Zespół Münchhausena – chorzy na pokaz

Dla atencji i współczucia niektórzy ludzie latami udają choroby, w tym poważne. Fałszują badania, okłamują lekarzy, sami różnymi metodami sobie szkodzą. Bywa, że zamiast siebie krzywdzą innych, na przykład swoje dzieci.

Adobe Stock
Adobe Stock

Morderstwo za leczenie

Niedawno światowe media obiegła historia młodej Amerykanki Gypsy Rose Blanchard, która pod koniec roku wyszła z więzienia po odbyciu większości z 10-letniego wyroku za nakłonienie do zabójstwa własnej matki – Dee Dee Blanchard. Tragiczną historię przedstawiono w filmie „Kochana mamusia nie żyje” z 2017 roku i późniejszym serialu „The Act”. Matkę zamordował ówczesny chłopak Gypsy. Tłem tragedii było psychiczne zaburzenie matki i będące jego rezultatem ogromne cierpienia córki. Gypsy przez lata, od dziecka była leczona na rozmaite ciężkie choroby, w tym białaczkę, astmę, epilepsję, dystrofię mięśniową czy uszkodzenie mózgu. Jeździła na wózku, traktowana była jak dziecko mimo dorosłego wieku, poddawana była wielokrotnie różnym obciążającym ją procedurom medycznym, w tym operacjom, przyjmowała toksyczne leki – tyle że naprawdę nic jej nie było. Chora była matka, która cierpiała na tzw. zastępczy zespół Münchhausena.

Chodzi o współczucie

Zespół Münchhausena to zaburzenie psychiczne należące do grupy tzw. zaburzeń pozorowanych. Nazwa wzięła się od żyjącego w XVIII w. w Niemczech barona Hieronima Karla Friedricha von Münchhausen, który po odejściu z carskiej armii zasłynął z opowiadania niesamowitych historii i stał się pierwowzorem fikcyjnej postaci o podobnym imieniu: barona Munchhausena. Dotknięta syndromem osoba usiłuje zdobyć uwagę i współczucie innych, wyolbrzymiając i pozorując różnorodne przypadłości, w tym poważne schorzenia. Co ważne, nie chodzi o zdobycie wymiernych korzyści, takich jak np. odszkodowanie czy wolne dni w pracy. Osoby z tą przypadłością chętnie godzą się na różnorodne, w tym nieprzyjemne procedury medyczne, nawet zabiegi operacyjne. Potrafią przy tym naprawdę pogarszać swój stan zdrowia, np. celowo infekując rany, doznając poparzeń, zjadając zepsutą żywność czy nawet przyjmując trujące substancje. Nierzadko starają się fałszować wyniki badań, np. poprzez dodanie krwi do próbki moczu. Udają jednocześnie wszelakie objawy – utratę wzroku, bóle stawów, wymioty, biegunkę, drgawki.

Liczba ofiar słabo poznana

Ze względu na nieuczciwość ofiar zespołu, trudno jest ocenić, jak często on występuje. Do tego osoby takie często leczą się w różnych ośrodkach medycznych, co jeszcze bardziej utrudnia uzyskanie prawidłowych danych. Podjęli się tego m.in. naukowcy z berlińskiego Uniwersytetu Medycznego Charité, którzy zaprosili do badania 26 pracujących samodzielnie lekarzy i ponad 80 zatrudnionych w szpitalach. Na podstawie przeprowadzonych ankiet badacze ocenili, że zespół Münchhausena dotykał w jakimś stopniu nawet 1,3 proc. pacjentów uczestniczących w projekcie lekarzy. Najwyższe liczby podawali dermatolodzy i neurolodzy. Szacunki nie zależały od poziomu znajomości tego problemu przez medyków, choć wielu twierdziło, że nie są dostatecznie dobrze poinformowani. Jednak amerykański projekt National Hospital Discharge Survey wskazał dużo niższe występowanie syndromu, który ma dotykać niespełna 7 na 100 tys. pacjentów (poniżej 0,007 proc.).

Fot. PAP/P. Werewka

Zwykle nie wiemy, że kolega z pracy ma zaburzenia psychiczne

Co czwarty Polak ma przynajmniej raz w życiu problemy ze zdrowiem psychicznym. Jednak zaburzenia psychiczne wciąż są postrzegane jako wstydliwe i są powodem bolesnego wykluczania. Zdecydowana większość z tych stanów nie stwarza żadnego zagrożenie dla otoczenia, ale wiele osób woli trzymać się od takich problemów z daleka.

Pokrzywdzone dzieci

Problem może przybierać różne postaci. Jedną z jego odmian jest tzw. zastępczy zespół Münchhausena. W tym przypadku osoba z zaburzeniem pozoruje choroby u kogoś, kim się opiekuje, często u dziecka czy osoby starszej. Tak było w przypadku Dee Dee i Gypsy Blanchard. Ciesząc się opinią niezwykle troskliwej matki, Dee Dee latami okłamywała otoczenie i lekarzy, wymyślała różne objawy i choroby. W razie jakichkolwiek podejrzeń ze strony personelu medycznego, zmieniała specjalistę.

Coraz częściej pojawia się również internetowa odmiana syndromu. Dotknięte nią osoby dołączają np. do różnych internetowych grup, gdzie udają chore. Piszą o objawach, których nie mają, przedstawiają wymyślone historie, w których jakoby miały prawie umrzeć, albo opisują fikcyjne pobyty w szpitalach.

Przebogata historia medyczna – znak ostrzegawczy

Nie do końca wiadomo, dlaczego zespół Münchhausena się pojawia. Uważa się, że duże znaczenie mają czynniki psychologiczne, m.in. doświadczenie nadużyć czy zaniedbań w dzieciństwie, historia licznych hospitalizacji czy traumy, np. śmierć bliskiej osoby w młodym wieku. Może też istnieć związek z innymi zaburzeniami psychicznymi.

Wśród objawów, które pomagają zdiagnozować syndrom, specjaliści wymieniają niespójną, a przy tym dramatyczną historię medyczną, częste zmienianie lekarzy i klinik, a także rozległą wiedzę na tematy związane ze zdrowiem i leczeniem u osób, które nie są powiązane zawodowo z medycyną. Uwagę powinny też zwrócić liczne blizny, pojawiające się coraz to nowe symptomy po negatywnych wynikach testów czy nienaturalna chęć do wykonywania różnych badań. Osoby z zespołem Münchhausena często cierpią również na zaburzenia tożsamości i obniżenie samooceny.

Diagnostyka jest utrudniona m.in. z tego powodu, że wymaga wcześniejszego wykluczenia faktycznych dolegliwości, o których zwykle opowiada pacjent. Do tego chorzy zwykle nie chcą korzystać z pomocy.

Terapia albo duże kłopoty

Jeśli ktoś dostrzega zachowania typowe dla zespołu Münchhausena u siebie lub bliskiej osoby, powinien szukać pomocy, bowiem zaburzenie to może być naprawdę niebezpieczne. Przypadek rodziny Blanchardów to tylko jeden przykład. Zachowania związane z syndromem Münchhausena mogą prowadzić do pojawienia się prawdziwych, poważnych problemów zdrowotnych wskutek nieuzasadnionego przyjmowania leków i szkodzenia samemu sobie lub podopiecznym. Specjaliści mówią nawet o możliwości zgonu z tych powodów, a także o wzroście ryzyka samobójstwa.

W pracy z osobami z tym syndromem stosuje się przede wszystkim psychoterapię, głównie poznawczo-behawioralną. Jej pierwszy cel to zmniejszenie wpływu zaburzenia na życie. Później terapeuci starają się pomóc w głębszych problemach, które mogą leżeć u jego podłoża. Czasami stosuje się leki, ale głównie w odniesieniu do dodatkowych zaburzeń, takich jak lęki czy depresja. Zwykle problem pozostaje z chorym przez resztę życia, można jednak nauczyć się lepiej sobie z nim radzić. Warto, aby ze wsparcia korzystała też rodzina chorego, ponieważ odpowiednia edukacja pomoże w poradzeniu sobie z trudną sytuacją.

Autor

Marek Matacz

Marek Matacz - Od ponad 15 lat pisze o medycynie, nauce i nowych technologiach. Jego publikacje znalazły się w znanych miesięcznikach, tygodnikach i serwisach internetowych. Od ponad pięciu lat współpracuje serwisem "Zdrowie" oraz serwisem naukowym Polskiej Agencji Prasowej. Absolwent Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

ZOBACZ TEKSTY AUTORA

ZOBACZ PODOBNE

  • Fot. PAP/P. Werewka

    Kiedy wybrać się po raz pierwszy z córką do ginekologa?

    Pierwsza wizyta dziewczynki u ginekologa to duże przeżycie, ale lepiej jej nie odkładać. Jeśli nic niepokojącego się nie dzieje, to można pojawić się w gabinecie po roku od pierwszego krwawienia, nie później jednak niż do ukończenia przez młodą pacjentkę 15 lat. Przed wizytą warto porozmawiać o tym, co czeka ją w gabinecie – radzi dr n. med. Ewa Kuś, konsultant ds. ginekologii i położnictwa Grupy Luxmed.

  • Fot. PAP/P. Werewka

    Sól jodowana: jak ustrzegliśmy się poważnej choroby

    Niedobór jodu może wywołać chorobę charakteryzującą się głębokim ubytkiem możliwości intelektualnych. To właśnie on odpowiadał w dawnych czasach za występowanie na terenie Szwajcarii tzw. kretynizmu endemicznego. Polska ustrzegła się tego losu, bo w 1935 roku wprowadzono skuteczną profilaktykę - do soli kuchennej dodawany był jodek potasu.

  • fot. tanantornanutra/Adobe Stock

    Jak wygląda świat, gdy traci się wzrok?

    Pewnego dnia obudziłem się i już nic nie widziałem. Całe dzieciństwo przygotowywano mnie na ten moment, ale czy można być na to naprawdę gotowym? Największą szkołę życia dało mi morze. Ono buja każdego tak samo – opowiada Bartosz Radomski, fizjoterapeuta i przewodnik po warszawskiej Niewidzialnej Wystawie.

  • P. Werewka/PAP

    Milowy krok – przeszczep gałki ocznej

    W okulistyce mamy za sobą kolejny krok milowy – przeszczep gałki ocznej. Na razie jednak to operacja kosmetyczna, bo nie umiemy jeszcze połączyć nerwów wzrokowych, a więc przywrócić widzenia. Wszystko jednak przed nami – wyraził nadzieję prof. Edward Wylęgała, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock

    Droga mleka kobiecego od dawczyń

    Nie zawsze kobieta po urodzeniu dziecka może zapewnić dziecku swój pokarm. Dlatego stworzono Regionalny Bank Mleka Kobiecego. To bezpieczny sposób na pozyskanie tak kluczowego dla rozwoju noworodka składnika, zapewnia dr hab. n. med. i n. o zdr. Aleksandra Wesołowska, kierująca Uniwersytecką Pracownią Badań nad Mlekiem Kobiecym i Laktacją przy Regionalnym Banku Mleka Kobiecego w warszawskim Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny.

  • Limit na żywienie

  • Medycyna uczy się na swoich błędach

  • Późniejsze przejście menopauzy wiąże się ze zdrowszymi naczyniami krwionośnymi

  • Żelazo – toksyczne, ale niezbędne

  • Adobe

    Nie zapomnij o zielonym do zupy

    Troska o zdrowie i zbilansowaną dietę to przede wszystkim codzienne drobne wybory i nawyki – na przykład decyzja, by dorzucić garść zielonych listków do zupy lub innej potrawy. Niepozorna zielenina kryje w sobie bogactwo witamin, minerałów i innych cennych składników.

  • Nauka kontra łysienie – mecz wciąż trwa

  • Jaki sport i jak długo uprawiać w trosce o psyche