Media mogą pełnić dużą rolę w prewencji niepotrzebnych śmierci
W dobie nowych technologii, media, także te społecznościowe mogą pełnić znaczącą rolę w zmniejszaniu liczby samobójstw. Według psychiatry prof. Andrzeja Czernikiewicza kluczem jest to, by informowały w wyważony o samym zjawisku i jego złożonych przyczynach. Innymi słowy – odpowiedzialny.
Czy dziennikarze powinni pisać o samobójstwach?
Tak, bo nie chodzi o to, by ten temat pomijać, ale pokazywać go w określony sposób: przedstawiając pewne zjawiska a nie opisywać pojedyncze przypadki. Materiał o tym, że ktoś przykładowo powiesił się, stanął na przejeździe kolejowym lub upozorował wypadek samochodowy, by się zabić, nie spełni żadnej funkcji.
Dlaczego?
Jeśli media tak będą podchodzić do tego tematu, ich odbiorcy nie wyciągną z tego żadnych wniosków. Ocenią jedynie, że takie sytuacje się zdarzają, że to był wariat, szaleniec.
Czyli mówiąc wprost, opisując przypadek samobójstwa powinniśmy…
Informować o tym, że liczba samobójstw w Polsce z roku na rok wzrasta, że ich główną przyczyną jest depresja, że w grupie ryzyka są częściej mężczyźni – statystyki pokazują, że na jedno samobójstwo kobiety przypadają trzy, cztery samobójstwa mężczyzn; że popełniają je osoby młode lub starsze oraz, że może to być zarówno efekt chorób somatycznych, samotności, bezrobocia ale też wyścigu szczurów i wypalenia.
No to przykład. Marzec 2015 r. samobójstwo popełnia austriacki pilot Andreas Lubitz, rozbija samolot, ginie 150 osób. Jak media powinny o tym informować? Przez pryzmat ofiar?
Tak jak powiedziałem, skupiać się na samym zjawisku, jego przyczynach, tym jak narasta. Samobójstwa rozszerzone (kiedy samobójca zabija siebie i jednocześnie kogoś innego - przyp. red.) nie są niczym nowym, zdarzały się zawsze i związane są z ciężką depresją.
Czyli pomagając w leczeniu depresji, media pomagają w zmniejszaniu liczby samobójstw?
Według mnie tak, bo ważne jest to, by osoby, które cierpią na depresję, jak najszybciej szukały pomocy specjalisty. Współczesne metody leczenia depresji, nowoczesne leki antydepresyjne, techniki psychoterapeutyczne, np. komunikatywno-behawioralna, dają znakomite efekty i pozwalają skutecznie pomóc pacjentom. Dowód? Ostatni raz mój pacjent popełnił samobójstwo kilkanaście lat temu. Podobne doświadczenia mają też inni psychiatrzy, których znam.
Pana zdaniem takich informacji, porad jest zbyt mało?
Tak uważam. Nieleczona depresja jest jednym z tych schorzeń, w którym najczęściej dochodzi do zgonów, tymczasem, gdyby spojrzeć na objętość tego, ile mówi się o psychiatrii, w porównaniu np. z kardiologią, mogłoby się wydawać, że to mało istotna dziedzina medycyny.
A w drugą stronę? Czy przekazywanie przez media informacje o samobójstwach mogą zwiększać ich liczbę? Myślę tutaj choćby o efekcie Wertera – czyli w uproszczeniu - naśladowaniu samobójstw nagłaśnianych w mediach …
Głównymi przyczynami są stany depresyjne i może być tak, że otocznie – bliscy, znajomi - tego nie dostrzegają. Kiedy dochodzi do samobójstwa, dopasowują do tej sytuacji inne przyczyny, np. wzorowanie się na samobójstwie znanej osoby.
Dla wielu takim przykładem jest śmierci Kurta Cobaina. Ponoć spowodowała znaczny wzrost samobójstw w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście może być tak, że samobójstwo osoby znanej, lubianej, cenionej wpłynie na decyzję innych osób. Pamiętajmy jednak, że szczególnie młodzi ludzie, cierpiący na depresję, interesują się śmiercią. Na informacje o znanych, którzy popełnili samobójstwo, mogą patrzeć tak: "on, ona wszystko mieli, wszystko im wychodziło, a zdecydowali się odebrać sobie życie; nie mam po co żyć bo moja sytuacja jest jeszcze gorsza". Przy czym nadal, w mojej ocenie, jest to marginalne.
Upraszczając: naśladowca nie jest przypadkową osobą?
Nie jest. W grę muszą wchodzić też inne czynniki, choćby właśnie depresja czy alkohol i depresja.
A sam sposób popełnienia samobójstwa, szczegółowe informacje podawane przez media, mogą być wzorem?
Opisywanie techniki samobójczej tak naprawdę niczemu nie służy, a rzeczywiście może spowodować, że ktoś będzie to odwzorowywał. Podkreślam może, bo zazwyczaj są to konkretne, indywidualne wybory, a ludzie na szczęście wybierają zazwyczaj te techniki, które mają mniejsze ryzyko samobójcze.
Ale przykłady odwzorowywania technik samobójczych też są znane. Poza tym mówiąc o mediach, nie możemy zapominać też o internecie, portalach społecznościowych, blogach, tej ciemnej strefie w której można znaleźć bardzo dokładne opisy odbierania sobie życia…
Tak, i rzeczywiście, można powiedzieć, że ten efekt, związany z dostępnością informacji o technikach suicydalnych jest widoczny. Przykładowo: zwiększa się liczba samobójstw pozorowanych, np. wypadków samochodowych. Chodzi o to, by rodziny mogły dostać odszkodowanie. Kolejny przykład? Kilkadziesiąt lat temu pisarz Jerzy Kosiński popełnił samobójstwo w szczególny sposób. Pojawiły się informacje, że jego metoda jest skuteczna i bezbolesna i rzeczywiście miał naśladowców.
W ostatnich miesiącach głośna była też historia amerykańskiej nastolatki, która transmitowała swoje samobójstwo. Można temu zapobiegać?
To pytanie o to, czy i w jakim zakresie można tego typu przekazy cenzurować. Młodzi ludzie coraz częściej są bardzo narcystyczni, zakochani w sobie. Chcą dzielić się z innymi nawet tak dramatycznymi wydarzeniami jak koniec swojego życia. I dlatego właśnie tak ważne jest mówienie o przyczynach i o tym, że można sobie z tym poradzić – to równoważy te negatywne informacje.
A relacje na żywo? Przypomina mi się historia sprzed kilku lat, mężczyzna na dachu jednego z warszawskich bloków i media śledzące każdy jego ruch…
Absolutnie niedopuszczalne. To jest sprawa bardzo intymna, bardzo prywatna. Mediator spełnia role psychoterapeuty, a psychoterapia jest w takiej sytuacji zjawiskiem indywidualnym. Media transmitujące taką sytuację mogą doprowadzić do tego, że niedoszły samobójca rzeczywiście skoczy.
Analizuje Pan przekazy medialne dotyczące samobójstw. Czego w nich jeszcze brakuje?
Pozytywnych przykładów. Wywiadów, świadectw osób znanych, lubianych, które też cierpiały na depresję.
Kogoś, kto mówi, że można to przetrwać i pójść dalej?
Tak. Wydaje mi się, że dzięki temu wiele osób mogłoby trafić szybciej do dobrego leczenia i uchronić się przed samobójstwem.
Rozmawiała Patrycja Rojek-Socha