Dorastanie bez buntu? To niemożliwe
Okres dojrzewania nie musi być burzliwy, często bywa subtelny, co nie znaczy, że łatwy. Jednak jeśli zrozumiemy, że wynika to z potrzeb rozwojowych nastolatka łatwiej będzie nam go wspierać niż walczyć z nim.
Dorastanie to czas, kiedy zmienia się funkcjonowanie młodego człowieka i jego przeżywanie świata. Odkrywa wtedy własną tożsamość, szuka odpowiedzi na pytanie: kim jestem, z kim chcę się przyjaźnić, co jest dla mnie ważne (to samo co dla moich rodziców, czy coś zupełnie innego), jak chcę żeby wyglądało moje życie.
- To jest bardzo dużo ważnych pytań, które nie mogą zamknąć się tylko w przestrzeni osobistej, do znalezienia na nie odpowiedzi młodzi ludzie potrzebują innych, by przejrzeć się w ich świecie i spróbować innych rzeczy. To dlatego kontakt z rówieśnikami jest wtedy najważniejszy. Ale choć nastolatki sprawiają wrażenie jakby przestali nas dorosłych potrzebować, to pamiętajmy, że to tylko wrażenie, pewna konieczność, imperatyw rozwojowy, by móc odseparować się od rodziców. Wszystko co zaburza ten proces, zaburza też rozwój nastolatka – tłumaczy psycholog Agnieszka Zaremba, Dyrektor Poradni Specjalistycznej Młodzieżowy Ośrodek Profilaktyki i Psychoterapii MOP w Warszawie.
Potrzeba wyrażanie siebie
Choć świat wirtualny daje współczesnym młodym ludziom możliwość eksperymentowania i pokazywania się, nadal potrzebują oni realności, „żywych” osób do tego, by sprawdzić jak inni zareagują na to co myślą i mówią.
- To co jest wtedy bardzo ważne to doświadczenie wolności, samostanowienie o sobie. To są te momenty, w których nasze dzieci mówią „nie”, „to jest moje”, „nie wchodź”, „nie ruszaj”, „dlaczego mi sprzątnęłaś” itd. Ale warto, a nawet trzeba dawać młodym ludziom różne obszary, w których mogą o sobie stanowić. Czasem to odbywa się za cenę naszego komfortu, bo niektóre pomysły wprawiają nas w osłupienie i modlimy się, żeby to się dobrze skończyło. Ale to jest konieczne, bo dzięki temu młodzi mogą się rozwijać, wzrastać, kształtować swoje postawy i budować siebie - tłumaczy terapeutka.
Budowanie niezależności często polega na mówieniu: „Sprawdzam”. Kiedy dzieci są małe, bezrefleksyjnie wierzą we wszystko co im powiemy. Ale potem już tak nie jest. Taryfy ulgowej dla rodziców już nie ma. Na przykład, na sugestie, żeby nie palił, bo to szkodzi jego zdrowiu możemy usłyszeć: „To dlaczego ty palisz?”. Ważne, jak wtedy zareagujemy.
Możemy wtedy odpowiedzieć: „To nie twoja sprawa, jak będziesz w moim wieku, to będziesz robił, co będziesz chciał”, albo dać przestrzeń na rozmowę i szczerze powiedzieć: „Masz rację, i choć to nie jest łatwe, może faktycznie powinienem coś z tym zrobić”.
Konsekwencje są ważne
Dorastanie bez buntu nie jest możliwe. Oczywiście on może mieć różne oblicza - nie musi od razu przebiegać jak te, które oglądamy na filmach (choć czasem faktycznie tak jest). Najczęściej jest bardziej subtelny, np. młody człowiek odmawia czegoś, co do tej pory było tradycją w danej rodzinie, np. pewnego dnia mówi, że nie pójdzie na niedzielny obiad do babci, albo nie chce już rodzicami chodzić do ich znajomych czy jeździć z nimi na wakacje.
- Choć to może nam się wydać zaskakujące to młodzi ludzie potrzebują kontaktów z dorosłymi. Jest im to potrzebne, by mogli przyjrzeć się jak można żyć, zobaczyć różne modele życia. Jednak specyfiką okresu dojrzewania jest to, że o pewnych sprawach łatwiej jest porozmawiać nie ze swoją mamą, ale z mamą przyjaciółki czy nauczycielką w szkole. Kiedy taka mama skarży się, że córka nie chce z nią rozmawiać np. o relacjach czy miłościach, a jej koleżance buzia się nie zamyka gdy do nich przychodzi, często nie zdaje sobie sprawy, że nawet o tym nie wiedząc robi bardzo ważną pracę dla innej rodziny – mówi Agnieszka Zaremba.
W okresie dojrzewania nastolatkowie potrzebują rodziców jako tak zwanej bazy, gdzie dostają wikt i opierunek, gdzie mają zabezpieczone te najbardziej życiowe potrzeby – to dla nich pewien rodzaj stałości, przewidywalności i dostępności.
Jeśli zrozumiemy, że takie są potrzeby rozwojowe nastolatka, łatwiej będzie nam go wspierać niż walczyć z nim.
Zdejmijmy z nich niepotrzebną presję
Warto zdać sobie sprawę, że młodzież jest narażona na nieustającą presję ze strony dorosłych. W naszym systemie edukacji dokonywanie pewnych wyborów, na przykład kierunku studiów, odbywa się na dość wczesnym etapie – stwarza to poczucie kategoryczności, które w zestawieniu z utyskiwaniem dorosłych („musisz się skupić przecież się tego uczyłeś”, „co będzie jak nie zdasz”, „z czego będziesz dalej żyć”, „pracuj więcej”) bywa dla młodych ludzi frustrujące.
Do tego prowadzą najczęściej bardzo intensywne życie – oprócz nauki mają wiele zajęć dodatkowych, a tym samym sporo obowiązków.
Często presja związana jest nie tylko z tym, że trzeba się wyrobić ze zrealizowaniem pewnych zadań, ale też z naciskami, by korzystali z życia, bo są młodzi („kiedy jak nie teraz”, „jakie ty masz troski”, „za moich czasów nie było takich możliwości”) - to też jest pewien rodzaj presji, który doprowadza ich do sytuacji w której nie widzą wyjścia, trudno jest im się przed tym obronić, bo nie są jeszcze wystarczająco dojrzali. O ile dorośli mają wypracowane mniej lub bardziej skuteczne sposoby radzenia sobie z naciskami innych, o tyle nastolatkowie potrzebują w tym wsparcia.
- Nie zapominajmy, że młodzi ludzie mają mniejszą tolerancję na trudne sytuacje, więc zamiast dokładać im presji lepiej trochę jej z nich zdjąć, dać im trochę czasu i przestrzeni, aby pewne rzeczy mogły się pojawić, żeby zobaczyć co z tego wyniknie, bo wcale nie musi być od razu źle – uważa psycholożka.
Jak to zrobić?
- Bądź proaktywny - bierz odpowiedzialność za swoje decyzje, kieruj się wartościami i określonymi celami w relacji z dzieckiem, bądź obok.
- Bądź empatyczny, czyli autentycznie zauważaj dziecko z tym co ono przeżywa, myśli, czego chce, bez zaprzeczenia, oburzania się, czy racjonalizowania. Nie bądź idealny, bądź autentyczny.
- Bądź elastyczny - w kontakcie z dziećmi i młodzieżą nie można być niezłomnym w konsekwencjach. Dorosły powinien brać pod uwagę zmiany rozwojowe i procesy, których doświadcza dziecko i cała rodzina.
- Czasem warto mu odpuścić, a nie brnąć konsekwentnie w swój schemat – kiedy mówi: „nie wrócę do szkoły, bo tam jest beznadziejnie” może lepiej powiedzieć: „ok, zostań dziś w domu, wyśpij się, jutro będzie lepiej”. Albo zabrać go na spacer i porozmawiać – z młodymi ludźmi często więcej rzeczy można omówić coś robiąc niż siadając naprzeciwko i pytając co się dzieje – doradza specjalistka.
- Bądź troskliwy i uważny - dostrzegaj i poważnie (z szacunkiem) traktuj jego życzenia, potrzeby, myśli, pomysły, przeżycia nawet gdy są one sprzeczne z twoimi myślami, pomysłami przeżyciami i potrzebami.
To elementy, które składają się na budowanie bezpiecznej więzi drugim człowiekiem. Psychiatra Daniel Siegel porównał kontakt rodzica z dzieckiem do odzieży ochronnej: „Bezpieczna więź z uważnym i obecnym rodzicem jest jak odzież ochronna: noszenie jej nie zapobiega wypadkowi, ale jego konsekwencje mają szanse być inne”.
Zadbaj o sobie, by pomóc swojemu dziecku
Nie wolno nam zapominać, że dorośli także podlegają wielu różnym stresom i to zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Przeciążenie pracą, wypalenie, zagrożenie bezrobociem, codzienne trudy i kłopoty - czasem wystarczy, że komuś popsuje się samochód, którym dojeżdża do pracy i to może zdezorganizować życie całej rodziny. Dołączają się do tego różne nieprzewidywalne zdarzenia o dużym zasięgu, jak katastrofy, pandemia, wojna czy inflacja. Ale także zmiany na lepsze, jak np. remont w domu czy zmiana pracy - niosą ze sobą wiele stresu.
- Wszystko to sprawia, że system odpornościowy dorosłych w ostatnim czasie też się załamał, a to wpływa na mniejsze możliwości pomieszczania jeszcze trudów i frustracji swoich dzieci. Dlatego tak sprawdza się instrukcja obsługi z samolotu, która mówi by w sytuacji zagrożenia najpierw założyć maseczkę sobie, a dopiero później dziecku. Bo żebyśmy mogli pomóc w kryzysie emocjonalnym młodemu człowiekowi najpierw musimy zadbać o siebie. Nie da się tego załatwić kolejną kawą czy tabletkami przeciwbólowymi, my też mamy swoją wytrzymałość. Warto czasem zatrzymać się na chwilę, by pomyśleć jak my się mamy. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, z tego, że dzieci też się o nas martwią – i choć raczej tego nie mówią, a bardziej się złoszczą się na różne rzeczy, to w gabinecie często słyszymy, że mama ma chore serca a dawno nie była lekarza, a tatę ciągle boli głowa i nic z tym nie robi. Musimy więc pamiętać, że potrzebujemy mieć siłę żeby przy nich być – tłumaczy terapeutka.
Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl
Źródło:
Tekst powstał na podstawie konferencji "Zauważ, usłysz, działaj… – jak wspierać osoby w kryzysie emocjonalnym?" zorganizowanej 28 lutego 2023 r. przez Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli