Diagnostyka i leczenie onkologiczne: kryzys migracyjny to kolejne wyzwanie
Lekarze i pacjenci na zmiany systemowe w onkologii, w tym tej zajmującej się nowotworami kobiecymi, czekają od miesięcy. Obecnie, gdy do Polski przybyły tysiące kobiet z Ukrainy - niektóre w trakcie leczenia onkologicznego – pojawiło się kolejne wyzwanie. Zdaniem ekspertów - olbrzymie.
Kryzys migracyjny dokłada się do tego wywołanego przez pandemię: w ostatnich dwóch latach spadła liczba wizyt u ginekologa, więc więcej niż przed pandemią (a wtedy również nie było najlepiej) polskich kobiet ma nowotwory w późnych stadiach. O tym, jakie działania należy podjąć, dyskutowano w trakcie debaty „Nowotwory ginekologiczne – CZAS DZIAŁAĆ!” przygotowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia i Stowarzyszenie Quo Vadis Salus Feminae?
- Ważne jest, by rozlokować pacjentów - uchodźców na terenie całej Polski i w innych krajach. Rząd już dziś powinien zabiegać o szwadrony medyków. Sami sobie nie poradzimy. Na ścianę wschodnią trzeba przywieźć szpitale polowe i je ustawić. Inaczej niewydolny już dziś system dostanie zawału, jeśli wrzucimy w niego 3-4 miliony uchodźców. Dostępność do innowacyjnych metod leczenia onkologicznego stanie się fikcją - argumentował dr Krzysztof Łanda – expert BCC of Health Care System.
Jego zdaniem już dziś trzeba zabiegać o wsparcie państw członkowskich Unii Europejskiej.
- Powinien powstać specjalny fundusz medyczny - inaczej sobie nie poradzimy. Skrajnie pogorszy się i tak już kiepska dostępność do opieki medycznej w Polsce. W onkologii ginekologicznej dobrze już było - mówił Łanda.
Prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej potwierdził, że setki pacjentek z Ukrainy będą potrzebowały opieki onkologicznej. Biorąc pod uwagę to, że rezerwy dużych ośrodków onkologicznych są na wyczerpaniu, bo wciąż odczuwane są skutki pandemii, oprócz punktów recepcyjnych, powinny powstać punkty, w których będzie się selekcjonować chore kobiety w zależności od zaawansowania choroby i rodzaju pomocy, która im będzie potrzebna.
- Dlatego w najbliższym czasie muszą się pojawić konkretne procedury, choć i tak jest zbyt późno na działania strategiczne. Tu muszą koniecznie podjąć działania resort zdrowia i resorty „ludzkie” w konsultacji z lekarzami. Pielęgniarkom ukraińskim należy przyspieszyć weryfikację dokumentacji, żeby służyły pomocą, także językową. Muszą nas wesprzeć zachodni i południowi sąsiedzi, bo sami nie damy rady. Trzeba stworzyć szpitale polowe, jesteśmy bowiem państwem przyfrontowym. Liczę na szybkie kroki oraz życzę, żeby rozpadający się system ochrony zdrowia, nie rozpadł się całkowicie - mówił prof. Bidziński.
Bariera językowa, brak historii leczenia
Krystyna Wechmann, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych opowiadała o historii z jej najbliższego otoczenia. Młoda Ukrainka od czasu urodzeniu dziecka, które obecnie ma prawie dwa lata, nie była u ginekologa. Jej matka w wieku 50 plus nie wzięła ze sobą dokumentacji medycznej i zapasu leków.
- Nie ma wątpliwości, że włączenie w leczenie onkologiczne Ukrainek będzie ogromnym wyzwaniem. Już dziś musimy wiedzieć, czy zostaną w Polsce na dłużej, czy wyjadą. Nie mają ze sobą historii leczenia, w dodatku jest bariera językowa - wyliczał prof. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego(Oddział w Krakowie).
Według niego obecnie brakuje dobrej, przemyślanej sieci onkologicznej. Zdaniem lekarza Narodowy Instytut Onkologii i wojewódzkie centra onkologiczne mogłoby taką sieć koordynować, a pacjentem powinien zajmować się nowy profesjonalista - opiekun chorego onkologicznie.
Onkolodzy apelują o stałą weryfikację wyceny procedur medycznych w onkologii – za niektóre z nich Narodowy Fundusz Zdrowia płaci tak jak kilka lat temu, a wycena innych drgnęła o kilkanaście procent. Wyceny to jeden z czynników, które przyczyniają się do zadłużenia ośrodków leczących ciężej chorych.
Jednocześnie problemem pozostaje nierównomierność w dostępności do ośrodków onkologicznych oraz często długie oczekiwanie na wyniki badań diagnostycznych. Prof. Blecharz ubolewał, że wciąż zdarza się, że nawet jeśli badania są robione „od ręki”, na ich opis czeka się tygodniami, bo brakuje radiologów. Brakuje patomorfologów, a ocena pobranych wycinków pozwala nie tylko na stwierdzenie obecności nowotworu bądź jego brak, ale determinuje często sposób leczenia. Z powodu braków kadrowych na rezultaty tej kluczowej diagnostyki często bardzo długo się czeka.
- Niektóre ośrodki onkologiczne nie mają dostępności do programów lekowych, więc chore kobiety nie są leczone optymalnie. Zapominamy o leczeniu wspomagającym, żywieniowym i psychologicznym. W miejscu opieki paliatywnej jest dziura. Brakuje ośrodków stacjonarnych blisko miejsca zamieszkania chorego – wyliczał prof. Blecharz.
Pomagamy, jak możemy
Prof. dr hab. n. med. Włodzimierz Sawicki, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej i kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa, Chorób Kobiecych i Ginekologii Onkologicznej WUM, również jest zaniepokojony, że jak na razie nie ma systemowych rozwiązań odnośnie leczenia dodatkowych pacjentek. Powstała inicjatywa utworzenia ośrodka w województwie lubelskim.
- Ale obecnie wygląda to tak, że zgłaszamy się w celu leczenia Ukrainek w zależności od możliwości łóżkowych. Wszystkie ośrodki, które mogą pomóc, robią to. Pamiętajmy jednak, że pandemia uczyniła zapaść w leczeniu onkologicznym. Obecnie leczymy zaawansowane nowotwory Polek. Zdajemy sobie sprawę, że trudności mogą narastać. Przyczyni się do tego brak kadry, niska wycena procedur onkologicznych, zła organizacja, która leży w gestii prezesów spółek i dyrekcji poszczególnych ośrodków, które na wszystko patrzą przez pryzmat wyniku finansowego. Mamy serce i chęci, ale musimy mieć wsparcie organizacyjne, systemowe - mówi prof. Sawicki.
Polscy pacjenci onkologiczni zaniepokojeni
Krystyna Wechmann obserwuje zaniepokojenie wśród polskich pacjentów onkologicznych z powodu tak wielkiego napływu uchodźców. Przecież już dziś dość długo czekają w kolejkach.
- Martwię się, jak system poradzi sobie z taką liczbą chorych? Koalicja włączyła się w pomoc uchodźcom, zwłaszcza jeśli chodzi o wsparcie psychologiczne. Próbuję to koordynować - mówiła Wechmann.
Beata Igielska, zdrowie.pap.pl