Szybciej, szybciej, więcej, więcej – znasz to?
29 lutego – dodatkowy dzień roku. To dobry pretekst, by zastanowić się, czy musimy tak pędzić. Co jest dla nas naprawdę ważne, a co możemy odpuścić – radzi dr Rafał Albiński, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Ciśnienie i pęd, który wielu z nas doskwiera. Jak ciekawie spędzić czas: obejrzeć serial czy pójść na siłownię? Posiedzieć nad papierami do pracy, czy poświecić czas rodzinie? Czy nie chcemy za dużo?
„Oczywiście są osoby, które dobrze się czują, biegając z miejsca na miejsce z zegarkiem w ręku. Są jednak też tacy, którzy mówią: chciałbym zwolnić” – mówi dr Rafał Albiński, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Jak zarządzać swoim czasem, chcą nas uczyć: aplikacje, książki, warsztaty, filmiki w mediach społecznościowych. Ale to my sami powinniśmy ustalić, co jest dla nas priorytetem i dokonywać wyborów.
„Warto ustalić, co naprawdę chcielibyśmy zrobić, czemu poświęcić czas, a czemu nie. Wybór jest trudny, bo czasami, żeby spokojnie żyć, musimy puścić rzeczy, które są dobre, wartościowe, ale nie tak bardzo wartościowe jak te inne. Wybrać coś, co jest najważniejsze, kosztem tego, co jest ważne” – wskazuje dr Rafał Albiński.
Ekspert powołuje się na Olivera Burkemana i jego głośną książkę: „Cztery tysiące tygodni”, z której jasno wynika, że fikcją jest oczekiwanie, że zrobimy wszystko, co byśmy chcieli w naszym życiu. Wystarczy choćby choroba, która wybije nas z rytmu. Będziemy więc mogli lepiej funkcjonować, gdy zaakceptujemy, że nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego.
Z narzędzi dr Albiński poleca te najprostsze:
kalendarz;
kartka papieru;
długopis.
„Wypiszmy, co mamy zrobić i kiedy, i róbmy to. Do tego ważna jest lista wartości w głowie, tego, co jest dla nas istotne. Uważajmy jednak, aby odhaczanie po kolei wszystkich zadań z listy nie stało się dla nas sportem. Czasem lepiej uznać, że z czegoś możemy zrezygnować. W innym wypadku możemy wygrać wyścig, ale to nie będzie nasz wyścig. Wszyscy będą szczęśliwi, dostaniemy nagrodę, ale w ogóle nie będziemy wiedzieć, gdzie jesteśmy” – przestrzega ekspert z Uniwersytetu SWPS.
Brak jednej recepty na życie
Z upływem lat coraz gorzej znosimy zarywanie nocy, szybciej się męczymy. Zmienia się nasze ciało i umysł, mamy inne potrzeby i wartości. Inne rzeczy są ważne, np. gdy rodzi się dziecko, a inne, gdy wdrażamy się do nowej pracy.
„Nie ma jednej idealnej recepty na życie. Dlatego listę rzeczy ważnych traktujmy elastycznie, żeby nie stała się dla nas więzieniem. Mamy prawo ją rewidować. Życie ciągle się zmienia: choroby, wypadki, awanse w pracy... Warto więc zadać sobie np. raz w miesiącu pytanie, czy wszystko gra w moim życiu, czy coś mogę poprawić” – podkreśla dr Albiński.
Czasem wpływ na naszą postawę życiową mają przekonania wyniesione z domu czy wynikające z dotychczasowego doświadczenia, np. że praca sama w sobie jest wartością albo że pieniądze są szczególnie ważne.
„Zachęcam, żeby nieoceniająco przyjrzeć się przekonaniom. Na przykład zauważyłem, że praca jest dla mnie sensem życia, czy to mi pasuje? Jeśli tak, to ok. A może kiedyś tak było, ale teraz już nie. Żyłem tak 20, 30, 40 lat, a teraz spróbuję inaczej i zobaczę, jak będzie. Mogę np. poszukać prostszej pracy czy zrezygnować z nadgodzin” – mówi psycholog.
Minimaliści – ruch, który zaczął się w Stanach Zjednoczonych – uprościli swoje życia, przenieśli się do mniejszych i tańszych mieszkań, zmienili pracę na mniej ambitną, ale zyskali masę wolnego czasu i są szczęśliwi. Zarabiają tyle, żeby starczyło na życie, bez Hawajów każdego roku, ale – jak twierdzą – dużo więcej zyskali niż oddali, bo nie czują już presji.
Czy jednak każdego stać na zrezygnowanie z niektórych rzeczy?
„Brak pośpiechu to luksus, przywilej. Nie zawsze możemy sobie pozwolić, aby coś oddać, czegoś nie zrobić czy komuś odmówić. Zanim skrócimy czas pracy, zastanówmy się, czy nas na to stać, czy wystarczy nam na mieszkanie, jedzenie. Jeśli ktoś spłacił mieszkanie, ma inną platformę do remontu życia niż osoba, która płaci ratę kredytu i z konieczności szuka innych zajęć, mimo że umysł mówi: zostaw, zwolnij” – zaznacza psycholog.
Kwadrans tylko dla siebie każdego dnia
Na liście rzeczy ważnych warto uwzględnić wysepkę wytchnienia, czas dla siebie, na odpoczynek. Nawet, a może przede wszystkim, gdy jest się pracującą matką dwojga dzieci.
„Czas dla siebie to nie musi być nic wielkiego. Może to być np. spacer, ulubiona książka czy spokojnie wypita kawa. Nie chodzi o ilość czasu, tylko o poczucie: to jest mój czas, gdy sobie spokojnie tę kawę sączę i się przez chwilkę nigdzie nie spieszę” – wyjaśnia ekspert. „Tymczasem często odpoczywamy po to, żeby lepiej pracować następnego dnia. Widziałem też mem: jak masz jakieś hobby, bądź w nim świetny, a potem zmonetyzuj i rób szkolenia. Nie o to chodzi: odpoczynek jest wartością samą w sobie. To coś, co jest przyjemne, co lubię, co mnie relaksuje. Zachęcałbym do szukania takich minidarów dla siebie każdego dnia” – dodaje dr Albiński.
Dobrze jest znaleźć czas na sen: 7-9 godzin dziennie. Kłaść się spać o stałej porze, bo wtedy jakość snu jest lepsza. Naukowcy mówią o zjawisku „revenge bedtime procrastination” – leżymy np. od godz. 22 do północy w łóżku z komórką, bo chcemy odzyskać czas, którego nie mieliśmy w ciągu dnia. To wyraz naszego buntu.
„Takie zachowanie nam nie służy, bo potem jesteśmy niewyspani. Unikajmy takich fałszywych ratunków. Zastanówmy się, czym ten wyraz buntu możemy zastąpić? Znajdźmy coś innego albo w innej porze, nie tak późno, gdy wydrzemy sobie te dwie godziny z życia, aby robić to, co chcemy” – radzi psycholog.
Dość samobiczowania
Dr Rafał Albiński w „Poradniku skutecznego działania. Jak nie odwlekać spraw na potem w obliczu prokrastynacji” dowodzi, że czasem prokrastynujemy z konieczności.
„Mamy tyle roboty, tyle projektów, tyle szkoleń, że przesuwamy, choć wiemy, że to na dłuższą metę nierozsądne, ale już nie mamy siły, jesteśmy przemęczeni. To taka lampka ostrzegawcza, żeby się zatrzymać i zastanowić, co jest nie tak w naszym życiu” – tłumaczy ekspert. „W takiej sytuacji warto zadać sobie pytanie, czy możemy z czegoś zrezygnować? To trudne wybory, bo mamy świetne projekty, świetne zajęcia itd. Mamy jednak też określoną wydolność, rodzinę, chcemy mieć czas dla siebie. Trzeba jednak sobie powiedzieć: odcinam X, odcinam Y”.
Psycholog z SWPS zniechęca do samobiczowania. Jest wrogiem podejścia „pokonaj swoją słabość, swoje wady”.
„Żyjemy, jak umiemy. Staramy się, robimy dobre rzeczy, ale czasem się nie uda, np. z przemęczenia. Zamiast okładać się wtedy mentalnie kijem, lepiej doceńmy to, co robimy. Mamy tyle fajnych projektów, jeśli któryś z nich oddamy, to nie świadczy, że jesteśmy słabi czy głupi, tylko że dbamy o siebie” – podkreśla psycholog.
Po prostu zacznij
Jeśli ustalimy już, że ważne jest dla nas np. pisanie książki, lecz nie zaczynamy pisać, przyjrzyjmy się, co nas hamuje. Jakie trudne emocje wiążą się z danym projektem i powodują blokady?
„Czasem to będzie lęk, czasem dyskomfort, smutek. Pomocna może tu być terapia ACT: nawet czując lęk, możemy pisać, nawet ze smutkiem możemy pracować. Nie czekajmy, aż emocja sobie pójdzie, bo to jest od nas niezależne. Lepiej zaakceptujmy ją i z nią działajmy” – zaleca ekspert.
Neil Fior w „Nawyku samodyscypliny” pokazuje prostą technikę: włącz stoper na 5 minut, usiądź i zacznij pracę. Gdy timer zapika, mamy prawo skończyć. Bardzo często się jednak okazuje, że zostaniemy dłużej. Lęk hamuje nas głównie przed zaczęciem.
„Niektórzy autorzy ustalają sobie grafik, np. piszą codziennie przez 3 godziny. Taką strategię potwierdzają badania przeprowadzone na studentach psychologii. Jedna grupa miała pisać artykuł naukowy bez planu, druga – wtedy, kiedy poczują inspirację, a trzecia – miała sobie ustalić grafik, że piszą w konkretne dni tygodnia w konkretnych godzinach i się go trzymać. Najwięcej napisali ci ostatni” – mówi dr Albiński. „Don't find time, make time – nie szukaj czasu, tylko twórz swój czas. Wpiszmy więc do kalendarza konkretny czas na to, na czym nam zależy, czy to pisanie książki, czy codzienny spacer. I traktujmy go jak świętość. Nie naruszajmy bez naprawdę ważnego powodu” – radzi psycholog.
Przy czym podkreśla, że omówione techniki to tylko propozycje – eksperymentujmy!
„Próbujmy nowych rzeczy, testujmy je np. przez tydzień i patrzmy, co działa. Jak coś nie działa, szukajmy innych rozwiązań” – zaleca specjalista.
Beata Igielska, zdrowie.pap.pl
Źródło:
Na podstawie:
W pogoni za czasem. Zwolnij, jeśli możesz! – Uniwersytet SWPS