać?
Powołaliśmy Polskie Towarzystwo Astromedyczne, którego mam honor być prezesem. Łączymy się, poznajemy, dogadujemy się. Kosmos to nie jest przestrzeń dla solistów. Tu potrzebny jest wysiłek zespołowy. Stąd nasza pierwsza konferencja to efekt wspólnej pracy Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Ale wsparła nas też Wojskowa Izba Lekarska i Polska Agencja Kosmiczna. Liczymy też na wyrozumiałość ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej, bo nie ma co ukrywać, technologie kosmiczne mogą być adaptowane na potrzeby obronności państwa i Ministerstwa Zdrowia, bo to pod jego skrzydłami szkolą się medycy A tak jak wojsko i naukowcy tak i oni są kluczowi dla powodzenia naszej misji.
W jaki sposób?
Nie mogę jeszcze za dużo mówić o szczegółach, pracujemy nad nimi. A jako ludzie nauko wolimy mówić o faktach., ale Niech jednak wskazówka będą np. wynalazki, które trafiły do przestrzeni kosmicznej, albo te które poleciały wraz ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), a które teraz mogą być wykorzystane przez naszych pilotów, a niektóre mają praktyczne przełożenie na życie tu na Ziemi.
Gdyby udało się zdobyć finansowanie na zakup wymarzonego sprzętu, co by to było?
Chciałabym, żebyśmy stali się drugim Centrum Szkolenia Astronautów, na wzór tego w Kolonii, choć o innych funkcjach rozwijających naukę, nie tylko przygotowujących astronautów do lotów. To olbrzymia, imponująca struktura. U nas w Polsce też mamy infrastrukturę, która spokojnie mogłaby być wykorzystywana – np. nasza wirówka przeciążeniowa jest jedną z najlepszych na świecie. Ale Centrum, to byłoby coś. Bo taki ośrodek to nie tylko szkolenie astronautów. Gdy mówimy o medycynie kosmicznej, każdy myśli, że to dziedzina związana z wysłaniem astronautów w kosmos. Tymczasem nie tylko. Np. gdyby wymyślić super opatrunek, który miałby „wszystko w jednym” i nie trzeba byłoby osobno stosować jeszcze płynu odkażającego, maści z antybiotykiem i innych substancji, które leczą ranę – przydałby się w kosmosie. A jeszcze bardziej przydałoby się na Ziemi. Myślę więc o kategorii wynalazków, które są może nieoczywiste przy pierwszym skojarzeniu z medycyną kosmiczną, ale które mogłyby przynieść wiele korzyści zarówno w kosmosie, jak i na Ziemi. A mamy wiele świetnych umysłów, które nie ustępują w niczym tym światowym. Na pewno to co możliwe i realne to stworzenie w Polsce HUB-u astromedycznego, który łączyłby kompetencje różnych ośrodków badawczych w kraju. I nie potrzebowalibyśmy do tego nowych gmachów, bo nauka dzieje się wszędzie. Na pewno będziemy potrzebowali zaangażowania naukowców, o co bez problemu się już dziś staramy i trochę wsparcia instytucjonalnego i rządowego, aby działanie takiej „chmury naukowej” mogło realnie oddziaływać i tworzyć nową jakoś w nauce służącej aktywności naszej w Kosmosie i naszemu zdrowiu na Ziemi.
Wróćmy do lotów w kosmos. Jak takie podróże odbijają się na zdrowiu?
Proszę przyjrzeć się takim astronautom, gdy wracają z lotu na orbitę okołoziemską – są... pyzaci. Nie dlatego, że tam sporo podjadali, lecz dlatego, że płyny ustrojowe nie odpływają normalnie do rąk czy nóg. Organizm w przestrzeni kosmicznej, przy braku grawitacji głupieje, nie wie, gdzie góra, gdzie dół, więc płyny centralizują się, wracają do głowy. Poza tym astronauta, jeśli przez jakiś czas nie używa mięśni tak intensywnie, jak na Ziemi, jest słabiutki, jak po długim leżeniu w łóżku.
Ale z czasem wraca do normy?
Tak i to jest cudowne, te procesy są odwracalne. Jednym zajmuje to dłużej, innym krócej, zależy od organizmu, od tego, jak długo przebywał poza Ziemią. Przy długim pobycie w Kosmosie problemów jest nieco więcej, np. szkielet astronautów ulega osłabieniu z powodu utraty gęstości kostnej. To zwiększa ryzyko złamań. Brak ziemskiej grawitacji sprawia, że kości i mięśnie tracą masę i siłę, i zmiany te mogą być długotrwałe, konieczna może być rehabilitacja.
A wiemy coś o długofalowych skutkach?
Musimy mieć na uwadze, że po wielu latach to może zacząć odbijać się na zdrowiu, ale póki co nie mamy wielu danych. W Kosmosie było dotąd niespełna 700 osób z całego świata. W 2015 roku amerykańska agencja kosmiczna NASA, przeprowadziła bardzo ciekawy eksperyment: na rok rozdzieliła dwóch bliźniaków – Scotta i Marka Kelly. Pierwszy poleciał na orbitę, drugi został na Ziemi. Bracia mieli po 50 lat, od lat byli zawodowymi astronautami. Celem doświadczenia było zbadanie, jak długotrwały pobyt w Kosmosie wpływa na działanie ludzkiego ciała. I choć takie badania były już wcześniej prowadzone, tym razem porównano reakcje dwóch identycznych genetycznie organizmów. Okazało się, że organizm Scotta przejawiał oznaki odmłodzenia. To było zaskakujące. Stąd powiedzenie, że Kosmos odwraca starość.
Kosmos może nam się więc przydać na wiele sposobów tak jak nauka mu dedykowana. I nie potrzebujemy nowych instytucji za miliardy złotych euro czy dolarów. Potrzebujemy zrozumienia i decyzji, które połączą naukę, która się dzieje i ludzi, którzy działają na Ziemi i w Kosmosie. Będziemy w stanie wykorzystać to dla dobra ludzkości i jej zdrowia. Dziś w Polsce otworzyło się okno możliwości - nie będzie otwarte wiecznie. Chciałabym abyśmy dobrze wykorzystali ten moment.