Sztuczna inteligencja w medycynie

Rozwojowi sztucznej inteligencji (SI), zdaniem prof. Marcina Moniuszko, rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, towarzyszy szereg nieuzasadnionych lęków. Tymczasem jest ona bliżej nas, niż nam się wydaje: w telefonach, bankowości, algorytmach kierujących mediami społecznościowymi. Jest, oczywiście, i w medycynie.

Fot.P.Werewka/PAP
Fot.P.Werewka/PAP

- Czy lęki przed rosnącą rolą SI są uzasadnione? - pytał po wielokroć w wykładzie o wciąż rosnącej roli sztucznej inteligencji i nowych technologii w medycynie rektor UM w Białymstoku. Wykład wygłoszony został w z okazji otwarcia XXV Zjazdu Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.

Zdaniem naukowca, te lęki są uzasadnione, jeśli SI uzyskałaby autonomię wyższego rzędu i byłaby w stanie wymknąć się spod kontroli. Czy to realne zagrożenie? Być może tak.
 
- Dlatego warto dać szansę państwom, systemom, organizacjom, by strzegły nas przed zagrożeniami, ale warto też nie wylać dziecka z kąpielą – nie każdy rodzaj SI jest zagrożeniem. Czasem w prosty sposób ulepsza nam życie – przekonuje prof. Moniuszko.

Ekspert zwraca uwagę, że potocznie SI wyobrażamy sobie jako humanoidalne roboty. Również w medycynie roboty dziś to już nic nadzwyczajnego. To wciąż drogie rozwiązanie, ale wręcz niezbędne, doskonałe narzędzie pozwalające zwiększyć precyzję, a więc zmniejszyć występowanie zdarzeń niepożądanych.

Lekarz przypomniał, że o skuteczności SI decyduje nie tyle kreatywny informatyk, ile to, na jakich bazach danych to narzędzie było wykarmione, zdobywało swoją „mądrość”, zatem im wyższe jakościowo zbiory danych, tym większa szansa, że narzędzie będzie się lepiej sprawdzało w prawdziwym życiu.

- Nie możemy sobie pozwolić, abyśmy do pacjentów wyszli z rozwiązaniami o szumnej nazwie „sztuczna inteligencja”, ale wykarmiona na słabych zbiorach danych. Na to nas nie stać. Będziemy bowiem mieli bezsensowne odpowiedzi, jak w starej wersji chat GPT, który starał się być miły, dać odpowiedź, choćby bezsensowną. Zawsze trzeba zachować dystans i krytycyzm, by nie poddać się manipulacji. To bardzo trudne – zapewnia naukowiec z Białegostoku.

Gdzie w medycynie stosuje się już SI?

Najbardziej realnie narzędzia SI są wykorzystywane tam, gdzie zbiory danych stosunkowo łatwo usystematyzować. Na początku rozwoju SI wiele rozwiązań pojawiło się w radiologii, w diagnostyce histopatologicznej. Te dane łatwiej uporządkować niż np. opisy lekarskie pochodzące z wywiadów z pacjentem czy badania przedmiotowego.

- Im zbiór danych większy, tym bardziej precyzyjnie będzie postawiona odpowiednia diagnoza, zaproponowana terapia. Mamy przykłady w histopatologii. Również neurologia zaczęła z tego narzędzia czerpać pełnymi garściami. Doniesienia o pacjentach z SM – powstają rozwiązania oparte o analizę setek, tysięcy obrazów radiologicznych pacjentów w określonym stadium choroby, poddawanym określonym formom leczenia po to, żeby zbudować ogromny zasób danych. Następnie te dane są przeprocesowane przez właściwy algorytm, a to sprawia, że uczą się rozróżniać pewne sytuacje. To nie magia, to analiza danych – mówił prof. Moniuszko.

Fot. PAP/M. Kmieciński

Jak oceniać SI w medycynie? Co z naszymi danymi?

Algorytmy weszły również w świat pacjentów po różnego rodzaju udarach. Triumfem informatycznym jest zamknięcie tego wszystkiego w aplikacji mobilnej, która umożliwia radiologowi, lekarzowi otrzymanie surowego obrazu radiologicznego, we własnym telefonie przetransformowanie obrazu, w sposób, który umożliwia stwierdzenie, która tętnica w danym momencie uległa niedokrwieniu.
 
- W idealnym świecie taka informacja jest przekazywana do innych specjalistów i personelu pielęgniarskiego i na tej podstawie przyspiesza się komunikacja. Dwukrotnie skróci to czas do podjęcie reakcji. A w przypadku udarów czas jest niezwykle ważny – mówi prof. Moniuszko.

Dane pacjenta a SI

Kłopot z danymi polega na tym, że są w różny sposób tworzone, gromadzone, zabezpieczane, nie są usystematyzowane, tworzone na innym systemie informatycznym.
 
- Wciąż nie są wypracowane reguły bezpiecznego, rozsądnego wykorzystania danych na temat pacjentów. One muszą być bezpieczne. Wierzę, że te kwestie ulegną znormalizowaniu. Po to, aby naukowcy pracujący w szpitalach klinicznych, dużych uczelniach medycznych, instytutach badawczych, mogli jak najlepiej przysłużyć się pacjentom – mówi rektor UM w Białymstoku.

- Białystok też próbuje inwestować w tego typu dane. Ma jednak tylko 300 tys. mieszkańców, a „małe miasteczka” chińskie mają po kilka, kilkanaście milionów obywateli. Nie stworzymy nowych rozwiązań, bijąc ich liczbą pacjentów. Chodzi raczej o innowacyjność, ale też o głębokość, kompleksowość danych. To zaś wymaga ciężkiej pracy – przekonuje rektor UM Białystok.
 
Opowiada o badaniu Białystok Plus, w którym biorą udział nie tylko ludzie w sposób oczywisty chorzy onkologicznie czy metaboliczne, ale wylosowani do badania: pacjenci z cukrzycą, po przechorowaniu COVID-19.

- Badamy ich na poziomie genomowym, metabolicznym. Ciężką pracą zespołową tworzymy zbiór danych, żeby je później zintegrować. Tu jest potrzebna współpraca z informatykami, a także z bioinformatykami. Musimy nauczyć się wspólnego języka, musimy zacząć rozumieć, co do siebie mówimy. To jakoś nam się udaje. Genetyka i genomika to nie jest już dziś luksus w medycynie, podobnie jak robotyka – przekonuje prof. Moniuszko.

- W Białymstoku wykonaliśmy badania pacjentów z COVID-19. Pokazaliśmy, że oprócz wieku, masy ciała, także płeć męska jest ważnym czynnikiem zwiększającym ryzyko ciężkiego przebiegu choroby. Wariant genetyczny związany z chromosomem trzecim zwiększał blisko dwukrotnie ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 – opowiada prof. Moniuszko.

Jego zdaniem Polska jako duży kraj ma ogromne możliwości badań na styku medycyny i SI. Powód jest prozaiczny.

- Mamy dużo chorych. Te duże zbiory danych mogą być skarbem, który poprawi los kolejnych chorych – podsumowuje prof. Moniuszko.

Beata Igielska, zdrowie.pap.pl

Źródło:

Prof. Marcin Moniuszko, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wykład wygłoszony w czasie otwarcia XXV Zjazdu Polskiego Towarzystwa Neurologicznego o wciąż rosnącej roli sztucznej inteligencji i nowych technologii w medycynie, Białystok 2024.09.11.

Autorka

Beata Igielska

Beata Igielska - Dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem w mediach ogólnopolskich, gdzie zajmowała się tematyką społeczną. Pisała publicystykę, wywiady, reportaże - za jeden z nich została nagrodzona w 2007 r. W Serwisie Zdrowie publikuje od roku 2022. Laureatka nagród dziennikarskich w kategorii medycyna. Prywatnie wielbicielka dobrej literatury, muzyki, sztuki. Jej konikiem jest teatr – ukończyła oprócz polonistyki, także teatrologię.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ PODOBNE

  • M.Kmieciński/PAP

    Sprawdź, czy nie tracisz wzroku – prosty test

    Zwyrodnienie plamki żółtej (AMD) to jedna z najważniejszych chorób, z którymi boryka się okulistyka i najczęstsza przyczyną utraty wzroku w krajach rozwiniętych. Dla lekarzy to wyzwanie, bo pacjenci często zgłaszają się zbyt późno, a wystarczy wykonać prosty test – podkreśla prof. dr hab. n. med. Sławomir Teper, okulista, chirurg witreoretinalny ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

  • Fot. PAP/P. Werewka

    "Niepełnosprawny" czy "osoba z niepełnosprawnością"?

    Język jest materią żywą. Słowo potrafi z jednej strony krzywdzić i ranić, z drugiej uskrzydlać i wspierać. Niektóre zwroty czy pojedyncze słowa odchodzą do lamusa, nabierają innego znaczenia lub są zastępowane innymi, bo wydają nam się stygmatyzujące. Czy dlatego coraz częściej słyszymy wyrażenie: „osoba z niepełnosprawnością” zamiast: „osoba niepełnosprawna”?

  • Fot. PetitNuage/Adobe Stock

    Nikt nie odda wzroku skradzionego przez jaskrę

    Jaskry nie można wyleczyć. Kradnie nam wzrok i wcale nie jest przypisana starości. Nowe okulary na nosie, po badaniu jedynie ostrości widzenia, nie świadczą o tym, że na dnie oka nie czai się ta podstępna choroba, którą ma około milion Polaków, a połowa z nich o tym nie wie. O diagnostyce i leczeniu jaskry opowiada prof. dr hab. n. med. Iwona Grabska-Liberek, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Okulistycznego.

  • AdobeStock

    Jąkanie – gdy mowa nie nadąża za myślami

    Nawet aktorzy czy politycy się jąkają, ale przypadłość ta potrafi mocno utrudniać życie. Pojawia się zwykle w dzieciństwie. Szczęśliwie w większości przypadków ustępuje samoczynnie. Czasami potrzebna jest jednak pomoc specjalistów, więc trzeba być czujnym.

NAJNOWSZE

  • PAP/P. Werewka

    Uzależnienia u dzieci i młodzieży – na co należy zwrócić uwagę?

    Za występowanie uzależnień wśród dzieci i młodzieży w dużej mierze odpowiadają czynniki środowiskowe, czyli to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu tych dzieci. Nastolatki przyznają, że sięgają po substancje psychoaktywne albo z ciekawości albo dlatego, że nie radzą sobie ze stresem, z wyzwaniami, że czują się samotni, przeciążeni presją wywieraną przez osoby dorosłe. O tym jakie są objawy uzależnienia u dziecka czy nastolatka - wyjaśnia dr n. med. Aleksandra Lewandowska, ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Specjalistycznym Psychiatrycznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Łodzi, konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.

  • Sprawdź, czy nie tracisz wzroku – prosty test

  • Kiedy zacząć myć zęby dziecku?

  • Niejadki. Kiedy trudności w jedzeniu mają podłoże sensoryczne

  • HIV: kiedyś drżeliśmy, dziś ignorujemy

  • Adobe Stock

    CRM – zespół sercowo-nerkowo-metaboliczny. Nowe spojrzenie na szereg schorzeń

    Na każdego pacjenta z problemami sercowo-naczyniowymi należy spojrzeć szeroko i badać go także pod kątem cukrzycy i choroby nerek – przestrzegają specjaliści. Jak tłumaczą, mechanizmy leżące u podstaw tych chorób są ze sobą powiązane i wzajemnie się napędzają. W efekcie jedna choroba przyczynia się do rozwoju kolejnej.

  • Kobiety żyją dłużej – zwłaszcza w Hiszpanii

  • Badania: pozytywne nastawienie do starości wiąże się z lepszym zdrowiem w późnym wieku