Nie bądźmy obojętni
Reagujmy, jeśli widzimy, że z kimś dzieje się coś niedobrego. Jeśli nie czujemy się na tyle silni, by wziąć na siebie te historie wystarczy pokazać: widzę, że coś się dzieje i powiedzieć, że może warto porozmawiać z kimś kto pomoże. Nie oceniajmy, nawet jeśli nam wydaje się to błahe, może z jego perspektywy to jest ważna sprawa, dlatego i ty potraktuj ją poważnie - namawia prof. dr hab. n. o zdr. Ewa Mojs, psycholog, kierownik Katedry i Zakładu Psychologii Klinicznej UM w Poznaniu, współautorka „Kodeksu Wrażliwości w mediach społecznościowych”, którego pomysłodawcą jest Fundacja Zdrowego Postępu.

Skąd wziął się pomysł na kodeks?
W dzisiejszych czasach młodzież żyje w dwóch światach. Pierwszy to świat realny: szkoły, nauczycieli, rodziców, z którymi trzeba się spotykać w domu, wykonywać ich polecenia. Drugi świat to świat wirtualny: kontaktów poprzez internet, gdzie człowiek może się czuć bardziej swobodnie, może czuć się wolny, pokazywać tak, jak chce się pokazywać. Młodzież bardzo intensywnie rozwija swoją strefę kontaktów społecznych poprzez źródła internetowe.
Ale to jeszcze nic złego…
Oczywiście, że nie. Jednak młodzi ludzie, którzy przychodzą do mojego gabinetu często mówią, że czują się skrzywdzeni, źle potraktowani przez swoje koleżanki i kolegów z internetu. Że pojawiają się komentarze, które są bardzo oceniające, lekceważące, wykluczające. Bardzo łatwo jest kogoś zablokować jednym kliknięciem. W związku z tym pojawia się szereg negatywnych emocji: rozczarowania, poczucia mniejszej wartości i wszelkie tego następstwa. Stąd pomysł, że może warto podać ludziom jakieś rozwiązania jak postępować w internecie, jak traktować innych ludzi, żeby zachować dla nich szacunek, nie skrzywdzić, jak zauważać czyjeś gorsze samopoczucie i jak wtedy reagować, aby realnie tej osobie pomóc, a nie zaszkodzić.
Kodeks Wrażliwości to prezent, w którym dajemy młodzieży gotowe rozwiązania jak reagować w trudnej sytuacji – gdy spotykamy się z negatywnymi emocjami, zauważamy u kogoś pogorszenie samopoczucia, ale tak, by przy okazji nie zaszkodzić sobie.
Dlaczego czasem nie reagujemy nawet, gdy widzimy, że ktoś kogoś krzywdzi?
Jest wiele powodów. Najprostszy jest taki, że myślimy: to nie moja sprawa, nie będę się wtrącać, po co robić kłopot sobie, a może i innym. Czasem nie reagujemy, bo wzbudza to u nas negatywne emocje: czujemy strach innej osoby i nie jest nam z tym komfortowo, a najłatwiejszym sposobem na złagodzenie swojego stanu emocjonalnego jest po prostu wyłączyć komputer.
Prawda jest też taka, że nie bardzo umiemy reagować w sytuacji kryzysowej w internecie, mówię tu także o osobach dorosłych, które przecież dopiero całkiem niedawno zaczęły uczyć się internetu. A jeśli my, dorośli, tego nie umiemy, to nie nauczymy tego swoich dzieci. To nie jest wiedza, która może być przekazana z pokolenia na pokolenie, bo my takich doświadczeń z okresu wczesno młodzieńczego nie mamy.
Czy można zaszkodzić złą reakcją?
Oczywiście, że możemy zaszkodzić, zwłaszcza jeżeli jest to reakcja nadmiarowa, gdy pojawia się nazwanie tematu, bo do rozpoznania potrzebna jest specjalistyczna diagnoza psychiatry. Mówienie: idź się leczyć to naznaczanie, taka reakcja zamyka pomoc z naszej strony.
Kiedy mówimy o nadmiarowej reakcji?
Gdy na pierwszym miejscu są emocje, a nie rzeczywisty temat, którym na dzieli się ta osoba, mówimy: „ale dramat”, „masakra” - to jest bardziej podbijanie emocji niż sensowne zareagowanie. To niepotrzebne. Często zdarzają się też reakcje ośmieszające, lekceważące, pomniejszające wagę tematu, nadmiernie uspokajające. Także tych reakcji nieadekwatnych jest całkiem sporo i czasem trudność znaleźć rozwiązanie pomiędzy milczeniem, wycofaniem się a reakcją nadmiarową, którą może być nieadekwatna.
To wobec tego jak reagować, żeby było dobrze?
To właśnie opisaliśmy w Kodeksie Wrażliwości. Bo jest on nie tylko komunikatem czy ostrzeżeniem, ale zawiera mnóstwo wskazówek co robić. Czyli jeśli zauważasz zmianę w czyimś zachowaniu w internecie taką, jak: wycofanie, zmiana kolorów publikowanych treści, zmiana sposobu reakcji, bardziej emocjonalne komunikaty - to zareaguj. Ale zrób to w bezpośrednim dialogu z osobą, która taki komunikat przesyła, to jest bardzo ważne. A więc napisz np. „hejka, co się dzieje?”, „czuję, że coś jest nie tak”, „widzę, że coś się zmieniło”.
Ale wtedy musimy być przygotowani, że zostaniemy wciągnięci do czyjegoś świata, niekoniecznie przyjemnego…
Chodzi o stworzenie przestrzeni, w której ktoś powie co się z nim dzieje, poczuje, że nie zostawimy go samego, interesujemy się. Ale w kodeksie bardzo mocno zwracamy uwagę na to, że nie zawsze czujemy się na tyle silni, by wziąć na siebie tych historii, uczymy tego, że jeśli nie chcesz, nie musisz tego robić, nie musisz tego przyjmować. Wystarczy pokazać: widzę, że coś się dzieje i powiedzieć, że może warto porozmawiać z kimś, kto pomoże. Wtedy chronimy siebie. Pamiętajmy, że nie musimy przyjmować ciężaru całego świata na siebie, mamy do tego prawo. Ale zauważamy i wskazujemy ścieżkę drugiej osobie, która tego być może potrzebuje.
Jeśli widzimy, że z kimś dzieje się coś niedobrego nie oceniajmy, nawet jeśli nam wydaje się to błahe, może z jego perspektywy to jest ważna sprawa, dlatego i ty potraktuj tę sprawę poważnie.
Często widząc w internecie zdjęcia w gronie przyjaciół, znajomych, rodziny wychodzimy z błędnego przekonania, że ta osoba ma wokół siebie osoby, które jej pomogą. Tymczasem nie zawsze tak jest…
Zawsze warto zapytać, czy jest ktoś z kim ta osoba może o tym pogadać. Pamiętajmy, że czasami z obcymi rozmawia się łatwiej niż z bliskimi – dlatego właśnie powstała instytucja psychologa. Obca osoba nie będzie reagować tak emocjonalnie, jak ktoś z rodziny, czasem nie chcemy denerwować mamy czy taty. Czasem boimy się, że oni zbagatelizują nasz problem i usłyszymy: „Michał też miał takie kłopoty i wyszedł z tego". A nas to nie interesuje. Zdecydowanie łatwiej rozmawiać z osobą postronną, obiektywną, nie tak zaangażowaną emocjonalnie, która z pewnej perspektywy i dystansu może przyjrzeć się pewnym kłopotom, o których człowiek opowiada. Młodzież w tej chwili nie ma problemu z pójściem do psychologa tylko musi wiedzieć, gdzie iść. Dlatego w Kodeksie Wrażliwości pojawiły się informacje gdzie szukać pomocy, do kogo się zgłosić i że możliwe są różne formy kontaktu: osobisty, internetowy, telefoniczny, czat.
Czy przygotowując kodeks udało się państwu zidentyfikować z czym młodzi ludzie mają obecnie największe problemy? Co powoduje że wpadają w stany depresyjne, że nie chce im się żyć?
Sporo o tym rozmawialiśmy, ponieważ wszystkim, którzy uczestniczyli w przygotowaniu tego projektu, te tematy leżą na sercu. Zwróciliśmy uwagę na to, że młodzież jest dziś bardziej wrażliwa, ma trochę słabsze więzi ze swoją rodziną, że często czują się osamotnieni, nieadekwatni, jakby byli nie na swoim miejscu, mają mniejsze poczucie własnej wartości. Ale też pojawia się szereg problemów w relacjach z rówieśnikami, bo w realnym życiu są one trudniejsze, trzeba twarzą w twarz mierzyć się z problemami, konfrontować z opiniami innych ludzi, wykonać większy wysiłek, żeby podejść do człowieka, zacząć z nim rozmawiać, nawiązać relację, potem ją podtrzymywać.
Przecież to odwieczne problemy. Dlaczego teraz to takie trudne?
Z różnych powodów. Oczywiście ciągle wraca temat pandemii i długu zdrowotnego w tym zakresie, ale to też kwestia słabszych więzi z rodzicami - dorośli z różnych powodów nie poświęcają swoim dzieciom wystarczająco dużo czasu, by ich pewnych rzeczy nauczyć. Z powodu tych trudności, z powodu pandemii, wiele relacji przeniosło się do internetu i koło się zamyka. A powrót do świata realnego bywa trudny.
Wydawałoby się, że internet stwarza nowe możliwości. Kiedyś, żeby się skontaktować, trzeba się było wybrać do kogoś, teraz wystarczy komórka i mamy go na wyciągnięcie ręki. Tymczasem okazuje się, że to prowokuje nowe problemy, w tym także… osamotnienie!
To prawda - internet daje nowe możliwości. Można być praktycznie non stop w kontakcie z jakąś osobą i potem nagle, bez uprzedzenia piszemy - a tu nie ma odpowiedzi. To jest trudna sytuacja, bo nie wiadomo, co takiego się wydarzyło, że z drugiej strony zaległa cisza. Czy to dlatego, że komunikacja poszła nie w tę stronę? Że ta druga osoba poczuła się urażona? A może po prostu jej się znudziło? Albo jest zajęta, bo mama chciała, żeby zaczęła robić inne rzeczy. Ale brak reakcji może wywoływać szereg różnych emocji - mamy tendencje do przypisywania winy sobie, a nie czynnikom zewnętrznym. Dlatego pierwsza myśl, która w tej sytuacji może się pojawić to niepokój: „co zrobiłam źle, że Ania się nie odzywa?”. Inna sprawa, że nikt nie nauczył Ani, że należy uprzedzić: „teraz nie będę się odzywać, bo wychodzę do sklepu”, „znikam, bo mam coś do załatwienia” itd. Jedno zdanie wyprostowałoby sytuację.
Nie ma też mimiki twarzy czy gestów, po których można wiele odczytać…
Dokładnie. I to często prowadzi do nieporozumień. Nawet, gdy nie chcemy żeby coś zabrzmiało ostro czy lekceważąco, czasami tak jest odbierane. Tak więc wirtualne relacje naprawdę bywają trudne. A do tego młodzież nie ma się od kogo uczyć, bo ich rodzice tak samo są bezradni, nie mają doświadczenia. Często zresztą z punktu widzenia rodzica zachowania dzieci są kompletnie niezrozumiałe: dlaczego dziecko tak silnie reaguje na to, że Ania się nie odzywa.
Kolejną pułapką jest komentowanie postów osób medialnych. Często takie wpisy pozostają niezauważone, więc trzeba znaleźć jakiś sposób, żeby się przebić - musi to być wypowiedź emocjonalna, nietuzinkowa, a to prowadzi do błędów. Liczymy na to, że „Kodeks Wrażliwości w mediach społecznościowych" da młodzieży – ale nie tylko - odpowiedź na wiele pytań, będzie przewodnikiem, jak poruszać się w tym trudnym świecie i pozwoli ustrzec się od błędów.
****************************************************
„Kodeks Wrażliwości w mediach społecznościowych" można pobrać na stronie: https://fundacjazdrowegopostepu.com/blog/-kodeks-wra-liwo-ci-w-mediach-spo-eczno-ciowych----reaguj-na-kryzysy-psychiczne-w-sieci