Medyczna marihuana w 15 minut?
Przybywa badań, że substancje zawarte w marihuanie mogą wspomagać terapie w różnych chorobach. Ale to roślina o cechach psychoaktywnych, dlatego obrót tzw. medyczną marihuaną jest regulowany. Na papierze wzniesiono barykady, by susz nie dostawał się w niepowołane ręce, ale łatwość zdobycia e-recepty może budzić niepokój - nie tylko klinicystów.
Gram marihuany medycznej kosztuje w aptece ok. 50-70 zł, a miesięczna terapia, w zależności od schorzenia, potrafi wynieść nawet 3 tys. zł. Wykorzystuje się ją jako leczenie wspierające, a nie wiodące, najczęściej tam, gdzie dostępne leki nie przynoszą efektu. Jest stosowana głównie w onkologii oraz neurologii, m.in. w bólach migrenowych czy lekoopornej padaczce u dzieci. Rzadziej marihuanę wykorzystuje się w okulistyce, by obniżyć ciśnienie wewnątrzgałkowe przy jaskrze.
Zastosowanie marihuany w terapii chorób nadal budzi wątpliwości. Jak wskazują specjaliści, np. w psychiatrii nie ma jeszcze wystarczających dowodów, by była to metoda medycznie uzasadniona – ich zdaniem nie powinna być np. stosowana w leczeniu depresji czy bezsenności, a w wielu zaburzeniach psychiatrycznych jest wręcz przeciwwskazana, np. w schizofrenii czy innych zaburzeniach z epizodami psychotycznymi.
– Od lat prowadzona jest dyskusja na temat tego, czy stosowanie produktów konopnych może wywołać psychozę, czy raczej to pacjenci z psychozami mają większą skłonność do używania marihuany. Dyskutuje się związki przyczynowo skutkowe, ale naukowcy są zgodni, że stosowanie kanabinoli i doświadczenia psychozy są ze sobą związane, niezależnie od kierunku przyczynowego. Klinicznie stosowanie tych produktów jest uważane za pogarszające przebieg, narażające chorych z ostrym epizodem psychozy na niebezpieczeństwo nasilenia objawów wytwórczych (psychozy) i zwiększają ryzyko konieczności hospitalizacji – wyjaśnił dr hab. med. Andrzej Silczuk, klinicysta i wykładowca uniwersytecki, psychiatra od lat zajmujący się uzależnieniami.
Coraz więcej recept na marihuanę
Z roku na rok recept wystawianych na marihuanę przybywa. Jak wynika z danych Centrum e-Zdrowia, w I kw. 2024 r. pacjenci zrealizowali już 115 tys. recept na łącznie ponad tonę suszu konopnego. W całym 2023 roku takich recept było 313 tys., a sprzedaż przekroczyła 2,5 tony. W 2019 roku zrealizowano 4 tys. recept. Łączna sprzedaż wyniosła wtedy 26 kg.
Temu dynamicznemu wzrostowi postanowiło przyjrzeć się Ministerstwo Zdrowia. W kwietniu szefowa resortu Izabela Leszczyna zwróciła się do prezesa NFZ o kontrolę, czy recepty wystawiane są wyłącznie do celów medycznych, a nie – jak podnosi wielu specjalistów uzależnień – również rekreacyjnych.
Odnosząc się do aktualnej sytuacji, dotyczącej funkcjonowania rynku medycznej marihuany dr Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej zaznaczył, że to głównie na samorządzie lekarskim obecnie spoczywa odpowiedzialność wyłapywania nieprawidłowości związanych z funkcjonowaniem systemu i rozliczaniem lekarzy, którzy wypisują recepty niezgodnie z przyjętą wiedzą medyczną, zasadami zawodu i przepisami. Dlatego też konieczne są systemowe rozwiązania, które zapobiegłyby tego typu praktykom.
– W tej chwili wygląda to tak, że stoi sobie bank, w którym jest dużo gotówki, i mówi się do samorządu lekarskiego: złapcie wszystkich, którzy na ten bank napadli, zamiast wstawić tam kraty i zatrudnić ochronę – posłużył się porównaniem dr Jakub Kosikowski, lekarz będący w trakcie specjalizacji z onkologii klinicznej w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli.
Równocześnie rzecznik NIL zaznaczył, że od sierpnia ub.r. ustalone są z resortem zdrowia dokładne kroki, które należy podjąć, by rozwiązać ten problem. Chodzi po pierwsze o to, by wprowadzić standard teleporady. Po drugie, by lekarz mógł weryfikować wszystkie leki, które do tej pory pacjentowi zlecono. W tej chwili wgląd w historię leczenia pacjenta zależy od tego, czy pacjent autoryzuje specjaliście dostęp do Internetowego Konta Pacjenta (IKP). Po trzecie ograniczyć wystawianie e-recept jedynie do konkretnych poradni.
– Chodzi nam o to, by nie zdarzało się, tak jak ma to miejsce w tej chwili, że pacjent wypełnia oświadczenie, że np. bolą go plecy i prosi o wystawienie e-recepty na 29 proc. THC. Niektórzy lekarze to robią, niektórzy też udostępniają swoje prawo wykonywania zawodu automatom – przyznaje dr Jakub Kosikowski.
– To jest patologia, z którą chcemy walczyć, ale problem jest taki, że nie mamy wglądu do systemu recept: platformy P1. Ten wgląd ma tylko MZ i dopóki ktoś nas nie powiadomi o konkretnych sprawach, to z takim lekarzem nic nie jesteśmy w stanie zrobić – dodaje.
Czy zdobycie marihuany medycznej w internecie jest proste?
Rynkowi marihuany medycznej w Polsce od strony pacjenta przyjrzał się dr Silczuk. Opowiada o tym w swoim najnowszym podcaście zatytułowanym „Jak łatwo dostałem receptę na Medyczną M.? e-Recepta w 15 minut”. Zaznacza, że nie jest to instruktaż, w jaki sposób pozyskać susz, ale ostrzeżenie przed złymi praktykami, „narażaniem zdrowia pacjentów w imię medycyny i ich leczenia”.
Medycyna i marihuana
Choć marihuana jest środkiem odurzającym i nadal budzi wiele kontrowersji to posiada właściwości lecznicze. Jakie konkretnie zastosowanie ma ona w medycynie wyjaśniała dr n. med. Anna Skrzypczyk-Ostaszewicz, onkolog z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie podczas webinaru zorganizowanego przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom wraz z Naczelną Izbą Pielęgniarek i Położnych.
„W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, w której rosnący rynek usługowy, obok leczniczego i farmaceutycznego, tworzy gigantyczny biznes. Na końcu tego rynku są pacjenci” – podkreśla psychiatra.
Lekarz na chwilę postanowił stać się jednym z nich. Zapisał się na odpłatną teleporadę medyczną za pośrednictwem jednego z portali oferującego tego typu usługi, ponieważ konsultacja z lekarzem musi poprzedzić ewentualne wystawienie e-recepty. Usługi oferowane są 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. E-receptę można otrzymać – jak głoszą hasła wirtualnych „klinik” – już w 15 minut.
Dr Silczuk zauważa, że nieraz takie „kliniki” posługują się sformułowaniami w formie nakazu: „rozpocznij terapię”, „rozpocznij medyczną M.”., co uznaje za nieetyczne. Mimo to jest powszechnie przyjętą praktyką. Ponadto według eksperta w opisach produktów pojawiają się nieuzasadnione medycznie stwierdzenia, że produkt, który zawiera 22 proc. THC i poniżej 1 proc. CBD, zaleca się m.in. w depresji.
„W pewnym stopniu wywołało to we mnie, jako klinicyście i psychiatrze, duży niepokój. My nie jesteśmy w stanie stwierdzić dzisiaj, nie mamy badań, które mogą nam jednoznacznie powiedzieć, że możemy zastosować marihuanę w leczeniu depresji. Wiemy, że są badania, które wskazują na to, że istnieje jakiś potencjał, ale z potencjałami jest różnie. To oznacza, że substancja powinna podlegać dalszym szczegółowym badaniom” – tłumaczy lekarz.
Należy pamiętać, że depresja nie jest błahym problem, a poważną chorobą o relatywnie wysokim wskaźniku śmiertelności. Lekarz dodaje, że firmy podają też na swoich stronach, że użycie określonych szczepów marihuany medycznej sprawia, że możemy poczuć się „rozmowni, kreatywni i pełni energii”.
„Ja słyszałem o takim działaniu marihuany niekoniecznie medycznej” – podsumowuje psychiatra.
Czy system chroni pacjentów?
Lekarz postanowił wykorzystać swoje zawodowe doświadczenie w psychiatrii oraz fakt, jest naukowcem i prowadzi badania. „Dodatkowo też użyłem pewnych umiejętności, których nauczyłem się w pracy dziennikarskiej w radiu, po to, by móc zasymulować pewne rzeczy i sprawdzić, czy ten system rzeczywiście chroni dzisiaj potencjalnych pacjentów” – wyjaśnia dr Silczuk.
Psychiatra podał swoje dane, a w czasie wywiadu medycznego przeprowadzonego online zasugerował, że może mieć potencjalnie zaburzenia psychotyczne (najprawdopodobniej schizofrenię). Wśród objawów, które wymienił, były: lęk przed snem, obawy przed wyjściem z domu, poczucie, że ktoś się przygląda i myśli coś złego na jego temat, natłok myśli. Jak zaznaczył, już to powinno bezwzględnie dyskwalifikować do otrzymania e-recepty.
Co więcej, psychiatra podał także nazwę leku, który rzekomo miałby zażywać, i to w dawce, która nie rodzi wątpliwości co do zaburzeń, na które jest zlecana pacjentowi. To kolejny powód, który powinien wzbudzić wątpliwości i wzmóc czujność lekarza, który przeprowadzał na czacie pogłębiony wywiad medyczny. Tak się jednak nie stało.
Przed wypisaniem recepty „kliniki” nie powstrzymało nawet to, że psychiatra podał dostęp, celowo błędnie, do e-skierowań, a nie e-recept na swoim IKP. Do uprzedniego wglądu w portfolio leków pacjenta, gdy przepisywane są leki o profilu uzależniającym, obliguje lekarza przepis. Został on wprowadzony, by zapobiec „wędrowaniu” pacjenta od gabinetu do gabinetu, po to tylko, by otrzymać tego typu leki.
Pomimo tych wszystkich okoliczności medycznych, które jednoznacznie powinny przekreślić szansę na wydanie e-recepty na susz konopny, psychiatra otrzymał ją w ciągu godziny wraz z kuponem rabatowym na sugerowaną kolejną poradę online. E-receptę wystawił lekarz medycyny ogólnej, który otrzymał prawo wykonywania zawodu w 2020 roku.
„Teraz jest pytanie, na ile izba lekarska, w której zrzeszony jest lekarz, będzie w stanie podjąć jakiekolwiek działania zabezpieczające innych pacjentów przed tego typu decyzjami?” – zastanawia się dr Silczuk.
Coraz więcej wiemy o medycznej marihuanie
Marihuana budzi kontrowersje. Niewątpliwie jest substancją psychoaktywną, która może prowadzić do uzależnienia. Z drugiej strony ma także udowodnione cechy terapeutyczne. Dowiedz się więcej.
Pojawiła się też kolejna istotna kwestia. Lekarz, który prowadził konsultację medyczną w celu wystawienia e-recepty na marihuanę, przeniósł odpowiedzialność na pacjenta. Dlaczego? Po pierwsze zobowiązał go do zapoznania z Charakterystyką Produktu Leczniczego, którą posiadają jedynie produkty lecznicze – leki substratowe, a nie surowiec farmaceutyczny do sporządzania leków recepturowych, jakim jest marihuana (to kolejny absurd, o którym jeszcze poniżej). Po drugie Charakterystyka Produktu Leczniczego to bardzo szczegółowe informacje dotyczące stosowania danego preparatu przeznaczone dla lekarza czy farmaceuty, a nie pacjenta. Dla tego ostatniego przeznaczona jest ulotka informacyjna zawarta np. na opakowaniu leku wydanego w aptece.
„Budzi we mnie ogromny sprzeciw przenoszenie odpowiedzialności na pacjentów (…). W momencie, gdy substancja nie posiada (...) ulotki (Charakterystyki Produktu Leczniczego), zadaniem osób leczących jest poinformowanie o wszystkich potencjalnych ryzykach (…) Zabezpieczenie, jakim było skierowanie mnie w ciągu 24 godzin do skonsultowania się z psychiatrą (by ocenić skuteczność leczenia – red.), nie rozwiązuje problemu. Pacjent, który poszukuje takiego leczenia, będzie czekać na jego efekt. Pytanie, czy posiadanie wglądu w swoją chorobę dotyczy wszystkich osób chorujących, czy tylko części osób, która potrzebuje wsparcia” – podkreśla psychiatra w podcaście.
Marihuana medyczna – lek recepturowy
Powracając do wątku farmakologicznego: marihuana medyczna jest klasyfikowana jako surowiec farmaceutyczny (pod nazwą Cannabis flos) do sporządzania leków recepturowych. Wystawia się ją na receptę ścisłego zarachowania -Rpw (dawniej potocznie zwaną różową), bo jest lekiem odurzającym (I-N). Od 1 listopada 2023 r. taka recepta może być wystawiona wyłącznie elektronicznie. A czym są leki recepturowe?
„Leki recepturowe są szczególną grupą produktów leczniczych. Skład, ilość i droga podania tych leków są dostosowane indywidualnie do potrzeb terapeutycznych pacjenta. Ich wypisywanie odbywa się w oparciu o aktualną wiedzę medyczną oraz Farmakopeę (zbiór oficjalnych norm dla substancji farmaceutycznych i produktów leczniczych, które obowiązują w Polsce – red.)” – wyjaśnia resort zdrowia.
Prawidłowo wystawiona recepta na marihuanę medyczną, poza pełnymi danymi świadczeniodawcy i pacjenta, daty i podpisu osoby uprawnionej do wystawienia recepty, powinna zawierać:
• łacińską nazwę substancji roślinnej (Cannabis flos),
• deklarowaną zawartość THC oraz CBD (np. THC 17 proc., CBD < 1 proc.),
• przepisywaną ilość suszu w gramach (np. 10 g)
• całkowitą ilość przepisanej substancji wyrażoną słownie lub ilość środka odurzającego wyrażoną liczbą jednostek dawkowania i wielkością dawki (np. 10 g kwiatów konopi),
• dawkowanie dla pacjenta (np. 0,25 g suszu, 4 x dziennie do waporyzacji)
Lekarz musi zbadać pacjenta, jeśli od ostatniej wizyty lekarskiej minęło więcej niż 90 dni, i zapoznać się z jego historią medyczną udostępnianą poprzez autoryzację dostępu do swojego Internetowego Konta Pacjenta. W przypadku gdy nie ma IKP, lekarz powinien przeprowadzić szczegółowy wywiad medyczny i uzyskać informacje o dotychczasowym leczeniu od pacjenta. W tej chwili lekarz w ciągu dnia pracy może przepisać w sumie 300 recept lub wypisać je dla nie więcej niż 80 pacjentów.
Kto wystawia receptę na marihuanę leczniczą?
Receptę na marihuanę medyczną wystawić może lekarz, który ma prawo wykonywania zawodu i to bez względu na specjalizację. A każda apteka, która wykonuje leki recepturowe, ma obowiązek wydać przepisany przez lekarza surowiec, jeśli akurat ma go na stanie. Jeśli nie, to sprowadza go z hurtowni farmaceutycznej.
Choć marihuana medyczna to surowiec farmaceutyczny, z którego powinno tworzyć się produkt leczniczy, sama w sobie funkcjonuje jako lek.
„Tworzenie leku z surowca do tworzenia leków recepturowych odbywa się w aptece wyłącznie przez przepakowywanie tego produktu o konkretnych parametrach do mniejszych opakowań i wydawania go pacjentowi” – podkreśla psychiatra Andrzej Silczuk. Dodaje, że to „bardzo ciekawy sposób na interpretowanie tworzenia leku w obecnym systemie”.
Lekarz zawiadomił odpowiednie organy o przypadku wypisania recepty na marihuanę, pomimo ryzyka istnienia poważnych przeciwskazań.