Krew: niezwykle potrzebna, na ile bezpieczna?
Terapeutyczna wartość krwi i jej składników jest nie do przecenienia. Pomimo spektakularnych postępów w medycynie, które obserwujemy od kilkudziesięciu lat, naukowcom nadal nie udało się wynaleźć syntetycznego substytutu składników krwi. Jedynym sposobem jej pozyskania pozostaje pobranie jej od dawcy. Zapewnienie bezpieczeństwa krwi dla dawcy jest priorytetem w tych dziedzinach medycyny, w których stosuje się ją jako lek.
W pobranej krwi znajdować się mogą różnorakie biologiczne czynniki chorobotwórcze – znane i nieznane wirusy, bakterie oraz inne patogeny, w tym m.in. grzyby i pierwotniaki. Przetoczenie takiej krwi może doprowadzić do wystąpienia poważnych konsekwencji zdrowotnych u biorcy. Dlatego też od wielu lat na całym świecie podejmowane są inicjatywy na rzecz usprawniania systemów czuwania nad bezpieczeństwem krwi – tzw. hemovigilance, którego fundamentem jest rzetelne śledzenie i raportowanie zdarzeń niepożądanych, jak również stosowania dodatkowych mechanizmów, których celem jest „oczyszczenie” krwi z potencjalnych zagrożeń. Zalicza się do nich karencję, screening oraz inaktywację.
Dane Instytutu Hematologii i Transfuzjologii za 2019 rok wskazują, że tylko w przypadku 12 proc. przetaczanych koncentratów krwinek płytkowych stosowane są w naszym kraju dodatkowe środki bezpieczeństwa (przy średniej unijnej na poziomie 68 proc.).
- Przyczyn takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka – w pewnym stopniu są to oczywiście względy finansowe, ale myślę że dużym problemem jest także niewystarczająca edukacja na temat możliwości skorzystania z takiego rozwiązania. Jeśli chodzi o dostępność odpowiedniej aparatury – tu jest zdecydowanie lepiej. W tym względzie jesteśmy zaopatrzeni właściwie wszędzie w Polsce, ale nie korzystamy z niej na tyle, na ile moglibyśmy – uważa prof. dr hab. n. med. Emilian Snarski, kierownik Klinicznego Oddziału Hematologii, Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze.
Inaktywacja może być rozwiązaniem
Jednym z najskuteczniejszych sposobów zwiększenia bezpieczeństwa krwi jest poddanie jej inaktywacji. Polega ona na selektywnym uszkadzaniu materiału genetycznego, zapobiegając replikacji DNA i RNA, niezbędnej biologicznym czynnikom chorobotwórczym (patogenom) do przenoszenia infekcji. „Neutralizując” wirusy, bakterie, pasożyty, czy też potencjalne szkodliwe krwinki białe, nie wpływa jednak na efekt terapeutyczny składników krwi.
Dzięki temu można zapobiec m.in. zakażeniom bakteryjnym, chorobie przeszczep przeciwko gospodarzowi, a także przekazaniu biorcy znanych i nieznanych czynników zakaźnych, takimi jak CMV, wirus zapalenia wątroby, czy też wirus HIV. Ponadto analiza danych dotyczących bezpieczeństwa krwi z wybranych państw europejskich – m.in. Belgii, Francji, czy też Szwajcarii wskazuje ponadto, że poddanie płytek krwi procesowi inaktywacji pozwala znacząco ograniczyć występowanie sepsy poprzetoczeniowej.
- Jeśli miałbym wskazać główne wyzwania jakie stoją przed Polską w zakresie bezpieczeństwa krwi, to pierwszym jest z pewnością poprawa sytemu hemovigilance. Porównując dane polskie z europejskim widzimy znaczne rozbieżności, czego przyczyną jest najpewniej znaczne niewystarczające raportowanie zdarzeń niepożądanych. Trudno przypuszczać, aby w Polsce było znacząco mniej zdarzeń niż w innych krajach europejskich. Jednocześnie już teraz musimy dążyć do dogonienia państw europejskich, jeśli chodzi o stosowanie dodatkowych środków bezpieczeństwa. Pojawienie się SARS-Cov-19, innych nowych zakażeń, czy też to co działo się w początkach epidemii HIV – to tylko wybrane historie przypominające o tym, że naprawdę bezpieczne systemy w zakresie krwiodawstwa powinny bazować na technologiach eliminujących patogeny w składnikach krwi – podsumowuje prof. dr hab. n. med. Emilian Snarski.
Wzrost odsetka składników krwi poddawanych metodom zwiększania bezpieczeństwa, takich jak inaktywacja przyniosłoby nie tylko efekt w postaci ograniczenia występowania zdarzeń niepożądanych, ale także znacząco podniosłaby naszą gotowość na pandemię, dzięki szerokiemu spektrum działania przeciwko znanym i nieznanym biologicznym czynnikom chorobotwórczym. A to – w sytuacji, gdyby kolejna pandemia przenoszona była poprzez krew – może mieć kolosalne znaczenie.
Źródło informacji prasowej: CEC