Trzy podpowiedzi do rozmowy o szczepionkach
Rozmowy z przeciwnikami szczepionek bywają trudne, emocjonalne i głośne. Przy odrobinie dobrej woli da się jednak racjonalnie dyskutować o tym temacie. Lepiej się jednak do takiej dyskusji przygotować, a w tym celu - "zaszczepić się wiedzą".
Wraz z rozprzestrzenianiem się w ostatnim czasie na terenie Europy chorób, które wydawały się pojawiać już bardzo rzadko, typu odra, jak bumerang powraca kwestia konieczności szczepień ochronnych przeciw takim chorobom. Patogeny atakują szybko i bezlitośnie, ponieważ wzrasta liczba osób, które nigdy nie były przeciwko nim zaszczepiona.
Gdy odsetek osób zaszczepionych (tzw. wyszczepialność), spadnie poniżej określonego poziomu (w zależności od choroby: 85-95 proc.), przestaje działać tzw. ochrona populacyjna, w której jednostka nieszczepiona jest chroniona przez ludzi wokół (nie „noszą” patogenów, więc nie ma jak ich szerzyć).
Niektórzy rodzice nie chcą szczepić swoich dzieci, ponieważ boją się, że zachorują one na autyzm, albo coś innego.
Dyskusja z takimi osobami, jest trudna, ale możliwa – przekonuje dr Karolina Zioło-Pużuk z akcji „Zaszczep się wiedzą”.
To raczej nie ignorancja, a lęk
– Na pewno należy rozmawiać spokojnie. Trzeba być bardzo oszczędnym w logicznym argumentowaniu. Bo genezą postawy antyszczepionkowej jest lęk o zdrowie dziecka, a dopiero potem niewiedza – mówi dr Zioło-Pużuk.
Ten lęk jest irracjonalny, więc trzeba włożyć wiele wysiłku, aby go racjonalnie obalić.
Jak to robić?
1. Wykaż zrozumienie
Trzeba wykazać się empatią i mówić „rozumiem ten lęk” oraz powoli podsuwać argumenty i dane. Ruch antyszczepionkowy zdaje się przypominać hydrę. Po odcięciu jednego argumentu, powstaje tysiąc kolejnych. Kiedy mówimy: „Nie ma autyzmu po szczepieniu”, oni powiedzą: „Ok, ale jest rtęć”, „Ale to nie jest rtęć”, „No i jest aluminium”, ale „Nie ma aluminium”, „To jest coś innego” itd. Lęki rodziców należy rozumieć, ale i pokazać źródła informacji, które będą na wiarygodnych danych statystycznych dowodziły prawdy.
Kiedy ludzie zaczynają szukać informacji na temat szczepionek w internecie, znajdują tylko rzeczy, które potwierdzają ich tezy. Bo świat internetu jest tak skonstruowany, że algorytmy Facebooka i Googla, podsuwają użytkownikom informacje podobne do tych, których już szukali. Dodatkowo zwykle chętniej uwierzmy w twierdzenia potwierdzające nasze przekonania - nikt przecież nie lubi się mylić. Naukowcy taką postawę nazywają „confirmation bias”.
- I tak powstaje iluzja, że jest dużo stron, potwierdzających to, co już czytałem – mówi dr Zioło-Pużuk. Warto więc powiedzieć: „Niby tyle wiesz, a czytasz praktycznie cały czas to samo. Wciąż przeglądasz same źródła informacji, poczytaj coś innego”.
- Jeśli dorosły dostanie skierowanie na usunięcie kawałka wątroby, odwiedzi 15 innych specjalistów, by potwierdzić to zalecenie. Dlaczego ma tak nie zrobić w przypadku swojego dziecka i wątpliwości wobec szczepionek? Dlaczego ma ufać stronom internetowym? – mówi dr Zioło-Pużuk.
W wielu przypadkach osoby mówiące o pozytywnych stronach szczepień nie potrafią wykorzystać informacji, które posiadają. Współczesna nauka posługuje się specyficznym językiem. W abstrakcie (streszczeniu) wielu artykułów obalających związki między podawaniem tych preparatów a chorobami można na przykład przeczytać: „Starano się udowodnić związek pomiędzy…”
– Trochę to brzmi, jakby naukowcy naprawdę rozważali taką możliwość, podczas gdy chodzi o coś zupełnie innego. To po prostu przykład specyficznego języka nauki - ostrożnego, wyważonego – mówi dr Zioło-Pużuk.
2. Nie wahaj się i nie daj zbić z tropu
Przeciwnicy szczepionek używają określonych zwrotów: „Mamy 100 proc. pewność”, „udowodniono”, „dziesiątki badań”. Za tymi słowami nie stoją jednak rzetelne prace naukowe. Zawsze domagaj się weryfikacji tych stwierdzeń. Warto też przygotować się do rozmowy, na przykład poczytać o statystykach śmiertelności na rozmaite schorzenia przed wprowadzeniem szczepionek, albo ustaleniach dotyczących fałszerstw Andrew Wakefielda oraz faktu pozbawienia go prawa wykonywania zawodu lekarza.
Były brytyjski lekarz Andrew Wakefield, który twierdzi, że określona szczepionka ma związek przyczynowo-skutkowy z autyzmem, nigdy nie powtórzył badań dowodzących tej tezy. Inni naukowcy próbowali sprawdzić jego teorie, jednak nie zyskały one potwierdzenia. Wakefield nakręcił za to film „Vaxxed”.
– To film o bardzo ciężko chorych dzieciach, który naprawdę może przerażać. Niestety, zakwalifikowano go jako „dokument”, podczas gdy z tym gatunkiem nie ma on wiele wspólnego. Jest to raczej pseudo-dokument, którego celem jest zastraszenie i potwierdzenie jednej, założonej z góry, tezy – mówi dr Zioło-Pużuk .
Wiara w medyczną szkodliwość szczepionek nosi wszelkie znamiona pseudonauki – wynika z ustaleń poczynionych przez dr. hab. Marcina Napiórkowskiego. Zawsze pojawia się jakieś nieustalone w czasie wydarzenie, dotykające dziecka sąsiadki szwagra itd., które daje początek mitowi. Inną kwestią są fałszywe korelacje. To, że coś wydarzyło się jedno po drugim nie oznacza, że jest między tymi zdarzeniami związek przyczynowo-skutkowy. Skoro w określonym czasie zaczęto używać pieluch jednorazowych, a w pokoleniu dzieci używających tych pieluch zaczęła rosnąć liczba diagnoz depresji, nie oznacza automatycznie, że pieluchy jednorazowe wywołują w późniejszym wieku depresję. Korelacja (współzależność) to nie koincydencja (przypadkowy zbieg wydarzeń).
3. Powołuj się na prawdziwe autorytety.
Wiele osób nastawionych negatywnie do szczepionek mówi: „Od 20 lat interesuję się szczepionkami”. Czytanie książek medycznych nie znaczy, że są lekarzami. Lekarz musi skończyć 6-letnie studia medyczne, odbyć wieloletnią praktykę i ma obowiązek ciągłego dokształcania się. Między osobą, która interesuje się medycyną, a lekarzem, nie ma znaku równości. Nie wystarczy używać terminów medycznych, by być specjalistą od badań klinicznych.
Według dr Zioło postawa antyszczepionkowa jest atrakcyjna dla niektórych osób, ponieważ pozwala sprzeciwć się systemowi, opresyjnemu państwu, którego nakazy trzeba łamać.
– Pojawiają się stwierdzenia: „Państwo nie jest właścicielem mojego dziecka, nie może mi mówić, co ja mam z nim robić.” Osoby takie zapominają, że dziecko jest bytem samym w sobie, rodzic ma dbać o jego dobro i o to, żeby mu się nic nie stało. Tak więc ani państwo, ani rodzic nie są właścicielami dziecka – mówi dr Karolina Zioło-Pużuk z akcji „Zaszczep się wiedzą”.
zawsze istnieje obawa, że dany specyfik może wywołać niepożądaną reakcję. Medycynie znane są przypadki uczulenia na tak podstawowe leki jak aspiryna czy paracetamol, ale nie oznacza to, że należy ich zakazać. Statystycznie są to bowiem przypadki incydentalne, tak jak wstrząs anafilaktyczny po kontakcie z serem żółtym (medycyna zna i takie przypadki).
W przypadku szczepień wiele osób nie dostrzega ich aspektu społecznego, tego, że dają one ochronę osobom, które szczepionek nie mogą zażywać lub z obniżoną odpornością, np. po terapii sterydami czy po przeszczepieniu organów.
- Nie chodzi o to, żeby poświęcić dziecko dla dobra ogółu. I jednostka, i ogół mogą być chronieni, jeśli będziemy myśleć racjonalnie i szczepić dzieci zgodnie z zalecaniami lekarzy – podsumowuje drZioło-Pużuk.
Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)