Czy szpitale kwalifikują do leczenia na podstawie stawek NFZ i opłacalności przyjęcia danego pacjenta?

To MIT! W chwili przyjęcia do szpitala nikt nie myśli o wycenie. Pacjentów doraźnych szpitale przyjmują na bieżąco, a pacjentów planowych kwalifikują zgodnie z ich stanem zdrowia i skomplikowaniem choroby.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

- To absolutnie nieprawda, że szpitale kwalifikują do leczenia na podstawie stawek NFZ i opłacalności przyjęcia danego pacjenta. Zawsze na pierwszym miejscu jest zdrowie i życie ludzkie. Jeśli trzeba je ratować, nikt nie patrzy na wyceny. Zresztą te są powiązane z procedurami, które trzeba wykonać. Żeby zaś rozliczyć daną procedurę, trzeba wykonać określone w katalogu czynności diagnostyczne, zabiegowe. Tak więc jest trudne do wyobrażenia takie podejście ze względu na opłacalność – mówi Waldemar Malinowski, prezes zarządu Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Ekspert dodaje, że jeśli pacjent leży w szpitalu, wykazuje się wszystkie procedury, które się wykonało, optymalizuje się i wybiera się odpowiednie świadczenia. W ten sposób to działa. Natomiast w chwili przyjęcia do szpitala nikt nie myśli o wycenie.

- Zresztą  gdyby tak było, dyrektorzy szpitali, organy założycielskie, nie mówiłyby cały czas od kilku lat, że wyceny są dalekie od idealnych. Naprawdę nie da się w ten sposób kombinować, że szpitale kwalifikują do leczenia na podstawie stawek NFZ i opłacalności przyjęcia danego pacjenta –  tłumaczy Waldemar Malinowski.

Również zdaniem Jakuba Kraszewskiego, przewodniczącego Polskiej Unii Szpitali Klinicznych, dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku absolutnie tak się nie dzieje.
 
- Pacjentów kwalifikujemy tak, żeby maksymalnie im pomóc. Tych doraźnych szpitale przyjmują na bieżąco, a pacjentów planowych kwalifikują zgodnie z ich stanem zdrowia i skomplikowaniem choroby. Przy czym szpitale specjalistyczne raczej skupiają się na pacjentach trudniejszych, a szpitale miejskie czy powiatowe na pacjentach bardziej podstawowych. Ten podział wynika z pewnych możliwości, sił i środków posiadanych przez szpitale – wyjaśnia Jakub Kraszewski.

Mówiąc krótko, szpitale specjalistyczne nie zajmują się niektórymi dziedzinami, ponieważ skupiają się na pacjentach, którym inne placówki nie są w stanie pomóc. Nierzadko dopiero w trakcie hospitalizacji okazuje się, co się z pacjentem dzieje.

 - Często w szpitalu jest stawiana diagnoza docelowa i wytyczony plan leczenia. To jest błąd. Planowy pacjent powinien trafiać do szpitala zdiagnozowany. System tak powinien działać, że pacjent powinien być maksymalnie zdiagnozowany jak najbliżej domu i na jak najniższym poziomie opieki zdrowotnej. Bo potem pacjenci trafiają do szpitali na tzw. hospitalizacje diagnostyczne. Szpitale nie powinny służyć do diagnostyki, tylko do leczenia. Jeśli hospitalizację rozpoczynamy od zrobienia panelu badań podstawowych, to oznacza, że mamy problem systemowy – stwierdza Jakub Kraszewski.

Beata Igielska, zdrowie.pap.pl

ZOBACZ PODOBNE

  • Fot. PAP/P. Werewka

    Sól jodowana: jak ustrzegliśmy się poważnej choroby

    Niedobór jodu może wywołać chorobę charakteryzującą się głębokim ubytkiem możliwości intelektualnych. To właśnie on odpowiadał w dawnych czasach za występowanie na terenie Szwajcarii tzw. kretynizmu endemicznego. Polska ustrzegła się tego losu, bo w 1935 roku wprowadzono skuteczną profilaktykę - do soli kuchennej dodawany był jodek potasu.

  • fot. tanantornanutra/Adobe Stock

    Jak wygląda świat, gdy traci się wzrok?

    Pewnego dnia obudziłem się i już nic nie widziałem. Całe dzieciństwo przygotowywano mnie na ten moment, ale czy można być na to naprawdę gotowym? Największą szkołę życia dało mi morze. Ono buja każdego tak samo – opowiada Bartosz Radomski, fizjoterapeuta i przewodnik po warszawskiej Niewidzialnej Wystawie.

  • P. Werewka/PAP

    Milowy krok – przeszczep gałki ocznej

    W okulistyce mamy za sobą kolejny krok milowy – przeszczep gałki ocznej. Na razie jednak to operacja kosmetyczna, bo nie umiemy jeszcze połączyć nerwów wzrokowych, a więc przywrócić widzenia. Wszystko jednak przed nami – wyraził nadzieję prof. Edward Wylęgała, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

  • Fot. PetitNuage/Adobe Stock

    Nikt nie odda wzroku skradzionego przez jaskrę

    Jaskry nie można wyleczyć. Kradnie nam wzrok i wcale nie jest przypisana starości. Nowe okulary na nosie, po badaniu jedynie ostrości widzenia, nie świadczą o tym, że na dnie oka nie czai się ta podstępna choroba, którą ma około milion Polaków, a połowa z nich o tym nie wie. O diagnostyce i leczeniu jaskry opowiada prof. dr hab. n. med. Iwona Grabska-Liberek, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Okulistycznego.

NAJNOWSZE

  • Adobe Stock

    Pierwsza pomoc emocjonalna w kryzysie – zasada czterech „Z”

    Pierwszej pomocy emocjonalnej może udzielić każdy, kto dostrzeże u innej osoby niepokojące objawy, które mogą być sygnałem kryzysu psychicznego. Obowiązuje tutaj zasada czterech „Z”. Na czym ona polega — wyjaśnia Lucyna Kicińska, ekspertka Biura ds. Zapobiegania Samobójstwom w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii.

  • Profil hazardzisty

  • Sauna – sposób na zdrowie

  • Ludzkie kamienie: barwy, kształty i tajemnice

  • Próby samobójcze częstsze u dziewczyn

  • Dwie twarze eteru

    Eter to substancja o dwóch twarzach: z jednej strony przyczynił się do rewolucji w chirurgii, otwierając erę bezbolesnych operacji; z drugiej szybko stał się używką, a nawet, jak to miało miejsce w Polsce międzywojennej, prawdziwą plagą społeczną. Mimo to do dziś jest w medycynie ceniony. 

  • Brak łóżek i specjalistów – największe wyzwania polskiej geriatrii

  • Mleko kobiece to nie tylko pokarm