Otyłość – zła matka wielu chorób
Choroba otyłościowa do tej pory często nie była dostrzegana przez lekarzy i samych pacjentów. A trzeba o niej głośno mówić i leczyć. To zła matka wielu chorób, również kardiologicznych, które prowadzą do przedwczesnego zgonu – przypomina dr n. med. Agnieszka Gorgoń-Komor, specjalistka z zakresu chorób wewnętrznych i kardiologii, senatorka.

Dlaczego o otyłości trzeba mówić na głos?
Bo to jest choroba, która była niezauważona przez lekarzy i samych pacjentów. Nie wiemy nadal, jak o niej rozmawiać. Boimy się o niej rozmawiać, a trzeba ją leczyć. To właśnie profilaktyka wtórna. Jeżeli będziemy leczyć otyłość, mamy szansę zapobiec powikłaniom i zmniejszać wydatki, jakie ponosi na nią system.
Otyłość to zła matka wielu chorób. Jakich?
Wystarczy wymienić nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, zaburzenia w układzie kostno-stawowym, hipercholesterolemię, która może prowadzić do zawału, udaru - zdarzeń sercowo-naczyniowych. To również choroby onkologiczne, np. u kobiet to rak piersi. Gdybyśmy otyłość zatrzymali na samym początku, to nie doprowadzilibyśmy do tych wszystkich chorób.
Dlaczego otyłość wyrządza tak dużą szkodę sercu? Jakie mechanizmy tutaj działają?
Otyłość to duże obciążenie serca w wyniku właśnie takich chorób jak hipercholesterolemia czy nadciśnienie tętnicze. U osób z otyłością może występować też niewydolność serca z zachowaną frakcją wyrzutową. To zaburzenie funkcji rozkurczowej serca, której nie widzimy w badaniu echa serca, dlatego część takich osób w ogóle nie jest leczona. Tej dolegliwości nie widzimy i aby ją zdiagnozować, trzeba sprawdzić hormon BNP (mózgowy peptyd natriuretyczny typu B, który pozwala utrzymać homeostazę ciśnienia krwi i objętości krwi krążącej – red.).
Jeśli stwierdzimy to zaburzenie, to trzeba jak wcześniej wdrożyć leczenie. Czasem wystarcza w chorobie otyłościowej zalecić leki metaboliczne, zmniejszające masę ciała, w efekcie czego następuje spadek ciśnienia tętniczego.
Osoby z otyłością są w grupie ryzyka wczesnego zgonu z powodu chorób sercowo-naczyniowych…
Trochę się do tego przyzwyczailiśmy. Ale zastanówmy się, co robić, by do tego nie doprowadzać. Pieniądze, które są w systemie powinno się przeznaczać bardziej na pierwotną prewencję, czyli edukację zdrowotną. Nie można osoby z problemem otyłości zostawić w domu i powiedzieć, by sobie sama radziła. To często osoby, które są niewolnikiem czwartego piętra, nie mają windy, nie mogą schodzić po schodach. Co z tego, że często usłyszą: „proszę jeść mniej i więcej się ruszać”. Jak osoba z tą chorobą ma sobie poradzić sama? Potrzebne jest jej wsparcie. Stąd kampania społeczna pt. „Otyłość to choroba. Nie oceniaj, nie odchudzaj, tylko lecz”, która w parlamencie gości po raz drugi. Uruchomiliśmy rok temu lawinę. Profilaktyka została wpisana w polską prezydencję, dlatego chcemy o tym głośno mówić w Brukseli. Jako Polska powinniśmy być liderem.
Pierwszy krok, by zmniejszyć liczę osób z otyłością to implementowanie zasad opracowanych przez Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości. Musimy powalczyć też o refundację leków. Program KOS-BAR został przedłużony, bo operacje bariatryczne poprawiają rokowanie - świadczenia weszły do koszyka świadczeń gwarantowanych. To się już udało zrobić.