Nikotyna zabiera wolność
Zdrowie publiczne to nie tylko zapobieganie chorobom zakaźnym, to również inne zagrożenia związane np. z nałogami. Młodzieży nie przekonana fakt, że palenie to krótsze życie, ryzyko chorób, ale argument, że nikotyna zabiera im wolność – zaznacza dr hab. n.med. Łukasz Balwicki, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego.
Co zrobić, by rodzice szczepili swoje dzieci? Liczba odmów szczepień w ciągu pięciu lat podwoiła się do 87 tys.
Tutaj nie ma jednego prostego rozwiązania. Po pierwsze, odnotowujemy spadek zaufania do autorytetów, również medycznych i w związku z tym popularne stają się przekazy niemerytoryczne. Mam na myśli tutaj głównie internet. Wiele osób polega na nim bardziej niż na tym, co przekaże położna, lekarz, pielęgniarka. Myślę, że jakieś prawne rozwiązania powinny być wprowadzone, by w tej przestrzeni wirtualnej tego typu treści nie pojawiały się. Po drugie potrzebna jest edukacja, skierowana głównie do osób, które mają wątpliwości. To powinny być działania ciągłe, a nie podejmowane tylko wtedy, gdy jakaś sprawa staje się medialna. Pytanie też, co można zrobić na poziomie lekarzy rodzinnych. Aktualnie jest tak, że można wyrejestrować dziecko od lekarza rodzinnego i nie ma obowiązku zarejestrowania go u innego. Nie ma wtedy nadzoru nad bilansami, szczepieniami dziecka. Gdyby było przypisane prawem do lekarza, to nie przepadałoby w systemie. Jestem jednak za tym, by przede wszystkim edukować i wspierać, ale jeśli ktoś nie respektuje zasad zdrowotnych, na które się umawiamy, powinien ponosić konsekwencje. Pytanie, czy je wyciągamy?
Czy dziecko, które nie ma wykonanych szczepień obowiązkowych, powinno uczęszczać do publicznego żłobka, przedszkola, szkoły?
Uważam, że rodzice, którzy świadomie na szczepienia obowiązkowe dziecka nie decydują się, mimo braku przeciwwskazań, powinni ponosić jakieś konsekwencje. Nie rozstrzygam tutaj jakie.
Pojawia się argument, że takie ograniczenie to naruszanie konstytucyjnego prawa do równego dostępu do nauki, ograniczenie wolności…
Tutaj ta wolność zagraża innym. Co innego jest, gdy sam narażam się na ryzyko zdrowotne i tylko ja ponoszę konsekwencje, a co innego, gdy ryzyko nieszczepienia przenosi się na całą populację. Niezaszczepione dziecko może być źródłem zakażenia innych dzieci, które nie mogą być zaszczepione z powodów obiektywnych. Dodatkowo ponosimy jako społeczeństwo koszty leczenia. To są twarde argumenty, które uprawniają do tego, by wyciągać jakieś konsekwencje. Te dyskusje często się nie kończą, bo brakuje długoterminowego działania, determinacji w dyskusji, by zakończyć ją przyjęciem konkretnych regulacji. Są pomysły, trafiamy na opór i wycofujemy się.
W takim razie jako konsultant krajowy od zdrowia publicznego będzie pan naciskał, by to zmienić?
Mamy twarde dowody, więc nie widzę powodu, by nie doprowadzać do dobrych zmian prawnych. Nie wycofywać się przy pierwszym proteście. Protesty są czymś naturalnym. Zawsze tworząc politykę publiczną, a zdrowie publiczne jest tym populacyjnym oddziaływaniem, natrafimy na kontrowersje i protesty. Tam gdzie są one zasadne, trzeba je uwzględniać, ale jeśli nie ma i to dobro, które chcemy osiągnąć przeważa nad niewielkim ryzykiem, to powinniśmy kończyć nasze działania postanowieniami. Tutaj nie mamy długoterminowej polityki i służb, które wypracowałyby pewne rozwiązania, niezależnie od aktualnej koniunktury politycznej. Widzę też słabość służb zdrowia publicznego. Powinien być wzmocniony, chociażby Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, który powinien tworzyć rozwiązania we współpracy z gremiami naukowymi, i który powinien być przez polityków szanowany i a jego opinie brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Przekształcenia wymaga również Państwowa Inspekcja Sanitarna, która powinna się przekształcić w silną agencję wykonawczą zdrowia publicznego. Obecnie zakres działań tych instytucji nie uwzględnia obecnych wyzwań zdrowotnych.
A wracając jeszcze do szczepień. Może powinniśmy przemawiać do wyobraźni. Niezaszczepione dziewczynki przeciw różyczce mogą urodzić niewidome dzieci, a dzieci niezaszczepione przeciw polio mogą mieć zdeformowane kończyny. To podstawowa wiedza o chorobach. Wciąż jej brakuje. Jak to zmienić?
Będę chciał, by równolegle z programami edukacyjnymi szły mechanizmy, które zachęcają do szczepień, a z drugiej strony wyznaczają granice i wyciągają konsekwencję dla zachowań zagrażających innym. Tam, gdzie są szkody dla całego społeczeństwa, trzeba wyciągać konsekwencje. To powinno leżeć w gestii państwa. Musimy wysyłać sygnały do społeczeństwa. Ja ich nie widzę.
W zdrowiu publicznym mamy jeszcze problem palenia, a wśród młodzieży głównie „wapowania”. Przygląda się pan temu uzależnieniu od dekady w poradni. Co Pan widzi?
Te nowe wyroby tytoniowe uzupełniają tradycyjne. Mam wielu młodych pacjentów, którzy zmieniają formę uzależnienia. Starsze osoby głównie uzależnione są od tradycyjnych papierosów, a młode osoby rzeczywiście chętniej sięgają po e-papierosy, podgrzewacze tytoniu, mając przekonanie, że one są bezpieczne, a nawet zdrowe. Szybko jednak orientują się, że szybko uzależniają i to uzależnienie, z którym trudno się rozstać. Ulegli przekazowi, że to coś nieszkodliwego, fajnego, ładnie pachnącego. Problem z odstawieniem jest duży. Widzę też, że osoby, które wejdą w nałóg, mają tendencję do próbowania różnych wyrobów. Gdy nie mogą jawnie palić, to używają saszetki z nikotyną, e-papierosa, a po szkole, pracy - tradycyjnego. Te wariacje podawania nikotyny zwiększyły się.
Jak wychodzić z nałogu?
Niestety większość Polaków jest skazana za samoleczenie. Nie istnieje powszechnie dostępny system poradnictwa – jest ich jedynie kilka w prawie 40 milionowym kraju. Na szczęście coraz częściej lekarze rodzinni widzą problem i udzielają porad oraz przepisują leki, które wyciszają głód nikotynowy. Lekarz swoją radą może wskazać na skuteczne sposoby zmiany nawyków związanych z paleniem, co przy wsparciu farmakoterapią, daje szanse na wyjście z nałogu.
Co może przekonać młodych, że e-papierosy, wyroby tytoniowe, to odroczone w czasie choroby i szybszy zgon? Młody człowiek czuje się nieśmiertelny…
Jestem zwolennikiem i na to też wskazują badania, że musimy kierować do młodzieży argumenty, które do niej trafią. Odległe konsekwencje zdrowotne to nie jest ten argument, który ich przekona. Bardziej trafią argumenty odnoszące się do wizerunku, zdolności mentalnych, wyników w nauce. Rozumieją to, co widzą, czują, doświadczają. Wiele kampanii na świecie antynikotynowych opiera się na tym, że nikotyna, wszystko jedno jak opakowana, zabiera wolność, bo za chwilę używamy jej nie dlatego, że chcemy, ale dlatego, że musimy. Wolność dla młodych jest istotną wartością. Do wielu młodych ludzi przemawia też argument, że dotują przemysł tytoniowy, a nie chcą tego robić. Trzeba posługiwać się argumentami, które odnoszą się do ich wartości, emocji, a nie opierać ich np. na ryzyku zachorowania na nowotwór. To do nich nie trafia.
W Polsce do tej pory edukacja zdrowotna to był przedmiot debaty publicznej. Od września ma się to zmienić. Co zrobić, by młode pokolenie wiedziało, czym jest AIDS, cukrzyca, jak pomóc osobie, która na chodniku zasłabnie?
Jestem zwolennikiem dobrej edukacji, prowadzonej adekwatnie do wieku, opartej na właściwych wzorcach. Jeśli będziemy prowadzić lekcje o tym jak szkodliwe jest palenie, a jednocześnie młodzież będzie widzieć, że rodzice i nauczyciele palą, to ta edukacja na nic się zda. Edukacja musi być wsparta zmianami w otoczeniu. To powinna być kompleksowa zmiana funkcjonowania szkoły, a nie tylko przedmiot, który dostarcza teoretyczną wiedzę. To nie wystarczy do zmiany zachowań.
Czy edukacja zdrowotna nie stanie się kolejnym czysto teoretycznym przedmiotem? 30 uciśnięć klatki piersiowej, dwa wdechy, a za tydzień już nie będzie nikt o pierwszej pomocy pamiętał, jeśli podstawą będzie podręcznik, a nie fantom
Mam nadzieję, że tak to nie będzie wyglądało. Że będzie to prawdziwa nauka przez praktykę.
Wagę zdrowia publicznego dostrzegliśmy w epidemii. Czym ono jest?
Łatwo jesteśmy w stanie zrozumieć zagrożenia związane z chorobami zakaźnymi, a uzależnienia, wysoko przetworzona żywność, agresywny marketing skierowany do dzieci pozostają gdzieś w tle. Będę się starał się pokazać, że podobnie jak podchodzimy do chorób zakaźnych - monitorujemy środowisko, zachowujemy czujność – będziemy podchodzić do innych zagrożeń zdrowia publicznego.
Zacytuję jednego z ekspertów, który stwierdził, że długo nieobsadzone stanowisko konsultanta krajowego w dziedzinie zdrowia publicznego powinien objąć: ”ktoś w rodzaju łącznika i to musi być osoba, która, po pierwsze, rzeczywiście w środowisku jest znana, a po drugie będzie reprezentantem całości środowiska”. To pan?
Chciałbym, by oceniano mnie nie po deklaracjach, tylko po działaniach. Mam nadzieję, że wykorzystam otrzymane stanowisko do efektywnego komunikowania i przekonywania o wadze zdrowia publicznego.
Pierwszy punkt jaki ma pan na liście do realizacji?
Chciałbym być głosem w sprawach, które do tej pory były przemilczane. Zdrowie publiczne musimy potraktować poważnie, nie po macoszemu, nie przy okazji, nie na końcu. Musimy zrozumieć, że zdrowie publiczne powinno stać się priorytetem. To będzie wymagało wysiłku. Sprzeciwienia się nieraz pewnym lobby, grupom. Konieczna jest determinacja w finalizowaniu spraw. Wydaje nam się, że sprawy zdrowia publicznego możemy realizować przy zgodzie wszystkich. To niemożliwe. Zawsze naruszymy interesy pewnych grup.
A pierwszy konkret?
To to, na czym najlepiej się znam – legislacja tytoniowa. Liczę na wsparcie Ministerstwa Zdrowia, bo deklarowało, że chce uregulować obszar np. e-papierosów. Druga kwestia to podatki na alkohol i tytoń. Będę zachęcał do odważniejszej polityki w tych kwestiach. Ciągle słychać głosy ekspertów, że alkohol jest zbyt tani i łatwo dostępny, że trzeba wprowadzić ograniczenia, podnieść akcyzę i… nadal można kupić go na stacji benzynowej. To wymaga odważnych decyzji politycznych. Determinacji. Zamierzam być głosem, który jest nieprzejednany i słyszany. Zdaję sobie jednak sprawę, że jestem tylko głosem doradczym, opiniodawczym.
Za kilka dni Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Zdrowie to ważny obszar w tym kontekście - zdrowie psychiczne, profilaktyka, promocja zdrowia. Jak przekuć debaty na życie? Czy na analizie programów profilaktycznych nie skończy się?
Jestem osobą, która nie kończy tylko na dyskutowaniu, ale prze do konkretnych rozwiązań. Nie chcę marnować swojego czasu, być kwiatkiem do kożucha. Mam poczucie misji – i otrzymałem dla jej realizacji wsparcie od minister Izabeli Leszczyny. Mam nadzieję, że w debacie publicznej będę nieprzejednanym głosem zdrowia publicznego, wyznając zasadę „soft power”. Staram się zawsze być koncyliacyjny, ale potrafię również walnąć pięścią w stół.