Czy Polskę czeka tsunami chorób siatkówki oka?
Choroby siatkówki to główna przyczyna utraty wzroku u osób po 60. roku życia. Większość chorób oczu jest silnie powiązana z wiekiem. Negatywny trend demograficzny i niezdrowy styl życia powodują, że grupa pacjentów cierpiących na problemy ze wzrokiem z każdym rokiem się powiększa. Jeżeli nic się nie zmieni, Polacy będą widzieć coraz gorzej.
O najważniejszych wyzwaniach w opiece okulistycznej z perspektywy zdrowia publicznego dyskutowali eksperci podczas konferencji „Jak widzą Polacy”.
Najczęstsze choroby siatkówki oka
Do najbardziej rozpowszechnionych schorzeń siatkówki oka należą AMD (zwyrodnienie plamki związane z wiekiem) oraz DME, czyli cukrzycowy obrzęk plamki żółtej. AMD rozwija się najczęściej u osób powyżej 50. roku życia. W krajach wysoko rozwiniętych, do których zalicza się Polska, stanowi jedną z głównych przyczyn ślepoty u osób powyżej 65. roku życia.
Cukrzycowy obrzęk plamki żółtej (DME) to powikłanie cukrzycy, które nieleczone prowadzi do znacznego pogorszenia wzroku w ciągu trzech lat u około 30 proc. pacjentów. „Zanim pacjent zostanie zdiagnozowany na cukrzycę, powinien iść do okulisty, żeby sprawdzić czy tam się już coś złego nie dzieje” – radzi dr hab. n. med. i n. o zdr Filip Raciborski, współautor dokumentu „Jak widzą Polacy ‒ policy brief”, prodziekan ds. zdrowia publicznego na Wydziale Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. I dodaje, że niezwykle ważne jest, aby pacjentów wyłapywać w jak najwcześniejszym stadium rozwoju choroby.
Choroby oczu, po chorobach sercowo-naczyniowych, stanowią drugie najczęściej występujące nowo diagnozowane powikłanie cukrzycy w Polsce. Prognozy dotyczące częstości występowania DME w Polsce wskazują, że do 2030 roku liczba pacjentów z cukrzycowym obrzękiem plamki wyniesie ok. 201,3 tys.
Program lekowy B.70
Ponad 45 tys. pacjentów z chorobami siatkówki objętych jest w Polsce programem lekowym B.70, który oferuje dostęp do bardzo nowoczesnych terapii dla neowaskularnego zwyrodnienia plamki żółtej związanego z wiekiem (nAMD) oraz cukrzycowego obrzęku plamki (DME). Pozwala to na systematyczne leczenie zgodne z międzynarodowymi wytycznymi lekami nowej generacji.
„Leczenie AMD polega na podawaniu cyklicznych leków do gałki ocznej w postaci zastrzyków” – wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Marek Rękas, konsultant krajowy ds. okulistyki, kierownik Kliniki Okulistyki Wojskowego Instytutu Medycznego ‒ PIB.
Pacjenci zapisani do programu mają szybszy dostęp do leczenia. Minusem jest potrzeba regularnych iniekcji leków, które często muszą być podawane co miesiąc lub co dwa miesiące. Jest to obciążające zarówno dla pacjentów, jak i oddziałów okulistycznych. Najnowsze leki, które pojawiły się w programie lekowym, pozwalają jednak na wydłużenie odstępów pomiędzy podaniami nawet do czterech miesięcy. Wpływa to pozytywnie na podniesienie jakości życia pacjenta, a z drugiej strony przyczynia się do mniejszego obciążenia oddziałów okulistycznych.
Jak widzą Polacy
W Polsce największym wyzwaniem systemu opieki okulistycznej jest brak rozwiązań sprzyjających wczesnemu diagnozowaniu chorób siatkówki i włączaniu ich do leczenia na jak najwcześniejszym etapie. Obecnie w tzw. przypadku pilnym na okulistę czeka się do kilku miesięcy. W przypadku stabilnym nawet rok. Wczesna diagnostyka przy takich opóźnieniach to duży problem. Dlatego istnieje silna potrzeba udoskonalenia systemu, aby móc włączać leczenie na jak najwcześniejszym etapie choroby.
„W wycinkowej postaci AMD zmiany mogą postępować bardzo, bardzo szybko. Jeżeli pacjent zbyt późno trafi do systemu, z zaawansowaną chorobą, to nie ma tu już zbytnio możliwości naprawienia, przywrócenia stanu pierwotnego, tylko jest walka o utrzymanie tego, co jest” – podkreśla dr Raciborski.
Niestety badania kontrolne to w naszym kraju rzadkość. Polacy najczęściej udają się do specjalisty dopiero wtedy, gdy mają już zaburzenia widzenia. Dużym problemem jest niska świadomość społeczeństwa dotycząca chorób siatkówki, co często prowadzi do lekceważenia pierwszych objawów.
„Możemy mieć najlepszy system, najlepsze urządzenia, najlepsze leki, ale dopóki pacjent nie pojawi się w systemie, to nie można mu w żaden sposób pomóc” – zauważa prodziekan ds. zdrowia publicznego na Wydziale Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
A z tym bywa różnie, ponieważ w codziennej rutynie Polaków często brakuje miejsca na to, aby pomyśleć o własnym zdrowiu. Dlatego tak ważne jest uświadamianie społeczeństwa o potencjalnych konsekwencji chorób oczu i zachęcanie do regularnych badań. Takie badania powinien wykonywać każdy, ponieważ konsekwencje zaniedbań w tym wymiarze są bardzo poważne. Utrata wzroku to jedno z najtrudniejszych przeżyć dla człowieka.
Optometryści mogą wykonywać różne zadania okulistów
W usprawnieniu systemu kluczową rolę mogą odegrać optometryści. Z powodzeniem mogą oni przejąć część zadań realizowanych obecnie przez okulistów, jak ma to miejsce na zachodzie Europy. Obecnie w Polsce jest ok. 4500 okulistów, ale czas oczekiwania na wizyty jest bardzo wydłużony.
„Jeżeli w systemie opieramy się wyłącznie na okulistach, to niestety, biorąc pod uwagę rosnące potrzeby, zapotrzebowanie na te świadczenia, system będzie niewydajny, opóźnienia będą rosły” – prognozuje dr Raciborski. Dodaje, że okuliści często marnują swój potencjał, zajmując się na przykład doborem okularów, zamiast skupiać się na pacjentach z większymi problemami.
Dlatego zdaniem ekspertów droga do okulisty powinna prowadzić przez optometrystę czy ortoptystę. Dr hab. Filip Raciborski obecny system porównuje do piramidy, w której POZ ulokowana jest u podstawy, natomiast okulista znajduje się na samym szczycie.
Część diagnostyki może być wykonywana przez personel niższego szczebla. Jako przykład prof. Marek Rękas podał kraje Europy Zachodniej: „We Włoszech czy Niemczech robią to rodzice. W każdej szkole jest wykształcony rodzic, a dzisiejsze aparaty do badania wady wzroku są proste, intuicyjne. Na Zachodzie jak dziecko w wieku trzech lat ma wadę wzroku mniejszą niż 2 dioptrie, to się nic nie robi, a jak ma większą niż 2 dioptrie, to nie przyjmą go do szkoły, przedszkola, jak nie pójdzie do okulisty. Poziom niedowidzeń wynosi tam 1 proc., a w Polsce około10 proc.”.