Rozmawiajmy szczerze z dzieckiem o śmierci
Warto dziecku wyjaśniać od samego początku, czym jest śmierć, nazywając rzeczy wprost. Dziecko może nie zrozumieć, co znaczy „odeszła”, „jest w niebie” – mówi Serwisowi Zdrowie Milena Pacuda, psycholożka i psychoterapeutka zajmująca się m.in. traumą i żałobą.

Nie dla wszystkich dorosłych rozmowy z dzieckiem o śmierci są akceptowalne. Rozmawiać czy milczeć?
Zachęcam dorosłych, by rozmawiali z dzieckiem o śmierci, bo śmierć przeplata się z życiem i jest obecna w nim cały czas. Dziecko nie będzie miało świadomości śmierci, dopóki nie nabierze takich doświadczeń i rodzice nie będą z nim o tym rozmawiać. A tak naprawdę już malutkie dziecko zaczyna doświadczać nieuchronności śmierci. Widzi martwą mysz na łące, nieżywą muchę na parapecie albo dostrzega zmiany pór roku. Doświadcza cykliczności natury, może obserwować, że na wiosnę drzewa mają pączki, owoce, a potem zrzucają liście, które po jakimś czasie znikają. To wszystko jest dobrym pretekstem, by oswajać temat, szukać odpowiedniego języka.
Właśnie, słowa mają znaczenie, szczególnie gdy mowa o śmierci. Język pozostawia wiele niedopowiedzeń: babcia w niebie, ukochany pies odszedł. Dziecko może pomyśleć, że niedługo wrócą… Nazywać rzeczy po imieniu?
Zdarza się, że używamy słów delikatnych, zbyt ogólnych, nie chcąc przytłoczyć dziecka. Mówimy: dziadek zasnął, jest z aniołkami. Rozumiem intencję, ale z drugiej strony takie określenia mogą wprowadzać zamieszanie, bo co to w ogóle znaczy, że ktoś zasnął? Jeśli tak jest, to za chwilę obudzi, a przecież to nieprawda. Zachęcam do tego, by nazywać rzeczy po imieniu.
Czyli?
Na przykład: mucha nie żyje, nie oddycha, nie rusza się i już nigdy nie poleci. Psa sąsiadki też już nie będziemy spotykać, bo zmarł.
Dziecko może nie ogarniać swoim umysłem, że więcej już kogoś nie zobaczy. Ta śmierć jest dla niego czymś abstrakcyjnym, czego w ogóle nie pojmie, nawet jeśli to bardzo dosłownie ujmiemy?
Dziecko na każdym etapie życia ma inne doświadczenie dotyczące tematu śmierci i inne zdolności poznawcze niż dorosły. Dlatego powinniśmy dostosować język do wieku. Warto zawsze zostawić przestrzeń do zadawania pytań. Kiedy to robimy, to jest to bezpieczne, bo daje szanse na podążanie za dzieckiem. Niektórym dzieciom wystarczy, że powiemy, że mucha nie żyje, ale za tydzień, rok zapytają: co to znaczy? Czy zacznie się za chwilę ruszać?
W poruszaniu tematu śmierci nie chodzi o jedną rozmowę, ale o to, by ten temat zaprosić do naszego życia. By móc zawsze do niego wracać, zadawać pytania, dzielić się niepewnością, wątpliwościami. Możemy podzielić się domysłami, wyobrażeniami, ale też w porządku jest powiedzieć, że czegoś po prostu nie wiemy.
Zanim zaczniemy rozmawiać z dzieckiem o śmieci, warto sprawdzić swój osobisty stosunek do tego tematu. Zbadać, co się w nas pojawia, kiedy myślimy o nieodwracalnej stracie bliskich lub o swoim końcu życia. Naturalnym jest, że mamy w związku z tym różne myśli, trudne emocje. Pomocne może być zaproszenie do rozmowy na ten temat bliskiego dorosłego. W takich okolicznościach możemy niejako przećwiczyć wypowiadanie słów i zdań, które niosą uczuciowy kontekst. Mam na myśli słowa takie jak „śmierć”, „umieranie”, „nie żyje”.
Dzieci w pewnym momencie swojego życia boją się, że rodzice umrą. Dopytują, czy mama, tata „umarną”. Czy ten lęk jest typowy dla rozwoju dziecka?
Ta obawa jest pewnym etapem w życiu dziecka, gdy dociera do niego właśnie ta świadomość, że jesteśmy śmiertelni. Ten lęk może się nasilić, również wtedy, gdy dziecko doświadczy jakiejś straty albo usłyszy jakąś traumatyczną historię. Rodzice powinni wtedy odpowiadać szczerze, ale jednocześnie trochę uspokajać: „tak wszyscy kiedyś umrzemy, ale teraz jesteśmy zdrowi. Mamy nadzieję, że długo będziemy żyć. Doczekamy z pewnością twojej dorosłości. Jesteśmy bezpieczni”. To sztuka mówienia prawdy, ale też uspokajania.
Czyli absolutnie nie mówić dziecku, że jesteśmy nieśmiertelni…
Nie zachęcam do tego, bo dziecko i tak bardzo szybko dowie się, że to kłamstwo i ten lęk może się przez to nasilić. Dziecko prędzej czy później dowie się, że to nieprawda. Może to wręcz odczytać, że jest to tak trudna sprawa dla nas, a śmierć tak straszna, że nawet rodzice boją się o niej mówić.
A gdy śmierć przychodzi zbyt wcześnie? Mama lub tata są śmiertelnie chorzy, a dziecko jest malutkie. Jak przygotować się do tego ostatecznego rozstania?
Gdy choroba zabiera rodziców lub rodzeństwo, to śmierć staje się ogromną częścią życia dziecka. Trzeba otoczyć dziecko wielką opieką, czułością i uważnością. Wyjaśniać, że jesteśmy chorzy, coraz gorzej się czujemy i pewnie umrzemy. To proces, a nie jedna kluczowa rozmowa. Najpierw najczęściej jest diagnoza, leczenie, potem może pojawić się wizja śmierci, a dopiero po tym wszystkim nachodzi śmierć. Na każdym etapie dziecko potrzebuje dużo uważności, troski, rozmowy. Widzę to bardziej jako mocno rozbudowany proces niż jedną pożegnalną rozmowę. Trzeba być uważnym na to, czego dziecko potrzebuje, w jakim jest wieku, o co samo dopytuje. Pożegnanie też jest ważnym elementem, ale można to zrobić na wiele sposób. Możemy podsunąć pomysł narysowania obrazka lub pozbierania bukietu kwiatów na łące, to wszystko może być wyrazem miłości do ukochanej umierającej osoby.
Czy są jakieś etapy żałoby czy to bardziej sprawa indywidualna?
Współcześnie odchodzi się od koncepcji, że żałoba podzielona jest na konkretne etapy. Widzimy, że jest to proces bardzo zróżnicowany. Różne mamy doświadczenia. W okresie żałoby może pojawić się nasilony lęk o życie, smutek, apatia, problemy ze snem, koszmary, zaburzenia łaknienia, złość na los czy osobę, która zmarła lub też na osoby, które zostały.
Jak wesprzeć dziecko w przeżywaniu żałoby?
Stwarzać warunki do tego, by dziecko mogło przeżywać różne emocje. Jesteśmy blisko, przywracamy poczucie bezpieczeństwa, rutynę, stałe punkty dnia. Dajemy przestrzeń, by pojawiły się emocje. Ważne jest też to, w jaki sposób sami radzimy sobie ze stratą. Zachęcam do tego, by korzystać ze wsparcia bliskich lub specjalistów, bo rodzic musi zaopiekować się sobą i dzieckiem. To podwójnie trudne.
Czy dziecko powinno widzieć bardzo silne emocje, które mogą napłynąć do dorosłego po stracie?
Dobrze, jeśli dorosły ma przestrzeń, gdzie może być sam albo w towarzystwie osoby zaufanej ze swoimi silnymi emocjami – skrajną złością, rozpaczą. Niech ich świadkiem nie będzie dziecko. Nie znaczy to, że mamy przy nim zachowywać pokerową twarz. Udawać, że nic nie czujemy i nie przeżywamy. To, że pojawia się smutek, łzy, brak energii to wspólna i oczywista rzecz. To część życia, której nie warto ukrywać, ale jeśli czujemy, że emocje przerastają nas samych, warto szukać wsparcia wśród innych dorosłych.
Zwykło się mówić, że żałoba trwa rok. To zbytnie uproszczenie?
Odchodzi się teraz od takiej koncepcji. Kiedyś związane to było z kulturowym podejściem – wdowa, wdowiec powinien przez rok nosić żałobę – ubierać się na czarno. Współcześnie nie jest to tak mocno przestrzegane. Trudno powiedzieć w ogóle, ile żałoba powinna trwać. Ale rzeczywiście jest coś szczególnego w tym pierwszym roku po stracie, bo zbieramy w tym czasie doświadczenia – pierwsze święta, pierwsze wakacje, urodziny bez bliskiej osoby, która zmarła. Dla niektórych ten czas może być domykający, ale też są tacy, którzy potrzebują więcej czasu, by poukładać ten temat w sobie i przeżyć. Bywa tak, że żałoba jest cichą towarzyszką już do końca życia wśród osób, które pozostają. To nie jest wcale coś nieodpowiedniego.
Czy zabierać dziecko na pogrzeb, szczególnie bliskiej osoby dla niego?
Odeszłabym od powinności, ale skupiłabym się bardziej na tym, co może wspierać proces pożegnania, a potem żałoby. Często towarzyszenie w obrządku pożegnalnym, w całej ceremonii może być pomocne. Wspólnota zbiera się, by pożegnać i uczcić życie zmarłego. To może być ważne doświadczenie dla dziecka. Może poczuć się jej częścią. To znowu bardzo indywidualna kwestia.
A jeśli dziecko wyraźnie mówi, że nie chce uczestniczyć w pogrzebie?
Zawsze możemy zaproponować, by pozostało z jakąś ukochaną osobą pod domem pogrzebowym, kościołem, cmentarzem. Opowiedzieć wcześniej, jak będzie ceremonia wyglądać, by trochę je przygotować. Jednak jeśli mocno protestuje, to nie powinniśmy go na siłę zabierać. Możemy przecież wspólnie potem pożegnać jeszcze zmarłego, na własnych zasadach, tak jak dziecko potrzebuje. Kupić kwiaty, świeczki, napisać pożegnalny list, narysować laurkę. Są różne formy pożegnania, a oficjalny pogrzeb nie jest jedyną formą rozstania. To nie obowiązek.
W jaki sposób rozmawiać z dzieckiem, szczególnie małym, o śmierci samobójczej bliskiej osoby?
To szczególna sytuacja i zależy od wieku, w jakim jest dziecko, jego relacji z osobą zmarłą, świadomości, czym jest śmierć samobójcza. Można wyjaśnić – na pewnym etapie jego życia – że są choroby fizyczne i psychiczne, które powodują śmierć. Niektóre z nich dotykają emocji i duszy. Od nich się czasem umiera. I to czasem wystarczy. Jeśli mamy do czynienia ze starszym dzieckiem, to warto wyjaśnić, że są ludzie, którzy w dużym cierpieniu odbierają sobie życie. Śmierć samobójcza to niezwykle delikatna kwestia. Warto wesprzeć się specjalistami w takiej sytuacji np. z ośrodków interwencji kryzysowej. Potrzebny jest nieraz wspólny namysł dotyczący tego, jak taką informację przekazać dziecku.
Zachęcam do mówienia prawdy, choć informacja nie musi być bardzo szczegółowa. Trzeba mieć świadomość, że takie sprawy szybko wypływają i docierają do dziecka, nawet jeśli nie chcemy i nie życzymy sobie tego. To zawsze poruszające tematy, o których ludzie rozmawiają. Dlatego lepiej, by dziecko dowiedziało się o wszystkim od nas. To będzie dla niego z pewnością mniej bolesne.