Egzotyczne choroby wciąż nie są naszą codziennością
Wbrew informacjom, jakie pojawiły się ostatnio w przestrzeni publicznej, egzotyczne choroby zakaźne to w Polsce wciąż problem sporadyczny. Nadal przywozimy je głównie z zagranicznych wakacji. Aby stały się naszą codziennością, nie wystarczą upalne lata – uważa prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Autorka: Monika Grzegorowska
Ekspert: Prof. zw. dr hab. med. Robert Flisiak, specjalista chorób zakaźnych
Czy zmiany klimatu, jakie obserwujemy także w Polsce, wystarczą, by zadomowiły się u nas owady roznoszące groźne choroby?
Takie zmiany, z jakimi obecnie mamy do czynienia raczej jeszcze nie wystarczą.
A więc nie ma się czego bać?
Na pewno nie ma co popadać w panikę. To jest potencjalne ryzyko, które wynika z obserwacji pojawiania się nowych zachorowań na choroby, których w naszym regionie Europy dotychczas nie notowano. Mówimy jednak o pojedynczych przypadkach, a nie ogniskach chorób. Wprawdzie malaria praktycznie zawsze była rejestrowana na południu Europy, a przed wojną zdarzały się zachorowania na ówczesnych terytoriach Polski, ale wciąż były one sporadyczne.
W tej chwili wydaje się, że zagrożenie jest większe, co wynika z ocieplenia klimatu i z migracji przenosicieli tych chorób, czyli komarów. I nieuchronne może być – choć mówię to w trybie przypuszczającym - że te gatunki komarów, które przenoszą niektóre choroby, będą coraz częściej pojawiały się również u nas, stwarzając zagrożenie. Ale jeszcze tak się nie stało.
O jakich chorobach zatem mówimy?
O dendze, której pojedyncze ogniska obserwujemy np. w Niemczech, czyli całkiem blisko nas, oraz u naszych południowych sąsiadów. Oraz o malarii. Jednak wciąż są to pojedyncze ogniska i one niekoniecznie muszą wynikać z migracji komarów, ale z tego, że coraz częściej podróżujemy i przewozimy ze sobą w bagażu nieproszonych gości. Na szczęście nie wydaje się, aby te ogniska szybko powiększały się. Bardziej więc traktowałbym to jako konieczność monitorowania sytuacji, a nie bezpośrednie zagrożenie już teraz.
A co musiałoby się wydarzyć, żeby problem zaczął nas dotyczyć?
Na skutek ocieplenia klimatu te gatunki musiałyby rozmnożyć się u nas i rozprzestrzenić w taki sposób, by wyprzeć gatunki rodzime. Ale pamiętajmy, że ocieplenie to nie jest sytuacja, która automatycznie do tego doprowadzi. W naszym regionie nadal zima i okres jesienno-wiosenny to nie są warunki sprzyjające do życia tych gatunków owadów. Także nie spodziewałbym się, że nagle zostaniemy zalani falą rodzimej malarii lub dengi.
Ale jednak te choroby pojawiają się u nas coraz częściej…
Tak, bo Polacy coraz częściej podróżują do rejonów endemicznego występowania tych chorób. Pamiętajmy, że większość lekarzy nigdy się z nimi nie spotkała, w najlepszym przypadku znają je z podręcznika i niekoniecznie musi im przyjść do głowy, że objawy świadczą o egzotycznej chorobie. Dla wielu może to więc być problem diagnostyczny i terapeutyczny. I to jest rzeczywisty problem. Rozprzestrzenianie się tych chorób wraz z ociepleniem klimatu to natomiast problem potencjalny.
Które z tych egzotycznych chorób najczęściej spotykane są w Polsce?
Tradycyjnie najczęściej są to zatrucia pokarmowe, które są wynikiem zakażeń drobnoustrojami przeciw którym nie mamy naturalnie nabytej odporności, bo nie występują w naszym otoczeniu. Zdarzają się zachorowania na malarię, z którą pacjenci wracają z wakacji, ale coraz częściej musimy też myśleć o dendze. A ona jest o tyle niewdzięczną chorobą, że zwykle pierwsza infekcja przebiega łagodnie, natomiast zagrożenie – nawet zagrożenie dla życia – stwarza ponowne zakażenie.
Na co powinniśmy zwracać uwagę w kontekście tych chorób?
Zawsze na gorączkę, która pojawia się w krótkim czasie po powrocie z egzotycznego wyjazdu. Na pewno warto poinformować lekarza o tym, gdzie się było, nawet zanim on o to zapyta, aby od razu uczulić myślenie lekarskie na choroby, które, co tu dużo mówić, występują dość rzadko. Ale jeszcze ważniejsze jest, aby dobrze przygotować się do takiego wyjazdu.
Dobrze – to znaczy jak?
Jeżeli jedziemy do kraju, o którym wiadomo, że leży w regionie występowania takich chorób jak malaria czy denga, należy przede wszystkim zabezpieczyć się przed komarami, aby niepotrzebnie się nie narażać. Trzeba zatem zaopatrzyć się w moskitiery, odpowiednie ubrania (np. w długimi rękawami) czy repelenty. O ile w przypadku dengi nie mamy zbytnich możliwości, żeby zabezpieczyć się przed samym patogenem, to w przypadku malarii możemy zastosować przeciwmalaryczną profilaktykę lekową zaleconą przez lekarza specjalistę chorób zakaźnych. Podczas takiej wizyty powinniśmy nie tylko uzyskać receptę na odpowiednie leki, ale także informację jak je w sposób właściwy stosować. Ale o tym trzeba myśleć odpowiednio wcześniej.
A co ze szczepionką na dengę, którą Europejska Agencja Leków (EMA) zarejestrowała w 2022 r.?
W Polsce wciąż nie mamy możliwości jej stosowania. Szczepionki przeciw dendze wzbudzają jednak kontrowersje ze względu na problemy z bezpieczeństwem stosowania pierwszych preparatów poddawanych badaniom. Także wciąż nie mamy dobrego zabezpieczenia przed dengą.
Monika Grzegorowska, zdrowie.pap.pl