Jest nadzieja na skuteczniejsze leczenie raka szyjki macicy
Po wielu latach badań, które nie przynosiły istotnego postępu w leczeniu raka szyjki macicy, w końcu pokazały się nowe możliwości. Pojawił się lek, który istotnie poprawia wyniki leczenia i znacznie wydłuża czas życia. Opracowano także nowe, skuteczniejsze schematy leczenia. Biorąc pod uwagę, że Polska jest krajem o jednym z najwyższych w Europie wskaźników zachorowalności i umieralności na raka szyjki macicy, to fantastyczne wiadomości.
Rak szyjki macicy na żadnym z etapów rozwoju nie daje charakterystycznych objawów klinicznych – stany przedrakowe i wczesne stadia zaawansowania przebiegają bezobjawowo. Dlatego tak istotną rolę odgrywają systematyczne badania ginekologiczne połączone z badaniem cytologicznym materiału pobranego z szyjki macicy.
- Jest to nowotwór tzw. zapobiegalny, bo po pierwsze potrafimy go wcześnie wykryć za pomocą badań skriningowych, a po drugie mamy szczepienie, które zapobiega przyczynie, która go powoduje, czyli przeciwko przetrwałemu zakażeniu wirusem HPV – mówi prof. Radosław Mądry, kierownik Oddziału Ginekologii Onkologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego UM w Poznaniu, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej.
Aby wyeliminować lub przynajmniej znacząco zmniejszyć zachorowania wywołane zakażeniem wirusem HPV, konieczny jest skrining populacyjny, czyli taki, który pokryje badaniami co najmniej 70–90 proc. populacji. Tak się dzieje np. w krajach skandynawskich, gdzie rak szyjki macicy stał się nowotworem rzadkim. W Szwecji nowotwór ten diagnozuje się zaledwie u sześciu kobiet na 100 tys.
W Polsce zgony na raka szyjki macicy stanowią jeden z głównych problemów onkologicznych – mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźników zachorowalności i umieralności na ten nowotwór. Zdaniem specjalistów jest to kwestia błędów systemowych.
- Kluczowe jest szukanie tych osób, które w skriningu się nie pojawiają, a nie cieszenie się z tych, które przyszły. Do tego konieczne jest stworzenie efektywnych badań skriningowych i namówienie społeczeństwa, żeby z nich korzystało, a to, czy będziemy robić cytologię w sposób klasyczny, czy nowoczesny – za pomocą płynnej cytologii, czy też za pomocą badań molekularnych wykrywających RNA i DNA wirusa – już jest rzeczą wtórną – ocenia specjalista.
Skoro wiadomo, że niemal za wszystkie przypadki raka szyjki macicy odpowiada wirus HPV, to wszystkie siły powinniśmy skierować na wykrywanie tego wirusa, bo wtedy nie musielibyśmy leczyć zaawansowanych stadiów nowotworu.
Musimy zmienić podejście do szczepień przeciwko HPV
Druga sprawa to szczepienia przeciwko HPV (zarówno dziewczynek, jak i chłopców), które w większości krajów europejskich są refundowane. U nas, po latach dyskusji na ten temat, bezpłatnie można obecnie zaszczepić dzieci z roczników: 2010, 2011 i 2012. Zdaniem lekarzy najlepiej byłoby wpisać te szczepionki w kalendarz szczepień, ale póki co tak się nie stało.
Kłopot też w tym, że zainteresowanie bezpłatnymi szczepienia przeciwko HPV wcale nie jest duże, bo niestety za akcją szczepień nie poszła odpowiednia kampania informacyjna, czym jest ten wirus i dlaczego warto się zaszczepić. A musimy mieć świadomość, że jeżeli będziemy szczepić tylko ok. 5 proc. populacji, znaczącej poprawy w statystykach nie będzie.
Zdaniem prof. Mądrego to kwestia systemu.
- Od lat walczyliśmy z przekraczaniem prędkości przez polskich kierowców – gdy podniesiono taryfikację mandatów, od 1 stycznia wszyscy zaczęli jeździć 50 km na godzinę w terenie zabudowanym. W szczepieniach będzie podobnie – gdy uświadomimy ludziom, że za zachorowania na raka szyjki macicy odpowiada wirus HPV i że można go uniknąć, szczepiąc się, gdy poprawimy efektywność skriningu – spadnie nam ilość nowych zachorowań – uważa prof. Mądry.
Warto w tym miejscu wyjaśnić, że wirus HPV nie dotyczy zdrowia tylko dziewcząt i kobiet.
- Szczepienie chłopców ma olbrzymie znacznie, bo po pierwsze przerywamy pasażowanie tych wirusów – HPV to wirus, który przenosi się drogą płciową, i jeśli zaszczepimy tylko dziewczynki, to chłopcy nadal będą go roznosić. Po drugie warto sobie uświadomić, że nowotwory HPV-zależne to nie są tylko raki szyjki macicy. To są także nowotwory jamy ustnej i gardła, nowotwory odbytu, nowotwory sromu i pochwy. Na część z nich mogą zachorować także mężczyźni – zwraca uwagę lekarz.
Za bardzo zaawansowane
W Polsce wyraźnie widać też inny problem: zwiększa się odsetek zgonów w stosunku do zachorowań.
- Gdy do lekarza trafia pacjentka z rakiem szyjki macicy, najczęściej jest to już choroba w stanie zaawansowanym. A kłopot polega na tym, że o ile stany przedrakowe można łatwo wyleczyć, to te zaawansowane już niekoniecznie – zwraca uwagę specjalista.
U kobiet z rakiem szyjki macicy dającym przerzuty pięcioletnie przeżycie wynosi 18,9 proc. Dla porównania przeżycie pięcioletnie ogółem dla wszystkich stopni zaawansowania wynosi około 70 proc., a dla wcześnie wykrytych zmian (nienaciekających) możliwość wyleczenia sięga 100 proc.
Wreszcie dobre wiadomości
W zaawansowanym raku szyjki macicy podstawę terapii stanowi leczenie skojarzone: przede wszystkim radiochemioterapią w połączeniu z leczeniem systemowym stosowanymi w różnej kolejności. Chorzy leczeni są również inhibitorem angiogenezy (bewacyzumabem), a od niedawna zarejestrowana w leczeniu zaawansowanego raka szyjki macicy jest też immunoterapią z wykorzystaniem pembrolizumabu. Na razie leczenie pembrolizumabem nie jest refundowane, można liczyć tylko na procedurę ratunkowego dostępu do technologii lekowych (RDTL) dzięki uzyskaniu specjalnego pozwolenia.
- To niezwykle świeże informacje – końcowe wyniki badania poznaliśmy na kongresie ESMO 2023, czyli raptem cztery miesiące temu. Ale są rewelacyjne: pokazują, że skończyła się stagnacja, którą od wielu lat mieliśmy w leczeniu raka szyjki. Ostatni większy postęp dokonał się w tej dziedzinie w 2014 roku – podkreśla prof. Mądry.
Dobrych wiadomości jest więcej.
Podczas wspomnianego kongresu zaprezentowano wyniki badań, z których wynika, że wspomniany wcześniej pembrolizumab, który jest inhibitorem punktów kontrolnych, dodany do radiochemioterapii poprawia wyniki leczenia.
Druga nowość to badanie, które udowadnia, że sześć kursów chemioterapii indukcyjnej podawanych co tydzień przed planowaną radioterapią znacząco poprawia wskaźniki czasu wolnego od postępu choroby oraz całkowitego przeżycia. Badanie Interlace zostało przeprowadzone w Wielkiej Brytanii na grupie 500 pacjentek chorych na raka szyjki macicy i wykazało 9-procentową redukcję ryzyka zgonu i to w długim okresie obserwacji (ponad 10 lat).
Badania wykazały wskaźnik przeżycia wolnego od progresji choroby wynoszący 73 proc. i wskaźnik przeżycia całkowitego wynoszący 80 proc. po 5 latach. Dla porównania w grupie pacjentek leczonych wyłącznie chemioradioterapią wskaźnik przeżycia wolnego od choroby wynosił 64 proc., a przeżycia całkowitego 72 proc.
Trzecia dobra wiadomość to wyniki badania, które pokazują, że pierwotne leczenie systemowe z zastosowaniem immunoterapii w połączeniu z leczeniem cytostatykami oraz leczeniem antyangiogennym wydłuża czas przeżycia w porównaniu z zastosowaniem samej chemioterapii wraz z leczeniem antyangiogennym. To istotny postęp, gdyż czas przeżycia wzrósł z 17 miesięcy do ponad 29.
- Bardzo liczymy na to, że jeden z tych leków będzie refundowany w Polsce i możliwy do zastosowania w ramach programu terapeutycznego. Pojawia się więc w końcu interesująca opcja dla pacjentek z zaawansowanym rakiem, a takich mamy niestety w Polsce dużo. Tego do tej pory nie było – twierdzi prof. Mądry.
Monika Grzgorowska, zdrowie.pap.pl