Mity medyczne pod ostrzałem
Nie wszyscy dają im wiarę, ale coraz więcej osób ma do nich dostęp. Dzięki nowym technologiom mnożą się one i przenoszą z szybkością błyskawicy. Można wręcz stwierdzić, że nastały dla nich złote czasy. Istne „fejkowe” Bizancjum!
Korzystają na tym (rzecz jasna merkantylnie) wszelkiej maści znachorzy, hochsztaplerzy i cwaniacy, którzy wciskają chorującym, cierpiącym czy po prostu wystraszonym ludziom pseudomedyczny kit, tudzież fałszywą nadzieję, pod postacią różnego rodzaju, „cudownych” remediów (np. suplementów diety lub zabiegów tzw. medycyny alternatywnej). Tracą na tym procederze - pieniądze, a często i zdrowie - nie tylko poszczególne osoby, zwiedzione fałszywymi informacjami lub obietnicami, lecz także całe społeczeństwo.
Na szczęście wagę i skalę tego problemu dostrzega coraz więcej osób, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. W efekcie, z roku na rok przybywa w przestrzeni publicznej aktywistów, zwanych dziś influencerami - w tym głównie lekarzy i dziennikarzy, którzy otwarcie i głośno wypowiadają mitom medycznym wojnę. Wytaczają przeciwko nim coraz liczniejsze i cięższe działa: nie tylko pojedyncze artykuły, tweety czy posty w różnych internetowych mediach, lecz także wycelowane w mity medyczne, dedykowane im w całości blogi, portale, kampanie, książki i programy telewizyjne.
Przyjrzyjmy się zatem tej szlachetnej „armii" nieco bliżej, cofając się jednak najpierw o jakieś 10 lat wstecz, bo to właśnie wtedy zdecydowany sygnał do natarcia (przynajmniej na polskiej ziemi) dali jej prekursorzy. O kim konkretnie mowa? Warto wspomnieć tutaj m.in. o dwóch głośnych (swego czasu) projektach medialnych: książce dziennikarza naukowego - Zbigniewa Wojtasińskiego, pt. „101 mitów o zdrowiu: czyli jak się leczyć i nie chorować” (wyd. 2009 r.), a także o portalu internetowym „Pogromcy Mitów Medycznych”, uruchomionym przez Polskie Towarzystwo Oświaty Zdrowotnej pod koniec 2012 roku. Co ciekawe, choć wspomniany portal nie działał zbyt długo, jako że był projektem czasowym, to już po pół roku działania jego twórcy we współpracy z internautami wskazali aż 1,7 tys. różnego rodzaju mitów medycznych, jak np. ten, że tzw. papierosy „light” mniej szkodzą, czy ten że szczepienia na grypę są nieskuteczne. Z kolei we wspomnianej wyżej książce obalony został m.in. jeden z najbardziej żywotnych mitów medycznych w Polsce, o tym, że witamina C chroni przez grypą i przeziębieniem.
Ale wróćmy już do współczesności, bowiem ostatnimi czasy armia pogromców mitów medycznych szybko się rozrasta. Kto do niej dołączył? Warto odnotować np. fakt, że parę miesięcy temu Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych zapowiedziała opracowanie przez jej pracowników naukowych algorytmu, który będzie oceniał czy dany tekst dotyczący zdrowia opublikowany w internecie jest wiarygodny czy też nie. Dzięki temu i innym podobnym rozwiązaniom, być może już w niedalekiej przyszłości każdy z nas będzie mógł skorzystać z pomocy wirtualnego doradcy, który będzie wspierać nas w odsiewaniu nierzetelnych treści od faktów, którym można zaufać.
Na tym jednak nie koniec. Za walkę ze szkodliwymi mitami medycznymi bierze się też coraz więcej lekarzy i lekarek. Na przykład Katarzyna Świątkowska napisała już dwie pokaźne książki rozprawiające się z wieloma popularnymi mitami na temat zdrowia i różnych chorób („Mity medyczne, które mogą zabić” - cz. 1 i cz. 2). Niedawno ukazała się też książka innego medyka - Łukasza Durajskiego, pt. „Co na to lekarz? Mity przenoszone drogą szeptaną”. Warto dodać, że autor tej książki występuje też w programie telewizyjnym pt. „Pogromcy Mitów Medycznych”, uruchomionym nie tak dawno przez jedną ze stacji TV.
Nie inaczej dzieje się w krajach zachodnich. Mnożą się w nich nie tylko blogi, programy telewizyjne i portale internetowe tropiące mity medyczne, lecz także wydawane są budzące dużo emocji obszerne i dobrze udokumentowane książki, jak np. „Zdrowie psychiczne: mity i fakty” czy też „50 wielkich mitów psychologii popularnej: półprawdy, ćwierćprawdy i kompletne bzdury”. Dodajmy, że te dwie książki zostały napisane przez zespoły uznanych amerykańskich ekspertów ds. psychologii i psychiatrii.
Na koniec, w tym kontekście, warto wspomnieć jeszcze o ważnym apelu (pt. „Medical misinformation and the internet: a call to arms”) skierowanym do lekarzy i naukowców, który ukazał się niedawno w prestiżowym czasopiśmie medycznym „The Lancet”. Jego autorką jest znana na całym świecie lekarka, dr Jen Gunter, która walczy z mitami medycznymi m.in. za pośrednictwem własnego bloga. W owym apelu wzywa ona swoich kolegów po fachu do aktywnego, osobistego włączanie się do walki z dezinformacją w internecie. W jaki sposób? Między innymi poprzez regularne i konkretne działania online, takie jak: publikowanie, udostępnianie czy choćby „lajkowanie” wartościowych treści w mediach społecznościowych oraz jednocześnie całkowite ignorowanie tych treści, które wprowadzają w błąd albo pochodzą od podmiotów prowadzących działalność komercyjną (czyli sprzedają jakieś produkty).
Warto dodać, że osobom początkującym w działalności online dr Gunter radzi, aby z dużym dystansem czytały komentarze pod swoimi postami albo nawet w ogóle tego nie robiły - w ramach szeroko pojętej „higieny psychicznej”. Daje ona też kolegom po fachu inne praktyczne rady: np. "trzymajcie się z dala od treści pochodzących od medyków, którzy promują homeopatię oraz tych, którzy są przeciwnikami szczepień".
Tylko jedno w tym wszystkim wydaje się pewne. Bez wspólnego, wytężonego wysiłku wielu osób i instytucji w zwalczaniu konkretnych, najbardziej szkodliwych mitów, bez inwestowania w edukację zdrowotną i promocję zdrowia, ale także i w edukację medialną społeczeństwa, nie uda się nam wygrać walki z mitami medycznymi, która coraz częściej zaczyna przypominać przysłowiową „walkę z wiatrakami”.
Wiktor Szczepaniak, zdrowie.pap.pl