Kryzys psychiczny niejedno ma imię
Co czwarty z nas przynajmniej raz w życiu doświadcza poważnego kryzysu psychicznego. Czym się różni tzw. załamanie nerwowe od zaburzeń i chorób psychicznych, a także jak im wszystkim zapobiegać – opowiada Joanna Krzyżanowska-Zbucka, doświadczony lekarz psychiatra.
- Czy łatwo jest rozpoznać osobę będącą w kryzysie psychicznym?
- To zależy. Wiele osób taki stan skutecznie ukrywa i maskuje udając, że wszystko jest w porządku (fachowo nazywamy to dysymulacją). Ludzie ukrywają swoje problemy psychiczne bojąc się reakcji otoczenia lub konsekwencji (np. zawodowych). Najtrudniej jest ukryć przed otoczeniem manię, bo pod jej wpływem człowiek jest z reguły bardzo pobudzony, radosny i ekspansywny. Tego nie sposób nie zauważyć. Ale już depresję można skutecznie ukrywać przed innymi, choć zdarza się też często, że i sam chory nie zdaje sobie sprawy ze swojej depresji, wskutek jej wypierania albo też z powodu niespecyficznej, podstępnej postaci, czyli tzw. depresji maskowanej (manifestującej się często trudnymi do zdiagnozowania dolegliwościami w obrębie ciała). Często więc widzimy kobiety dobrze ubrane, w ostrym makijażu, które świetnie radzą sobie na eksponowanych stanowiskach, ale gdy przyjrzeć się im nieco bliżej, okazuje się, że w środku całe się rozsypują. Podobnie jest z wieloma mężczyznami, którzy za wszelką cenę starają się realizować stereotyp macho, ale w środku są rozbici.
- Jak zatem rozpoznać kryzys u drugiego człowieka? Na co zwrócić uwagę?
- Każda zauważalna zmiana zachowania, funkcjonowania, sposobu komunikacji lub wyglądu jest tu istotna. Na przykład, jak ktoś zaczyna się ubierać na czarno, a wcześniej ubierał się kolorowo, może to świadczyć o wewnętrznym problemie. Człowiek czasem w dziwny sposób woła o pomoc, próbując zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Robi tak, bo nie umie inaczej. Dzieci przeżywające silne napięcia psychiczne często stają się niegrzeczne, nieznośne. W ten właśnie sposób wołają o pomoc dorosłych, bo nie potrafią tego precyzyjnie wyrazić słowami. Niestety, czasem też osoby, które nie dają sobie rady ze swoimi problemami czy emocjami sygnalizują to otoczeniu podejmując próby samobójcze. Takich sygnałów nie można bagatelizować.
- Skoro przyznanie się do kryzysu psychicznego jest tak trudne, co zrobić, by skłonić naszych bliskich do ujawnienia swoich problemów?
- To delikatna kwestia. Kwestia zaufania. Jeśli człowiek nie chce mówić o tym, co się z nim dzieje, znaczy, że nie ma zaufania do bliskich, nie czuje się w ich otoczeniu bezpiecznie i komfortowo. Oczywiście rodzina może rozpoznać symptomy kryzysu u danej osoby, widząc, że zmieniło się jej zachowanie. Na przykład kiedyś była bardziej rozmowna, a teraz nie chce rozmawiać. W takiej sytuacji nie warto bawić się w śledztwa. Spróbujmy stworzyć lepszą atmosferę. Powiedzmy wprost: jestem obok, martwię się o ciebie, coś mi się wydaje, że potrzebujesz pomocy, możesz mi zaufać. Trzeba się postarać zdobyć zaufanie osoby będącej w kryzysie. Takie osoby często czują się samotne, wycofują się i zamykają w sobie. Często dzieje się tak z powodu szkodliwych stereotypów. Cierpiące osoby myślą sobie: sam muszę sobie z tym poradzić, chłopaki nie płaczą, nie dam nic po sobie poznać, bo co ludzie powiedzą. Można to uszanować, ale trzeba też dać takiemu człowiekowi sygnał, że cały czas jesteśmy obok gotowi pomóc. Wielu ludziom trudno przychodzi zwracanie się o pomoc. Ale czasem po prostu trzeba.
- No właśnie. Proszę powiedzieć, dlaczego nie można lekceważyć kryzysów psychicznych i jakie mogą być ich konsekwencje, jeśli nic się z nimi nie robi?
- U osoby w kryzysie może się rozwinąć albo utrwalić choroba psychiczna, która dosłownie wytnie człowieka z normalnego życia, spowoduje jego ucieczkę od realności. Później taka osoba może nie być w stanie zadbać o zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb. Niektórzy, czując się bezradni wobec nieznośnej rzeczywistości uciekają od niej w świat urojony (psychozy). Inni nie radząc sobie z rzeczywistością, mogą uznać, że ich życie nie ma już sensu i trzeba je zakończyć. Jeszcze inni, w ramach poprawiania swojego nastroju i „samoleczenia” będą uciekać od swoich problemów odurzając się alkoholem, papierosami czy narkotykami. Jeśli doprowadzi to do uzależnienia, często tracą potem kontrolę nad życiem i wpadają w coraz głębsze sidła. Zatem będąc w kryzysie psychicznym naprawdę warto szukać pomocy.
- Jak w takiej sytuacji należy siebie albo bliską osobę ratować?
- Oprócz wsparcia bliskich, taka osoba powinna otrzymać profesjonalną pomoc: psychologa, psychiatry albo psychoterapeuty. Na szczęście, w większych miastach ludzie coraz mniej wstydzą się chodzić do psychologa czy psychiatry, ale w mniejszych miejscowościach to wciąż temat wstydliwy, tabu. Nad tym czasem trzeba popracować. Warto uświadomić osobę w kryzysie, że psychiatra to po prostu lekarz, tylko specjalizujący się w leczeniu problemów psychicznych, podobnie jak stomatolog leczy zęby, a kardiolog serce. Niestety, podstawowa opieka psychiatryczna w Polsce jest wciąż słabo dostępna i niewydolna, ale w związku z tym powstało wiele fundacji i organizacji pozarządowych pomagających osobom w kryzysie. Niektóre specjalizują się np. w pomaganiu osobom będącym w żałobie, inne w problemach psychicznych kobiet w ciąży i połogu, jeszcze inne specjalizują się w pomaganiu ofiarom przemocy. W wielu miejscach kraju działają też lokalne ośrodki interwencji kryzysowej. Mamy też różnego rodzaju ogólnopolskie telefony zaufania i internetowe serwisy oferujące pomoc psychologiczną. Warto z tych wszystkich form pomocy korzystać. W przypadkach zagrożenia życia oczywiście należy dzwonić pod numer ratunkowy 112.
- Pracuje Pani w szpitalu psychiatrycznym na oddziale zapobiegania nawrotom. Czyli kryzysom psychicznym można skutecznie zapobiegać?
- Nie jest to proste, ale możliwe. Na naszym oddziale uczymy pacjentów zapobiegania nawrotom poważnych chorób i zaburzeń psychicznych, które co najmniej raz już u nich wystąpiły. Skupiamy się głównie na psychozach, jak np. schizofrenia, depresji nawracającej, a także innych zaburzeniach afektywnych, jak np. choroba afektywna dwubiegunowa. Nie zajmujemy się kryzysami neurotycznymi, lękowymi, czyli inaczej nerwicowymi, choć objawy lękowe często towarzyszą poważniejszym zaburzeniom. Niezależnie jednak od rodzaju kryzysu psychicznego, jeśli już raz taki kryzys u kogoś wystąpił, to trzeba wiedzieć, że istnieje spore ryzyko, że się powtórzy, zwłaszcza gdy dotknięty nim człowiek nie otrzyma odpowiedniej pomocy lub zaniedba leczenie.
- Co robicie, żeby pomóc swoim pacjentom uniknąć nawrotu?
- Jeśli ktoś miał tylko jeden kryzysowy epizod i nie wiemy, czy z tego rozwinie się choroba czy też nie, to pracujemy nad tym, żeby skończył swą „karierę psychiatryczną” na tym jednym epizodzie. W swoich działaniach prewencyjnych koncentrujemy się więc przede wszystkim na nauczeniu ludzi takiego zarządzania swoimi problemami oraz stresem i takiego kontrolowania swojej choroby, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia nawrotu. Podobnie postępuje się zresztą w innych chorobach przewlekłych. Człowieka z cukrzycą uczy się jak ma unikać niebezpiecznych dla niego stanów hipoglikemii i hiperglikemii, jak kontrolować i regulować poziom glukozy we krwi, m.in. za pomocą diety.
- Proszę powiedzieć, czego konkretnie uczycie swoich pacjentów?
- Przede wszystkim staramy się wspólnie z pacjentem, a często również i jego rodziną, znaleźć wspólnie przyczyny leżące u podłoża jego kryzysu (biologiczne, psychologiczne i społeczne). Gdy już je znajdziemy, to zastanawiamy się co robić, żeby do kolejnego kryzysu nie doszło i nie rozwinęła się z tego choroba przewlekła. Kluczem do zapobiegania nawrotom tego rodzaju chorób jest identyfikacja zwiastunów (objawów zwiastunowych). Nie są to jeszcze pełne objawy choroby, tylko wczesne symptomy zapowiadające jej nawrót. Niestety, bardzo często ludzie ich nie zauważają, zwłaszcza osoby po pierwszym kryzysowym epizodzie. Powtórzenie się tych objawów w przyszłości może zwiastować nawrót i wtedy trzeba już wiedzieć, jak szybko i zdecydowanie zareagować, żeby kryzys się znowu nie rozkręcił na dobre. Poza samym wyposażeniem pacjentów w wiedzę psychologiczną i scenariusze reagowania na przyszłość, w części przypadków, stosujemy też długoterminowe wsparcie farmakologiczne.
- Proszę podać przykłady najczęstszych objawów zwiastunowych.
- Na przykład ktoś gorzej śpi, jest bardziej drażliwy, wybuchowy, ma zaburzenia apetytu. Takie objawy są dość niespecyficzne, więc można ich nie zidentyfikować jako zwiastun nadchodzącego kryzysu psychicznego.
- Te zwiastuny różnią się w zależności od rodzaju zaburzeń psychicznych?
- Nie są one typowe dla rodzaju kryzysu, tylko raczej dla danego pacjenta. U każdego może to inaczej wyglądać. Wszystko zależy od indywidualnej podatności. Niezależnie jednak od tego czy nadchodzi mania, depresja czy psychoza, objawy zwiastunowe mogą być podobne. Najczęściej zdarzają się zaburzenia snu (skrócenie, sen przerywany, bezsenność, nadmierna senność), to łatwo uchwytny i konkretny zwiastun. Kolejnym może być coraz częstsze wchodzenie w konflikty z osobami z najbliższego otoczenia. Mogą też pojawić się bardzo specyficzne objawy, których pacjent sam nie zauważa, choć widzą je bliscy. Na przykład, matka jednej z pacjentek zauważyła, że gdy jej córka zaczyna się mocniej, bardziej wyraziście malować, to czuje, że coś złego się z nią dzieje. I faktycznie, później okazywało się, że zaczynała się u niej mania. Inny przykład to zmiana zwyczajów religijnych. Gdy ktoś zaczyna się częściej niż zwykle modlić, np. codziennie czytać biblię albo codziennie chodzić do kościoła, choć wcześniej tego nie robił lub robił znacznie rzadziej, może być objawem nadchodzącego nawrotu schizofrenii. Ale niezależnie od rodzaju choroby pacjenci często zwracają się do Boga lub wspólnoty religijnej, szukając tam wsparcia i ukojenia, co oczywiście samo w sobie nie musi być objawem choroby. Rzadziej zwiastunami kryzysu są zaburzenia łaknienia, problemy z koncentracją czy niepokój.
- A co ze smutkiem? Czy nie należy on do objawów zbliżającego się kryzysu?
- Silny, utrzymujący się przez dłuższy czas smutek to raczej nie zwiastun, ale już objaw rozwiniętej choroby.
- Wychodzi na to, że określenie „kryzys psychiczny” jest bardzo pojemne, bo można nim nazwać zarówno jednorazowy epizod, jak też dużo poważniejsze i bardziej trwałe zaburzenia, a także choroby psychiczne. Proszę wyjaśnić czym się różnią te wszystkie pojęcia z perspektywy medycznej.
- Obecnie tych wszystkich terminów używa się zamiennie, co dla wielu osób może być mylące. Określenie „kryzys psychiczny” zrobiło w ostatnich latach karierę dlatego, że jest znacznie mniej stygmatyzujące, niż np. choroba psychiczna. To delikatna i ważna kwestia dla osób, które przez coś takiego przechodzą. Poza tym, w środowisku medycznym cały czas trwają dyskusje na temat tego jak nazywać i klasyfikować niektóre rodzaje problemów psychicznych, np. czy zaliczyć zaburzenia osobowości do chorób czy też raczej traktować je jako indywidualny styl funkcjonowania, typ osobowości. W tym kontekście warto wiedzieć, że są pewne cechy osobowości, które mogą znacząco zwiększać ryzyko występowania dekompensacji, czyli kryzysów psychicznych. Na przykład ludzie z osobowością typu borderline (chwiejną emocjonalnie) są podatni na wiele różnego rodzaju problemów psychicznych. Może u nich dochodzić m.in. do depresji, manii, zaburzeń lękowych, psychoz i natręctw. Taka osobowość dosyć poważnie utrudnia życie.
- Jednym słowem, kryzys psychiczny ma wiele imion i jest też chyba, niestety, dość powszechnym zjawiskiem.
- Tak. Kryzys psychiczny może się zdarzyć każdemu. Może to być pojedynczy kryzys, wywołany przez trudną sytuację czy jakieś ważne wydarzenia życiowe, np. wypadek, ciężką chorobę, stratę bliskiej osoby, etc. Takie przejściowe kryzysy nazywa się potocznie załamaniem nerwowym. W słowie „kryzys” zawiera się krótkotrwałość tego zjawiska i jego nagłość. Ale taki pojedynczy kryzys może też okazać się niestety pierwszym epizodem poważnej choroby. Jeżeli takie kryzysy zaczynają się u kogoś powtarzać, może to oznaczać, że rozwija się u niego przewlekła choroba psychiczna, która często składa się z naprzemiennie występujących okresów dekompensacji (kryzysów), a także okresów remisji. Wiele chorób psychicznych ma taki właśnie naprzemienny, nawracający przebieg, w tym m.in. depresja, schizofrenia czy choroba afektywna dwubiegunowa. Diagnozowanie tych i innych chorób psychicznych nie jest jednak proste. Na przykład, w przypadku wspomnianej już wcześniej osobowości borderline, nie możemy zdiagnozować konkretnej choroby przewlekłej, bo stale zdarzają się u niej różnego rodzaju kryzysy psychiczne, na podłożu tej właśnie osobowości. Można więc jedynie stwierdzić, że taka osoba ma trwałą podatność na dekompensacje. Tymczasem dynamika klasycznej choroby psychicznej jest inna. W chorobie widać rozwój, może ona postępować, ma remisje i nawroty, ale może się też wygaszać, zarówno na skutek naturalnych procesów regeneracyjnych zachodzących w mózgu, jak i dzięki temu, że pacjent uczy się lepiej zarządzać swoją chorobą i unikać popełnianych wcześniej błędów (jak np. korzystanie z używek czy zbyt szybkie odstawienie leków). Często im dłużej trwa choroba, tym krótsze są remisje i cięższe nawroty. Na szczęście zdarza się i tak, że ludzie po kilku nawrotach mówią sobie dość i poważnie „zabierają się” za swoją chorobę, we współpracy ze specjalistami, nie dopuszczając do kolejnych nawrotów.
- Jak długo może trwać pojedynczy kryzysowy epizod, by nie został przez specjalistów zaliczony do kategorii zaburzeń czy też chorób psychicznych? Gdzie leży granica?
- Według klasyfikacji psychiatrycznej, taki epizod może trwać do miesiąca. Gdy coś trwa dłużej nazywamy to zespołem, np. depresyjnym czy paranoidalnym. Zespół może trwać do kilku miesięcy. O chorobie mówi się wtedy, gdy problemy psychiczne się pogłębiają lub nawracają. Tak więc, nawet małego kryzysu (krótkotrwałego epizodu) nie można zlekceważyć, bo bez należytej reakcji i podjęcia środków zaradczych, może w końcu doprowadzić do choroby.
- Wiadomo konkretnie jaki odsetek Polaków doświadcza kryzysów psychicznych?
- Z analiz opartych na oficjalnych danych statystycznych służby zdrowia i służb ratowniczych wynika, że różnego rodzaju kryzysów psychicznych doświadcza w toku swojego życia co najmniej 25 proc. społeczeństwa. To nie jest wcale mało, zwłaszcza, że kryzysy te dotykają nie tylko tego konkretnego człowieka, lecz także jego bliskich. Trzeba pamiętać o tym, że koszty emocjonalne takich kryzysów ponoszą całe rodziny. Najczęściej występują w polskiej populacji tzw. zaburzenia afektywne, czyli zaburzenia nastroju (np. depresja, mania). Coraz częściej odnotowuje się też zaburzenia odżywiania. Wbrew obiegowej opinii schizofrenia jest problemem dość rzadkim. Dotyczy zaledwie jednego procenta populacji. Podsumowując, co czwarty z nas doświadczył, doświadczy, bądź właśnie doświadcza kryzysu psychicznego. To jednak tylko uśrednione dane. Trzeba pamiętać, że w niektórych grupach społecznych jest znacznie gorzej. Nawet do 80 proc. kobiet w okresie okołoporodowym cierpi na tzw. syndrom „baby blues”, a 20 proc. wykazuje symptomy depresji poporodowej. Kobiety są bardziej od mężczyzn podatne na depresję, ale u mężczyzn częściej występują psychozy. Niestety, rzeczywista skala problemów ze zdrowiem psychicznym w Polsce może być znacznie większa, niż wskazują przytoczone przeze mnie dane. Wskazują one bowiem tylko liczbę osób, które skorzystały z profesjonalnej pomocy i zostały oficjalnie zarejestrowane w systemie ochrony zdrowia. Ale jak wiadomo jest też całkiem sporo osób doświadczających kryzysów psychicznych, które nie zgłaszają się nigdzie po pomoc i których statystyki nie pokazują.
- Kryzys psychiczny jest tak szerokim pojęciem, że łatwo go nadużywać i nadinterpretować. Dość często słyszy się od znajomych stwierdzenie, że mają „doła”, że są czymś załamani. Proszę powiedzieć czego na pewno nie powinno się nazywać kryzysem psychicznym.
- Na przykład żałoby. To naturalny, fizjologiczny stan pojawiający się po stracie, np. po śmierci bliskiej osoby, zakończeniu związku czy sprzedaży rodzinnego domu. To proces, który po prostu trzeba przejść. Ale u niektórych osób zwykła, uzasadniona okolicznościami żałoba może się też niestety przerodzić w depresję. Kryzysem psychicznym na pewno nie są też sytuacyjne wahania nastroju. To normalne, że człowiek się denerwuje, gdy np. ma ważny egzamin czy zmienia pracę. Nie da się uniknąć stresu w życiu i trzeba sobie z nim radzić. Ale stres jest też często prorozwojowy. Trzeba pamiętać, że człowiek ma w sobie naturalne, tzw. salutogenetyczne mechanizmy, dzięki którym jest w stanie przetrwać trudną sytuację i się po niej „pozbierać”. Tak naprawdę od dziecka uczymy się radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i emocjami. Jest z tym bardzo różnie. Na przykład, dzieci straszone od małego, że świat jest groźny, a ludzie źli, często wszystkiego się potem boją. Osoby po przebytej traumie lub zaniedbane w dzieciństwie często z pozoru radzą sobie ze stresem lepiej niż dzieci bez takich doświadczeń, ponieważ musiały się one tego nauczyć, żeby móc funkcjonować. Musiały sobie od początku radzić, a wczesne doświadczenia niejako ich w tym zahartowały. Mimo to, osoby z taką przeszłością mogą mieć w dorosłym życiu większą podatność na kryzysy. Na to jak sobie radzimy ze stresem dnia codziennego albo stresem nagłym wpływa zatem wiele czynników, w efekcie czego jedni po traumatycznym zdarzeniu mają objawy PTSD (stresu pourazowego), a inni nie. Jedno jest pewne, nikt z nas nie tkwi w permanentnym błogostanie. Wszyscy, niemal codziennie przeżywamy różne negatywne emocje. Ale nie nazywajmy tego kryzysem. To życiowa norma.
- Ale chyba ciągły stres i brak wytchnienia też w końcu mogą doprowadzić do kryzysu psychicznego u niektórych osób?
- To prawda, wytrzymałość każdego człowieka ma swoje granice, choć ludzie bardzo różnią się między sobą pod względem odporności psychicznej. Dużo zależy od cech wrodzonych, czyli głównie temperamentu odziedziczonego po bliskich. Ale odporność na stres zależy także od jakości i przebiegu naszego życia płodowego i doświadczeń okołoporodowych. Najwięcej kompetencji w zakresie radzenia sobie ze stresem i rozwiązywania problemów nabywamy w okresie wczesnodziecięcym. To właśnie wtedy młody człowiek może zbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, jeśli opiekun jest przy nim, a potem uczy się, że gdy się przewróci, to należy wstać i iść dalej, a nie leżeć i płakać, aby mama podniosła. Tego właśnie rodzice powinni uczyć swoje dzieci: samodzielności, radzenia sobie i optymizmu, że jak coś się zepsuje to można to naprawić. Budowanie tych kompetencji trwa przez całe życie, zarówno gdy młodzi dojrzewają, jak i również później, w dorosłości. Niestety, w starszym wieku człowiek jest już mniej chłonny i elastyczny. Z reguły wtedy używa tego, czego nauczył się wcześniej. Tak więc, by wtedy (w późniejszym wieku) zmienić podejście do siebie i świata, trzeba się już mocniej postarać, np. w ramach psychoterapii. W efekcie, niektórzy ludzie lepiej radzą sobie ze stresem, a nawet lubią ten stres (wtedy idą na wojnę, zostają żołnierzami, ryzykują), a inni z kolei są ostrożni, zachowawczy i unikają ryzyka (wolą siedzieć cicho i się nie wychylać). Ale to oczywiście dwa skrajne, możliwe podejścia do życia. Większość ludzi plasuje się pod tym względem gdzieś pośrodku. Jedno jest pewne, każdy zdrowy człowiek potrzebuje trochę stresu do normalnego życia i rozwoju.
- Mówiliśmy dotąd sporo o zapobieganiu nawrotom kryzysów psychicznych, a więc o tzw. prewencji wtórnej. Na koniec muszę więc zapytać jeszcze o profilaktykę pierwotną, czyli co powinien robić zdrowy psychicznie człowiek, aby również i on nie padł kiedyś ofiarą kryzysu psychicznego?
- To ważne pytanie, które dotyczy tzw. higieny psychicznej. Problem w tym, że w szkołach nie uczy się dzieci i młodzieży jak mają dbać o swoje zdrowie psychiczne. Uczy się dzieci myć zęby, ćwiczyć, śpiewać, ale nie uczy się jak mają radzić sobie ze stresem, emocjami i problemami życia codziennego.
- W takim razie proszę wymienić najważniejsze zasady higieny psychicznej.
- Po pierwsze trzeba nauczyć się odpoczywać i znajdować czas na ten odpoczynek, co dotyczy także odpowiedniej ilości snu. Po drugie, trzeba unikać substancji psychoaktywnych. Nie da się załatwić swoich problemów za pomocą alkoholu albo narkotyków. Wręcz przeciwnie. Po trzecie, trzeba mieć dobre relacje z innymi ludźmi i dbać o te relacje. Jest wiele badań, które dowodzą, że ludzie mający przyjaciół żyją dłużej i są zdrowsi psychicznie. Udowodniono też, że nawet tak prosta rzecz jak okazywanie ludziom wdzięczności może znacząco poprawić naszą kondycję psychiczną. No i po czwarte, trzeba dbać o swoje zdrowie fizyczne, czyli z jednej strony stosować zdrową, zbilansowaną dietę, a z drugiej być aktywnym fizycznie. Zdrowe ciało i regularny ruch dobrze wpływają na zdrowie psychiczne. I niech Pan nie pyta mnie o najlepszy sposób na odpoczywanie, bo to zależy od konkretnego człowieka. Jednego zrelaksuje pielęgnowanie własnego ogródka warzywnego, a drugiego odpręży dopiero dalszy wyjazd i podziwianie pięknych krajobrazów na łonie dzikiej natury.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Wiktor Szczepaniak (zdrowie.pap.pl)