Wystawianie młodej skóry na słońce jak bomba z opóźnionym zapłonem
Oparzenie słoneczne zazwyczaj szybko się wyleczy, ale szkodliwe jego skutki mogą pojawić się po latach. O tym, dlaczego i jak należy chronić szczególnie młodą skórę - dzieci i młodzieży - opowiada prof. Andrzej Kaszuba z Kliniki Dermatologii, Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Czy nadmierne naświetlanie dzieci bez żadnych osłon przeciwsłonecznych jest bombą z opóźnionym zapłonem?
Skóra dzieci wystawiona bez protekcji, bez ochrony UV przez kilka godzin na słońce w przyszłości będzie narażona na niebezpieczeństwo poważnych powikłań. Jest cieńsza niż dorosłego, delikatna, skłonna do oparzeń. To ryzyko jest szczególnie wysokie u dzieci z pierwszym i drugim fototypem skóry, czyli ze skórą jasną. My, dermatolodzy, dobrze wiemy, że każde oparzenie skóry w okresie dzieciństwa, nawet to pierwszego stopnia, dokłada się do możliwości powstania czerniaka w przyszłości, najgroźniejszego nowotworu człowieka, nie tylko skóry, bo może on dawać przerzuty do wszystkich narządów. Za ten nowotwór odpowiada liczba oparzeń w młodości, a nie tylko czynniki genetyczne. Oparzenia słoneczne w młodym wieku - do 16. 18. roku życia są bardzo niebezpieczne.
Co więc robić, skoro dziś o filtrach przeciwsłonecznych są nie najlepsze wieści, np. mowa jest o zakazie kąpieli po wysmarowaniu się kremem z filtrem w pobliżu rafy koralowej. Używać ich czy nie?
Używać bezpiecznie dla siebie i środowiska naturalnego. Są też filtry fizyczne, czyli filtry mineralne w postaci mikropigmentów. Odbiją i rozpraszają promieniowanie UV, tworząc tzw. efekt „lustra” dla słońca. Nie działają szkodliwie na środowisko, chronią i przed UVB i przed UVA, a szczególnie przed UVC, a więc najbardziej rakotwórczym promieniowaniem. Jeśli mamy problem z filtrami, są inne proste metody ochronienia naszego dziecka przed słońcem. Np. parasolki rozłożone nad wózkami. W sprzedaży są dostępne ponadto koszulki bawełniane z filtrem UV. Można również założyć dziecku kapelusz z dużym rondem. Takie osłony stosuje się w rejonach świata, gdzie jest największe narażenie na promieniowanie słoneczne i promieniowanie UV - w stanie Queensland w Australii czy w Kalifornii. Tam to jest powszechne zachowanie, a ludzie są nawet przyzwyczajeni do spacerowania po zacienionej stronie ulicy.
Przed słońcem w naturalny sposób chroni nas melanina, ale proces jej produkcji jest dość długi...
Skórę dzieci i dorosłych dzielimy na sześć podstawowych fototypów zależnie od skłonności do oparzenia i od ilości melaniny w skórze. Fototyp skóry jest na całe życie. Skóra szóstego fototypu jest ciemna, ma najwięcej melaniny, nie reaguje na promienie. W pierwszym fototypie skóra jest najbardziej wrażliwa na oparzenia słoneczne i zawsze ulega poparzeniu przy pierwszych kontaktach ze słońcem. Należy pamiętać, że to właśnie te pierwsze kontakty są najgroźniejsze i najczęściej pod ich wpływem nasza skóra ulega poparzeniu. W drugim, trzecim fototypie po trzech, czterech naświetlaniach wytworzy się bariera melaninowa i jest szansa, że już nie będziemy dalej ulegać poparzeniom. Wszystko zależy jednak od czasu naszego przebywania na słońcu.
Skórę do słońca przyzwyczajmy zatem stopniowo?
Oczywiście, początkowo na promienie wystawiamy się bardzo krótko, żeby skóry nie oparzyć. Powtarzam - to jest najgroźniejsze. Szczególnie na dziecko uważać powinni ci rodzice, jeśli u członków jego rodziny na skórze występują liczne znamiona. U dziecka może ich jeszcze nie być, ale do 18. roku życia powstają, a potem nawet do 40. roku życia, może ich przybywać. Niektórzy ludzie mogą mieć na ciele do 100, 200, a nawet więcej znamion barwnikowych, które tworzą tzw. zespół znamion dysplastycznych, czyli niebezpiecznych. W przyszłości pod wpływem promieni skumulowanych w okresie dzieciństwa przekształcić się mogą w czerniaka, a w miejscach szczególnie narażonych na słońce mogą powstać najczęstsze nowotwory człowieka, czyli nowotwory skóry.
Tu chodzi również o problem wczesnego starzenia się skóry. O ile bardzo istotnym czynnikiem ryzyka czerniaka jest oparzenie, to rak kolczystokomórkowy czy rak podstawnokomórkowy, podobnie jak stany przedrakowe skóry, powstają na bazie skóry starzejącej się pod wpływem długotrwałego działania słońca, skumulowanych dawek promieniowania, nie zaś pod wpływem wcześniejszych oparzeń. Wszystkie rodzaje promieniowania kumulują się po latach i ich wynikiem jest nie tylko proces starzenia, ale częstsze nowotwory skóry po 50. i 60. roku życia. Współcześnie my, dermatolodzy, obserwujemy nowotwory skóry już u dwudziestopięciolatków, trzydziestolatków. Kiedyś to było nie do pomyślenia.
Jaki czas przebywania na słońcu jest bezpieczny? 20-30 minut?
To zależy od fototypu skóry. Człowiek z fototypem trzecim w pierwszym kontakcie ze słońcem może wystawić się na działanie jego promieni 20-30 minut, fototyp pierwszy tylko 10-15 minut, nie dłużej. Każdy musi poznać wrażliwość swojej skóry. Radziłbym nie opalać się „na hurra”, gdy zdarzy się pierwszy słoneczny dzień. Pamiętajmy też, że najbardziej szkodliwe jest promieniowanie między godziną 11 a 15. Wtedy do skorupy ziemskiej dociera najwięcej promieni UVA i UVB. One mogą mocno oparzyć, co początkowo wydaje nam się niezbyt groźne, ot, takie tam oparzenie. Aby sobie ulżyć, bierzemy się za domowe sposoby: kwaśne mleko, śmietana i uważamy, że jest OK. Tymczasem wcale nie jest OK, bo to jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia naszej skóry w przyszłości.
Z jednej strony mamy mocno zakodowany negatywny wpływ słońca: starzenie się skóry, zmarszczki, czerniaki, o których mówiliśmy, ale z drugiej strony mamy mocno zakodowany jego dobroczynny wpływ na zdrowie: witamina D3, redukcja chorób serca. Jak to pogodzić?
Nasi przodkowie sobie z tym radzili, sto lat temu było 15 razy mniej nowotworów skóry. Na wzrost ich liczby wpłynęła zmiana nawyków: korzystanie z solariów, dążenie do absorpcji jak największej ilości promieni słonecznych, bo to zdrowo, a także niekorzystny wpływ dziury ozonowej. Tak więc niszczenie środowiska, chemizacja życia, złe odżywianie – to wszystko razem, a także wiele tzw. środowiskowych czynników ma wpływ na starzenie się skóry, na rozwój nowotworów. Witamina D3 jest potrzebna, ale w okresie letnim do przyswojenia wystarczającej jej ilości wystarcza normalne chodzenie po słońcu, bez opalania się.
Ale dziś przecież niemal każdy krem dla kobiet ma filtr. Czy to nie blokuje produkcji witaminy?
To nie ma wielkiego znaczenia, ilość witaminy D3 będzie w organizmie wystarczająca nawet po użyciu kremu z wysokim filtrem. Nigdy nie ma pełnej ochrony. Uważam, że kwestia witaminy D3 to dziś sprawa rozdmuchana. Oczywiście, jest bardzo potrzebna, ale tak jak ze wszystkim - bez przesady. Mam pacjentów, którzy na skutek niesamowitej presji mediów, reklamy, stosują dietę bezglutenową, bez laktozy, w całości chronią się za pomocą filtrów, a witaminę D3 przyjmują w ogromnych dawkach i uważają, że mają zdrowe nawyki i tak trzeba. Często po badaniach okazuje się, że dieta bez glutenu nie jest im potrzebna, bo nie mają kłopotów z jego przyswajaniem, nie mają też alergii na laktozę. Uważam więc, że wszystko powinno być robione z umiarem.
A co z zespołami genetycznymi, w których bardzo wcześnie występują nowotwory skóry?
Są bardzo niebezpieczne. Jeden z nich, skóra pergaminowa i barwnikowa polega na tym, że dziecka nie można wystawić na słońce nawet na ułamek sekundy, nawet, gdy będzie wysmarowane najwyższym filtrem. Co byśmy jako rodzice nie robili, w wieku 15-16 lat, a czasem wcześniej, dojdzie u niego do rozwoju nowotworów skóry i czerniaka i szybkiego starzenia się skóry. Szesnastoletnia dziewczynka, której zdrowie kontroluję od wielu lat, miała już usuniętych 12 poważnych nowotworów skóry. Te dzieci naprawdę muszą być chowane w ciemności.
Jaki procent populacji ma skórę pergaminową?
Bardzo niewielki. To jeden przypadek na 1 mln osób. W Polsce cierpi na to schorzenie kilkanaście osób. O tym zespole trzeba jednak mieć wiedzę, żeby szybko go rozpoznać. Każdy dermatolog jest w stanie poprawną diagnozę postawić, a dzieci te trafiają wcześnie do tego specjalisty, bo mama bardzo szybko widzi, że coś jest nie tak. Dziewczynkę, o której opowiadam, „przejąłem” po starszej koleżance, prof. Zofii Olszewskiej, która przed kilkunastu laty od razu po wejściu tego dziecka do gabinetu rozpoznała chorobę ‘xeroderma pigmentosum’, czyli skórę pergaminową i barwnikową. Dzięki temu ta dziewczynka tak długo żyje. Rozpoznane u niej nowotwory są wcześnie diagnozowane i od razu usuwane.
Rozmawiała Beata Igielska, zdrowie.pap.pl