Przeszczep mikrobioty w chorobie alkoholowej
Trwają zaawansowane badania nad leczeniem choroby alkoholowej za pomocą przeszczepów mikrobioty od nieuzależnionych dawców. Wyniki są tak obiecujące, że zdaniem badaczy przyczyn alkoholizmu można szukać w jelitach.

Jeszcze do niedawna leczenie alkoholizmu wydawało się domeną psychoterapeutów, psychiatrów i społeczności AA. Dla wielu specjalistów problem ten rozpoczynał się i kończył w głowie. To tam, w układzie limbicznym i korze przedczołowej, miały się rozgrywać najważniejsze dramaty związane z przymusem picia, nawrotami, depresją czy utratą kontroli. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku lat zarysowała się zupełnie nowa, zaskakująca ścieżka. Alkoholizm może mieć swoje biologiczne korzenie... w jelitach.
W serii publikacji z 2025 roku naukowcy z Włoch, Niemiec i USA przedstawili dowody na to, że mikrobiom jelitowy – złożona społeczność bakterii żyjących w naszym przewodzie pokarmowym – nie tylko reaguje na alkohol, ale aktywnie uczestniczy w powstawaniu i podtrzymywaniu uzależnienia. I co najważniejsze: można go modyfikować. A to otwiera drogę do całkowicie nowego rodzaju terapii – biologicznej i spersonalizowanej, działającej poza świadomością pacjenta.
Ukryta oś uzależnienia
W artykule opublikowanym na łamach Neuroscience Translational Reviews prof. Emilio Merlo Pich przedstawia koncepcję tzw. osi mikrobiom–wątroba–mózg. To sieć wzajemnych powiązań fizjologicznych, immunologicznych i nerwowych, która – według badaczy – łączy jelita z centralnym układem nerwowym i wpływa na procesy poznawcze, emocje, a nawet zachowania kompulsywne.
Jak zauważają autorzy, przewlekłe spożywanie alkoholu prowadzi do szybkiej i głębokiej degradacji mikrobiomu. Zanikają bakterie ochronne, takie jak Faecalibacterium prausnitzii czy Bifidobacterium, a ich miejsce zajmują szczepy prozapalne. Skutkiem jest uszkodzenie bariery jelitowej – zjawisko znane jako „leaky gut”, czyli nieszczelne jelita. „To prowadzi do sytuacji, w której toksyny bakteryjne przedostają się do krwiobiegu i wywołują stan zapalny w całym organizmie, w tym w mózgu” – napisał Pich. A mózg w stanie zapalnym to mózg, który gorzej radzi sobie z emocjami, słabiej przetwarza nagrody i łatwiej ulega impulsywnym decyzjom.
Zakaźne uzależnienie?
Jennifer Docherty z kolei, w swoim artykule opublikowanym w Progress in Neuro-Psychopharmacology & Biological Psychiatry, przywołuje badania na myszach, które mogą brzmieć jak fabuła filmu science fiction. Gryzonie, które otrzymały przeszczep mikrobioty kałowej od pacjentów z alkoholizmem, zaczęły przejawiać oznaki lęku, depresji i – co najbardziej uderzające – chęci sięgnięcia po alkohol, mimo że same nigdy wcześniej go nie spożywały. „To pokazuje, że mikrobiota może przenosić podatność na uzależnienie” – pisze Docherty.
Według badaczy może oznaczać to nie tylko zmianę perspektywy naukowej, ale też kulturowej czy moralnej. Bo jeśli bakterie wpływają na to, czy sięgniemy po kieliszek, gdzie kończy się wolna wola, a zaczyna biologia?
Wątroba: cichy uczestnik uzależnienia
Zespół Merlo Picha przypomina, że alkoholizm to nie tylko choroba emocji, ale też narządów wewnętrznych. Długotrwałe picie prowadzi do stłuszczenia wątroby, zapalenia, a w końcu marskości. Te procesy nie są jednak niezależne od mikrobiomu. Badania wykazały, że osoby z ciężką chorobą alkoholową mają nie tylko inny profil bakterii jelitowych, ale też podwyższone poziomy endotoksyn i cytokin zapalnych.
„U części pacjentów zmiany neurodegeneracyjne pojawiają się już na wczesnych etapach uzależnienia” – ostrzegają autorzy. Objawy te przypominają łagodną encefalopatię – problemy z koncentracją, pamięcią, rozwiązywaniem problemów – i mogą zwiastować rozwój poważniejszych schorzeń, takich jak otępienie alkoholowe czy zespół Korsakowa.
Stres jako katalizator
Wiele osób sięga po alkohol, by złagodzić stres. Niestety, jak pokazują badania, stres i alkohol tworzą błędne koło. Oba czynniki nasilają stan zapalny, zaburzają mikrobiom i osłabiają barierę jelitową. „Wysoki poziom kortyzolu i adrenaliny sprzyja namnażaniu się bakterii chorobotwórczych i zwiększa przepuszczalność jelit” – czytamy w artykule. A im większy stres, tym silniejsze łaknienie alkoholu – i tym głębsze uszkodzenia w układzie nerwowym.
Na szczęście jest też dobra wiadomość. Wszystkie te procesy – degradację mikrobiomu, przepuszczalność jelit, stan zapalny i nawet niektóre objawy neurodegeneracyjne – można przynajmniej częściowo odwrócić. Obiecujące efekty przynosi stosowanie: przeszczepów mikrobioty kałowej (FMT) – głównie u pacjentów z marskością wątroby i encefalopatią, probiotyków i prebiotyków – które wspierają odbudowę flory i szczelność jelit, rifaksyminy i laktulozy – leków poprawiających funkcję wątroby i zmniejszających endotoksemię.
Poprawa parametrów mikrobiologicznych często idzie w parze z redukcją łaknienia alkoholu i poprawą nastroju. A to – w połączeniu z terapią psychologiczną – może znacząco zmniejszyć ryzyko nawrotów.
Przeszczep mikrobioty kontra alkoholowy ciąg
Badacze postulują, by już na wczesnym etapie uzależnienia badać profil mikrobioty i szukać markerów ryzyka neurodegeneracji. „Niektóre osoby mogą być genetycznie podatne na alkoholowe uszkodzenia mózgu. Jeśli je zidentyfikujemy, możemy wdrożyć intensywną, zintegrowaną terapię, zanim pojawią się nieodwracalne zmiany” – pisze prof. Merlo Pich i jego współpracownicy.
Docherty stawia tezę, że przeszczep mikrobioty od zdrowych dawców może przywrócić równowagę mikrobiologiczną, uszczelnić barierę jelitową, obniżyć stan zapalny i potencjalnie zmniejszyć łaknienie alkoholu oraz skłonność do nawrotów. Pierwsze badania kliniczne (I fazy) potwierdziły bezpieczeństwo tej metody w leczeniu choroby alkoholowej. Obecnie trwają badania II fazy, które mają ocenić skuteczność tej metody w większej grupie pacjentów. Wciąż jednak potrzebne są długoterminowe analizy, by odpowiedzieć na pytania o trwałość efektów i optymalny skład mikrobiomu, który najlepiej wpływa na mózg.
Choć taki przeszczep zapewne nie zastąpi terapii psychologicznej ani farmakologicznej, może stać się skutecznym uzupełnieniem leczenia alkoholizmu – oddziałując tam, gdzie do tej pory leczenie nie sięgało: na poziomie bakterii w jelitach.