Czy ciśnienie może być za niskie?
Nadciśnienie to poważna sprawa. A jak z niskim ciśnieniem? Czy wartości poniżej 110/70 Hg/mm powinny martwić? O tym, kiedy mówimy o niskim ciśnieniu jako problemie zdrowotnym opowiada hipertejnsjolog prof. Zbigniew Gaciong z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Autorka: Justyna Wojteczek
Ekspert: Prof. Zbigniew Gaciong, internista,
Wszyscy wiedzą, że nadciśnienie to poważny problem zdrowotny. Coraz powszechniejsza staje się wiedza, że także wysokie ciśnienie to powód do niepokoju i ostatni dzwonek na zmiany w stylu życia. Niskim ciśnieniem prawie nikt się nie przejmuje, a tymczasem niskociśnieniowcy słaniają się na nogach, piją hektolitry kawy, a jak się skarżą na złe samopoczucie, to słyszą, że wygrali dobry los na loterii życia…
To nie do końca tak. Trzeba pewne sprawy wyjaśnić. Co to jest niskie ciśnienie?
No właśnie: czy ciśnienie 110/70 to niskie ciśnienie?
Nie, to jest ciśnienie optymalne. Powiedzmy jednak o pewnej grupie ludzi, która swoje dolegliwości wiąże z niskim ciśnieniem. Tu są dwie kategorie. Najczęściej… Gdzie to pani zamieści?
W Serwisie Zdrowie Polskiej Agencji Prasowej…
To najlepiej, żeby wywiad był bez zdjęcia, a ja będę się wypowiadał anonimowo.
Dlaczego?
Bo o tym, że z powodu niskiego ciśnienia nie mogą funkcjonować najczęściej mówią kobiety, które następnie wyjaśniają, że muszą usiąść i napić się kawy. Ale wtedy nie mogą pracować…
To niesprawiedliwe, panie profesorze.
Czy spotkała pani mężczyznę, który mówiłby, że ma niskie ciśnienie i musi się napić kawy?
Rzadko, właściwie chyba nie. Ale w końcu różnimy się płciowo, na przykład mamy inne hormony.
Kobiety też wydzielają testosteron, a mężczyźni – estrogen. Hormony nie mają z tym nic wspólnego. U większości tych ludzi, którzy narzekają na niskie ciśnienie i muszą je sobie podnosić kawą, nie ma żadnych dolegliwości związanych z niskim ciśnieniem. Ciśnienie poniżej 120/80 to ciśnienie optymalne. Pytanie jednak, jak niskie może być ciśnienie.
No właśnie. Jak niskie może być prawidłowe ciśnienie?
Zacznę od tego, że jesteśmy w stanie powiedzieć, jakie ciśnienie tętnicze miał człowiek w okresie paleolitu, nazywanego okresem złotego wieku ludzkości, a to z tego względu, że człowiek wówczas najmniej pracował. Szacuje się, że ze względu na dostępność zwierząt i duże umiejętności polowania wystarczyło kilka godzin w tygodniu, żeby zdobyć pożywienie. Człowiek paleolityczny jadł zatem to, co zebrał, i co upolował, a poza tym miał niekończące się wakacje.
W latach 70. naukowcy dotarli do plemion, które wciąż funkcjonowały jako wspólnoty łowiecko-zbierackie. Ludzie z tych plemion mieli ciśnienie tętnicze o wartości średnio 90 na 60 (Hg/mm). Trzeba wiedzieć, że ciśnienie perfuzyjne, czyli takie, które sprawia, że krew dopłynie tam, gdzie powinna, zaopatrując wszystkie komórki w tlen i inne potrzebne składniki, ma właśnie taką wartość: 90 na 60.
Ale może spaść poniżej tej wartości?
Zdarzają się pacjenci, którzy mają ciśnienie skurczowe poniżej 90 mm słupka rtęci. Wówczas jesteśmy przygotowani na to, że może u nich wystąpić problem z zaopatrzeniem w krew narządów, na przykład mózgu czy nerek.
Wyjaśnijmy sobie jednak, że ciśnienie tętnicze to podstawowy mechanizm, dzięki któremu każda komórka jest zaopatrywana w tlen i inne potrzebne substancje docierające wraz z krwią. Człowiek ma wiele ewolucyjnie wykształconych mechanizmów podtrzymujących i podwyższających ciśnienie, natomiast prawie nie ma żadnych mechanizmów obniżających ciśnienie - wszystkie układy regulujące nasz organizm nastawione są na podnoszenie ciśnienia. Ma to związek z tym, że w toku ewolucji człowiek musiał wykształcić mechanizmy zwiększające jego szanse przeżycie w razie ataku. W tym kontekście obniżenie ciśnienia ma tylko jedno zastosowanie – to ma miejsce na przykład w przypadku omdleń wazowagalnych, kiedy ludzie mdleją z emocji czy na widok krwi. Takie omdlenie to atawistyczny mechanizm, dzięki któremu napadnięty ratował się „udając trupa”. Inne atawistyczne mechanizmy obrony zakładają podwyższenie ciśnienia – aby móc uciec czy odpowiedzieć atakiem.
Mówi pan, że większość ludzi przy ciśnieniu poniżej 120 nie ma żadnych niepokojących objawów. Czy zatem można powiedzieć, że ciśnienie poniżej 120 nie daje dolegliwości?
Nie, są pacjenci, którzy dolegliwości mają. Tu wyróżniamy dwie grupy osób, u których mamy do czynienia ze spadkami ciśnienia.
Pierwsza, na szczęście nieliczna, to pacjenci z chorobami układu nerwowego, w których dochodzi do uszkodzenia tej części mózgu, która reguluje ciśnienie tętnicze, a zarazem pracę serca i naczyń. Trzeba wiedzieć, że mechanizm ciśnienia tętniczego to bardzo prosta hydraulika. Ciśnienie podnoszą drobne naczynia – kiedy się skurczą, powstaje opór i ciśnienie we wszystkich tętnicach rośnie. U osób z pewnymi chorobami układu nerwowego ten mechanizm nie działa. Jest to olbrzymi problem, bo oczywiście odczuwają z tego powodu szereg dolegliwości. Krótko mówiąc – przy pionizacji ciała spada im ciśnienie i tracą przytomność. Tego typu objawy rozwijają się też przy zaawansowanej chorobie Parkinsona.
Druga grupa, znacznie większa, to ludzie w wieku podeszłym, którzy mają mało elastyczne naczynia i mniej sprawne niż wcześniej serce. Nie oznacza to, że chorują na serce - z wiekiem nasze serce i naczynia po prostu włóknieją, czyli robią się sztywne. Wyobraźmy sobie, że zaciskamy sztywną gumę - w efekcie tego zaciskania ona wpadnie w drgania. Tak samo jest z naczyniami takich osób. Kiedy serce jest w rozkurczu, krew przepływa, bo popychają ją takie zaciskane naczynia, jednak u ludzi ze sztywnymi naczyniami pracują one gorzej. W związku z tym, kiedy trzeba szybko zmienić przepływ krwi, może dojść do objawów spadku ciśnienia. Kiedy to się dzieje? Najczęściej przy pionizacji – czyli przy wstawaniu. Często widzimy starsze osoby, które po wstaniu chwieją się. Kiedyś bardzo częste były omdlenia w kościele – ludzie starsi szli rano na mszę, wcześniej niczego nie jedli, nie pili, a wzięli swoje leki nasercowe, czyli często obniżające ciśnienie, i kiedy wstawali w trakcie nabożeństwa – mdleli.
Czyli na nabożeństwo lepiej iść po posiłku?
Na nabożeństwo trzeba iść przygotowanym, nie tylko duchowo, ale i cieleśnie.
Drugim momentem, w którym do omdlenia może dojść u takich osób, to czas po posiłku, bo wtedy krew zaczyna inaczej krążyć. Ci ludzie, którzy po posiłku chcą się przemieścić, a mają słabe naczynia, mogą doświadczyć omdlenia, bo duża część krwi znajduje się w okolicach układu pokarmowego.
Wyśmiał pan już kobiety słaniające się z powodu niskiego ciśnienia, ale wrócę do tego tematu. Wiele z tych kobiet wiąże swoje złe samopoczucie ze zmianami pogody. Używa zresztą terminu: meteopatia.
Analizowano w różnych krajach wpływ klimatu na wartości ciśnienia tętniczego u ludzi. I rzeczywiście jest pewna zmienność ciśnienia związana z porami roku i wiąże się ją przede wszystkim z nasłonecznieniem. W czasie miesięcy ciepłych ciśnienie jest niższe. Można to tłumaczyć tym, że pod wpływem wyższej temperatury otoczenia naczynia się rozszerzają.
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że ludzie mówią czasami, że ciśnienie im „skacze”. Mechanizm tego jest taki, że są to najczęściej takie osoby, które mierzą ciśnienie wtedy, kiedy źle się czują. Złe samopoczucie z jakiegokolwiek powodu, czy jest to ból, czy emocje, to dla naszego organizmu sytuacja stresowa, a nasz organizm na stres, niezależnie od jego powodu, reaguje w sposób jednolity: aktywacji tej części układu nerwowego, która powoduje wzrost ciśnienia. Jeśli ktoś wtedy zmierzy sobie ciśnienie, to ono jest wysokie. Co prawda, jeśli nic nie będzie robił, to po dwóch godzinach ono samo się obniży.
Niektórzy ludzie na sytuacje stresowe mogą też reagować obniżeniem ciśnienia – zwykle nerwowy układ autonomiczny powoduje w razie stresu wzrost ciśnienia, ale jeśli dany człowiek stosuje strategię przetrwania na „udawanie trupa”, to u takich osób w sytuacji stresowej ciśnienie będzie spadać.
Pamiętajmy, że nie mamy stałego ciśnienia, ono cały czas podwyższa się i obniża. Chorym skarżącym się na skoki ciśnienia pokazuję 24-godzinny pomiar ciśnienia, żeby zobaczyli, jak te wartości w ciągu doby się zmieniają, a oni nawet tego nie odczuli.
Czy jednak istnieje niebezpieczna dolna granica ciśnienia?
Widzimy wielu pacjentów, którzy mają niskie wartości ciśnienia, poniżej 90 na 60 – i dobrze funkcjonują. Pytać trzeba zawsze o przyczynę. Bo jeśli u kogoś spadek ciśnienia jest wynikiem odwodnienia, krwotoku – to jest to bardzo niebezpieczne. Ale jeśli nie ma takiej sytuacji, a człowiek nie odczuwa dolegliwości, nie ma sensu martwić się niskim ciśnieniem.
A kiedy powinna zapalić się lampka alarmowa?
Kiedy niezależnie od wartości ciśnienia pojawiają się dolegliwości: utrata świadomości, ciemno przed oczami, mroczki przed oczami, zachwiania równowagi, omdlenia, uczucie osłabienia takiego stopnia, że człowiek nie jest w stanie ustać i musi się położyć lub przynajmniej usiąść. Wtedy konieczne jest poszukanie przyczyny takich dolegliwości, zatem trzeba się zgłosić do lekarza.
A ci, którzy mają - jak mówią – niskie, czy też – jak mówią lekarze – optymalne - ciśnienie, takich dolegliwości nie odczuwają, ale cierpią z powodu złego samopoczucia?
Zadaje mi pani pytanie: „Jak żyć?” A to nie do mnie, pani redaktor. Warto, by się cieszyli, że nie mają wysokiego ciśnienia, które jest bardzo istotnym czynnikiem ryzyka zgonu. To ryzyko wzrasta już wtedy, gdy ciśnienie przekracza wartość ciśnienia skurczowego 120 mm słupka rtęci. A chcąc poprawić sobie przepływ krwi w naczyniach, warto się wiercić – poruszać nogami, stopami, zaciskać dłonie. Po angielsku nazywa się to „fidgeting” i jest prozdrowotnym działaniem, bo pozwala także spalić trochę kalorii...
Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl