Stop przemocy w sieci
Autorka: Monika Grzegorowska
Internet to źródło wiedzy i miejsce towarzyskich spotkań, często też sposób na relaks, ale ma też swoją ciemną stronę. Specjaliści alarmują, że demoralizacja dzieci i młodzieży oraz narażanie ich na kontakt z niebezpiecznymi treściami w social mediach są na porządku dziennym. Czy podejmowane działania są w stanie temu zapobiec?

Już z badania EU Kids Online zrealizowanego w 2019 roku przez zespół kierowany przez prof. UAM, dra hab. Jacka Pyżalskiego z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wynikało, że ok. 40 proc dzieci i nastolatków napotyka w sieci na szkodliwe treści. Były to krwawe, brutalne obrazy (42 proc. młodych widziało takie treści), doświadczenia z braniem narkotyków (44 proc.), ekstremalne diety zagrażające zdrowiu (43 proc.), wskazówki, jak zrobić sobie krzywdę (36 proc.). Świadkiem hejtu było aż 47 proc. respondentów.
Co istotne, intensywność korzystania z internetu nie warunkowała częstotliwości kontaktu ze szkodliwymi materiałami – dzieci spędzające mało czasu w sieci były narażone na nieodpowiednie treści równie często, jak stali użytkownicy.
- Każdy z nas wie, że w internecie można znaleźć wiele niebezpiecznych dla dzieci rzeczy, i mówiąc to naprawdę mam na myśli straszne treści począwszy od ucinania głowy, a skończywszy na twardej pornografii. Pprzekrój jest olbrzymi. I to nawet gdy tego nie szukają , takie treści są im podsuwane pod sam nos. Tak działa algorytm traumy – zwracała uwagę w wywiadzie dla Serwisu Zdrowie Kinga Szostko, twórczyni portalu bezpiecznedziecko.org, w którym edukuje rodziców przed zagrożeniami czyhającymi na najmłodszych w sieci.
Z badań „Nastolatki 3.0” zrealizowanych przez NASK w 2023 roku wynika, że młodzież obserwuje w internecie różne formy cyberprzemocy. Prawie co drugi nastolatek spotkał się tam z wyzywaniem, a co trzeci z ośmieszaniem i poniżeniem przez znajomych, a bezpośrednio co trzeci nastolatek był obrażany, a co czwarty ośmieszany i poniżany
Zarówno badacze, jak i praktycy pracujący z młodzieżą wskazują, że – niezależnie od starań rodziców i opiekunów oraz nauczycieli – młodzi na jakimś etapie swojej „przygody” z internetem będą narażeni na kontakt z potencjalnie niebezpiecznymi treściami.
- Rozpowszechnianie brutalnych treści w sieci to wiele negatywnych konsekwencji, które dotykają przede wszystkim małoletnich. Kontakt z takimi treściami - nawet przypadkowy – może wywołać silne poczucie lęku, strachu, natrętne myśli czy poczucie braku bezpieczeństwa. Często w gabinetach terapeutycznych pojawiają się młodzi ludzie z zaburzeniami emocji i zachowania, które są skutkiem traumatycznych przeżyć związanych z hejtem, przemocą cyfrową czy odbiorem drastycznych treści – mówi psycholożka dziecięca Ewa Bensz-Smagała, z Katedry Psychologii Akademii Górnośląskiej im. W. Korfantego w Katowicach, założycielka Gabinetu Lucky Mind.
Jej zdaniem musimy też pamiętać o powszechnym i niebezpiecznym zjawisku znieczulenia emocjonalnego, które powoduje, że odbiorca treści traci negatywną reakcję emocjonalną na przemoc, gdy wielokrotnie doświadcza jej w formie obrazu, filmu, gry czy relacji medialnej.
- Innymi słowy to osłabienie naturalnego odruchu wstrętu, lęku czy empatii wobec cierpienia drugiego człowieka. Pamiętajmy, że u dzieci i młodzieży zjawisko to jest szczególnie istotne, ponieważ ich układ nerwowy i zdolności regulacji emocji dopiero się rozwijają. Regularny kontakt z drastycznymi treściami może prowadzić do traktowania przemocy jako „normalnego” elementu rzeczywistości – dodaje specjalistka.
RPD wskazuje na lukę prawną
Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak postanowiła zareagować na istotną lukę prawną, która uniemożliwia skuteczne przeciwdziałanie rozpowszechnianiu w internecie drastycznych treści. W pierwszym dniu szkoły wysłała w tej sprawie pisma do Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Cyfryzacji. Nawiązała w nich do rzeczywistych aktów przemocy, które mogą mieć negatywny wpływ na rozwój psychiczny i emocjonalny małoletnich. Zwróciła także uwagę, na treści, które wtórnie wiktymizują osoby pokrzywdzone przestępstwem i ich rodziny.
„Problem ten ujawnił się szczególnie wyraźnie w maju 2025 r., w następstwie tragicznych wydarzeń na terenie Uniwersytetu Warszawskiego, kiedy to w internecie – w tym w mediach społecznościowych i na platformach z materiałami wideo – zaczęły krążyć nagrania dokumentujące przebieg brutalnego przestępstwa, w tym moment śmierci człowieka” - przypomina Rzeczniczka Praw Dziecka.
Z doświadczeń Biura RPD, które podejmowało działania zmierzające do ograniczenia dalszego rozpowszechniania tych treści w sieci wynika, że obowiązujące przepisy nie zapewniają wystarczających gwarancji dotyczącej ochrony małoletnich przed dostępem do treści o skrajnie drastycznym i traumatyzującym charakterze.
Dlatego Monika Horna-Cieślak zaapelowała o rozważenie możliwości zainicjowania procesu legislacyjnego mającego na celu wprowadzenie do odpowiednich ustaw (być może również uwzględniające przepisy karne), które pozwolą skutecznie przeciwdziałać opisywanemu zjawisku.
„Z uwagi na potrzebę wyważenia wolności słowa oraz prawa dostępu do informacji z koniecznością ochrony godności ludzkiej oraz praw dziecka sugeruję, by przy konstruowaniu ewentualnych przepisów prawnokarnych wzorować się na rozwiązaniach, które przewidują sankcję karną za rozpowszechnianie treści gloryfikujących przemoc lub przedstawiających ją w sposób naruszający godność człowieka – z jednoczesnym wyłączeniem odpowiedzialności za relacje rzetelne i uzasadnione interesem publicznym” – podkreśla Rzeczniczka Praw Dziecka.
W tym samym czasie (4 września) Ministerstwo Cyfryzacji skierowało do ponownych konsultacji publicznych projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści pornograficznych w internecie. To odpowiedź na znaczną liczbę uwag do pierwszego projektu.
„Wynika to z faktu, że to przede wszystkim treści pornograficzne i ich negatywny wpływ na rozwój małoletnich zostały najpełniej przebadane, a zakres tych treści budzi najmniejsze wątpliwości. Projekt nie będzie regulował ochrony przed innego rodzaju treściami szkodliwymi, w tym patotreściami - to stosunkowo nowe i dynamicznie się zmieniające zagrożenie, które wymaga pogłębionej analizy i dodatkowej pracy. W tej kwestii zostanie przeprowadzony oddzielny proces legislacyjny” – czytamy w komunikacie Ministerstwa Cyfryzacji.
Wciąż brak procedur, by zatrzymać cyfrową przemoc
Rzeczniczka Praw Dziecka zaproponowała powołanie roboczego zespołu interdyscyplinarnego, który będzie analizować i identyfikować ryzyko związane z dostępem małoletnich do treści przemocowych, przygotowywać propozycje rozwiązań prawnych i organizacyjnych wzmacniających ochronę dzieci, wspierać tworzenie i wdrażanie standardów w zakresie prewencji oraz reagowania na naruszenia, współpracować z instytucjami edukacyjnymi, organami ścigania, organizacjami pozarządowymi oraz środowiskiem naukowym. Wśród jego zadań znaleźć mogłyby się również działania informacyjne i edukacyjne dla rodziców oraz opiekunów.
- Jako psycholog dziecięcy cieszę się, że Rzeczniczka Praw Dziecka podjęła działania, które posłużą ograniczeniu rozpowszechniania drastycznych treści w Internecie. Uważam, że jasne przepisy i możliwość zastosowania sankcji usprawnią procedury interwencyjne m.in. w szkołach – gdzie bardzo często dzieci doznają kosztów psychicznych związanych z hejtem rówieśniczym i właśnie – rozpowszechnianiem brutalnych treści – zwraca psycholog Ewa Bensz-Smagała.
Jej zdaniem często to nie sam akt przemocy, ale jego rozpowszechnianie i nieograniczony dostęp w kanałach społecznościowych czy na grupach dyskusyjnych są motywem myśli i prób suicydalnych dzieci i młodzieży.
- Z drugiej strony działania systemowe często są niejasne, brak jest gotowych i sprawdzonych procedur, a sami rodzice i nauczyciele nie zawsze wiedzą, jakich narzędzi mogą użyć, aby zatrzymać cyfrową przemoc – dodaje specjalistka.
Na problem ten od lat zwraca uwagę także Kinga Szostko. Jej fundacja zajmuje się pomocą w sytuacjach przemocy rówieśniczej i reaguje na niebezpieczne trendy w social mediach.
- O drastycznych treściach internetowych dostępnych dla dzieci publicznie apelujemy od lat. Niestety nasz głos jest ignorowany. Nie mamy również, z pozycji krajowej, dostępnych żadnych rozwiązań prawnych, które mogłyby pomóc w egzekwowaniu od platform skutecznego działania w zakresie bezwzględnego usuwania takich treści i nie zanosi się, by takowe miały w najbliższym czasie mieć miejsce – tłumaczy
Nic nie zastąpi rozmowy z dzieckiem
Same regulacje prawne to istotny element ograniczania procederu rozpowszechniania drastycznych treści. Z punktu widzenia zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, istotne są jednak inne działania, które przede wszystkim skupiają się na uświadamianiu szkodliwych skutków tego zjawiska.
Specjaliści doceniają jednak systemowe rozwiązania, o których mówi Rzeczniczka Praw Dziecka, bo tylko one mogą realnie poprawić sytuację. Dzięki nim treści naprawdę skrajnie drastyczne mogą być szybciej blokowane i usuwane, a tym samym rzadziej trafić do dzieci i młodzieży. Trzeba jednak mieć świadomość, że żadne rozwiązanie nie zapewni pełnej ochrony. Internet jest przestrzenią ogromnie dynamiczną – materiały mogą pojawić się na wielu platformach jednocześnie, a technologia często wyprzedza regulacje prawne. Dlatego słabą stroną systemowych rozwiązań jest ryzyko ich opóźnienia i ograniczona skuteczność w przypadku treści rozpowszechnianych błyskawicznie, np. w mediach społecznościowych czy na zamkniętych grupach.
- Z mojego punktu widzenia kluczowe jest połączenie działań prawnych z edukacją i wsparciem. Nawet najlepsze prawo nie zastąpi rozmowy rodzica z dzieckiem ani przygotowania młodych ludzi do świadomego korzystania z sieci. Dzieci nie da się w stu procentach ochronić przed zetknięciem się z przemocą w internecie – ale można nauczyć je rozpoznawania zagrożeń, dawać poczucie bezpieczeństwa i zapewnić wsparcie, gdy zobaczą coś trudnego. Tylko taka wielowarstwowa ochrona daje realne szanse na zminimalizowanie skutków przemocy w sieci dla najmłodszych – zwraca uwagę Ewa Bensz-Smagała.