Szpiczak: dobre leczenie daje spokój na lata
Jeszcze niedawno diagnoza szpiczaka oznaczała rychłą śmierć. Teraz udaje się wielu pacjentom uzyskać cofnięcie się choroby na kilka lat, a nawet więcej lat, co pozwala im wrócić do normalnej aktywności. Krakowski hematolog, prof. Artur Jurczyszyn, prezes Fundacji Centrum Leczenia Szpiczaka, ze swoimi podopiecznymi wyjeżdża nawet na wysokogórskie wyprawy.
W Polsce co roku około 3 tysiące osób otrzymuje diagnozę szpiczaka plazmocytowego – to trzeci pod względem częstości nowotwór hematologiczny. Mniej więcej 10 tysięcy osób żyje z tą chorobą. Z uwagi na powiększającą się liczbę osób w starszym wieku, rośnie zapadalność na szpiczaka – najczęściej rozpoznawany jest w przedziale 65-74 lata. Niestety, coraz częściej, nie wiadomo dlaczego, diagnozuje się go w młodszej populacji; obecnie około 10-15 proc. chorych ma 40-54 lata. Zdarza się, że na szpiczaka chorują trzydziestolatkowie.
Objawy szpiczaka
- Poczucie zmęczenia
- Chudnięcie
- Ból kości – najczęściej w okolicy lędźwiowej, miednicy, żeber, kręgosłupa, rzadziej czaszki oraz rąk i nóg;
- Krwawienia z dziąseł i nosa;
- Częste infekcje wirusowe i bakteryjne.
Ból kości jest najbardziej charakterystycznym objawem szpiczaka, ale występuje u 70 proc. pacjentów. Ból ten jest rezultatem działania immunoglobulin produkowanych przez nowotworowe plazmocyty. Uszkadzają one nie tylko kości, ale i układ moczowy, dlatego pacjenci ze szpiczakiem często mają niewydolność nerek.
Część pacjentów – nawet 30 proc. – nie wykazuje żadnych objawów, dlatego hematolodzy zalecają, by raz w roku robić morfologię krwi z rozmazem i OB (w przypadku chorych na szpiczaka ten ostatni parametr jest trzycyfrowy) oraz badanie ogólne moczu. Badania te – bardzo proste i niedrogie – pozwalają zresztą na wykrycie wielu chorób.
Co ciekawe, zaobserwowano, że częściej na szpiczaka chorują rolnicy, fryzjerzy i strażacy.
Leczenie szpiczaka
Prof. Jurczyszyn podczas marcowego spotkania z dziennikarzami mówił, że w ostatnich dwóch dekadach zarejestrowano aż 15 leków na szpiczaka. Dzięki temu u wielu chorych udaje się uzyskać długotrwałą, całkowitą remisję (cofnięcie się choroby), podczas której funkcjonują normalnie.
- Dzięki nowym lekom pacjenci, którzy dawniej żyli 3-4 lata, mogą teraz żyć co najmniej trzy razy dłużej” – mówił lekarz.
Jak dodał, mawia się nawet, że ten nowotwór stał się chorobą przewlekłą.
W leczeniu szpiczaka wykorzystuje się autologiczne przeszczepienie szpiku (z własnych komórek) – kwalifikuje się do niego zdecydowana większość pacjentów poniżej 75. roku życia. W Polsce podaje się im koktajl trzech silnie działających leków (bortezomib, talidomid oraz deksametazon), w krajach bardziej rozwiniętych – czterech (deksametazon, bortezomib, lenalidomid oraz daratumumab). Prof. Jurczyszyn zaznacza, że takie postępowanie gwarantuje niemal 100-proc. odpowiedź na leczenie i ma nadzieję, że niedługo i w Polsce zostanie wprowadzony taki standard leczenia. Po podaniu tych leków, które m.in. stymulują układ krwionośny, pacjenta poddaje się autoprzeszczepieniu szpiku, po czym stosowane jest leczenie podtrzymujące.
Zdarza się, że szpiczak nie daje żadnych objawów – nazywany jest „tlącym”. W tym przypadku chory jest tylko obserwowany, nie stosuje się wobec niego żadnych leków, chyba że w toku badań kontrolnych (co 3-6 miesięcy) okaże się, że choroba postępuje.
Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl
Spotkanie z prof. Arturem Jurczyszynem zorganizowane przez Dziennikarski Klub Promocji Zdrowia
Podręcznik "Interna Szczeklika", wyd. Medycyna Praktyczna