Lex Szarlatan uderza w pseudoterapie
Projekt nowelizacji Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, nazywany też „Lex Szarlatan”, może całkowicie przekształcić rynek usług zdrowotnych, suplementów i tzw. terapii alternatywnych w Polsce. Zakłada m.in. zakaz promowania „uzdrowień” bez podstaw naukowych, obowiązek informowania o braku kwalifikacji medycznych oraz możliwość nakładania kar do 2 mln zł i blokowania treści w sieci przez Rzecznika Praw Pacjenta. O tym jakie konkretne zmiany to oznacza mówi mec. Karolina Pilawska.

Czego dotyczy projekt?
Projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, określany w debacie publicznej mianem „lex szarlatan”, to odpowiedź ustawodawcy na zjawisko, które przez lata funkcjonowało w Polsce poza realnym nadzorem prawnym. Chodzi o szeroko pojętą działalność pseudomedyczną – usługi imitujące świadczenia zdrowotne, często oferowane przez osoby bez wykształcenia medycznego, za to z dużą skutecznością marketingową.
Jakie są podstawowe założenia projektu ustawy?
Nowelizacja ma ambicję uregulować tę sferę, nadać instytucjom państwowym realne narzędzia do kontroli i sankcjonowania nieuczciwych praktyk oraz przede wszystkim – lepiej chronić pacjenta. W praktyce oznacza to wprowadzenie całkiem nowych definicji, zmianę pozycji ustrojowej Rzecznika Praw Pacjenta, zakaz reklamowania usług pseudomedycznych oraz możliwość wydawania decyzji administracyjnych wobec podmiotów, które dotąd pozostawały poza systemem ochrony zdrowia.
Co konkretnie zmieni się względem dotychczasowych przepisów?
Przez wiele lat państwo polskie nie miało realnych narzędzi do interwencji wobec działalności tzw. uzdrowicieli, bioenergoterapeutów, irydologów, hipnoterapeutów czy innych osób, które w mniej lub bardziej zawoalowany sposób oferowały coś, co ich klienci postrzegali jako leczenie. W szczególności, problem dotyczył sytuacji, w których osoby chore rezygnowały z terapii onkologicznej, psychiatrycznej czy neurologicznej na rzecz działań niemających żadnych podstaw naukowych. Skutki takich decyzji bywały dramatyczne – utrata zdrowia, pogorszenie stanu psychicznego, a niekiedy nawet śmierć. Paradoksalnie, nieuczciwi usługodawcy nie ponosili za to żadnej odpowiedzialności, a pacjenci nie mieli do kogo się zwrócić po pomoc. W tym kontekście nowelizacja stanowi próbę przełamania tej wieloletniej bezradności systemu prawnego wobec zjawisk, które zagrażają nie tylko kieszeni, ale i życiu obywateli.
Istotą projektowanych zmian jest wyraźne rozgraniczenie trzech sfer działalności: świadczeń zdrowotnych, które podlegają ustawie o działalności leczniczej i mogą być realizowane wyłącznie przez podmioty medyczne, działalności okołomedycznej, która obejmuje np. masaże, coaching zdrowotny, dietetykę funkcjonalną i inne działania niemające charakteru leczenia, oraz działalności pseudomedycznej – czyli takiej, która pozoruje leczenie, wprowadza w błąd co do skuteczności lub naukowego uzasadnienia oferowanych metod i jednocześnie nie podlega żadnemu nadzorowi. To właśnie ta trzecia kategoria ma zostać objęta nowymi regulacjami.
Nowelizacja zakłada, że działalność pseudomedyczna nie będzie mogła być reklamowana w sposób sugerujący skuteczność terapeutyczną lub leczniczą. Innymi słowy, osoby oferujące takie usługi nie będą mogły publicznie deklarować, że „leczą raka”, „leczą depresję”, „leczą bezpłodność” czy „zastępują leczenie onkologiczne”. Dotychczas było to nagminne, a przekazy reklamowe – zwłaszcza w mediach społecznościowych – operowały emocjami, cudownymi historiami „uzdrowień”, rzekomymi badaniami naukowymi i opiniami celebrytów. Zakaz reklamowania usług pseudomedycznych w tej formie ma przeciąć kanały manipulacji i chronić pacjentów przed decyzjami opartymi na fałszywych przesłankach.
W jaki sposób zmieni się rola Rzecznika Praw Pacjenta?
Najbardziej przełomową zmianą w projekcie ustawy jest jednak nadanie Rzecznikowi Praw Pacjenta nowych, istotnych kompetencji. Dotąd Rzecznik działał przede wszystkim w obszarze relacji między pacjentem a systemem ochrony zdrowia – reagował na skargi dotyczące lekarzy, szpitali, przychodni. Teraz po raz pierwszy uzyska prawo działania również poza tym systemem – wobec podmiotów prywatnych, które oferują działania z pogranicza medycyny. Rzecznik będzie mógł nie tylko kontrolować takie podmioty, ale również wydawać decyzje administracyjne, nakładać kary finansowe, zakazywać prowadzenia działalności czy informować prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. To zasadniczo zmienia jego pozycję ustrojową i sprawia, że zyskuje on realny wpływ na porządkowanie rynku usług zdrowotnych i okołozdrowotnych.
A co z medycyna niekonwencjonalną?
Ustawa nie uderza w medycynę niekonwencjonalną jako taką – nie zakazuje masażu, akupunktury czy stosowania diet ziołowych. Jej celem nie jest też penalizacja alternatywnych sposobów dbania o zdrowie. Intencją ustawodawcy jest raczej zapewnienie, że nikt nie będzie podszywał się pod lekarza, nie będzie twierdził, że jego metoda „leczy” bez żadnych podstaw naukowych, ani nie będzie zarabiał na nadziei i desperacji ludzi, którzy często nie znajdują pomocy w publicznym systemie ochrony zdrowia. Różnica między działaniem okołomedycznym a pseudomedycznym będzie tkwiła przede wszystkim w tym, czy pacjent został wprowadzony w błąd i czy mógł odnieść szkodę.
Kto najbardziej odczuje te zmiany?
Osoby prowadzące działalność, która dotychczas funkcjonowała w szarej strefie. Mowa tu o terapeutach oferujących „terapie kwantowe”, „odczyt z pola morficznego”, „usuwanie pasożytów energią”, „diagnostykę z tęczówki oka”, a także o osobach proponujących suplementy jako alternatywę dla leczenia farmakologicznego. Będą musiały zmienić sposób komunikacji z klientami, zrezygnować z sugerowania, że ich metody są równoważne leczeniu i liczyć się z tym, że w każdej chwili może ich skontrolować państwowy organ. Uderzy to w pewien model biznesowy, który przez lata rozwijał się w Polsce bez żadnych ograniczeń.
Z kolei pacjenci – szczególnie ci najbardziej bezbronni, jak osoby chore na nowotwory, cierpiący na choroby przewlekłe, rodzice dzieci z autyzmem czy osoby z zaburzeniami psychicznymi – zyskają realną ochronę. Dzięki nowelizacji będą mieli pewność, że osoby oferujące im pomoc podlegają jakiejś formie nadzoru, że nie można już bezkarnie obiecywać cudów, a w razie wątpliwości mogą złożyć skargę i liczyć na interwencję państwa.
Ustawa budzi jednak kontrowersje. Jakie są zastrzeżenia do projektu?
Jej przeciwnicy podnoszą argumenty o zagrożeniu dla wolności działalności gospodarczej, o ryzyku arbitralnych decyzji administracyjnych i o tym, że wprowadzenie zakazu reklamy może objąć również działania legalne, ale niestandardowe. Pojawiają się pytania o granice – gdzie kończy się działanie terapeutyczne, a zaczyna pseudomedyczne? Czy każda forma pracy z ciałem lub umysłem powinna podlegać kontroli? Czy państwo nie wkracza zbyt głęboko w sferę decyzji indywidualnych obywateli?
Wątpliwości te są zrozumiałe i wymagają poważnej debaty. Kluczowe będzie zapewnienie, że nowe przepisy będą stosowane z poszanowaniem zasady proporcjonalności, że nie dojdzie do nadużyć ze strony organów administracji i że nie zostaną objęte sankcjami działania, które w istocie nie zagrażają życiu ani zdrowiu. W tym celu warto już na etapie wdrażania ustawy opracować wytyczne interpretacyjne, stworzyć rejestr podmiotów okołomedycznych, a także zadbać o przeszkolenie urzędników, którzy będą odpowiadać za kontrole.
Wiele osób korzysta jednak z usług alternatywnych nie dlatego, że są nieracjonalni, ale dlatego, że system publicznej ochrony zdrowia często ich zawodzi...
To prawda, dlatego nie sposób mówić o „lex szarlatan” w oderwaniu od szerszego kontekstu społecznego. Wielomiesięczne kolejki, brak empatii ze strony lekarzy, biurokracja i przeciążenie kadry medycznej powodują, że pacjenci szukają wsparcia gdzie indziej. Uzdrowiciele i terapeuci alternatywni oferują im czas, uważność, poczucie bycia wysłuchanym – coś, czego brakuje w szpitalach i przychodniach. Ustawa nie rozwiąże tych problemów. Może natomiast stworzyć barierę bezpieczeństwa – zapewnić, że ci, którzy oferują „pomoc”, nie będą tego robić w sposób szkodliwy i nieuczciwy.
Czy Pani zdaniem zaproponowane przepisy wystarczą do skutecznej walki z szarlatanami?
W mojej ocenie projekt „lex szarlatan” to potrzebna, choć spóźniona odpowiedź państwa na realne zagrożenie. Nie jest to akt prawny idealny, ale stanowi punkt wyjścia do dalszej pracy nad ochroną zdrowia publicznego i praw pacjenta. Jeśli zostanie wdrożony z rozwagą, może z czasem znacząco ograniczyć liczbę przypadków, w których pacjent, szukając ratunku, trafia w ręce oszusta. Będzie to jednak możliwe tylko wtedy, gdy państwo potraktuje nową ustawę poważnie – z odpowiednimi nakładami, szkoleniami i kontrolą skuteczności. Prawo musi iść w parze z edukacją, wrażliwością i szacunkiem dla człowieka. Bo ostatecznie nie chodzi o walkę z „alternatywą”, ale o ochronę nadziei tych, którzy znaleźli się w sytuacji granicznej.