Hikikomori - świat w czterech ścianach

Uciekają od życia i świata, zamykając się w czterech ścianach i rezygnując z realnych kontaktów z innymi. Często są zanurzeni w wirtualnej rzeczywistości. O ile wcześniej wiązano to zjawisko z kulturą Japonii, to obecnie obserwuje się tę przypadłość w innych społeczeństwach. Naukowcy starają się ją zrozumieć.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Dla niektórych świat zamyka się do granic własnego domu, albo nawet pokoju, wyjście do sklepu po jedzenie to dla nich wyzwanie i jeśli to możliwe, wielu tego nie robi. Realny kontakt z innymi ograniczony zostaje do minimum. Tak manifestuje się hikikomori. To połączenie dwóch japońskich słów - „hiku” oznaczające wycofywanie się oraz „komoru”, co znaczy ukrywać się, chronić. Nazwa powstała w Japonii, ponieważ ten właśnie kraj od wielu lat notuje występowanie tej przypadłości - ocenia się, że dotyka ona ponad 1 Japończyka na 100.

Początkowo, w latach 70-tych problem dotyczył głównie nastolatków, jednak teraz jego ofiarą padają ludzie w różnym wieku. Objawy podobne do hikikomori zaczęło pojawiać się w innych krajach Azji, a potem poza nią. Wszędzie powoduje cierpienie samych ofiar oraz obciążenie dla społeczeństwa. Niektórzy eksperci mówią już o globalnym problemie.

Ucieczka od wyzwań i zagrożeń

Według definicji, o hikikomori można mówić przy wycofaniu z życia przez co najmniej sześć miesięcy. Zaburzenie może mieć różne nasilenie - niektórzy wychodzą z domu 1-3 razy tygodniowo, inni raz na tydzień, a cześć prawie nie wychodzi z własnego z pokoju.

Fot. K. Kamiński/PAP

Fobie i koszmary – jak je zrozumieć i sobie z nimi poradzić?

Pytanie - dlaczego? Czasami izolacji towarzyszą inne problemy czy nawet choroby psychiczne. Jednak nie zawsze tak się dzieje. Eksperci wskazują, że w dużej mierze za odcięciem się od reszty świata stoi lęk. Świat jest bowiem pełen zagrożeń, wyzwań, trudności, zgiełku, jest chaotyczny i nieprzewidywalny. W takich krajach jak Japonia nacisk kładzie się na silne dostosowanie do społeczeństwa, często kosztem własnej indywidualności. Z kolei w krajach o kulturze indywidualistycznej dokucza presja na osiągnięcia i sukcesy, a z takim napięciem nie każdy sobie radzi.

Niejedna osoba może nie chcieć tak żyć, a nie zawsze widzi alternatywę i niektórzy powoli wycofują się do własnego świata. Oprócz realnych wyzwań ludzką psychikę coraz agresywniej atakują docierające z każdej strony „wiadomości”. Cudzysłów jest zamierzony, ponieważ, jak zwraca uwagę część badaczy, przedstawiane materiały często mają za zadanie raczej wywołać reakcję emocjonalną i przykuć widza lub słuchacza, niż udostępnić potrzebne informacje. Stąd nieustanne przekazy o tragediach, dramatach, czarne prognozy. Nagminne generowany jest lęk, przy niedoborze przekazów dających nadzieję i pokazujących rozwiązania. Przy odpowiedniej dawce kontaktu z takimi materiałami świat oraz zamieszkujący go ludzie mogą coraz silniej jawić się jako zagrożenie, od którego po prostu najlepiej byłoby uciec.

Ofiary hikikomori mogą więc odrzucać więc realną rzeczywistość, m.in. dlatego że nie mogą mieć nad nią kontroli. A dochodzi do tego coraz bardziej rozbudowany świat cyfrowy, które obecnie nie tylko oferuje mnóstwo wirtualnych bodźców różnego rodzaju, ale także można go dopasować pod własne potrzeby i w znaczącym stopniu właśnie kontrolować, czuć się w nim – niestety – tylko pozornie bezpiecznie. Niemniej jednak taki świat niejako spełnia życzenia swojego gospodarza. Dom lub pokój z komputerem jawi się zatem jako miejsce ucieczki, bezpieczny azyl. Staje się jednocześnie niemal równie pełnoprawną opcją do spędzania w nim życia, jak realna rzeczywistość. Pojawia się przy tym klasyczne błędne koło - zamknięcie w wirtualnych realiach może nasilać izolację i poczucie samotności, które jeszcze silniej popychają do ucieczki w cyfrowy świat. Znamienne jest także to, że takie osoby są aktywne przede wszystkim nocą. Według niektórych specjalistów może to ułatwiać zacieranie granic pomiędzy prawdziwym światem a wirtualnym. W przypadku obecnych zaburzeń towarzyszących, takich jak depresja czy nerwice, nie jest jasne, czy są one wynikiem hikikomori, czy może, raczej przyczyniły się do jego rozwoju u danej osoby. Problem jest jednak cały czas badany i definitywnych odpowiedzi często brakuje. 

Internet szkodzi czy pomaga?

Niektóre dane mogą się przy tym wydawać sprzeczne z ogólnym obrazem. Niedawno zespół z University of Bath doniósł o tego rodzaju odkryciu. Naukowcy przeprowadzili ankiety wśród ponad ochotników z różnych krajów, w trakcie epidemii COVID-19. Jak się okazało, więcej czasu spędzonego w lockdownie podnosiło ryzyko hikikomori - tego można się było spodziewać. Jednak większa część tego okresu spędzona w internecie wiązała się ze spadkiem zagrożenia.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Groźny jak staruszek, czyli rzecz o pewnej fobii

„Badanie to, które objęło uczestników z 45 krajów wskazało, że media społecznościowe mogą mieć pozytywny wpływ w okresie izolacji” - wyniki komentuje dr Brenda K. Wiederhold, redaktor naczelny pisma „Cyberpsychology Behavior and Social Networking”, w którym badanie zostało opublikowane. „Czy korzyści płynące z korzystania z mediów społecznościowych w czasie pandemii COVID-19 i związany z tym spadek ryzyka hikikomori utrzyma się w społeczeństwie popandemicznym, pokażą jednak dopiero przyszłe badania” - piszą autorzy publikacji. 

Niewykluczone biologiczne podłoże

Zaburzenie może mieć także podłoże biologiczne, lub przynajmniej zmieniać biologię swojej ofiary. Niedawno poinformowali o tym badacze z Uniwersytetu Kiusiu. Otóż odkryli oni, że we krwi osób z syndromem hikikomori można wykryć zmienione stężenia wielu ważnych biologicznie cząsteczek. Na tej podstawie można nie tylko rozróżnić osoby dotknięte tym zaburzeniem od zdrowych, ale nawet oszacować siłę zaburzenia.

„Psychiczne choroby, takie jak depresja, schizofrenia, czy fobie społeczne czasami można zaobserwować u osób z hikikomori. Jednak dotychczasowe badania pokazują, że to nie jest takie proste, że to jest złożone zaburzenie, które czasami pokrywa się z różnymi psychiatrycznymi i niepsychiatrycznymi problemami. Zrozumienie tego, co dzieje się u tych osób z biologicznego punktu widzenia, ogromnie pomoże nam w diagnozowaniu i leczeniu hikikomori” - twierdzi prof. Takahiro A. Kato, autor pracy opublikowanej w piśmie „Dialogues in Clinical Neuroscience”.

Jego zespół porównał skład krwi 42 osób z zaburzeniem i 41 zdrowych. „Część wyników pokazała, że u mężczyzn z hikikomori można wykryć więcej ornityny i wyższą aktywność arginazy, podczas gdy bilirubiny i argininy było mniej. Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet poziom wyższy był poziom długołańcuchowej acylokarnityny. Co więcej, dzięki dokładniejszej analizie tych danych byliśmy wstanie rozróżnić zdrowych od chorych oraz określić nasilenie problemu” - podkreśla naukowiec.

Jak tłumaczy, np. powstająca przy udziale wspomnianej arginazy ornityna bierze udział w różnych istotnych dla organizmu procesach, w tym w regulacji ciśnienia krwi. Bilirubina powstaje natomiast przy rozkładzie czerwonych krwinek i jej stężenie może wiele powiedzieć o stanie wątroby. 

Rys. Krzysztof Rosiecki

Kancerofobia = lęk

Wielu Polaków unika profilaktyki nowotworowej, np. „zapomina” o badaniach. Ale są tacy, którym najmniejsza dolegliwość każe myśleć: „To rak!”. W efekcie tracą czas i pieniądze na ciągłe diagnozy chorób, a nawet bez potrzeby zajmują szpitalne łóżka.

Zaburzenia poziomu tej substancji zauważa się na przykład u osób z ciężką, a nawet sezonową depresją. Z kolei acylokarnityna to substancja ważna dla dostarczania energii do mózgu. Jej stężenie np. maleje pod działaniem leków przeciwdepresyjnych.

„Identyfikacja biomarkerów typowych dla hikikomori to pierwszy krok w stronę odkrycia biologicznych przyczyn tego stanu i powiązania ich z nasileniem choroby. Mamy nadzieję, że nasze odkrycie pozwoli na lepsze, specjalistyczne leczenie i wsparcie dla osób z tym problemem” - mówi prof. Kato. „Wiele pytań nadal wymaga odpowiedzi. Nie rozumiemy na przykład powodów stojących za zmianami w biomarkerach. Dzisiaj hikikomori rozprzestrzenia się po całym świecie, więc musimy także prowadzić międzynarodowe badania, aby zrozumieć podobieństwa i różnice między pacjentami z różnych części globu” - dodaje specjalista. 

Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl 

Źródła:
Prace naukowa na temat występowania zaburzenia
Lancet: https://www.thelancet.com/journals/lanpsy/article/PIIS2215-0366(18)30428-0/fulltext
https://www.webofscience.com/wos/woscc/full-record/WOS:000478903200002?SID=EUW1ED0C98dvdrfVapdVOcWrIwClc
 
Praca naukowa na temat definicji hikikomori

 
Doniesienie na temat wpływu epidemii i mediów społecznościowych
 
Doniesienie na temat zmian w biomarkerach
 
Fobia społeczna, hikikomori, kokonizm ‒ o potrzebie odosobnienia w społeczeństwie informacyjnym” - opracowanie autorstwa Barbary Konopki z Uniwersytetu Śląskiego.
 

Autor

Marek Matacz

Marek Matacz - Od ponad 15 lat pisze o medycynie, nauce i nowych technologiach. Jego publikacje znalazły się w znanych miesięcznikach, tygodnikach i serwisach internetowych. Od ponad pięciu lat współpracuje serwisem "Zdrowie" oraz serwisem naukowym Polskiej Agencji Prasowej. Absolwent Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

ZOBACZ TEKSTY AUTORA

ZOBACZ WIĘCEJ

  • AdobeStock

    Marzenie o lataniu

    Dziś, aby zostać pilotem nie trzeba już spełniać tak rygorystycznych wymagań zdrowotnych, jak kiedyś. Można np. nosić okulary, co jeszcze kilka lat temu już na wstępie dyskwalifikowało kandydata. Chyba, że chce się zostać pilotem odrzutowca, wtedy w grę nie wchodzą żadne zdrowotne kompromisy.

  • Adobe Stock

    Czatboty mogą zaszkodzić – szczególnie młodym

    Czaty oparte na sztucznej inteligencji nierzadko zastępują kontakty z ludźmi – są stworzone tak, że naśladują empatię, człowieczeństwo i silnie angażują w rozmowę. Ta iluzja bywa jednak niebezpieczną pułapką.

  • AdobeStock

    Bunt nastolatka może przykrywać jego problemy

    Bunt to proces w okresie adolescencji, podczas którego nastolatek dokonuje reorganizacji w swojej głowie, w wyglądzie, w emocjach. Pokrywa się to z przebudową jego układu nerwowego, co bywa trudne i dla niego samego, i dla otoczenia. Jednak często nadużywamy tego określenia, a to utrudnia dostrzeżenie ewentualnych problemów – mówi psycholożka dziecięca Ewa Bensz-Smagała z Katedry Psychologii Akademii Górnośląskiej im. W. Korfantego w Katowicach, założycielka Gabinetu Lucky Mind.

  • AdobeStock

    Od czego zależy, kto doznaje stresu pourazowego?

    Traumatyczne zdarzenia są częstsze, niż nam się wydaje. Wywołać je może silny uraz psychiczny spowodowany przykrym i stresującym doświadczeniem, które jest na tyle przytłaczające, że prowadzi do trwałych zmian w psychice, mózgu i ciele. Większość z nas jakoś sobie z tym radzi, jednak 10–20 proc. osób rozwinie objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD). Od czego to zależy?

NAJNOWSZE

  • AdobeStock

    Marzenie o lataniu

    Dziś, aby zostać pilotem nie trzeba już spełniać tak rygorystycznych wymagań zdrowotnych, jak kiedyś. Można np. nosić okulary, co jeszcze kilka lat temu już na wstępie dyskwalifikowało kandydata. Chyba, że chce się zostać pilotem odrzutowca, wtedy w grę nie wchodzą żadne zdrowotne kompromisy.

  • NFZ: gdzie się leczyć podczas świąt

  • Ryby – ile i które jeść?

  • Dieta dziecka z chorobą onkologiczną

  • Od opiatów do makowca

  • Adobe Stock

    Cud narodzin

    Rozmnażanie człowieka często bywa przedstawiane jako naturalny, oczywisty element biologii. Naukowcy od dawna jednak podkreślają, że to narracja uproszczona. W rzeczywistości jest to proces niepewny, obarczony ogromnym ryzykiem błędu i porażki na każdym etapie. Jak mówią embriolodzy, biologia ludzkiej płodności jest taka, że zamiast gwarantować sukces – raczej balansuje na granicy prawdopodobieństwa. I każde narodziny – z tego punktu widzenia – to cud.

  • Czatboty mogą zaszkodzić – szczególnie młodym

  • Fizjoterapeuci – niewykorzystany potencjał

Serwisy ogólnodostępne PAP