Zakochanie – hormonalny doping

Miłość, jak i wiele innych naszych emocji, to efekt licznych procesów biochemicznych. Mogą one wpływać na zachowanie i oddziaływać na różne procesy fizjologiczne u ludzi, wywołując uczucie euforii, szybsze bicie serca, „motyle w brzuchu” czy zwiększoną energię.

 AdobeStock/Michał Magiera
AdobeStock/Michał Magiera

Początkowe uczucie szczęścia, jakie towarzyszy zakochaniu, stymulowane jest przez trzy substancje chemiczne w mózgu: noradrenalinę, dopaminę oraz fenyloetyloaminę.

– Chemię miłości można opisać jako działanie kombinacji hormonów, neuroprzekaźników i innych związków chemicznych. Zakochanie zaś to tylko jeden z etapów miłości. Najbardziej namiętny i najprzyjemniejszy, bo i związków chemicznych jest tu całkiem sporo. W obrębie mózgu funkcjonują dopamina, adrenalina i noradrenalina. Oprócz neuroprzekaźników i hormonów istnieją również substancje białkowe, jak oksytocyna i wazopresyna czy 2-fenyloetyloamina – wylicza w rozmowie z PAP dr hab. Karol Kacprzak, chemik z UAM w Poznaniu.

Najpierw podwzgórze zaczyna wydzielać fenyloetyloaminę – naturalną amfetaminę, inaczej „narkotyk miłości”. To dzięki niej czujemy, że miłość nas uskrzydla. Jesteśmy szczęśliwi, pewni siebie, podnieceni, stajemy się nadmiernie aktywni, a jednocześnie mamy kłopoty z koncentracją. Fenyloetyloamina powoduje też bezsenność, brak tchu, stany niepokoju i depresji. Szalejemy z niepokoju, gdy ukochana osoba się spóźnia, jesteśmy zazdrośni.

Potem zaczyna się wydzielać noradrenalina – „substancja miłości”. Jej działanie zbliżone jest do adrenaliny – powoduje przyspieszone bicie serca, spocone dłonie, podwyższone ciśnienie oraz zwiększa poziom glukozy we krwi. Pod wpływem tego hormonu jesteśmy skłonni przenosić góry, czujemy się jak na ciągłym dopingu, wpadamy w stan euforii. Na skutek skurczów naczyń krwionośnych łatwo się rumienimy i stajemy się wrażliwi na dotyk.

Ilustracja miłości/Fot. PAP/P. Werewka

Kiedy miłość staje się chorobą

Miłość wydaje się cudownym uczuciem: dodaje sił i sprawia, że całymi dniami bujamy w obłokach. Czasami jednak można kochać za bardzo, co prowadzi do zaniedbywania siebie, swoich spraw, bliskich. Niektórzy odrzuceni mogą być nawet agresywni. Można uzależnić się od miłości?

W miarę jak rośnie poziom noradrenaliny, uwalnia się „hormon szczęścia”, czyli dopamina. To ona kontroluje zdolność odczuwania przyjemności. Jest przyczyną zatrzymania krwi w narządach intymnych, co uwrażliwia je na dotyk. Dopamina powoduje, że spada ilość serotoniny, która odpowiada za zdrowy sen i poczucie spokoju, dlatego gdy jesteśmy zakochani, mamy kłopoty z koncentracją, jesteśmy rozkojarzeni, wpadamy w skrajne nastroje, żyjemy oczekiwaniem na spotkanie z ukochaną osobą.

Hormony płodności

Badania włoskich naukowców z Uniwersytetu w Pizie wykazały też, że u osób, które niedawno się zakochały, poziomy kortyzolu były znacząco wyższe w porównaniu z osobami, które nie przeżywały takich doznań. Poziomy FSH i testosteronu były niższe u mężczyzn zakochanych, podczas gdy kobiety z tej samej grupy wykazywały wyższy poziom testosteronu. 

Ich zdaniem różnice grupowe w poziomach hormonów pobudzenia i stresu towarzyszą tworzeniu się nowej więzi społecznej. 
Naukowcy wykazali też nieistotną statystycznie tendencję, w której kobiety, które niedawno się zakochały, miewały nieco wyższy poziom estradiolu niż osoby z grupy kontrolnej, a zatem były potencjalnie bardziej płodne.

Wszystkie różnice hormonalne zanikały do czasu ponownego badania, od 12 do 24 miesięcy później.

Do podobnych wniosków doszli polscy naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego, których obserwacje sugerują, że romantyczna miłość może być związana ze zmianami hormonalnymi u kobiet. Mogą one nie tylko ułatwiać tworzenie więzi i zaangażowanie w pary, jak wykazano w poprzednich badaniach, ale mogą również potencjalnie zwiększać płodność. Oba badania prowadzone były jednak na niewielkich liczebnie grupach osób.

Fot. PAP/P.Werewka

Udany seks: pewne, że pomaga w relacji, niepewne – jak go mieć

Udane życie intymne to jedna z podstaw satysfakcjonującego związku dla większości par. Jednak nie ma jednej recepty na to, jak takie udane pożycie stworzyć. Każdy człowiek ma indywidualne potrzeby w tym względzie.

Oksytocyna i wazopresyna = dojrzała miłość

Niestety po jakimś czasie zaczynamy się na ten hormonalny koktajl przede wszystkim na fenyloetyloaminę, uodparniać. Zdaniem specjalistów stan emocjonalnej burzy trwa od półtora roku do czterech lat. Jeśli nie zaczną działać inne hormony, para się rozstanie.

Dla przetrwania miłości ważne są dwa inne hormony: oksytocyna i wazopresyna. Odgrywają one rolę w ciąży, karmieniu piersią i przywiązaniu matki do dziecka. 

Oksytocyna, uwalniana podczas seksu i wzmacniana przez kontakt skóra do skóry, pogłębia uczucie przywiązania i sprawia, że pary czują się bliżej siebie. Tzw. hormon miłości wywołuje uczucia zadowolenia, spokoju i bezpieczeństwa, które często są związane z więzią partnerską. Organizm uwalnia oksytocynę w czasie pocałunków, pieszczot oraz kobiecego orgazmu. Mężczyznom oksytocyna pozwala osiągnąć erekcję, jednak już jej nadmiar ją blokuje. Od tego, jak szybko opadnie poziom oksytocyny, zależy, jak szybko mężczyzna będzie znowu podniecony.

Wazopresyna jest powiązana z zachowaniem, które prowadzi do długoterminowych związków. Nazywana też cząsteczką wierności, działa głównie na mężczyzn. Wydziela się pod wpływem testosteronu w chwilach stresowych. Przygotowuje organizm do walki, ucieczki lub stosunku. Wazopresyna w trakcie współżycia wywołuje czułość i opiekuńczość wobec partnerki oraz zazdrość i agresję wobec potencjalnych konkurentów.

Różnice w zachowaniu związane z działaniem tych dwóch hormonów mogą wyjaśniać, dlaczego namiętna miłość zanika wraz ze wzrostem przywiązania. Wyższy poziom obu hormonów daje uczucie odprężenia, spokoju, więzi i wzajemnej akceptacji. Tak rodzi się dojrzała miłość.

Dla poczucie przywiązania, bezpieczeństwa i stabilizacji ważne są również hormony szczęścia – endorfiny. Dzięki nim czujemy się pogodni, pozytywnie nastawieni do życia i przyszłości, co pomaga budować harmonijną relację na długie lata.

Autorka

Monika Grzegorowska

Monika Grzegorowska - O dziennikarstwie marzyła od dziecka i się spełniło. Od zawsze to było dziennikarstwo medyczne – najciekawsze i nie do znudzenia. Wstępem była obrona pracy magisterskiej o błędach medycznych na Wydziale Resocjalizacji. Niemal całe swoje zawodowe życie związała z branżowym Pulsem Medycyny. Od kilku lat swoją wiedzę przekłada na bardziej przystępny język w Serwisie Zdrowie PAP, co doceniono przyznając jej Kryształowe Pióro. Nie uznaje poranków bez kawy, uwielbia wieczory przy ogromnym stole z puzzlami. Życiowe baterie ładuje na koncertach i posiadówkach z rodziną i przyjaciółmi.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ WIĘCEJ

  • AdobeStock

    Medycyna kosmiczna nie tylko dla astronautów

    Gdy mówimy o medycynie kosmicznej, sądzimy, że to dziedzina związana z wysłaniem astronautów w Kosmos. Tymczasem to duże szersze pojęcie, obejmujące np. wynalazki, które trafiły do przestrzeni kosmicznej, albo te które poleciały wraz ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) i teraz mogą być wykorzystane przez naszych pilotów – mówi ppłk lek. Magdalena Kozak, prezes Polskiego Towarzystwa Astromedycznego.

  • Adobe Stock

    Żałoba to kryzys, po którym może nastąpić odrodzenie

    Żałoba najczęściej kojarzy się z ostateczną stratą najbliższej osoby. W rzeczywistości kryzys ten może przyjść nie tylko w obliczu śmierci. Czy można coś zrobić, by strata mniej bolała? Na ten temat w kontekście książek Julii Samuel „Sposób na żałobę” i „To też przeminie” dyskutowały: lekarka w trakcie specjalizacji z medycyny paliatywnej Agata Malenda, psycholożka Katarzyna Kucewicz oraz aktorka Marieta Żukowska.

  • Jak neurobiologia tłumaczy kłamanie przez dzieci

    To co my, dorośli odbieramy jako kłamanie, z perspektywy dziecka często wcale nim nie jest. Ono tworzy fałszywe historie, bo mózg, który nie znosi luk w pamięci, w ten sposób je wypełnia, wierząc, że są prawdziwe. To etap rozwoju – co nie znaczy, że dzieci nigdy nie kłamią.

  • Adobe Stock

    Socjolożki: nie szukajmy winy tylko w świecie wirtualnym

    Świat wirtualny i rzeczywisty dla nastolatków to już jeden świat, inaczej niż dla dorosłych. Dlatego nie szukajmy problemu tylko w jednym z nich. Rozmawiajmy, bądźmy ciekawi, co robią nastolatki w sieci. Większości dorosłych wydaje się, że mają nad tym kontrolę. Tymczasem to często błędne założenie – podkreślają Dorota Peretiatkowicz i Katarzyna Krzywicka-Zdunek z zespołu Socjolożki.pl, wraz z IRCenter autorki badania „Bez Tabu: O czym (nie) rozmawiamy w domach”.

NAJNOWSZE

  • Adobe

    Męska tarczyca - zjada mięśnie, niszczy płodność

    Choroby tarczycy w powszechnej świadomości pozostają przypadłością kobiecą. Tymczasem mężczyźni również chorują – tylko gorzej, później i często z poważniejszymi konsekwencjami. Zaburzenia hormonalne u panów potrafią długo przebiegać bezobjawowo, a gdy wreszcie dają o sobie znać, uderzają w libido, serce, metabolizm i płodność. 

  • Ekspert: publiczna stomatologia na równi pochyłej

  • Młodzi nie chcą być pionkami w rękach przemysłu tytoniowego

  • Chirurdzy bez skalpela

  • Coraz więcej dzieci ma cukrzycę typu 2

  • AdobeStock

    Medycyna kosmiczna nie tylko dla astronautów

    Gdy mówimy o medycynie kosmicznej, sądzimy, że to dziedzina związana z wysłaniem astronautów w Kosmos. Tymczasem to duże szersze pojęcie, obejmujące np. wynalazki, które trafiły do przestrzeni kosmicznej, albo te które poleciały wraz ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) i teraz mogą być wykorzystane przez naszych pilotów – mówi ppłk lek. Magdalena Kozak, prezes Polskiego Towarzystwa Astromedycznego.

  • W onkologii integracyjnej leczymy też psychikę

  • Potrzeby polskich seniorów

Serwisy ogólnodostępne PAP