Kryminolog: zwykła życzliwość ratuje życie
W Polsce żyje olbrzymia liczba osób, która została osierocona wskutek samobójczej śmierci. Kryminolog i suicydolog prof. Brunon Hołyst opowiada o specyfice ich traumy i życzliwości, która może ratować życie.
W ubiegłym roku 5 276 osób popełniło samobójstwo. Zostawili swoje rodziny, przyjaciół, bliskich. Co dzieje się z ludźmi, których bliski zginął z własnej ręki?
Każda śmierć, także samobójcza, powoduje deprywację potrzeb u co najmniej 20 osób. Deprywacja potrzeb u ludzi osieroconych przez kogoś, kto popełnił samobójstwo, uzależniona jest także od statusu społecznego czy zawodowego osoby, która popełniła samobójstwo. Jeśli weźmiemy pod uwagę osoby publiczne, np. pisarzy, malarzy, okazuje się, że jest bardzo duże grono osób, które zostają sierotami. Przytoczę Hemingwaya – po jego samobójczej śmierci cały świat stracił wiele utworów, które mógł napisać.
Co oznacza deprywacja potrzeb?
To pojęcie oznaczające uszczuplenie potrzeb, zaczynając od najprostszych, a raczej elementarnych: biologicznych, jak zadbanie o jedzenie, higienę, poprzez najwyższe – otrzymanie dzieła malarskiego, naukowego. U kogoś, kto doświadczył straty bliskiej osoby uszczupla się wszystko, co związane jest z ludzką egzystencją na każdym możliwym poziomie.
Z osobą, która została osierocona przez kogoś, kto popełnił samobójstwo, dzieje się bardzo źle. Może dojść do depresji, taka osoba często ma silne poczucie winy, a czasem także podejmuje próbę samobójczą. Znam takie przypadki, na przykład z własnej ręki zginął mąż, a żona po sześciu dniach także popełniła samobójstwo, uważając być może, że nie jest w stanie żyć sama dalej.
Czy można przewidzieć, jak bliska osoba samobójcy zareaguje na tę śmierć?
Są takie sytuacje, kiedy można przewidzieć pewne mechanizmy. Jeżeli ta osoba była bardzo związana z tą, która popełniła samobójstwo i wysyła sygnały werbalne, typu: „Ja bez niego żyć nie mogę”, „Moje życie będzie zbyt skomplikowane”, „Życie nie ma sensu”, to poziom żałoby u niej będzie ekstremalny, czyli będzie ona zagrożona podjęciem próby samobójczej. Zdarzają się też choroby psychiczne powstałe w wyniku traumy samobójstwa kogoś bliskiego, obwinianie się.
Samobójstwo jest wyjątkowo drastyczną śmiercią dla bliskich…
To prawda. Jeżeli człowiek długo choruje, to rodzina przygotowuje się na jego śmierć. Jeżeli ktoś popełnia samobójstwo, nikt nie jest na to psychicznie przygotowany, to zaś pogłębia traumę. Jest jeszcze dodatkowa rzecz - trauma spowodowana opinią społeczną. W Polsce opinia społeczna nie sprzyja bliskim tych, którzy popełnili samobójstwo. Często obwinia się ich o tę śmierć. Tak zdarza się zwłaszcza wtedy, gdy dziecko popełnia samobójstwo. Pojawiają się wtedy opinie o patologii w tej rodzinie. Musimy zdawać sobie sprawę, że samobójstwo to wciąż temat tabu. Dla wielu rodzin łatwiej jest zaakceptować to, że ktoś padł ofiarą zabójstwa niż samobójstwa. Kiedy byłem ekspertem w jednej sprawie, nagabywano mnie, bym wystawił opinię, że ta śmierć była efektem zabójstwa, a nie samobójstwa. „Bo wie pan, w naszym małym środowisku, inaczej wtedy będą na nas patrzyli, będą nam współczuli” – mówili mi ci ludzie.
W społecznej świadomości chyba wciąż silna jest pamięć, że samobójcę chowano w wydzielonej części cmentarza, pod płotem…
Kościół poszedł do po rozum do głowy i przyjął, że można pochować ciało samobójcy na święconej ziemi w sytuacji, gdy nie miał on świadomości popełnienia grzechu ciężkiego przez ten czyn.
W przypadku śmierci samobójczej, pogrzeby mają często charakter prywatny, w przeciwieństwie do pogrzebów ofiar zabójstwa, gdy nabierają te ceremonie charakteru wręcz manifestacyjnego.
Czy samobójstwo to zatem wstyd dla osieroconej w taki sposób rodziny?
Absolutnie tak. Wielki wstyd.
Czy dobrze by było, żeby tę klątwę wstydu zdjąć?
Pewnie że tak, ale to olbrzymi problem. Jesteśmy osadzeni w tradycji, szczególnie widocznej w polskiej kulturze, choć także w innych miejscach świata nikt się specjalnie nie chwali, że ktoś bliski popełnił samobójstwo. Mówi się na przykład: ”opuścił nas”.
Co można zrobić dla tych dotkniętych traumą samobójczej śmierci bliskiej osoby?
Należy okazywać im wsparcie. Warto, by takie osoby skorzystały z pomocy psychologa. Ale zapobieganie samobójstwom i pomoc osobom w kryzysie, także po śmierci samobójczej bliskiego, to nie tylko kwestia zawodowych kwalifikacji, lecz przede wszystkim zwykłej ludzkiej dobroci. Wsparcie i życzliwość to pomoc, którą może zaoferować każdy. Mało kto przypuszcza, że jedną z uniwersalnych metod zapobiegania samobójstwom jest życzliwość. Życzliwość niech się życzliwością odciska! Niestety, coraz mniej jest ludzi życzliwych. Zainteresujmy się sąsiadami, kolegami w pracy, czy im czegoś nie trzeba. Nie bądźmy obojętni wobec czyjegoś nieszczęścia. Bądźmy świadomi tego, że człowiek, który się miota między życiem a śmiercią, znajduje się w szczególnej sytuacji.
Znam taką historię, że pewna kobieta zauważyła u swojej przyjaciółki bardzo niepokojące objawy silnego kryzysu. Pewnego dnia po prostu oznajmiła przyjaciółce, że się do niej wprowadzi na jakiś czas. Okazało się potem, że przeczucie kobiety nie myliło: jej przyjaciółka chciała popełnić samobójstwo, a ten gest i decyzja o tymczasowym zamieszkaniu z nią spowodował, że zaczęła ciążyć ku życiu.
Samobójstwo to proces, a nie nagła decyzja. Pamiętajmy też, że słowo ma cholerną moc. Może zabijać, ale może też dawać życie.
Rozmawiała Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap)