Probiotyki: im dalej w las, tym ciemniej…

Sterują nie tylko przewodem pokarmowym, ale w pewnym stopniu i mózgiem, są niezbędne dla zachowania zdrowia oraz rekonwalescencji po kuracji antybiotykowej. Mowa o mikroorganizmach zasiedlających nasze jelita. Czy można to samo powiedzieć także o probiotykach, czyli sprzedawanych w aptekach bez recepty suplementach diety lub lekach zawierających określone bakterie?

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Takie preparaty są  obecnie bardzo popularne, a ich sprzedaż nieustannie rośnie. W 2007 roku około 1 mln Amerykanów zadeklarowało przyjmowanie probiotyków lub prebiotyków w kapsułkach i zawiesinach, podczas gdy do  2012 roku – ta liczba wzrosła czterokrotnie. 

W Polsce obserwujemy podobne zjawisko. W przeprowadzonym w ubiegłym roku przez Agencję SW Research badaniu opinii na potrzeby kampanii „Probiotyk – wybieram świadomie”, przeprowadzonym na próbie 1047 osób w 2018 roku, aż 82 proc. respondentów zadeklarowało przyjmowanie probiotyków. Na rynku dostępnych jest około 100 probiotyków, w większości – suplementów diety.

Co to jest probiotyk

To produkt – najczęściej suplement diety, ale zdarzają się też probiotyki w postaci leku – zawierający żywe bakterie określonego szczepu lub szczepów.

Co to jest prebiotyk

To suplement diety zawierający substancje nieprzyswajalne przez człowieka (np. błonnik), które po spożyciu powodują wybiórczą stymulację wzrostu lub aktywności ograniczonej liczby bakterii żyjących w jelicie grubym, co w efekcie wpływa korzystnie na zdrowie gospodarza (człowieka lub zwierzęcia).
 

Rosnąca popularność probiotyków skłania naukowców do szukania odpowiedzi na pytania, czy są skuteczne, potrzebne, bezpieczne, zwłaszcza że większość z nich to suplementy diety, które nie przechodzą tak skomplikowanego procesu rejestracji jak leki, wymagającego wykonania określonych badań. 

Jednoznacznej odpowiedzi naukowcy wciąż jednak nie mają, wątpliwości zaś sporo, co pokazuje tytuł artykułu dr Jennifer Abbasi opublikowanego w prestiżowym periodyku JAMA w styczniu tego roku: „Czy probiotyki to pieniądze wyrzucone w błoto? Czy gorzej?”.

Być może probiotyki nie działają tak, jak się powszechnie uważa

Ujmując tę kwestię prosto: połknięcie kapsułki z probiotykiem niekoniecznie spowoduje, że zawarte w niej bakterie zamieszkają w naszych jelitach (a przecież o to chodzi, żeby zamieszkały). To wiadomość dla osób, które są zdrowe i przyjmują probiotyki profilaktycznie. 

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

„Dobre” bakterie (chyba) chronią nas przed rakiem

Po kuracji antybiotykowej warto zadbać o rozwój właściwych bakterii w jelitach. Określona mikroflora ma korzystne działanie na zdrowie, a wiele wskazuje na to, że może chronić człowieka przed rakiem jelita grubego.

Dla stosujących probiotyki w trakcie i po antybiotykoterapii jest inna wiadomość: nie jest pewne, że takie działanie doprowadzi szybko do odbudowania prawidłowej, rodzimej mikrobioty, co – przypomnijmy - jest zakładanym celem stosowania probiotyku.

Abbasi opisuje opublikowane w czasopiśmie Cell rezultaty dwóch eksperymentów izraelskich badaczy: Erana Elinava i Erana Segala z Weizmann Institute of Science w Rehovot, którzy wykazali właśnie, że zawarte w probiotyku bakterie nie osiedliły się w jelitach u znacznej części zdrowych uczestników badania. Innymi słowy: kapsułka połknięta, bakterie wydalone, efektu brak.

Izraelczycy  sprawdzili też, co dzieje się, gdy probiotyk przyjmowany jest po silnej antybiotykoterapii. Okazało się, że w takiej sytuacji bakterie z probiotyku osiedliły się w jelitach gospodarzy, ale - w porównaniu z badanymi, którzy dostawali placebo, czyli substancję obojętną, opóźniły powrót ich macierzystej mikrobioty. A przecież szybka odbudowa tej rodzimej mikrobioty jest głównym celem przyjmowania probiotyków po kuracji antybiotykiem! 

Na tym nie koniec: szybka, bo zaledwie kilkudniowa odbudowa rodzimej mikrobioty nastąpiła jedynie w przypadku, gdy badani dostawali własne bakterie, pobrane z ich przewodu pokarmowego przed zastosowaniem antybiotyku. Zdaniem Elinava ten rezultat sugeruje, że najlepiej bakterie do probiotyku pobrać z własnych jelit wtedy, gdy jesteśmy zdrowi.

Problem w tym, że na obecnym etapie trudno sobie wyobrazić taką procedurę stosowaną masowo, nie wspominając już o uciążliwości i potencjalnych powikłaniach (w końcu w tym celu trzeba by poddać się endoskopii).

Istotnym ograniczeniem izraelskich eksperymentów jest fakt, że sprawdzały kolonizację jelit tylko u zdrowych osób, w związku z tym nie wiadomo z pewnością, że takie same rezultaty lub podobne uzyskano by u osób chorych.

Fot.PAP

Dbajmy o dobre bakterie w jelitach

Eksperyment izraelski od innych badań odróżnia metoda sprawdzania, czy bakterie z probiotyku skolonizowały, i w jakim stopniu - jelita. Zwykle w tym celu naukowcy badają zawartość bakterii i ich metabolitów w kale; izraelski tandem także skorzystał z tej metody, ale dodał kolejną, z pewnością uciążliwą dla uczestników badania – pobierał, za pomocą endoskopu, próbki zawartości treści jelitowych oraz nabłonka jelit z różnych miejsc w trzewiach. Pobrane w ten sposób bakterie trafiały do obróbki, m.in. genetycznego sekwencjonowania, by ustalić dokładnie zawartość mikrobioty i jej pochodzenie.

Przy tej okazji zauważono, że stosowane powszechnie w badaniach nad probiotykami narzędzie do ustalania zakresu kolonizacji jelita, czyli liczenie pozostałości po mikroorganizmach w kale, może nie być miarodajne: we wspomnianych izraelskich eksperymentach próbki kału wszystkich uczestników nie różniły się pod kątem zawartości pozostałości po probiotycznych bakteriach – różnicę wykazano dopiero w próbkach pobranych z jelit. 

Ten sam probiotyk dla wszystkich? To raczej tak nie działa

W opisywanym eksperymencie wyraźnie zarysowały się dwa typy osób, które w różny sposób reagowały na probiotyk. Jedną grupę nazwano „przyzwalającą” (permissive), drugą „oporną” (resistant). W tej pierwszej wykryto wyraźny wzrost liczby bakterii w jelitach po podaniu probiotyku, w tej drugiej – nieznaczny. Co więcej, macierzysta mikrobiota w grupie pierwszej, w przeciwieństwie do ochotników grupy drugiej, ulegała także zmianom. 

Główny autor eksperymentu nie wyklucza, że obecnie stosowany model „jeden probiotyk dobry dla każdego z daną jednostką chorobową” może okazać się nieprawidłowy.

„Niektórzy eksperci wskazują, że dostępne dowody na zdrowotne korzyści ze stosowania probiotyków, ograniczone do niewielkiej liczby wskazań, są sprzeczne ze sobą i często pochodzą z badań o niskiej jakości. W przeprowadzonej w 2018 roku przez Cochrane analizie podsumowano, że w 10 z 14 systematycznych przeglądów badań klinicznych, dane były niewystarczające by stwierdzić, że probiotyki przyniosły poprawę w określonych problemach gastro-jelitowych” – napisała Jennifer Abbasi w artykule.

Badania nad probiotykami mają często kiepską jakość

Abbasi podkreśla, że wielu lekarzy, którzy wcześniej przepisywali  probiotyki swoim pacjentom, teraz wycofuje się z tych zaleceń i proponuje naturalne źródła „dobrych” bakterii, czyli jogurty, kefiry czy kiszonki, które ludzkość zna w końcu od tysiącleci i które oprócz pożytecznych mikroorganizmów zawierają szereg dobroczynnych substancji. Coraz częściej zdarza się też taka postawa u polskich lekarzy. Powodem są niejednoznaczne rezultaty badań nad probiotykami i ich stosunkowo niska jakość.

Fot. PAP

Jogurt dobry dla sercowców

Osoby z nadciśnieniem tętniczym muszą szczególnie uważać na swoją dietę. Wiele wskazuje, że do warzyw, owoców, chudego mięsa oraz oliwy z oliwek powinny dodać jeszcze jogurt. Jego spożywanie znacznie zmniejsza ryzyko m.in. zawału.

JAMA cytuje m.in. Alexandra Khroutsa, gastroeneterologa i dyrektora medycznego the University of Minessota Microbiota Therapeutics Program, który leczy niemal taśmowo pacjentów z zapaleniami wywołanymi bakterią C. difficile (choroba objawia się m.in. uciążliwą biegunką). Twierdzi on, że praktycznie każdy jego pacjent informuje go o przyjmowaniu probiotyków. Lekarz nie wchodzi jednak w dyskusje na ten temat, sugerując jednak swoim pacjentom, że może lepiej jeść jogurty i kiszonki. 

Warto zwrócić uwagę, że mówi to profesor, który sam zajmuje się badaniami nad możliwościami terapeutycznymi mikrobioty. Ubolewa jednak, że niewielu ludzi zdaje sobie sprawę ze słabości dowodów przemawiających za stosowaniem dostępnych obecnie probiotyków. Zastrzega on jednak, że jego zdaniem potencjalne szkody z zażywania tych produktów, jeśli są, to prawdopodobnie minimalne.

Warto wiedzieć, że przegląd szeregu prac dotyczący nie działania probiotyków (oraz prebiotyków i synbiotyków - czyli połączenia tych dwóch), a metodologii badań nad tymi produktami (zatem sposobu i jakości badań nad nimi) wykazał, że w dużym odsetku tych prac nieprawidłowo, albo w ogóle nie raportowano danych o profilu bezpieczeństwa badanych produktów czy skutków ubocznych ich stosowania.

Według autorów przeglądu nie można zatem wysnuć generalnego wniosku, że sprawdzono bezpieczeństwo ich stosowania! Co istotne, przegląd zamieszczono w prestiżowym czasopiśmie Annals of Internal Medicine i obejmował prawie ponad 380 prac na temat randomizowanych badań klinicznych opublikowanych w ciągu prawie trzech ostatnich lat.

Jakość probiotyków na rynku polskim budzi wątpliwości

Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z początku 2017 r. wskazała na problem niewłaściwej jakości suplementów diety z grupy probiotyków. Na zlecenie NIK Narodowy Instytut Leków wykonał jakościowo-ilościowe badania mikrobiologiczne sześciu próbek takich produktów. Tylko w przypadku dwóch zawartość bakterii probiotycznych była zgodna z deklaracją na etykiecie, a w jednym z analizowanych suplementów stwierdzono zanieczyszczenie produktu chorobotwórczymi bakteriami kałowymi.

Mikrobiota/Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Bakterie jelitowe mogą wpływać na ryzyko otyłości

Furorę robią ostatnio w świecie naukowym odkrycia dotyczące mikroorganizmów zamieszkujących nasze jelita. Wiele wskazuje na to, że odgrywają one istotną rolę w utrzymywaniu prawidłowej masy ciała. Innymi słowy - zaburzenia stanu mikrobioty jelitowej zwiększają ryzyko nadwagi i otyłości.

Co więcej, eksperci z Instytutu Leków zbadali też zawartość żywych bakterii probiotycznych w tych samych preparatach w różnych odstępach czasu. Okazało się, że prawie 90 proc. przebadanych próbek probiotyków w postaci suplementów diety charakteryzowało się dynamicznym spadkiem liczby żywych bakterii wraz z upływem czasu, przy czym działo się tak przed upłynięciem terminu przydatności do spożycia.

Nie należy jednak przyjmować tych ustaleń jako typowych dla wszystkich dostępnych na rynku produktów. Główny Inspektor Sanitarny podnosi na przykład, że trudno wysnuwać generalne wnioski na podstawie małej liczby pobranych do badania próbek (sześć z około 100 dostępnych produktów).

Jak zatem podchodzić do zalewu informacji i reklam dotyczących probiotycznych bakterii? Z głową. Pamiętając przy tym, że ich rezerwuarem w naturze są produkty sfermentowane i kiszone, zalecane w codziennej diecie wszystkim zdrowym osobom dla podtrzymania zdrowia. To zalecenie nie budzi żadnych wątpliwości.

Justyna Wojteczek, www.zdrowie.pap.pl

Jennifer Abbasi: Are Probiotics Money Down the Toilet? Or Worse? w: JAMA, 30 stycznia 2019, doi:10.1001/jama.2018.20798

https://annals.org/aim/article-abstract/2687953/harms-reporting-randomized-controlled-trials-interventions-aimed-modifying-microbiota-systematic?doi=10.7326%2fM18-0343

http://wybieramprobiotyk.pl/2018/06/19/probiotyki-tak-biore-ale-nie-wiem-co/ 

Autorka

Justyna Wojteczek

Justyna Wojteczek - Pracę dziennikarską rozpoczęła w Polskiej Agencji Prasowej w latach 90-tych. Związana z redakcją społeczną i zagraniczną. Zajmowała się szeroko rozumianą tematyką społeczną m.in. zdrowiem, a także polityką międzynarodową, również w Brukseli. Była też m.in. redaktor naczelną Medical Tribune, a później także redaktor prowadzącą Serwis Zdrowie. Obecnie pełni funkcję zastępczyni redaktora naczelnego PAP. Jest autorką książki o znanym hematologu prof. Wiesławie Jędrzejczaku.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ PODOBNE

  • Adobe Stock/Photographee.eu

    Kiedy wybrać się po raz pierwszy z córką do ginekologa?

    Pierwsza wizyta dziewczynki u ginekologa to duże przeżycie, ale lepiej jej nie odkładać. Jeśli nic niepokojącego się nie dzieje, to można pojawić się w gabinecie po roku od pierwszego krwawienia, nie później jednak niż do ukończenia przez młodą pacjentkę 15 lat. Przed wizytą warto porozmawiać o tym, co czeka ją w gabinecie – radzi dr n. med. Ewa Kuś, konsultant ds. ginekologii i położnictwa Grupy Luxmed.

  • Fot. PAP/P. Werewka

    Sól jodowana: jak ustrzegliśmy się poważnej choroby

    Niedobór jodu może wywołać chorobę charakteryzującą się głębokim ubytkiem możliwości intelektualnych. To właśnie on odpowiadał w dawnych czasach za występowanie na terenie Szwajcarii tzw. kretynizmu endemicznego. Polska ustrzegła się tego losu, bo w 1935 roku wprowadzono skuteczną profilaktykę - do soli kuchennej dodawany był jodek potasu.

  • fot. tanantornanutra/Adobe Stock

    Jak wygląda świat, gdy traci się wzrok?

    Pewnego dnia obudziłem się i już nic nie widziałem. Całe dzieciństwo przygotowywano mnie na ten moment, ale czy można być na to naprawdę gotowym? Największą szkołę życia dało mi morze. Ono buja każdego tak samo – opowiada Bartosz Radomski, fizjoterapeuta i przewodnik po warszawskiej Niewidzialnej Wystawie.

  • P. Werewka/PAP

    Milowy krok – przeszczep gałki ocznej

    W okulistyce mamy za sobą kolejny krok milowy – przeszczep gałki ocznej. Na razie jednak to operacja kosmetyczna, bo nie umiemy jeszcze połączyć nerwów wzrokowych, a więc przywrócić widzenia. Wszystko jednak przed nami – wyraził nadzieję prof. Edward Wylęgała, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

NAJNOWSZE

  • Adobe

    Sylkistyna i rezylastyna – nowe białka z polskiego laboratorium

    Wyobraźmy sobie materiał elastyczny jak gumka, który powstał z połączenia genów owada i człowieka – i który w przyszłości posłuży do regeneracji ludzkich tkanek czy wygładzania zmarszczek. Brzmi jak science fiction? A jednak w polskim laboratorium powstają właśnie takie białka rekombinowane o niezwykłych właściwościach. 

  • Niebieskie Igrzyska przekraczają Atlantyk

  • Wstęp do diagnozy autyzmu w bilansie dwulatka

  • Brak apetytu może być winą nowotworu

  • Polska bioniczna trzustka gotowa do przeszczepu

  • Adobe Stock

    Szybki test diagnozujący endometriozę

    Endometrioza, która dotyka nawet 10 proc. kobiet w wieku rozrodczym, to wyzwanie diagnostyczne. Od pierwszych objawów do jej rozpoznania upływa średnio nawet 6 lat. Niedawno pojawiała się szansa na przyspieszenie diagnozy – szybki test EndoRNA. W pięciu ośrodkach w Polsce ruszyło badanie Agencji Badań Medycznych weryfikujące tę metodę. Gdyby wypadło pomyślnie, jest szansa na to, że test trafi do gabinetów nawet z końcem 2026 roku.

  • Problem z węchem może oznaczać chorobę

  • 8 powodów, by porządnie się wyspać