Lęk odbiera rozum
Jakie mamy wymówki, by nie robić badań profilaktycznych oraz o tym, że reklamy proponują fałszywy przekaz, że istnieją leki na wszelkie dolegliwości, rozmawiamy z dr Mariolą Kosowicz, kierownikiem Poradni Psychoonkologii Centrum Onkologii w Warszawie. Jeśli mamy niepokojące objawy, zawsze powinniśmy zgłosić się do lekarza.
Znajoma wyczuła guzek w piersi. Dopiero po roku poszła do lekarza. Miała już przerzuty do węzłów chłonnych. „Wyhodowała” sobie ten nowotwór?
Nie nazwałabym tego w ten sposób. To bardzo krzywdzące określenie dla osób, które zwlekają z diagnozą. Oczywiście, wykrycie guza we wczesnym stadium daje szanse nie tylko na zachowanie życia, ale także samej piersi. Ważna jest też wielkość guza – im mniejszy w momencie rozpoczynania leczenia, tym większa szansa na wyleczenie. Jeśli czekamy z diagnozą, działamy przeciwko sobie.
Wyniki badań brytyjskich naukowców z Exeter University wskazują, że jedna na trzy kobiety nie bada piersi ze strachu. Czego się boimy?
Wszyscy odczuwamy lęk przed chorobami nowotworowymi i trudno oczekiwać, żeby to się szybko zmieniło. Choroba nowotworowa przywołuje skojarzenia z cierpieniem, śmiercią, jak też stratą dotychczasowego życia, aktywności, atrakcyjności itp. Z tego też względu za wszelką cenę chcemy uniknąć tej choroby. I tak jedni idą do lekarza, dbają o profilaktykę, zdrowy tryb życia, a inni udają, że ich ten problem nie dotyczy. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to nielogiczne, bo z jednej strony chcemy być zdrowi, a z drugiej boimy się szybciej wykryć chorobę i sobie pomóc.
Jakich wymówek używamy, by nie robić badań profilaktycznych, takich jak cytologia czy mammografia?
Bardzo podobnych do tych, które stosujemy kiedy nie chcemy się konfrontować z innymi trudnymi tematami w naszym życiu. Człowiek jest wyposażony w mechanizmy obronne, dzięki którym w sposób nieuświadomiony może uniknąć lub redukować potencjalnie zagrażające uczucia, takie jak strach czy lęk.
Z jednej strony mechanizmy obronne są niezbędne dla utrzymania równowagi psychicznej, a z drugiej – gdy są stosowane w sposób nadmierny i nieadekwatny – mogą być źródłem poważnych problemów, w tym również zdrowotnych. Proszę zwrócić uwagę, jak często racjonalizujemy swoje naganne zachowania, jak potrafimy zaprzeczać faktom, wypierać ze świadomości trudne myśli lub myśleć życzeniowo, że „jakoś to będzie”. Podobnie jest z badaniami. Jesteśmy w stanie wytłumaczyć swoje zachowania unikania wizyty u lekarza i niestety nasz mózg w to wierzy.
Wszyscy - bardziej lub mniej - używamy tych samych mechanizmów obronnych. Im bardziej jesteśmy wykształceni, tym bardziej racjonalizujemy. Zamiast powiedzieć, że się boimy, powiemy, że „nie mamy czasu, bo prowadzimy dwa ważne projekty, które musimy skończyć”. Jesteśmy w stanie wymyślić różne scenariusze i wszystko usprawiedliwić. Czasami słyszymy, jak ktoś mówi „na coś trzeba przecież umrzeć” lub „mój dziadek palił, nie badał się i żył 91 lat”. Te słowa nabierają innego wymiaru, gdy zachorujemy. Wtedy nie chcemy umierać.
Dużo jest kampanii społecznych, które mówią o tym, że warto się badać, zanim mamy poważne dolegliwości. Dlaczego racjonalne argumenty do nas nie trafiają?
Lęk odbiera rozum. Dzisiaj świat mówi, że masz być piękny i zdrowy, pracować dużo i żyć pełnią życia. W tym przekazie nie ma miejsca na chorobę.
Cytologia, czyli podstawowe badania w kierunku szyjki macicy, trwa niecałe 10 minut, a może nam uratować życie.
Dzięki cytologii udaje się zapobiec 60–80 proc. przypadków inwazyjnego raka szyjki macicy, ponieważ to badanie wykrywa go jeszcze w stadium przedinwazyjnym, kiedy jest w pełni wyleczalny.
Rak szyjki macicy daje o sobie znać dopiero w stadium zaawansowanym. Wcześniej przebiega bezobjawowo. W ramach programu profilaktyki i wczesnego wykrywania raka szyjki macicy bezpłatną cytologię raz na trzy lata mogą zrobić kobiety pomiędzy 25. a 59. rokiem życia. Na to badanie wcale nie czeka się w długiej kolejce.
Ale trzeba się zapisać.
A przecież nie mamy czasu. To najczęstsza wymówka.
Miałam w poradni pacjentki, które mówiły, że jak pięć lat temu wyniki badań miały dobre i nic nie boli, to ciągle jest ok. Takie myślenie może się okazać zgubne. Nie ma co się oszukiwać, każde badanie, które ma na celu wykluczenie poważnej choroby, powoduje stres. Każdy z nas ma swoje sposoby na redukcję stresu.
Jakie?
Nie ma jednego sposobu radzenia sobie ze stresem, który można przypisać danej osobie. Korzystamy z wielu. Jedni ludzie poszukują informacji, inni podejmują działania, żeby rozwiązać problem, jeszcze inni pomniejszają problemy i powstrzymują się od działania. To, w jaki sposób radzimy sobie ze stresem, w dużej mierze zależy od wzorców, jakie otrzymaliśmy w domu, szkole, środowisku, jak również od cech osobowości i posiadanej wiedzy.
To w dzieciństwie uczymy się tego, czy dbamy o swoje zdrowie. Dzieci mają pozytywny wzór, jeśli matka mówi, że była na cytologii i jest zdrowa, albo ojciec wspomina, że ma nadciśnienie i dlatego bierze leki. Czego uczą się dzieci, jeśli wysyłamy je z katarem i stanem podgorączkowym do przedszkola, bo nie ma kto z nimi zostać w domu? Że o zdrowie nie trzeba dbać. Taki człowiek, gdy będzie dorosły, też nie będzie miał nawyku dbania o siebie.
Mężczyźni wstydzą się chodzić do urologa?
Myślę, że przeważająca większość tak.
Pani zachęca męża do badań?
Daję mu listę badań i każę mu je zrobić.
Jak reaguje?
Czasami się ociąga. Mówi, że nie ma czasu.
I co Pani na to?
Mówię, że mnie to mało obchodzi. Że gdyby był singlem, mógłby tak mówić, ale odpowiada za mnie. Mamy dzieci i wnuki, dlatego musi regularnie się badać.
Przyjaciółka może namówić przyjaciółkę na cytologię?
To może być trudne. Ważne są słowa. Dlatego mądra przyjaciółka może powiedzieć: „Nie chcę Ci niczego narzucać, ale jestem twoją koleżanką, sama byłam na cytologii i martwię się, że długo już nie robiłaś badań”. Znam koleżanki, które razem chodzą na badania.
W Finlandii i Islandii programy badań przesiewowych sprawiły, że w ciągu 20 lat uzyskano spadek zachorowalności na raka szyjki macicy o 70 proc., a umieralności o 60 proc.
Tam latami promowano dobre nawyki. Powtórzę jeszcze raz: wzorce podejścia do swojego stanu zdrowia wynosimy z domu, z kultury, w jakiej wyrastamy.
Teraz chcemy dorosłych Polaków namówić do regularnych badań i okazuje się, że nie jest to łatwe. Odnoszę wrażenie, że młodsi ludzie są bardziej świadomi konieczności wykonywania badań profilaktycznych. Może działają akcje edukacyjne prowadzone w szkołach, a może powoli zdrowy tryb życia staje się czymś naturalnym. Żeby w przyszłości większy odsetek ludzi profilaktycznie dbał o swoje zdrowie, trzeba zacząć od najmłodszych.
Z jednej strony to my dorośli musimy dać przykład dzieciom, ale z drugiej – to może nie wystarczyć, jeśli nie będziemy głośno sprzeciwiać się „chorym” reklamom, z których w świat idzie przekaz : „Nie trać czasu. Na wszystko jest tabletka”. Możesz jeść co chcesz, tylko weź pastylkę na wątrobę. Jak masz chrypkę, weź inną tabletkę. Jak nie chcesz mieć chorej prostaty, kup sobie jeszcze inną pigułkę. A później do poradni przychodzą pacjenci, którzy przez rok chodzili z taką pseudochrypką i okazuje się, że zbagatelizowali zaawansowaną postać raka krtani.
Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska