Powiększone węzły chłonne – czy jest się czego bać?
Spuchnięty węzeł chłonny potrafi napędzić niezłego stracha – zazwyczaj bez powodu. Drobny guzek pod żuchwą na ogół oznacza, że nasz układ odpornościowy właśnie wygrał bitwę z wirusem. Czasami jednak taka zmiana jest tym, czego się obawiamy – objawem nowotworu.

Niewiele tkanek w ludzkim ciele potrafi tak nastraszyć, jak węzły chłonne. U trzydziestoletniej Australijki zaczęło się od niespodziewanego obrzęku pach. Tomografia wskazywała na nowotwór, medyczne statystyki dawały 99 procent pewności diagnozy. Chirurdzy wycięli węzeł, a patomorfolodzy natknęli się na… drobiny czarnego tuszu. Barwnik z tatuażu sprzed kilkunastu lat przetrwał w komórkach odpornościowych i wędrował z nimi aż do limfatycznych „magazynów”. Historia obiegła media, trafiając do „Annals of Internal Medicine” jako przykład, że nie ma pewnych diagnoz. Zwłaszcza gdy mowa o węzłach chłonnych.
Węzły mają kształt zbliżony do fasoli i osiągają zwykle od kilku milimetrów do około centymetra średnicy. Takich „fasolek” mamy ponad sześćset. Rozrzucone parami od migdałków aż po krezkę jelit, działają jak bramki bezpieczeństwa: filtrują limfę, czyli płyn zbierany z tkanek, i wystawiają zbrojne oddziały do walki z intruzami. Bo każdy węzeł, otoczony torebką z tkanki łącznej, w środku składa się z gęstej sieci limfocytów B i T, komórek dendrytycznych i makrofagów. Pod mikroskopem przypomina to ruchliwe laboratorium: część komórek bada próbki antygenu, inne powielają się w zawrotnym tempie, by po kilku dniach wypuścić przeciwciała do krwiobiegu. „To miejsce, w którym zapadają strategiczne decyzje o tym, kogo zniszczyć, a kogo ocalić” – tłumaczy na łamach „Nature” immunolog dr Caetano Reis e Sousa.
Dlaczego węzły chłonne (nie) bolą?
Kiedy bakteria lub wirus podrażnia okoliczne tkanki, komórki dendrytyczne chwytają fragmenty obcego białka i pędzą do najbliższego węzła. Tam prezentują zdobycz limfocytom, które zaczynają się na potęgę dzielić, przez co węzeł puchnie, napina torebkę i staje się tkliwy. Taki odczyn w ostrych infekcjach – angina, mononukleoza, róża – pojawia się gwałtownie i równie szybko znika. Im silniejszy ból, tym większa szansa, że wzrost jest odwracalny. Dermatolog dr Bill Stebbins sprowadza to do prostej reguły: „węzeł, który boli, zwykle daje nam czas”.
Bezbolesne, twarde jak kamień węzły mogą zwiastować nowotwory układu krwiotwórczego albo przerzuty guzów litych. W chłoniaku Hodgkina pojawiają się najczęściej na szyi lub nad obojczykiem i – jak podkreśla onkolog dr Janusz Meder – często są pierwszą, jedyną wskazówką toczącej się od miesięcy choroby. W Polsce diagnozuje się już ponad 7000 chłoniaków rocznie, a liczba rośnie o ponad 5 proc. rocznie. Problem w tym, że na wczesnym etapie chłoniak nie boli i łatwo go zbagatelizować.
Na co zwracać uwagę, badając węzły chłonne?
Badając węzły chłonne, lekarz zaczyna od dotyku. Ocenia liczbę guzków, ich wielkość, konsystencję, symetrię i ruchomość względem podłoża, a także – jak wyżej – tkliwość czy bolesność, która może zdradzić charakter zmian. Konsystencja węzła również ma tu znaczenie: bardzo twarde, zbite węzły sugerują proces nowotworowy (np. przerzut raka lub chłoniaka), podczas gdy miękkie, galaretowate węzły spotyka się przy odczynach zapalnych lub niektórych białaczkach. Ważna jest też przesuwalność węzłów względem podłoża: powiększone węzły ruchome, łatwo przesuwalne zwykle są zmianą odczynową i zachowują swoją elastyczną torebkę, natomiast węzły zrośnięte z otoczeniem lub sklejone w pakiety (konglomeraty) częściej wskazują na proces złośliwy albo gruźliczy, w którym dochodzi do naciekania okolicznych tkanek. Zasadniczo pojedynczy twardy węzeł nadobojczykowy powinien wzbudzić większą czujność niż garść miękkich grudek pod żuchwą po anginie.
Powiększone węzły chłonne – powód do niepokoju?
Najczęściej przyczyną powiększenia węzłów bywają infekcje: węzły reagują na nie w swoim „obszarze obsługi” (np. węzły podżuchwowe powiększają się przy anginie, pachwinowe przy ropniu na nodze, a karkowe przy zakażeniach skóry głowy). Uogólnione powiększenie wielu węzłów naraz – szczególnie gdy utrzymuje się długo – budzi już większy niepokój, gdyż sugeruje chorobę ogólnoustrojową. Węzły mogą powiększać się w przebiegu niektórych chorób autoimmunologicznych, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów czy toczeń rumieniowaty, w których następuje przewlekła aktywacja układu odpornościowego. Nieraz jednak długotrwała, uogólniona limfadenopatia bywa wczesną wskazówką rozwijającego się nowotworu układu krwiotwórczego.
Każdy przypadek znacznie powiększonego węzła, który nie ustępuje w ciągu kilku tygodni, wymaga czujnej obserwacji lekarskiej i zazwyczaj poszerzenia diagnostyki. Problem pojawia się, gdy zmiany chowają się głębiej: w śródpiersiu lub jamie brzusznej. Tu w sukurs przychodzi diagnostyka obrazowa – potrafi odróżnić prawidłową wnękę tłuszczową od nowotworowej „galaretki” i ocenić unaczynienie węzła. Gdy trzeba, radiolog nakłuwa go igłą, by pobrać próbkę do cytologii. Jeżeli podejrzenie dotyczy chłoniaka, konieczne bywa wycięcie węzła w całości; tylko pełna architektura tkanki pozwala patomorfologom odróżnić ziarnicę od chłoniaka z limfocytów B i ustalić schemat chemioterapii.
Węzeł wartownik – strażnik wielkich decyzji
Radioterapeuta dr Anthony Nguyen z Cedars‑Sinai przeanalizował bazę obejmującą ponad trzy miliony pacjentów nowotworowych. Wnioski są zaskakująco proste: to liczba zajętych węzłów najtrafniej przewiduje los chorego, niezależnie od typu guza. „Pacjent z dziesięcioma przerzutami to inna liga niż ten z jednym – i inaczej trzeba go leczyć” – tłumaczy Nguyen na łamach „JNCI”. Ten sposób, jak dowodzi, pozwala ujednolicić pozornie różne klasyfikacje.
W chirurgii raka piersi i czerniaka przełomem stała się koncepcja węzła wartowniczego. Wystarczy wstrzyknąć barwnik lub radioznacznik wokół guza i poczekać, aż popłynie najkrótszą ścieżką limfy. Jeśli pierwszy na trasie „przystanek” okaże się wolny od komórek nowotworowych, pacjentka z rakiem piersi unika wycięcia całego pakietu pachowego, a wraz z nim ryzyka przewlekłego obrzęku chłonnego ręki. Ten sam test w czerniaku skóry pozwala wcześnie wykryć chorego, który bez dodatkowej immunoterapii ma duże ryzyko odległych przerzutów.
Szczepionka, tatuaż, koci pazur – pułapki diagnostyczne
Naukowcy nie ukrywają, że wprowadzenie szczepionek mRNA skomplikowało sprawę diagnostyki z węzłów chłonnych. Cztery tygodnie po szczepieniu pachowe węzły potrafią świecić w PET‑CT równie mocno jak przerzuty raka piersi. Stąd nowe zalecenia, by obrazowanie planować poza „oknem reaktywności”, a w opisach badań uwzględniać datę szczepienia. Z podobnej przyczyny lekarze wolą znać historię tatuaży czy ekspozycji na koty: choroba kociego pazura albo pył tuszu mogą udawać schorzenia onkologiczne.
Świadoma obserwacja własnego ciała to najlepsze, co możemy zrobić dla swojego zdrowia. Węzeł większy niż centymetr, twardy, niebolesny lub rosnący ponad miesiąc, szczególnie w towarzystwie nocnych potów i chudnięcia, wymaga wizyty u specjalisty. Węzeł, który powiększył się w trakcie przeziębienia i po dwóch tygodniach maleje, najpewniej dobrze odegrał swoją rolę i wraca do stanu wyciszenia.