Nastolatki kochają „suple”, lekarzy to martwi
Nastolatki przyjmują „suple”, by schudnąć, szybciej rosnąć, mieć lepszą cerę, większą wydolność na zajęciach sportowych czy umysłowe supermoce przed egzaminem. Rynek suplementów diety to zauważył. Tymczasem specjaliści alarmują, że suplementowanie bez stwierdzonego niedoboru, zwłaszcza u dzieci, może być groźne.
„Suple” to jedno z słów, które śmiało mogłoby startować w konkursie na młodzieżowe słowo roku. Gdy wrzucimy je w internetową wyszukiwarkę, trafimy na strony i sklepy internetowe oferujące różnego rodzaju suplementy diety, atrakcyjne przede wszystkim dla młodych konsumentów: witaminy i minerały w formie żelków, shotów, gum, a nawet czekoladek, wyciągi i proszki z egzotycznych roślin, a poza tym spalacze tłuszczu, odżywki białkowe, słodycze „mnóstwo witamin i zero kalorii”.
Rynkowy trend
Z badań przeprowadzonych przez naukowców z Katedry Higieny Żywienia Człowieka Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w 2009 roku wynikało, że suplementy diety przyjmuje ok. 40 proc. starszych gimnazjalistów i licealistów. 15 lat później, w ankiecie przeprowadzonej przed wakacjami przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Łodzi, taką deklarację złożyło 53 proc. pytanych nastolatków. Przy czym ponad połowa wskazała, że kupuje je w innych miejscach niż stacjonarne apteki.
Według ostatnich szacunków wartość rynku suplementów w Polsce to 7 mld zł. i Jak pokazują prognozy opublikowane przez PMR Market Experts - będzie on w najbliższych latach rósł rocznie o 6,5 proc. Eksperci firmy wskazują też na dwa trendy na rynku - witaminy i minerały w atrakcyjnej formie superżywności oraz internetową sprzedaż specyfików. A to oznacza coraz młodszą klientelę.
- Oczekiwania kreują rynek – tłumaczy prof. Jarosław Woroń, kierownik Zakładu Farmakologii Klinicznej Katedry Farmakologii Collegium Medicum UJ.
- Nastolatki pytają w internecie, jak schudnąć, jak mieć piękną cerę, jak się dobrze uczyć, jak nie czuć zmęczenia. A producenci suplementów odpowiadają im na to substancjami o zupełnie niepotwierdzonym działaniu, preparatami skomponowanymi bezsensownie, bez żadnego naukowego uzasadnienia, oby tylko się sprzedawało – dodaje.
Groźne działania niepożądane
Jako pierwszy z brzegu przykład modnego suplementu podaje preparat gotu kola, otrzymywany z rośliny nazywanej wąkrotką azjatycką, a także centellą lub wiciokrzewem azjatyckim. Według zapewnień sprzedawców ma on poprawiać pracę mózgu, wydolność fizyczną, pomagać na problemy skórne i na bezsenność. Tymczasem gotu kola zawiera składniki, które mogą poważnie uszkodzić wątrobę.
- W Polsce, jak i w całej Europie, rośnie populacja dzieci otyłych, które mogą być bardziej narażone na występowanie hepatopatii, czyli uszkodzenia wątroby po tego typu preparatach. Jeśli coś ma wpływać na koncentrację, lepsze uczenie się, to wpływa też na ośrodkowy układ nerwowy, na co należy patrzeć w kontekście coraz powszechniej występujących u młodzieży problemów z emocjami, depresją, zaburzeniami snu, które też mogą być konsekwencją tych suplementów – tłumaczy farmakolog.
Dodaje, że dzieci mają inną niż dorośli farmakokinetykę leków. A to oznacza, że ta sama substancja, bezpieczna u dorosłego, u dziecka może dać działania niepożądane.
-Trzeba pamiętać, że w młodych organizmach różne bariery biologiczne nie są jeszcze w pełni wykształcone – przestrzega prof. Woroń.
Naukowiec zwraca też uwagę, że dzieci bardzo często zażywają miksy różnych środków, a nie pojedynczy suplement i działania niepożądane kumulują się.
O ile ostrzeżenia przed używkami czy lekami na receptę docierają do nastolatków z wielu źródeł, o tyle, jeśli chodzi o suplementację, są one do niej nawet zachęcane w domach.
Specjaliści z CS Mott Children’s Hospital w Ann Arbor (Michigan, USA) przeprowadzili w sierpniu sondaż wśród 989 rodziców nastolatków w wieku od 13 do 17 lat dotyczący korzystania z koktajli, batonów, proszków i innych suplementów proteinowych. Dwóch na pięciu rodziców stwierdziło, że ich nastoletnie dzieci w ciągu ostatniego roku przyjmowały suplementy białkowe (chłopcy przede wszystkim dla masy mięśniowej, a dziewczynki dla utraty wagi). 44 proc. przyznało, że oni sami lub inni członkowie rodziny zachęcali dzieci do tego. Tymczasem lekarze są zgodni, że źródłem białka dla nastolatków powinna być zbilansowana dieta, a nie odżywki, bo te mogą zawierać niewskazane dla młodych organizmów dodatki, np. kofeinę.
- Zauważyliśmy duże zainteresowanie nastolatków suplementami diety i właśnie dlatego ruszyliśmy z programem profilaktycznym „Suplementuję, gdy potrzebuję” – mówi Paulina Jatczak z Oddziału Promocji Zdrowia i Komunikacji Społecznej łódzkiego sanepidu.
Zdaniem pomysłodawców programu, podstawowa wiedza o suplementach diety: czym są, kiedy i jak je stosować, jakie niosą ze sobą ryzyko jest we współczesnym świecie niezbędna dla zdrowia i bezpieczeństwa. Stąd pomysł, by w szkołach ponadpodstawowych przeprowadzić choć jedną godzinę zajęć na ten temat.
Za cel sanepid postawił sobie więc zwiększenie świadomości dotyczącej znakowania suplementów diety, ukazanie sytuacji, w których stosowanie „supli” jest zasadne, edukację dotyczącą różnic między suplementem diety a produktem leczniczym, informowanie, że legalność suplementów diety można zweryfikować w rejestrze Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Jatczak nie ukrywa, że nastolatki są wymagającą grupą docelową. Żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania – o możliwe interakcje, zalecane dawki, bezpieczeństwo i działanie, często nowych na rynku specyfików - powstał obszerny poradnik przeznaczony dla osób prowadzących warsztaty.
Brak niedoborów to przeciwwskazanie
- Jeśli nie ma wskazań do suplementacji, jest przeciwwskazanie – podaje złotą zasadę prof. Jarosław Woroń I dodaje, że suplementy mają ubogacać dietę, gdy np. jest to dieta eliminacyjna.
Jeśli dieta jest po prostu uboga w jakiś składnik, trzeba go uzupełnić. Najlepiej – wzbogacając dietę. W wielu przypadkach niedobory powinny być potwierdzone badaniami.
- W Polsce mamy bardzo często do czynienia z patosuplementacją, czyli przyjmowaniem różnych rzeczy, co do których zupełnie nie ma wskazań – mówi prof. Woroń. Patologią są też – zdaniem farmakologa – preparaty multiwitaminowe, gdyż nie ma takiej możliwości, by brakowało nam jednocześnie wszystkich mikroelementów i witamin.
Zwłaszcza, że przyjmowanie bardzo wysokich dawek niektórych witamin, szczególnie tych rozpuszczalnych w tłuszczach (A, E i D), może powodować potencjalnie niebezpieczne skutki uboczne.
Bardzo toksyczna w dużych dawkach jest witamina A. Toksykolodzy opisują takie objawy jak nudności, zwiększone ciśnienie śródczaszkowe, śpiączkę, a nawet śmierć z przedawkowania. Nadmierne suplementowanie witaminy B6 może prowadzić z czasem do nieodwracalnego uszkodzenia nerwów. Przedawkowanie niacyny może prowadzić do powstania nadciśnienia, bólów brzucha, upośledzenia wzroku, a w dawce powyżej 2 g dziennie powodować uszkodzenie wątroby. Mało kto wie, że nawet przyjmowanie zbyt dużej ilości kwasu foliowego w postaci suplementu może prowadzić do pogorszenia funkcji umysłowych. Nawet „niewinna” witamina C w dużych dawkach może powodować bóle głowy i zaburzenia żołądkowo-jelitowe, w tym biegunkę, skurcze, nudności i wymioty. Osoby chorujące na zaburzenie magazynowania żelaza, nazywane hemochromatozę mogą umrzeć w efekcie przedawkowania witaminy C. Także brak umiaru w przypadku popularnej witaminy D może podnieść poziom wapnia we krwi i doprowadzić do uszkodzenia narządów, a nawet śmierci. Nadmierne spożycie witaminy E może powodować rozrzedzenie krwi i doprowadzić do śmiertelnego krwawienia, np. udaru krwotocznego.